Gdy w sobotnie przedpołudnie przybyłam na spotkanie z aktorami Teatru trochę Innego, właśnie trwała praca nad realizacją fragmentu nowego spektaklu. W pewnej chwili na scenę wszedł jeden z aktorów, wspierając się na kulach. Pomyślałam, że to tylko rekwizyty…
Tymczasem teatr skupia osoby niepełnosprawne, które spotykają się w soboty w salce teatralnej przy parafii pw. św. Józefa na oś. Kalinowym w Nowej Hucie. Jak mówi prowadzący od 2003 r. grupę Jan Molicki - aktor i reżyser, zespół stanowi 12-15 dorosłych osób. Większość ma orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Są aktorzy z zespołem Downa, z porażeniem mózgowym, autystycy. Występuje różnorodność ograniczeń. Dzięki temu niepełnosprawni z głębszymi zaburzeniami mają szansę dorównywać sprawniejszym uczestnikom. - W grupie pojawia się zdrowa rywalizacja - wyjaśnia Jan Molicki. - Takie myślenie, że skoro on potrafi, to ja też to zrobię. Począwszy od najprostszych czynności porządkowych, aż po pracę sceniczną, np. że otrzymam więcej tekstu i potrafię się go nauczyć na pamięć. Ponadto do udziału w spektaklu zapraszamy ludzi zdrowych. Staramy się połączyć te dwa światy i wypracować efekty, z których wszyscy bylibyśmy zadowoleni.
Pokazać normalność
Reklama
W teatrze od początku występuje Marcin Kardacz. - Pierwszą rolę zagrałem w „Małym Księciu”- wspomina. - Tu spełniam swoje marzenie z czasów szkolnych, kiedy bardzo chciałem być aktorem. Na scenie mogę pokazać, że ja też potrafię. Z kolei Marta Gierałt, która trafiła do grupy przed sześcioma laty, przekonuje: - Dzięki tym przedstawieniom pokazujemy widzom normalność niepełnosprawnych. Udowadniamy, że też możemy samodzielnie funkcjonować.
Aby teatr mógł działać, zostało powołane stowarzyszenie. Jego pomysłodawcami i twórcami są: psychoterapeutka Rachela Molicka, pedagog Beata Kuś i wspomniany Jan Molicki - aktor i reżyser. - Wszystko zaczęło się od zaproszenia do poprowadzenia warsztatów teatralnych dla grupy osób niepełnosprawnych intelektualnie - wspomina reżyser Teatru trochę Innego. - To było ciekawe doświadczenie. Pomyśleliśmy, że można stworzyć osobny ośrodek, który proponowałby dla osób niepełnosprawnych takie formy terapii. Aby móc te zajęcia realizować, należało to prawnie i formalnie usankcjonować. Powstała idea powołania stowarzyszenia, które zostało zarejestrowane 31 października 2003 r. pod nazwą Stowarzyszenie Skrzydła - Centrum Terapii, Sztuki i Integracji.
Jan Molicki mówi, że oprócz przygotowywanych spektakli stowarzyszenie prowadzi stacjonarne warsztaty terapeutyczne, a do współpracy zaprasza terapeutów, pedagogów, instruktorów, wolontariuszy. Organizatorom zależy, aby uczestniczący w zajęciach nabywali umiejętności ułatwiających im funkcjonowanie w otaczającym ich świecie. Jest to też próba przerwania kręgu, w którym zazwyczaj tkwi niepełnosprawny: dom - ośrodek terapeutyczny - dom. - Od kilku lat realizujemy projekt „Lekcje teatru - lekcje życia”, w ramach którego prowadzimy warsztaty choreoterapeutyczne, muzykoterapeutyczne, dramowe i psychodramatyczne - mówi Reżyser. - Kolejne edycje projektu były finansowane przez różne instytucje. Obecną możemy realizować dzięki wsparciu finansowemu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Dotychczas teatr przygotował 5 premier, w tym m.in.: „Małego Księcia” na podstawie tekstu A. Saint-Exupereyego, „Bez słów” - na motywach z jednoaktówek S. Becketta, „Proces 3” odwołujący się do powieści F. Kafki. Aktualnie trwają prace nad powstaniem nowego spektaklu opartego na tekście Martina McDonagha - irlandzkiego dramatopisarza i reżysera filmowego - pt. „Kaleka z Inishmaan”. - Nie wychodzę od myśli: co by tu przygotować, żeby nasi aktorzy mogli sobie poradzić - wyjaśnia dobór trudnego, klasycznego repertuaru Jan Molicki.- Staram się zainteresować ich tematem, który mnie poruszył. Unikamy infantylizacji. Aktorzy, biorąc udział w spektaklu, przekazują niezwykle ważne treści, opinie, emocje, o których trudno byłoby im opowiedzieć poza sceną.
Stawać się partnerem
Z przygotowanymi spektaklami wyjeżdżają na pokazy, przeglądy. Byli np. w Tczewie na Festiwalu Teatrów Wspaniałych, trzykrotnie w Łodzi na Festiwalu Terapia i Teatr, dwukrotnie w Pradze na Festiwalu Normalności, w Bańskiej Bystrzycy na Festiwalu Arteterapia. Nawiązali kontakt z grupą teatralną skupiającą również osoby niepełnosprawne Trisomie 21 z Luksemburga, co zaowocowało przyjazdem tego teatru do Polski oraz rewizytą krakowskiego zespołu. W Finlandii uczestniczyli w międzynarodowej wymianie zorganizowanej pod auspicjami UE. - Krótki wyjazd przynosi efekty porównywalne do osiąganych po wielu tygodniach pracy na warsztatach - przekonuje Jan Molicki. - Kilka osób zapewnia opiekę grupie liczącej kilkanaścioro niepełnosprawnych aktorów. Oni muszą się rozgościć w pokojach, zadbać o siebie, czy też pamiętać o kostiumach. - Wyjazdy uświadamiają mi, że sobie poradzę w różnych sytuacjach. To też okazja, abyśmy się przekonali, jak ważna jest wzajemna pomoc - dodaje Marcin Kardacz.
Z rozmów wynika, że korzyści są różnorodne. - To nie jest tak, że tylko my się nimi opiekujemy i dajemy im wszystko - przekonuje Jan Molicki.- Dla mnie to są partnerzy, z którymi robię spektakl. Od nich można się nauczyć innego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Na początku miałem poczucie misji, że ja im coś daję. Obecnie mogę być usatysfakcjonowany swoją działalnością w Teatrze trochę Innym. - Tu nauczyłem się dyscypliny. Za każdym razem muszę pamiętać, że w sobotnie przedpołudnie trzeba przyjść popracować nad tekstem - dodaje Marcin Kardacz, zaś jeden z nowych aktorów, Marcin Staszczak przyznaje: - Wcześniej bałem się ludzi, teraz mogę na nich patrzyć ze sceny i mówić do nich.
Tańce i śpiewy na ulicach i w metrze, wybuchy entuzjazmu i modlące się grupy - tak wygląda Rzym w dniach Jubileuszu Młodzieży, największego wydarzenia Roku Świętego. Do miasta przyjechało kilkaset tysięcy osób z ponad 140 krajów. Radosna atmosfera przypomina rok 2000 i Światowe Dni Młodzieży z Janem Pawłem II.
Wszędzie widać tłumy młodych ludzi z flagami swoich krajów, którzy przemierzają kilometry między Watykanem a pozostałymi papieskimi bazylikami, słynnymi zabytkami i miejscami, gdzie nocują i odbywają się różne wydarzenia zorganizowane w ramach Jubileuszu. Przygotowano ich wiele w ramach inicjatywy pod hasłem Dialogi z Miastem.
Dla chrześcijan miejsca urodzin świętych - osób, które znacząco wpłynęły na dzieje świata, jego kulturę czy życie duchowe, zawsze wzbudzały ogromne zainteresowanie. Zwyczaj nawiedzania tych miejsc istniał od początku chrześcijaństwa i był wyraźnym wyznaniem wiary, ale jednocześnie miał też za zadanie tę wiarę umacniać. Święci różnego formatu mieli ogromne znaczenie nie tylko dla pielgrzymów z daleka, ale i dla lokalnych społeczności. Mieszkańcy miasta nie tylko liczyli na wstawiennictwo swoich świętych, ale byli im również wdzięczni za nieśmiertelną sławę, jaką zyskiwali z tego powodu, że właśnie od nich wywodził się ten czy inny święty. Kto by na przykład słyszał o niewielkiej miejscowości Loyola, położonej w górach w kraju Basków (Hiszpania), gdyby nie przyszedł tutaj na świat i wychowywał się Ignacy, święty, założyciel zakonu jezuitów.
Loyola to bardzo malowniczo położone miejsce. Ukryte jest pośród gór, niezbyt daleko od biegnącej wzdłuż brzegu hiszpańskiej części Zatoki Biskajskiej. Odnaleźć je nie jest łatwo, choćby z tego powodu, że tamtejsze kierunkowskazy zawierają podwójne nazwy miejscowości, po hiszpańsku i po baskijsku.
Sanktuarium w Loyola wyrosło wokół rodzinnego domu Ignacego, a raczej małej rodzinnej fortecy. Ten kwadratowy, czterokondygnacyjny budynek to prawdziwy zabytek pochodzący aż z XIV wieku. W 1460 r. zaniedbaną i opuszczoną budowlę odbudował dziadek Świętego. W owym czasie w Hiszpanii warowne domy szlachty, takie jak w Loyoli, nie były niczym nadzwyczajnym. Trzeba bowiem pamiętać, że podobnie jak w Rzeczpospolitej szlachta stanowiła tam aż ok. 10 procent społeczeństwa - znacznie więcej niż w innych krajach europejskich.
Ignacy przyszedł na świat w tym domu w 1491 r. Nadano mu na imię Inigo, które później zmienił on na obecnie znane. Dom w Loyola był nie tylko świadkiem pierwszych dni i lat życia świętego, ale również jego gruntownej duchowej przemiany, która poprowadziła go do tak głębokiego umiłowania Kościoła i oddania całego życia na służbę Ewangelii. To stąd zapoczątkował on niezwykle bogatą pielgrzymkę życia, która wiodła przez Paryż, Wenecję, Ziemię Świętą i Rzym, i zaowocowała powstaniem niezwykłego zakonu.
Radykalny zwrot w życiu Ignacego nastąpił wówczas, gdy będąć już dojrzałym mężczyzną brał aktywny udział w życiu ówczesnej szlachty i możnowładców. Niestety, miało ono również mniej przyjemny element - wojowanie. Jako trzydziestoletni mężczyzna w czasie wojny z Francją otrzymał ranę, która wprawdzie nie była śmiertelna, ale unieruchomiła tego energicznego człowieka na wiele miesięcy. Szczęśliwie, rekonwalescencję mógł odbyć w swoim rodzinnym domu, w Loyoli. Tutaj przeprowadzono kolejne operacje jego okaleczonej nogi, tutaj Ignacy spędzał godziny na pobożnych lekturach (nie miał wówczas innych książek do dyspozycji), tutaj wreszcie dokonał się najważniejszy zwrot w jego życiu - postanowił oddać się służbie Bogu.
Odtąd każdy krok w jego życiu prowadził, jak się wydaje w jednym kierunku - poszukiwania woli Bożej. W powstałych jakiś czas potem Ćwiczeniach duchowych Ignacy przedstawił metodę jej znalezienia, a założone niemal dwadzieścia lat po przemianie (1540) nowe zgromadzenie zakonne - Towarzystwo Jezusowe, posiało ożywczy ferment w Kościele w skali nie spotykanej bodaj od czasów św. Franciszka z Asyżu.
Szczęśliwie pomimo wielu wojen i przewrotów, rodzinny dom Ignacego zachował się w doskonałym stanie. Na pierwszym piętrze można znaleźć kuchnię rodziny, a na drugim jadalnię oraz pokój, w którym urodził się Święty. W budynku umieszczono również rzeźbę Matki Bożej z Monserrat - hiszpańskiej Jasnej Góry - oraz kopię miecza, który Ignacy pozostawił w tym katalońskim sanktuarium. W pomieszczeniu, gdzie się kurował obecnie znajduje się kaplica, a w niej niezwykle sugestywna rzeźba przedstawiająca Świętego w chwili duchowej przemiany.
Warownię Loyolów szczelnie otaczają budynki klasztorne, w których części urządzono muzeum. Witraże, ołtarze i inne sprzęty liturgiczne przywołują na pamięć życie św. Ignacego i osób z nim związanych. A trzeba pamiętać, że już za życia pociągnął on za sobą wiele wybitnych osób, z których kilku zostało kanonizowanych. Ich statuy - św. Franciszka Ksawerego, św. Franciszka Borgia, św. Alojzego Gonzagi i św. Stanisława Kostki znajdują się w portyku przepięknej barokowej bazyliki, która dominuje nad całym sanktuarium. Pierwotny plan tej świątyni, poświęconej w 1738 r. opracował sam Carlo Fontana. Wnętrze tego dużego kościoła, choć ciemne, imponuje grą różnobarwnych marmurów; widać również szczegółowe dopracowanie detali zwłaszcza w głównym ołtarzu. Drzwi z libańskiego cedru i kubańskiego mahoniu dopełniają kompozycję architektoniczną świątyni. W kościele nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego motta świętego: „Ad Maiorem Dei Gloriam” - „Na większą chwałę Bożą”. Na czterech łukach świątyni umieszczono jednak tylko jego pierwsze litery - A, M, D, G.
Urokowi Loyoli, zarówno duchowemu, jak i architektonicznemu, wyraźnie ulegają mieszkańcy regionu, skoro rezerwacji ślubu należy dokonywać tu na długo przed datą uroczystości. Nie ma tu jednak tłumu pielgrzymów, jak w wielu znanych sanktuariach Europy, co powoduje, że wizyta staje się prawdziwym odpoczynkiem. Pielgrzymują tu również duchowni. Przybywają by odprawić Mszę św. prymicyjną, odnowić śluby czy przeżyć rocznicę święceń lub jubileusz życia zakonnego lub tak po prostu.
Planując nawiedzenie Fatimy, Lourdes czy Santiago de Compostella, lub też odpoczynek w ekskluzywnym San Sebastian, warto zadać sobie trud, by odwiedzić Loyolę. Uwaga jednak - to urocze miejsce wymusi na nas gruntowną powtórkę z dziejów. Śledząc bowiem losy św. Ignacego i jego dzieła nie w sposób nie przebiec myślą przez pół Europy i przez znaczący fragment jej historii.
Marta z Betanii – zapracowana, pełna troski, ale też niepozbawiona pretensji. W drugim dniu Katechez Jubileuszowych w Casa Polonia podczas Jubileuszu Młodzieży w Rzymie dominikanie oo. Adam Szustak i Tomasz Nowak pokazali, że historia Marty to opowieść o nadziei. Nie tej po ludzku spodziewanej, ale tej, którą daje Bóg – i którą On sam ma w nas.
„Widzę moją mamę Basię, mówiącą mi, gdy wracam z zakonu: ‘Ogórkowa jest’” – wspominał o. Adam Szustak OP, porównując swoją mamę do Marty, siostry Marii i Łazarza. Jezus bywał w ich domu, a Marta – niczym wiele naszych mam – troszczyła się o to, by wszystko było jak należy.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.