Reklama

Imieniny Księdza Prymasa

Nie dla własnej chwały

Legendą obrosła już opowieść, jak żona jednego z kolegów Księdza Prymasa zwróciła się do niego: „Eminencjo”, a on odparł, wyciągając rękę: „Mów mi Józio”. Taki właśnie jest: bezpośredni i skromny.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W liceum Józef Glemp był prymusem. Maturę zdał z wyróżnieniem.
Ponieważ zainteresowania miał wybitnie humanistyczne, nie było zaskoczeniem, że złożył papiery na polonistykę

Reklama

Dzień zaczyna przed szóstą. - Staram się rano odmówić wszystkie modlitwy brewiarzowe, z wyjątkiem wieczornych, ponieważ potem czasu może nie starczyć - mówi kard. Glemp. Gdy w planie nie ma wizytacji parafii albo uroczystej celebry, o godz. 7 w prywatnej kaplicy odprawia Mszę św. Na ósmą siostry szykują śniadanie. Po nim - przegląd prasy. I zaczynają się spotkania, audiencje: polskie i zagraniczne, grupowe, ale też indywidualne.
Między godziną 13. a 14. w Sekretariacie Prymasa jest obiad. Zwykle z najbliższymi współpracownikami, czasem z zaproszonymi gośćmi. Kard. Glemp nie jest wybredny, zjada wszystko, co mu się poda - twierdzą księża. - Choć najbardziej chyba lubi rosół z makaronem, bo często gotowała go nam mama - opowiada Stanisława Glemp, siostra Kardynała.
Po południu nadchodzi czas na wyjazdy. Prymas rzetelnie przestrzega terminów. Woli wyjechać wcześniej, niż się spóźnić. A czas spędzony w samochodzie przeznacza na odmawianie Różańca albo przygotowanie kazania. Wieczorem - znów praca. Sam przegląda korespondencję, sam czyta wszystkie dokumenty, sam odpisuje na listy. Najczęściej na komputerze, od którego czasem trudno go oderwać. I tak aż do północy.
Interesuje się tym, co dzieje się w świecie. Dlatego codziennie czyta prasę i śledzi bieżące wydarzenia. - Muszę interesować się tymi sprawami. Wynika to z obowiązku, z funkcji - mówi Prymas. Wielokrotnie podkreślał, że nie jest politykiem. Ale gdy trzeba - umie zająć stanowisko w konkretnej sprawie. Tym bardziej, że w polskiej rzeczywistości od Prymasa najczęściej takiego stanowiska się oczekuje.

Wojna i powołanie

Reklama

Kard. Józef Glemp, rocznik 1929, pochodzi z Kościelca koło Inowrocławia. Jest synem Kazimierza i Salomei z Koźmickich. Ojciec to były powstaniec wielkopolski.
Dzieciństwo spędził w Rycerzewie. Do liceum chodził w Inowrocławiu.
- Odkąd pamiętam, w domu mówiło się, że Józef będzie księdzem - wyznaje pani Stanisława, siostra Księdza Prymasa.
Kard. Glemp o swoim powołaniu: - Od dzieciństwa miałem zamiłowanie do służby Bożej. Wiem też, że mój ojciec kiedyś marzył, by zostać księdzem. Nie zostało to pragnienie zrealizowane, ale w rodzinie pozostał wielki szacunek dla kapłaństwa. To zapewniało małemu chłopcu dobry klimat. Nie umiałbym jednak wskazać jakiegoś decydującego momentu, kiedy nastąpiło odkrycie powołania.
Był ministrantem w rodzinnej parafii w Kościelcu. Do momentu okupacji, kiedy kościół został zamieniony na magazyn. Po wojnie świątynię wprawdzie otwarto, ale nie było w niej księdza. Prymas wspomina: - Pamiętam, jak ludzie zebrali się na Drogę Krzyżową. Nie było kapłana i wskazali na mnie, że najbardziej się do tego nadaję - i poprowadziłem Drogę Krzyżową.
Choć musiał pomagać w pracach polowych, dużo wtedy czytał, dużo się uczył. - W pokoju do późnych godzin nocnych paliła się lampa. Gdy zasypiałam, często widziałam siedzącego przy niej brata z książką w ręku - mówi siostra.
W liceum był prymusem. Maturę zdał z wyróżnieniem. Ponieważ zainteresowania miał wybitnie humanistyczne, nie było zaskoczeniem, że złożył papiery na polonistykę.
- Pod koniec wakacji wycofałem jednak papiery i wstąpiłem do seminarium - wyznaje Ksiądz Prymas. Był rok 1950.
Święcenia przyjął w Gnieźnie w roku 1956. Od wypadków poznańskich w czerwcu aż do grudnia, nie miał jednak przydziału do parafii. Wspomina: - Obowiązywało państwowe prawo o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Pozostawałem u swojej matki, wówczas wdowy, ale miałem dużo pracy w jej parafii. Potem byłem kapelanem sióstr i opiekunem domów dla dzieci nieuleczalnie chorych. Praca w tym ośrodku stanowiła dla mnie duże przeżycie.
Uczył religii w szkołach. Dojeżdżał rowerem do różnych wsi. Miał ponad 30 godzin katechezy tygodniowo.
Przerwał tę pracę, gdy został wysłany na studia prawnicze do Rzymu. Ich część przypadła na okres Soboru Watykańskiego II. Wtedy również dużo się uczył. - Był taki, jak my. Gdy pisał pracę dyplomową, zaczął palić papierosy - wspominają koledzy. Szybko jednak, w Wielkim Poście, rzucił palenie.
Także dużo czytał - nie tylko po włosku i niemiecku, ale i po łacinie, bo w tym języku miał wykłady. Łacinę doskonale zna i lubi do dziś.
Po powrocie ze studiów ks. Józef Glemp pełnił wiele funkcji w swej rodzimej diecezji, a w 1967 r. rozpoczął pracę w Sekretariacie Prymasa Polski w Warszawie, stając się jednym z najbliższych współpracowników i domowników kard. Stefana Wyszyńskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak rozpoznała go góralka

Gdy kard. Glemp został biskupem, a potem Prymasem, nie zmienił się jako człowiek - zgodnie przyznają ci, którzy znali go wcześniej.
Ks. inf. Król: - Nie stworzył dystansu, nie stał się wyniosły. Wręcz przeciwnie: zadziwia skromnością i stylem życia.
Grzegorz Polak, publicysta katolicki: - Spotkałem kiedyś Księdza Prymasa na koncercie w Filharmonii Narodowej. Gdy mnie zobaczył, podszedł, uśmiechnął się i o coś zagadnął.
Inny z dziennikarzy, który po raz pierwszy udał się do Prymasa na wywiad, przyznał mu się, że ma tremę i że nigdy nie rozmawiał z taką osobistością. - Jakoś sobie poradzimy - skwitował wówczas z uśmiechem kard. Glemp.
Skromność daje się poznać w różnych sytuacjach. Kiedyś Prymas przyjechał na kilka dni do Choszczówki. Zaproponowano mu pokój kard. Wyszyńskiego. - Czy to dobrze, żebym ja go zajmował - powiedział wtedy z pewnym zażenowaniem.
Nie zrezygnował też ze wspólnych wyjazdów wakacyjnych w gronie najbliższych. Już jako Prymas wiele razy pływał z przyjaciółmi na kajakach, grał w siatkówkę czy śpiewał przy ognisku. Ks. Grzegorz Kalwarczyk wspomina wspólny pobyt w Zakopanem. - Wybraliśmy się kiedyś na Giewont. - W połowie drogi nie miałem już siły, a Ksiądz Prymas się ze mnie śmiał i szedł dalej. Na szczęście rozpoznała go jakaś góralka i zaprosiła na mleko, dzięki czemu mogłem chwilę odpocząć!

Zobowiązanie i powinność

Jest dumny, że prymasostwo przypadło na wielki pontyfikat Papieża - Polaka. Chociaż kard. Wojtyłę znał już wcześniej, spotykał go w Rzymie, ale także, gdy był sekretarzem kard. Wyszyńskiego. Prymas przyznaje, że każde spotkanie z Ojcem Świętym pozostawiało ogromne wrażenie. Także modlitwa Papieża była czymś niezwykłym. - Miałem okazję koncelebrować Mszę św. z Ojcem Świętym - mówi. - To naprawdę niezapomniane wrażenie, jak On, pasterz Kościoła powszechnego, modlił się. I jak zebrane tłumy wiernych były Mu zawsze bliskie.
To właśnie Papieża - Polaka ma uczcić budująca się Świątynia Bożej Opatrzności. Jest w niej symboliczny grób Ojca Świętego, ma być też muzeum.
Sama idea zaś budowy, jak tłumaczy Ksiądz Prymas, wiąże się z uchwałą Sejmu Czteroletniego, który ma być wotum wdzięczności narodu za wolność.
Do idei budowy tej świątyni Prymas jest bardzo przywiązany. Uważa to za swą powinność. Nie służy to jednak budowaniu własnej chwały czy chęci wpisania siebie w panteon wielkich Polaków - bo takie głosy się pojawiają. Mówi o tym sam Prymas w ostatnim wywiadzie dla KAI. - Wyjawia również, że napisał w testamencie, by pochować go w archikatedrze warszawskiej, a nie w nowej świątyni.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Podejrzany o zabicie księdza z Kłobucka był poczytalny

2025-10-02 11:06

[ TEMATY ]

śp. ks. Grzegorz Dymek

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Grzegorz Dymek

Ks. Grzegorz Dymek

Tomasz J., podejrzany o zabicie w lutym br. księdza z Kłobucka (Śląskie), był w chwili popełnienia tego czynu poczytalny – uznali biegli w przesłanej prokuraturze opinii sądowo-psychiatrycznej. Do sądu wkrótce powinien trafić akt oskarżenia.

Ks. Grzegorz Dymek, proboszcz parafii NMP Fatimskiej w Kłobucku, został zamordowany 13 lutego podczas napadu na plebanię. Zbrodnia miała najprawdopodobniej tło rabunkowe. Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa w Częstochowie. Informację o uzyskanej opinii biegłych przekazał w czwartek PAP rzecznik częstochowskiej prokuratury okręgowej Tomasz Ozimek.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Szczęśliwa zakonnica i nauczycielka - bł. Maria Antonina Kratochwil

2025-10-02 15:01

[ TEMATY ]

nauczycielka

szczęśliwa zakonnica

bł. Maria Antonina Kratochwil

Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame

bł. Maria Antonina Kratochwil

bł. Maria Antonina Kratochwil

Podczas II wojny światowej pochodząca ze Śląska siostra protestowała przeciwko okrucieństwom wobec żydowskich kobiet. Gestapo pobiło ją za to tak, że zmarła. Wspomnienie bł. Marii Antoniny Kratochwil jest obchodzone 2 października wraz z innymi Siostrami Szkolnymi de Notre Dame, które zostały zamordowane podczas II wojny światowej.

Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame zostało założone przez bł. Marię Teresę Gerhardinger i oficjalnie uznane przez papieża Piusa IX w 1833 roku. Głównym obszarem ich działalności jest edukacja i wychowanie; obecnie działają one w 28 krajach Europy, Afryki, Ameryki i Azji. Siostry i członkowie stowarzyszonej z nimi wspólnoty świeckich należą do międzynarodowej Sieci „Shalom”, która na poziomie globalnym angażuje się na rzecz sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję