Tak jest niemal każdego dnia. Usadowiony gdzieś w miękkim fotelu widz, nerwowo przeżuwający kolejny kęs kanapki, połyka wraz z nią kolejną wiadomość. „60 ofiar zamachu terrorystycznego w Izraelu” - słyszy. Przykuwając wzrok do szklanego ekranu, przez chwilę czuje zimny pot na swoim ciele - jakby wybuch eksplozji autobusu-pułapki, pokazywany w tej chwili, dotknął i jego. Wpatruje się z bezradnością. Obrazy wołających rozpaczliwie o pomoc ludzi i ich zastygłe w kadrze twarze, które może ich bliscy oglądają po raz ostatni. Wracając z kolejną kanapką z kuchni, na ekranie widz zastaje obraz walczących od kilku miesięcy irackich rebeliantów. Krwawe plamy po zamachach, wybuchy, które „dzieją się na jego oczach”. I jeszcze bardziej utwierdza się w przekonaniu o bezsensowności tego konfliktu. Po przetrawionym, niestety z wraz kanapką, newsie jeszcze przez chwilę zastanawia się, dokąd zmierza świat? Po Iraku jest już niemal pewny, że za chwilę usłyszy o kolejnej złej wiadomości, tym razem już z własnego podwórka - aferze z udziałem prominentnych polityków, „bohaterów”, których uśmiechające się przed całym społeczeństwem oblicza właśnie widać na ekranie. Kolejni podejrzani, „śledztwo zatacza coraz szersze kręgi”...
Na końcu dobre wiadomości - ale już sportowe - Małysz znowu na podium? Niestety, dziś tylko na piętnastym miejscu.
No i dlaczego znowu zabrakło dobrej nowiny? Dobro nie cieszy się takim popytem jak sensacja. I dobrą wiadomość trudniej przedstawić atrakcyjnie, aby widz się zachwycił. Może dobra wiadomość nie jest w modzie? Albo cały świat jest zły i zepsuty? - konstatuje widz, nie dowierzając własnym myślom. W obawie o swój stan ducha, nie ma on ochoty już na żadną publicystykę ani film, a już na pewno na sensacyjny. Zasypia nerwowo.
Media potrafią wykreować rzeczywistość. W pogoni za widzem, newsy robione są niemal na gorąco z miejsca zdarzenia. Dzięki temu widz zaczyna „czuć sytuację”. Jednak tylko przez krótką chwilę. Reakcja jest odwrotna do zamierzonej. Im więcej człowiek ogląda zła, przemocy, krwawych obrazów i nieszczęść, tym więcej rodzi się w nim obojętności na nie.
Chyba ciągle zbyt mało mówi się o etyce w mediach. Dziennikarze, operatorzy, fotoreporterzy mają przed sobą bardzo trudne zadanie. Co zrobić, aby nie przekroczyć pewnej granicy, za którą pozostaje jedynie krótka sensacja? Jak przedstawić obiektywnie prawdę - często okrutną - tak, aby w odbiorcach wydarzenie pozostało dłużej niż 5 minut i aby zrozumieli złożoność sytuacji? Gdzieś przecież leży granica w pokazywaniu ludzkiego bólu nieszczęścia, dramatu? Może, ale w praktyce jest inaczej. W konkursie „World Press Foto” niemal w każdym roku wygrywa dramatyczne zdjęcie wojennego fotoreportera.
Złe wiadomości, wydarzenia będą zawsze. Potwierdziła to ostatnio tragedia w Azji. Dzięki mediom, poświęceniu pracy dziennikarzy możemy teraz solidaryzować się z ofiarami tsunami. Teraz tylko od mediów, od profesjonalizmu, rzetelności i odpowiedzialności ich pracowników będzie zależało, czy kolejnego newsa widz przetrawi wraz z kolejną kanapką, czy może na dłużej pochyli się w swoich myślach nad ludzkim cierpieniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu