Mariusz Rzymek: - Jak podsumowałby Pan zakończony 26 kwietnia Festiwal?
Władysław Szczotka: - Według mnie był to jeden z najlepszych festiwali w historii Bielska-Białej. Wystąpiły największe gwiazdy tego gatunku, co zresztą doceniła publiczność. Widać to było także po frekwencji. Kościół ewangelicki jeszcze nie gościł takich tłumów, a w świątyni Andrzeja Boboli dopychaliśmy ludzi na wygospodarowane w ostatniej chwili miejsca stojące.
- Na finałowym koncercie w kościele Andrzeja Boboli zaprezentowali się artyści znani już bielskiej publiczności. Czy liczył Pan, że ściągną oni tak liczną rzeszę słuchaczy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- „The Jackson Singers” byli już na Festiwalu w 1999 r. Wtedy również ich koncert cieszył się wielkim zainteresowaniem. Teraz nie było inaczej, ale tego można się było spodziewać. To nie jest zespół skupiony wokół jednego wybitnego solisty, ale grupa równych, obdarzonych świetnym głosem wokalistów. Widać to było, choćby po tym jak wspaniale ponieśli publiczność.
- Jak wyglądała frekwencja w poszczególnych dniach Festiwalu?
Reklama
- Na wykonanie przez połączone siły orkiestry, chórów i solistów - łącznie 140 muzyków - „Requiem” Verdiego, przyszło 800 osób. Na muzykę klezmerską 520. Więcej sala BCK-u nie była w stanie pomieścić. „Ladysmith Black Mamboza” zaśpiewało dla 1,5 tys. publiczności, a „The Jackson Singers” dla około tysiąca. Po frekwencji widać było, że mieszkańcy Bielska-Białej łakną takiej muzyki i pomimo wyższych niż rok temu cen biletów - nie kosztowały już 10 a 20 zł - tłumnie wypełnili miejsca koncertów.
- Co jako organizator zrobił Pan, by „Sacrum in Musica” wybiła się ponad miejski festiwal?
- Reklama Festiwalu pojawiła się w telewizji, radiowej Trójce oraz w regionalnej prasie. Mogę powiedzieć, że Festiwal już dawno przestał być lokalnym wydarzeniem. Stale przyjeżdżają na odbywające się w jego ramach koncerty, mieszkańcy aglomeracji śląskiej i Krakowa. Z pewnością jednak w przyszłym roku formę informacji o Festiwalu będziemy rozszerzać.