Reklama

Żyć z pasją

O. Marek Dubanik OFM Conv od 21 lat pracuje na misjach w Ameryce Południowej. Po 40 latach powrócił na kilka dni w Lubuskie - miejsce swego urodzenia, by wygłosić rekolekcje wielkopostne w języku polskim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ojciec Marek Dubanik urodził się w Szprotawie. Jako dziecko mieszkał w wielu miejscach ze względu na charakter pracy swego ojca. Wspomina m.in.: Małomice - skąd pamięta tylko karuzelę, Jasień, Drągowinę - gdzie przyjął I Komunię św. i Zieloną Górę. W 1970 r. wraz z rodziną wyjechał na wschód Polski pod Przemyśl. W 1987 r. w Lublinie przyjął święcenia kapłańskie z rąk sługi Bożego Jana Pawła II podczas trzeciej wizyty Ojca Świętego w Polsce - jako reprezentant franciszkanów konwentualnych. Po 2 latach pracy w parafii w Korczynie wyjechał na misje - najpierw na krótko do Peru, gdzie przebywał w miejscu męczeńskiej śmierci franciszkanów o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, z którym studiował na jednym roku w seminarium. Od 21 lat pracuje w Boliwii. W Roku Kapłańskim wrócił do swych korzeni. W Zielonej Górze, w parafii pw. św. Franciszka z Asyżu wygłosił rekolekcje wielkopostne.

Powrót

Reklama

- Od czasu wyjazdu z ziemi lubuskiej jako dziesięcioletni chłopiec nie miałem okazji tutaj wracać. Raz na krótko, w czasach seminarium, byłem w Lesznie Górnym. Do Zielonej Góry wracam w 2010 r., po 40 latach nieobecności - mówi o. Marek Dubanik. - Chciałbym trochę przypomnieć sobie i odwiedzić miejsca z dzieciństwa, jednak przyjechałem głosić tutaj rekolekcje, więc ciężko jest z czasem i wyjazdami.
O. Marek przyjechał do Polski na niecały miesiąc. Zanim rozpoczął rekolekcje, chciał - jak to określa - obyć się z językiem. Rekolekcje w języku polskim były dla niego prawdziwym wyzwaniem. - W Boliwii pracujemy w innym stylu - tłumaczy. - Słowo Boże głosimy w języku hiszpańskim i nie mamy tam rekolekcji przedświątecznych. Było mi dość ciężko wyrażać myśli w języku polskim, posiłkowałem się notatkami i nieraz chciałem wypowiadać się w języku hiszpańskim - tak byłoby o wiele łatwiej - mówi o. Marek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Boliwia

Miejsce pracy misyjnej o. Marka Dubanika - Boliwia to kraj wielu kontrastów. - Obecnie mieszkam we wspólnocie w Santa Cruz - mieście liczącym ok. 1,5 mln mieszkańców i widzę, że w mieście jest bardzo dobrze, jeśli ma się pieniądze, to można kupić wszystko. Jednak obok bogatych miast wyrastają dzielnice biedne. Ok. 2% mieszkańców to obszarnicy, potentaci finansowi, ponad 80% społeczeństwa to ludzie bardzo biedni. Między ludźmi gór a ludźmi z nizin zauważamy wielkie różnice. W górach mieszkają Indianie pochodzenia poinkaskiego - bardziej zimni i bardziej biedni. Zupełnie inni są mieszkańcy tropiku - mówi o. Marek. - Wielu ludzi schodzi z gór, szukając lepszego życia w miastach. W Santa Cruz mamy mieszankę kulturową. Dużym problemem jest także samosąd. Kiedy Boliwijczycy podejmą już jakąś decyzję, to nie ma od niej odwołania. Misjonarze przyjmowani są życzliwie, choć obecna sytuacja polityczna robi dużo zamieszania, odciąga ludzi od Kościoła. Już na drugą kadencję został wybrany rząd o ideologii socjalistycznej. Zauważa się zmiany, np. w parlamencie nie ma krzyża, inaczej odbywa się ślubowanie - lewa ręka zaciśnięta, wzywająca do rewolucji. Religijnie jest to naród katolicki, ale coraz bardziej tylko z nazwy - wyjaśnia o. Dubanik.

Misja

Reklama

Chrześcijaństwo w Boliwii obecne jest już od pięciu wieków. Franciszkańska misja w Boliwii ma już ponad 30 lat. W 1976 r. do Boliwii przyjechał pierwszy misjonarz o. Jan Koszewski, później dołączyli do niego kolejni bracia. Powierzono im pierwszą parafię w Montero. Franciszkanie prowadzili tam działalność duszpasterską, społeczną, charytatywną, zajmowali się budową kościołów oraz budynków potrzebnych do celów duszpasterskich, edukacyjnych i opieki zdrowotnej. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. - Od 1986 r. tworzymy kustodię, czyli jednostkę terytorialno-personalną z dużym zakresem samodzielności. Jest to Kustodia Prowincjalna św. Franciszka z Asyżu w Boliwii.
Jest nas wszystkich misjonarzy ponad 100, łącząc księży diecezjalnych, zakonników, siostry zakonne i świeckich. Polscy misjonarze rozproszeni są po całej Boliwii. Nas, franciszkanów konwentualnych, jest obecnie 8. Mamy też 14 kapłanów Boliwijczyków. Ogromnym wsparciem są dla nas katechiści.

Duszpasterstwo

Reklama

- Kiedy tam pojechałem po raz pierwszy, było ciężko - mówi misjonarz. - Choć byłem nastawiony na inną rzeczywistość, Boliwijczycy wciąż mnie czymś zaskakiwali. Pierwsze zdziwienie przeżyłem, kiedy pojechałem na pogrzeb. Tam ludzie sami chowają zmarłego, kapłan wcześniej się modli. Chciałem być punktualny i przyjechałem trochę za wcześnie. Okazało się, że w Boliwii nietaktem jest bycie punktualnym, dobrze jest się spóźnić, zwłaszcza gdy zaplanowany jest jakiś posiłek. Gdy wszedłem do sali, zobaczyłem, że na trumnie postawiony jest talerz zupy, a ludzie wokół jedli i częstowali się, tłumacząc mi, że mamy jeszcze czas. Na co dzień przygotowujemy ludzi i udzielamy im sakramentów, głosimy Słowo Boże - czyli taka normalna posługa duszpasterska. Tak jest w parafiach w mieście, gdzie są odprawiane Msze św., mamy kościoły. W naszej parafii przygotowujemy ponad 400 dzieci do I Komunii św. i ponad 200 osób do bierzmowania. Często zdarza się, że udzielamy kliku sakramentów w jednym czasie. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku wspólnot mieszkających w dorzeczu Amazonki. Aby do nich dotrzeć wyruszamy na rzeki i w ciągu tygodnia docieramy do kilku miejsc. Nie pływamy tak zbyt często, bo muszą pozwalać na to fundusze i warunki atmosferyczne - np. stan rzeki nie może być wysoki. Planując taki wyjazd, szukamy przewodnika, zabieramy na łódkę co się da i płyniemy - opowiada o. Dubanik. - Mniej więcej wiemy, kiedy obchodzą swoje spotkania, kiedy i gdzie możemy ich zastać. Często zmieniają miejsca pobytu ze względu na to, że woda zabiera im ich dotychczasowe tereny. Spotykamy się ze wspólnotami, katechizujemy, odprawiamy Msze św. To taka nieco inna łączność z naszymi wiernymi.

