Reklama

Dużo więcej niż terapia

Niedziela kielecka 32/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zanim podjąłem tę pracę, nie wiedziałem, że w pobliżu mieszkają osoby niepełnosprawne. Codziennie przywożę je do placówki i odwożę do domu. Na początku były obawy. Nie znałem ich, nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać, a przecież odpowiadam za nie. Kiedy już poznaliśmy się, wszystko wygląda zwyczajnie - opowiada Łukasz Lech, pracownik WTZ w Kossowie.
Prowadzi warsztaty stolarko-techniczne. Uczy podopiecznych prostych czynności stolarskich, Wpaja im odpowiedzialność i sumienność. - Ktoś z zewnątrz, nie znając ich, może powiedzieć: oni są nic nie warci. Ale się myli. Wystarczy dobra motywacja, aby zaczęli tworzyć, pracować, dzielić się tym, co potrafią. Zadziwia mnie czasem dokładność, z jaką podchodzą do pracy - dodaje.

Otwarte drzwi

Reklama

Takie miejsce to wielka szansa na integrację i zbliżenie się dwóch na co dzień dalekich światów - niepełnosprawnych z lokalną społecznością. - Przypomina mi się taka sytuacja, kiedy wieszaliśmy szyld na naszym domu, gdzie mieszczą się WTZ. Ktoś z miejscowych krzyknął: Krzywo! Ja odkrzyknąłem: - To proszę pomóc! I pomógł - wspomina Tomasz Bugajny - zastępca kierownika Warsztatów Terapii Zajęciowej w Ostrowie z filią w Kossowie, prowadzący także warsztaty plastyczno-krawieckie.
Społeczność lokalna na początku obserwowała podopiecznych WTZ z rezerwą. Ludzie wyglądali zza płotów ciekawi, co tu się dzieje? Powoli to jednak zmienia się. - Jesteśmy tu codziennie. Zazwyczaj wychodzimy całą grupą na spacer, do lasu, bo jest blisko. Śpiewamy, głośno rozmawiamy. Uczę ich otwartości. „Mówicie mieszkańcom: Dzień Dobry - mówię - nawet jak ktoś nie odpowie, uśmiechajcie się” - tłumaczę. Drzwi do nas są zawsze otwarte, cieszymy się, jak odwiedzają nas rodzice podopiecznych, mamy nadzieję, że mieszkańcy też zaczną przychodzić - dodaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jutro będzie nowy dzień

Reklama

Terapeuci są z podopiecznymi siedem godzin w ciągu dnia. Nikt nie mówi, że jest łatwo. Nie jest. - Czasem sami łapiemy doła, czujemy się wypaleni, czasem puszczają nerwy - przyznają.
Wciąż trzeba mieć oczy dookoła głowy, wszystkiego dopilnować. Na szczęście są pracownicy, starają się działać zespołowo i rozmawiają o wszystkich problemach wspólnie, szukając rozwiązania.
Ich praca nie kończy się o 15.30. Podopieczni dzwonią o każdej porze, kiedy jest im smutno i źle. - Czasem słyszę od Roberta: już więcej nie przyjdę, jutro już mnie tu nie będzie. Wtedy tłumaczę mu: „Nie bądź smutny, dziś jest źle, ale jutro będzie nowy dzień” - opowiada Małgorzata.
Z podopiecznymi potrafią się porozumiewać, pokonując wiele barier. Joli Mróz, prowadzącej warsztaty gospodarstwa domowego, trudno było wytłumaczyć koleżankom z uczelni, jak można przez telefon zrozumieć Justynę - osobę nie mówiącą i prowadzić z nią dialog przez 10 minut. Justyna - dwudziestokilkuletnia kobieta ze znacznym upośledzeniem, przyjeżdża na warsztaty z mamą Jadwigą, która cierpi na upośledzenie w stopniu umiarkowanym. Odkąd jestem w Kossowie, Justyna nie odstępuje terapeutki Joli Mróz na krok, tuląc się do niej, kiedy usłyszy muzykę, wychodzi, by tańczyć.
W domu zostaje druga córka Jadwigi, także niepełnosprawna. Dla ponadosiemdziesięcioletniej matki Jadzi, która zajmowała zawsze się trzema osobami niepełnosprawnymi, pomoc w postaci terapii zajęciowej dla córki i wnuczki stała się wręcz błogosławieństwem.

Potrzebują ciepła i uwagi

Reklama

- I dla mojej córki, i dla mnie takie miejsce to wielkie dobro - mówi pani Teresa Pająk, mama Basi. - Córka bardzo długo była w domu i potrzebowała kontaktu z osobami, które zmagają się z podobnymi problemami jak ona. Jest wniebowzięta, kiedy idzie na warsztaty, nie opuściła ani jednego dnia. Wielkim autorytetem jest kierownik, co powie, dla córki jest jak święte - śmieje się mama. - Odnalazła się tu. Ci ludzie nie mają wielkich wymagań materialnych. Potrzebują jedynie ciepła, słowa, uwagi - mówi pani Teresa.
Kossów spodobał się także Monice - siostrze bliźniaczce Basi, która jako wolontariuszka pomaga niepełnosprawnym.
Rehabilitacja studenta SGH Marcina Freja po wypadku (w 1997 r. został potrącony przez kierowcę) była trudna i długotrwała. - Nikt nie dawał mu większych nadziei na odzyskanie zdrowia, lekarze wyrokowali, że jego życie może przypominać wegetację. Poruszyliśmy niebo i ziemię, próbowaliśmy wszystkiego. Marcin długo był załamany, stracił sprawność, możliwość studiowania, szansę na pracę, także nadzieję. Kiedy przeprowadziliśmy się z Sosnowca do Moskorzewa, usłyszeliśmy o WTZ w Kossowie - opowiada jego mama Anna. - Wiele się od tej pory zmieniło. Marcin chętnie uczęszcza na zajęcia, ma nowych znajomych, jakiś cel w życiu. „No i kierownik jest super!” - mówi Marcin. - Zawsze mu tłumaczę: nie możesz robić wielu rzeczy, to prawda, ale też możesz być tu potrzebny, możesz się dzielić tym, co potrafisz. Ty potrzebujesz pomocy, ale inni też jej potrzebują. Pomagacie sobie nawzajem - tłumaczy mama Marcina.

Siedzieli w czterech ścianach

Dla niepełnosprawnych Kossów stał się drugim domem. Terapeuci czują się za nich odpowiedzialni. - Tak się przyzwyczaiłem, że codziennie Baśka wysyła mi sygnał wieczorem, że wszystko OK, że jak nie wyśle do 22.00, to myślę: „co się mogło stać”? I już się martwię. Aha i tylko ja mam pozwolenie na obcinanie jej włosów - przypomina z uśmiechem Tomasz. Jeżdżą z nimi wszędzie, chcą, aby coś zobaczyli, przeżyli przygodę.
Tyle lat siedzieli zamknięci sami w czterech ścianach. Teraz są aktywni: wykonują prace plastyczne, malują, gotują, pielęgnują kwiaty, korzystają z rehabilitacji (prowadzi ją Anna Soboń) i opieki medycznej.

Chcę, aby wychodzili do ludzi

- Zbyt długo byli zamknięci, dlatego dużo jeździmy, pokazujemy się z naszymi podopiecznymi, gdzie się da - mówi Tomasz.
- Nie bierzcie sobie krzyża na drogę - odradzała zatroskana matka Basi, obawiając się, że córka na wózku będzie w podróży dużym ciężarem dla wszystkich, tym bardziej, że miała problemy z nietrzymaniem moczu.
Nie chcieli rezygnować i postawili na swoim.
I co się okazało? - Basia świetnie sobie poradziła. Była ze wszystkich uczestników najlepiej przygotowana. Kiedy wchodziliśmy do jej pokoju rano, już miała poukładane ubrania, nie chciała sprawiać nam żadnego kłopotu - opowiada terapeutka Małgorzata Turska.
Dla wielu to pierwsze wycieczki. Wspominają koncert w Warszawie na Dzień Godności Osób Niepełnosprawnych - to było wielkie przeżycie. Kto nie chciałby usłyszeć na żywo „Perfect”, Annę Marię Jopek? Odwiedzili także Jasną Górę.
Pierwszy wyjazd do Dziwnówka nad morze nie był łatwy.
- Praca 24 godziny na dobę. Jak sprawnie codziennie ubrać, umyć piętnaście dorosłych ludzi? - opowiadają. - Kiedy się jednak patrzyło, jak się cieszą, jak przeżywają, to dodawało skrzydeł - przyznają. Potem były następne wyjazdy. Reprezentowali też niepełnosprawnych w Kielcach na Marszu Godności, są obecni na festynach, zawodach sportowych. Przed nimi wrześniowy wyjazd do Ustki na turnus rehabilitacyjny. Podopieczni już się nie mogą doczekać.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Odpusty Wielkiego Postu, Triduum Paschalnego i Wielkiej Nocy

2025-04-16 14:06

[ TEMATY ]

odpust

odpusty

odpust zupełny

Graziako

Warunki konieczne do uzyskania odpustu zupełnego są następujące:
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: w miłości nie ma handlu; nie chodzi w niej o utarg, ale o wielkoduszność

2025-04-17 21:37

[ TEMATY ]

Warszawa

Wielki Czwartek

Msza Wieczerzy Pańskiej

Abp Adrian Galbas

BP Episkopatu

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Sprawiedliwość nie może być ostatnim zawołaniem chrześcijan. Od niej ważniejsza jest miłość do ostatniego tchnienia – powiedział abp Adrian Galbas podczas liturgii Wieczerzy Pańskiej w archikatedrze warszawskiej. Podkreślił, że w miłości nie ma handlu, ale chodzi o wielkoduszność.

W Wielki Czwartek metropolita warszawski abp Adrian Galbas przewodniczył wieczorem mszy Wieczerzy Pańskiej w archikatedrze św. Jana Chrzciciela.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję