Gdy z chwilą upadku systemów totalitarnych przycichły hasła o śmierci Boga, ludzie nieprzyjaźni myśli religijnej wymyślili nowe wezwanie: „Żyjmy tak, jakby Boga nie było”. Hasło to narodziło się w kręgu filozofii liberalistycznej i jest ukrywane za parawanem programów partii politycznych o orientacji lewicowej. Zwolennicy tego hasła żywią przekonanie, że szczęście człowieka jest tożsame z dobrobytem materialnym, stąd też - ich zdaniem - całą energię człowieka należy skierować na produkcję dóbr materialnych.
I cóż się stało? Na efekty takiej postawy nie trzeba było długo czekać. Czas pokazał, że obfitość dóbr materialnych zamiast napełniać człowieka obiecywanym szczęściem, duchowo go wyjałowiła. To już starożytni przestrzegali przed zbytnim kultywowaniem wartości doczesnych. Heraklit z Efezu uczył, że szczęście nie leży w rzeczach i dobrobycie materialnym. Pisał: „Gdyby szczęście polegało na przyjemnościach ciała, to szczęśliwymi należałoby nazwać woły przy żłobie”.
Starożytni mędrcy mieli rację. historia poszczególnych ludzi i historia większych i mniejszych społeczności poucza, że szczęście nie polega na gromadzeniu materialnego mienia, nie zależy od posiadania określonych rzeczy, lecz jest sposobem bycia. Nie dzięki temu, co posiadamy, ale w tym, czym jesteśmy, urzeczywistnia się ów harmonijny stan ducha, który czyni nas szczęśliwymi.
Wśród wartości duchowych, które stanowią o naszej ludzkiej kondycji, szczególne miejsce zajmuje wiara. Przypomina nam o tym dzisiejsze słowo Boże.
U proroka Habakuka znajdujemy dziś bardzo ważne zdanie: „Sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności”. Pierwotnie słowa te oznaczały, że człowiek sprawiedliwy dzięki swej wierności wobec Boga przetrwa chwile niepowodzeń i uratuje się, gdy tymczasem nieprawy zostanie zmieciony z powierzchni ziemi. Do słów nawiązywał potem św. Paweł, ale nadał im głębszy sens. Dla Apostoła Narodów powiedzenie: „sprawiedliwy z wiary żyje” oznacza, że usprawiedliwienie i życie wieczne otrzymuje się wyłącznie dzięki wierze w Jezusa Chrystusa.
Podobnie wartość wiary uwydatnia św. Jan Ewangelista, gdy pisze: „Zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?”.
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus mówi: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze», a byłaby wam posłuszna”. W nauczaniu Jezusa zawsze chodziło o wiarę. Chrystus głosił Ewangelię, aby ludzie uwierzyli.
Gdy dziś - kierowani słowem Bożym - skupiliśmy uwagę wokół wiary, chcemy przed Panem zastanowić się nad jej kondycją w nas. Być może, że tyle spraw, wydarzeń odwodzi nas od Boga, czy też staje się próba dla naszej wiary. Kiedyś prorok Habakuk, przerażony tym, co się dzieje, wołał: „Dokądże, Panie, wzywać Cię będę, a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda mi się dzieje, a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie?”. Trzeba nam się uzbrajać w mocną wiarę. O taką wiarę winniśmy - za wzorem Apostołów - pokornie prosić.
O. Jacek Woroniecki opowiadał prof. Stefanowi Swieżawskiemu o śmierci jednego z jego profesorów szwajcarskich. Ów profesor miał na swoim warsztacie naukowym, na biurku, dzieła św. Augustyna. Pewnego razu odwiedził go siostrzeniec. Profesor przerwał pracę i wyszedł do pobliskiej cukierni, by kupić ciastka. Tam dostał śmiertelnego ataku serca. Gdy przyniesiono do domu zwłoki i przeglądano osobiste rzeczy zmarłego, zajrzano też do książki, którą studiował. Ostatnim wypisanym z niej tekstem były słowa św. Augustyna: „nie ma żadnych bogactw, żadnych zaszczytów i żadnych dóbr, które by przewyższały to dobro, jakim jest wiara katolicka”.
Wyznajemy naszą wiarę ustami. Czeka nas jednak nieco trudniejsze wyznawanie wiary i słowem i czynem poza liturgią, poza kościołem. Znamy nasze ograniczenia i słabości. Dlatego ponawiajmy na eucharystycznym spotkaniu prośbę Apostołów: „Panie, przymnóż nam wiary”.
Oprac. A. Bugała
Pomóż w rozwoju naszego portalu