Święta

Wielki Tydzień i Wielkanoc są przeżywane nieco inaczej niż w Polsce.
- Rozpoczynamy Niedzielą Palmową. Boliwijczycy swoją wiarę bardziej wyrażają poprzez zewnętrzne znaki. W Niedzielę Palmową tym znakiem jest palma. Na ten dzień wszyscy robią plamy. Mamy tam prawdziwe palmy, więc plecie się z nich warkocze, przeplatając je innymi roślinami i kwiatami. Każda palma musi być mokra, to znaczy, że jest porządnie poświęcona - chodzimy więc z wiaderkami wody święconej. Pokropienie to ważny zwyczaj, stąd musi się nim kończyć każda Msza św.
W Wielkim Tygodniu misjonarze swoją Mszę św. kapłańską, podczas której odnawiają przyrzeczenia kapłańskie, mają w katedrze we wtorek. W kolejnych dniach Wielkiego Tygodnia spowiadają i odprawiają nabożeństwa liturgiczne.
- W Wielki Czwartek obowiązkowo musi odbyć się obmycie nóg 12 wybranym mężczyznom, to dla Boliwijczyków bardzo ważny zwyczaj. W niektórych kościołach przygotowuje się grób Pański, w innych - tak jak w Polsce - ciemnicę - opowiada o. Dubanik.
Największym świętem jest Wielki Piątek, wtedy cała Boliwia ma wolne od pracy. Większość ludzi przychodzi wtedy do kościoła. W tradycji latynoamerykańskiej ważne znaczenie odgrywają figury. Jedną z najważniejszych jest figura Jezusa w grobie. - Wszyscy chcą dotknąć Pana Jezusa. Figura umieszczona jest najczęściej w dużej szklanej skrzyni. Ludzie modlą się przed Jezusem w grobie. Odwiedzają kościoły, gdzie są odprawiane nabożeństwa - Żale Matki Bożej, 7 Słów Pana Jezusa i Droga Krzyżowa - w zależności od miejsca mające różny charakter, w miastach np. są to procesje z orkiestrą.
W sobotę jest już dużo spokojniej, nie ma tradycji święcenia pokarmów. Ludzie jedzą dopiero po godz. 12 z piątku na sobotę, dania są przygotowywane na bazie mleka i ryżu. Mają też swoje tradycyjne potrawy. Nie ma też baranka wielkanocnego.
W Niedzielę Wielkanocną w kościołach jest odprawiana Msza św. rezurekcyjna, ale uczestniczy w niej już zdecydowanie mniej ludzi niż w Wielki Piątek. W Ameryce Południowej istnieje większa pobożność do Jezusa w grobie niż do Jezusa Zmartwychwstałego.

Hobby

O. Marek Dubanik opowiada o swoim powołaniu i zamiłowaniu do pracy misyjnej z ogromną pasją. Ale jest jeszcze jeden temat, na który mógłby mówić godzinami. To jego sportowe hobby - piłka nożna. - Ameryka Południowa to kontynent fanatyków piłki nożnej - mówi o. Marek. - Marzy mi się rozwinięcie tam duszpasterstwa sportu, które na razie właściwie nie istnieje. Jestem kapelanem pierwszoligowego zespołu Blooming z Santa Cruz, który w ubiegłym roku wywalczył mistrzostwo Boliwii. Przed meczami wchodzę do szatni, błogosławię. Kiedy odbywają sie derby, na stadionie jest 30 tys. ludzi, to wielkie przeżycie. W piłkę nożną grają również księża. - W ostatni poniedziałek miesiąca organizujemy spotkania kapłanów z różnych państw, podczas których do południa gramy w piłkę, później spotykamy się, jemy wspólnie obiad. Organizujemy również mecze charytatywne w piłkę nożną, były już 4 takie mecze, rozgrywane między księżmi a dziennikarzami sportowymi - opowiada o. Marek.
Jeszcze przed rozpoczęciem Wielkiego Tygodnia o. Marek Dubanik wrócił do Boliwii, by w swojej parafii świętować Wielkanoc. Przed wyjazdem zapewniał, że jeśli Pan Bóg pozwoli, chciałby jednak tu powrócić z Boliwii, by obchodzić 25-lecie swojego kapłaństwa.

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Egwin - przywracał wzrok i słuch, uzdrawiał chorych

[ TEMATY ]

wspomnienie

Grażyna Kołek

Egwin urodził się w VII w. Kształcił się u benedyktynów w Worcester.

Bronił świętości małżeństwa, stawał w obronie sierot i wdów. Był doradcą Eldera, króla Mercji, jego syna Kenreda oraz Offy I, króla wschodnich Sasów. Podczas pobytu w Rzymie otrzymał od papieża zgodę na rezygnację z biskupstwa. W ostatnich latach życia pełnił obowiązki opata w założonym przez siebie opactwie w Evesham.
CZYTAJ DALEJ

Ks. W. Węgrzyniak: Świętość to jest coś normalnego i codziennego

2025-12-30 09:38

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Ks. W. Węgrzyniak rekolekcjonista i wykładowca UPJPII w Krakowie

Ks. W. Węgrzyniak rekolekcjonista i wykładowca UPJPII w Krakowie

Normalność polega na tym, bym nie myślał kategoriami „ja nie będę święty, bo nie jestem nadzwyczajny”. Przyjechałem do was, do świętych, w parafii Świętej Rodziny - jesteście święci. Świętość to imię chrześcijan! - mówił ks. Wojciech Węgrzyniak, rekolekcjonista i teolog, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie podczas Mszy św. odpustowych w parafii św. Rodziny w Łodzi-Retkini.

Rekolekcjonista w swojej homilii pokazał Świętą Rodzinę w jej codzienności i wymienił pięć cech tej rodziny. - Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia - śpiewaliśmy w pieśni na wejście. Chcemy patrzeć na ten wzór, który został nam tu dany czy coś trzeba przyfastrygować w naszym życiu czy doszyć. Normalność. My świętość pomyliliśmy z nadzwyczajnością, tak jak można by zdrowie pomylić z mistrzostwami świata. Aby być mistrzem świata, musisz być zdrowym, ale nie musisz być mistrzem świata, by być zdrowym. Świętość to jest coś normalnego, codziennego. Normalność polega na tym, bym nie myślał kategoriami „ja nie będę święty, bo nie jestem nadzwyczajny”. Przyjechałem do was, do świętych, w parafii Świętej Rodziny - jesteście święci. Świętość to imię chrześcijan! Najważniejsze jest zdrowie nie tylko ciała ale o duszy. Drugie to niepowtarzalność. Święta Rodzina to nie jest wzór o wychodzeniu za mąż, posiadaniu dziecka itp. Każdy święty jest niepowtarzalny. On tylko pokazuje, że można zostać świętym też nadzwyczajnie i że każdy z nas jest oryginałem. Każdy z nas ma swoją cechę świętości, zastanówmy się jaka jest moja cecha charakteru. Niepowtarzalność Świętej Rodziny jest piękna – przekonywał ks. Wojciech Węgrzyniak.
CZYTAJ DALEJ

Włochy: papież Leon XIV - „Osobowość Roku 2025”

2025-12-30 19:26

[ TEMATY ]

osobowość

Leon XIV

Vatican Media

Według tegorocznego rocznika włoskiej Encyklopedii Treccani papież Leon XIV jest osobowością roku 2025. Jak donoszą włoskie media, wydawcy rocznika, który ukazuje się od 1999 roku, wybrali papieża, który 8 maja został głową Kościoła katolickiego, między innymi „ze względu na trzeźwość, umiar i umiejętność słuchania” jako wybitną osobowość minionego roku.

Według redaktora publikacji, Macello Sorgiego, Leon XIV wyróżnia się jako człowiek powściągliwy w wystąpieniach publicznych i w swoich wypowiedziach. Świadomie zdecydował się on stłumić „szum medialny” towarzyszący wyborowi papieża. Ponadto w świecie silnie podzielonym „cierpliwie unikał wszelkich prób klasyfikacji według schematu lewica-prawica, zarówno w sensie politycznym, jak i teologicznym”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję