Polskie prawo rozróżnia dwa główne rodzaje zabytków - ruchome oraz nieruchome. Te pierwsze to zasoby muzeów, galerii, bibliotek, wyposażenie świątyń oraz zbiory prywatnych kolekcjonerów (obrazy, grafiki, rzeźby, cenne inkunabuły, książki i dokumenty, regalia, przedmioty kultu religijnego, zabytki sztuki rzemieślniczej). Do zabytków nieruchomych zalicza się budowle (kościoły, zamki, pałace, zabytki przemysłowe), cmentarze, pomniki historii i kultury. Bezpieczeństwo oczywiście kosztuje, i to niemało - założenie nowoczesnego systemu antywłamaniowego czy przeciwpożarowego w dużych obiektach wymaga zebrania funduszy w wysokości setek tysięcy złotych. Pewne możliwości finansowania zabezpieczeń otworzyły się po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. UE prowadzi bowiem programy ochrony i wspierania wspólnego dziedzictwa kulturowego. Nie ulega wątpliwości, że systemy zabezpieczeń są niezwykle kosztowne, jednak o wiele bardziej kosztowne jest naprawianie szkód po nieszczęściu.
Wskazana czujność!
Brak systemów ochrony w polskich kościołach mści się bardzo szybko, gdy wydarza się nieszczęście: pożar, powódź, akt wandalizmu czy też włamanie i kradzież. „Często kościoły w naszej diecezji zamykane są na dwie pary drzwi, obecnie wiele świątyń oświetlonych jest w ciągu nocy. Wskazana jest też czujność. Zawsze trzeba zerknąć, czy ktoś nie kręci się koło kościoła, czy nie stoi gdzieś w pobliżu obcy samochód” - mówi Roman Latos z Komendy Miejskiej Policji w Czeladzi.
Warto zaznaczyć, że w ostatnim czasie w świątyniach naszej diecezji coraz więcej uwagi przykłada się do systemów bezpieczeństwa: kamer, monitoringów, alarmów, siatek zabezpieczających, czujników ruchu. Seria zniszczeń kościołów na terenie Dąbrowy Górniczej i Sosnowca zbierała największe żniwo w 2006 r. Niestety, we wszystkich sytuacjach dochodzenie policji zostało umorzone z powodu „niewykrycia sprawców zdarzenia”. Wandale niejednokrotnie próbowali włamać się do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Sosnowcu. Zniszczeniu uległy szyby i witraże. Podobny problem miały także siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus w Sosnowcu, gdzie z kolei wybita została szyba w świątyni. Kościół św. Antoniego z Padwy w Dąbrowie Górniczej-Gołonogu także był „nawiedzany” przez wandali wielokrotnie. W końcu proboszcz o. Witold Kuźma postanowił przeszkodzić złodziejom. Do ochrony świątyni wykorzystał nowoczesną technikę. „W związku z powtarzającymi się aktami wandalizmu zdecydowaliśmy się na założenie monitoringu - opowiada. - Teraz gdy kościoła strzegą kamery i czujniki ruchu, wandale zniknęli” - dodaje. Te same zdarzenia miały miejsce w kościołach św. Jadwigi Śląskiej w Będzinie oraz św. Brata Alberta w tym mieście. W ostatnim z nich szyby były wybijane kilkakrotnie. „Na przełomie 2005 i 2006 r. co miesiąc mieliśmy wybitą szybę w świątyni, po każdym zdarzeniu sprawca na miejscu przestępstwa zostawiał kamienie, które - jak stwierdzili policjanci, prowadzący śledztwo - pochodziły z miejskiego torowiska. Celował nimi na wysokość 5-6 metrów w kierunku okna. Pewnie nie skończyłoby się na tych trzech razach, pilnowaliśmy teren, kilka razy udało się nawet go spłoszyć” - opowiada proboszcz ks. kan. Zdzisław Reterski. Aby zapobiec kolejnym zniszczeniom, w okna kościoła wmontowane zostały siatki zabezpieczające, specjalna folia chroni szybę przed całkowitym wybiciem.
„Płacz i płać”
Zaledwie kilka dni po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, 13 kwietnia 2005 r., sprawca dostał się w okolice zabytkowej świątyni Trójcy Świętej w Będzinie. Potem pojawiał się tutaj raz po raz, niszcząc witraż z 1889 r. przedstawiający Trójcę Przenajświętszą.
Akty wandalizmu na Górze Zamkowej ucichły, gdy sprawca zauważył zainstalowaną w oknie kościoła kamerę. Poza tym mógł go także odstraszyć monitoring miejski przy alei Kołłątaja w Będzinie, który „widzi” także część kościoła Świętej Trójcy.
Będzińska wspólnota nie po raz pierwszy miała do czynienia z niszczeniem sacrum. Kilkanaście lat temu do aktu wandalizmu doszło w miejscowej kaplicy cmentarnej. Wówczas złoczyńca skradł klucze, dostał się do wnętrza i na ołtarzu podpalił szaty liturgiczne i księgi. Do serii profanacji doszła jedna z najgłośniejszych w Polsce - dewastacja pomnika Jana Pawła II, stojącego na pl. Papieskim przy ul. Rydza Śmigłego w Sosnowcu. Nieustaleni dotychczas sprawcy urwali z pomnika lewą dłoń wraz z trzymanym w niej pastorałem. W trakcie prowadzonych czynności ustalono, że w pobliżu pomnika widzianych było kilku młodych ludzi. Prowadzący sprawę policjanci nie wykluczają, że wśród tej grupy znajdował się sprawca całego ciągu przestępstw.
Łupem złodziei często padają obrazy, kradzione są przedmioty liturgiczne (monstrancje, kielichy), rzeźby, całe szafy ołtarzowe, architektoniczne elementy ozdobne, a nawet relikwie. Prawie 7 lat temu w parafii Świętej Trójcy w Będzinie skradziona została zabytkowa figura św. Jana Nepomucena. W grudniu 2007 r. szczęśliwym zbiegiem okoliczności wróciła. Szara rzeczywistość nie wygląda jednak tak różowo - większość skradzionych przedmiotów nigdy nie zostaje odnaleziona. Kolejnym problemem są pożary. W naszej diecezji raczej nie inwestuje się w nowoczesne zabezpieczenia przeciwpożarowe. Montowanie systemów przeciwpożarowych jest szczególnie konieczne w zabytkowych kościółkach z drewna. O ile przed ogniem lub rabusiem można się zabezpieczyć, dysponując odpowiednio dużymi funduszami, to przed zjawiskami przyrody, takimi jak powodzie czy też wichury, skutecznej ochrony nie ma. Trzeba traktować je jako „dopust Boży” i po zalaniu kościoła lub też zerwaniu średniowiecznych dachówek przez wiatr postępować według zasady „płacz i płać”.
Efekty przynosi współdziałanie wielu instytucji w celu ochrony obiektów zabytkowych - bez względu na to, kto jest de facto ich formalnym właścicielem. Działając na zasadzie „razem można więcej zdziałać”, grupy te wspólnie rozpoznają podstawowe zagrożenia dla cennych obiektów sakralnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu