Reklama

American dream czy koszmar?

Przed wejściem na dworzec w oczekiwaniu na spóźniający się pociąg wraz z grupką witających stoi pan Antoni. Na twarzy widać zmęczenie i przeżywany dramat. W przerwie wypalania jednego papierosa po drugim rozmawia przez telefon, nie trudno zauważyć, że nie może ustać w jednym miejscu. Pan Antoni zgodził się na krótką rozmowę dla „Niedzieli w Chicago”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Alicja Pożywio: - Od jakiegoś czasu Pańskie nazwisko nie schodzi z pierwszych stron gazet. Pan i Pańska rodzina staliście się bohaterami życia polonijnego. Łatwo się domyśleć, że to bardzo bolesna popularność.

Antoni Wasilewski: - Kiedy rozmawiałem z mediami amerykańskimi padło bardzo podobne pytanie. Powiedziałem wtedy, że dla mnie bohaterami są dwaj Polacy walczący o wolność Ameryki: Tadeusz Kościuszko i generał Pułaski, a wzorem do naśladowania jest Jan Paweł II. Ja jako bohater bynajmniej się nie czuję. Przeciwnie, myślę o sobie raczej jak o osobie pokonanej przez system imigracyjny. Właściwie, gdybyśmy ukrywali fakt nielegalności żony, to pewnie mogłaby tu ciągle być, myśmy jednak chcieli zrobić wszystko zgodnie z prawem. Ostatnie wydarzenia są bardzo dla mnie bolesne. Dziwnym zbiegiem okoliczności dzieją się one w czasie kilku naszych rodzinnych świąt i uroczystości. W czerwcu wszyscy troje obchodzimy swoje urodziny, że nie wspomnę już o Dniu Ojca. Trudno jest mi opisać to, jak się czuję.

- W jakim stanie psychicznym była pańska żona podczas wyjazdu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Już od kilku miesięcy było fatalnie. Dla niej osobiście jest to niezrozumiała porażka. Były dni, kiedy mówiła z wielką złością o tym kraju. Mówiła, że go nienawidzi. Potem przychodziły spokojniejsze momenty, ukrywaliśmy emocje dla dobra naszego syna. Brian traktował ten wyjazd jak wyprawę wakacyjną. Teraz dzwonimy do siebie codziennie. Brian ciągle wierzy, że to wakacje tak, tylko ja sam nie wiem, kiedy one się skończą. Syn już teraz pyta, kiedy przyjadę i zabiorę go do domu. Tutaj przecież jest jego dom.

- Za kilka tygodni zostanie Pan obywatelem Stanów Zjednoczonych. Czy ten fakt zmieni coś w oczach Urzędu Imigracyjnego? Pańska żona będzie przecież żoną obywatela.

- Trudno powiedzieć. Żona dostała zakaz wjazdu na 10 lat. Kiedy zostanę obywatelem będę mógł apelować o łączenie rodziny. Być może mój przypadek ze względu na rozdzielenie i niehumanitarne traktowanie zostanie potraktowany ulgowo. Trudno jest mi to teraz powiedzieć. Nie wyobrażam sobie jak moglibyśmy przeżyć bez siebie 10 lat.

- Czy w tych dramatycznych przeżyciach otrzymaliście Państwo jakąś pomoc ze środowisk polonijnych?

Reklama

- Przez ostatnie tygodnie prosiłem, błagałem, apelowałem do wielu polityków chicagowskich. Ja rozumiem ich sytuację, oni nie mogą zmienić prawa jednego dnia. Dostałem dużo wsparcia z parafii św. Jakuba, do której należymy. Zebraliśmy tam ponad 1000 podpisów pod listem poparcia. Jestem wdzięczny wszystkim znajomym, rodzinie, ale też i nieznajomym, którzy cały czas mówią: „jesteśmy z tobą”. Byłem też w kościele św. Jacka, gdzie także życzliwie zostałem potraktowany. Jeśli chodzi o polonijne organizacje, to dużo wsparcia psychicznego otrzymałem od Koalicji na Rzecz Praw Uchodźców i Imigrantów w Stanie Illionois, od Polish American Association i Northwest Neighborhood Federation - prężnej, amerykańskiej instytucji. Poza tym Kongres Polsko-Amerykański wystosował list poparcia dla mojej żony. Ale to chyba wszyscy, niestety my Polacy nie jesteśmy jeszcze tak zorganizowani, jak Latynosi, którzy idą ławą za każdym z nich, kto ma podobne do moich problemy.

- W Chicago wsiada Pan do pociągu, którego nazwa pewnie ironicznie dla Pana dziś brzmi „Z marzeniami przez Amerykę”. Dlaczego Pan się zdecydował na tę podróż?

- Chcę podzielić się moją, to znaczy, naszą historią. Chcę opowiedzieć o tym, co nas spotkało, że byliśmy normalną rodziną, mieliśmy swoje marzenia. Chcę też wspierać innych imigrantów, którzy traktowani są niesprawiedliwie przez system. Pragnę także spotkać się w Waszyngtonie z politykami, aby uświadomić im, że takich jak moja rodzina jest więcej.
Przede wszystkim jednak robię to dla mojej rodziny. Bardzo ich kocham. Ile sił i zdrowia mi wystarczy, to będę do końca walczył o to, żeby być razem, żebyśmy byli szczęśliwi. Nie chcę już więcej widzieć łez w oczach mojej żony, ale chcę ją widzieć uśmiechniętą.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prokuratury nie zajmą się wypowiedzią Nowackiej o "polskich nazistach"

2025-04-29 11:28

[ TEMATY ]

skandal

prokuratura

Barbara Nowacka

Gov.pl/commons.wikimedia.org/CANVA

Barbara Nowacka

Barbara Nowacka

Dwie krakowskie prokuratury badające zgłoszenia w sprawie wypowiedzi minister Barbary Nowackiej na styczniowej konferencji w Krakowie odmówiły wszczęcia postępowania z powodu braku znamion przestępstwa – poinformowała we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Oliwia Bożek-Michalec.

Podczas wystąpienia na styczniowej konferencji zorganizowanej w 80. rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau minister edukacji Barbara Nowacka powiedziała, że
CZYTAJ DALEJ

Zmarł śp. Tadeusz Dziwisz, brat Kardynała Stanisława Dziwisza

2025-04-29 19:08

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Adobe Stock

Zmarł śp. Tadeusz Dziwisz, brat Kardynała Stanisława Dziwisza, Arcybiskupa Krakowskiego Seniora.

Msza św. pogrzebowa zostanie odprawiona w środę, 30 kwietnia 2025 r. w kościele św. Stanisława BM w Rabie Wyżnej. Poprzedzi ją modlitwa różańcowa od godz. 13.30.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: W nierozerwalnej sieci

2025-04-30 09:19

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

Adobe.Stock

Na pół wieku przed Chrystusem armia Cezara dotarła do brzegów Egiptu. Gdy zajął się ogniem Pałac Królewski, nie trzeba było długo czekać, by w płomieniach stanęła największa biblioteka starożytnego świata, założona trzy wieki wcześniej przez Ptolemeusza I Sotera.

Ogień pożarł ponad czterdzieści tysięcy woluminów. Spłonęła biblioteka, ale nie spłonął geniusz ludzkiej myśli, który nadal kwitł w egipskiej Aleksandrii. Dzięki niemu chrześcijanie pierwszych wieków usiłowali rozwikłać znaczenie dość zagadkowego wydarzenia, które rozegrało się po zmartwychwstaniu Jezusa, nad brzegami Jeziora Galilejskiego. Na słowo Jezusa apostołowie zarzucili sieci.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję