Z osób, którym udzielamy pomocy, 80-90 procent doświadczyło przemocy. Te osoby, przeważnie kobiety, przychodzą do nas same lub są kierowane przez pracowników opieki społecznej, lekarzy, szkoły - wyjaśnia Edyta Domagała, koordynator CIK.
Jeżeli...
„Pomoc” czy „problem” w rozumieniu oferty CIK to bardzo szeroki zakres sytuacji trudnych. A zatem jeżeli: doznajesz przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, seksualnej lub jesteś jej świadkiem; ty lub bliska ci osoba ma problemy z alkoholem lub innymi środkami psychoaktywnymi; utraciłeś kogoś bliskiego i trudno ci bez niego żyć; masz problemy małżeńskie i nie wiesz, jak je rozwiązać; nie radzisz sobie z własnymi negatywnymi emocjami; sytuacja twoja lub twoich bliskich wydaje ci się bez wyjścia; nie widzisz sensu i celu życia - możesz zgłosić się o pomoc do CIK.
Pracownikami CIK są: psycholodzy, pedagodzy, interwenci, pracownik socjalny, lekarz psychiatra, terapeuta zajęciowy, duszpasterz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Klienci
Reklama
- Nasi klienci to najczęściej kobiety w wieku 25-40 lat, choć coraz częściej trafiają do nas kobiety starsze, ok. 60-70 roku życia, doznające przemocy od dzieci, męża - wyjaśnia E. Domagała. W ciągu roku ośrodek przyjmuje od 500 do 700 klientów, udziela 1800 porad. W Schronisku dla Kobiet mieszczącym się przy CIK przebywa rocznie ok. 100-150 matek z dziećmi (średnio czas pobytu wynosi od miesiąca do pół roku).
Nie ma rejonizacji - trafiają tutaj kobiety z całej Polski, ostatnio np. z Warszawy, Oświęcimia, Krakowa, były kobiety z Rumunii, Ukrainy, Armenii. Na życzenie klienta ośrodek zapewnia anonimowość. Czy przez 10 lat obraz tych kobiet, ofiar przemocy, zmienił się i w którym kierunku te zmiany ewoluują? - Nie dostrzegamy np. zależności od pory roku, średnio w schronisku zawsze jest ok. 15 osób. Brak wykształcenia, pracy, więzi rodzinnych wciąż idzie w parze z doświadczaniem przemocy, ale bardzo ostatnio wzrosła świadomość kobiet co do ich praw. Akcje społeczne, media robią swoje - uważa Edyta Domagała.
Każdy przypadek jest wyjątkowy
Bywają sytuacje trudne, które potem długo się pamięta, które stają się przedmiotem dyskusji i pracy w ich zespole, np. w ramach tzw. superwizji.
Ot, choćby sprawa Aśki. Wiosna, kilka lat temu. Kobieta ma ok. trzydziestki, dwóch chłopców, 6 i 3 lata. Jest związek konkubinacki, przemoc, uzależnienie od środków psychoaktywnych. Sama jest z domu dziecka, nie bardzo umie kochać swoich chłopców, dzieci są mocno zaniedbane, ale pomimo to bardzo ją, mamę, kochają. Gdy matka gdzieś znika, starszy chłopczyk daje jej alibi, kryje jak umie, ale matka znika coraz częściej… Nie wiadomo kiedy i jak wikła się w kolejny związek bez przyszłości. Dzieci jej w tym przeszkadzają, więc decyduje się oddać je do domu dziecka. - Ogromnie w ośrodku to przeżyliśmy, próbowaliśmy ratować ich jako rodzinę, ale bezskutecznie. Trzeba było chłopcom powiedzieć, że wyjadą do innego domu, a mama zostanie tutaj - opowiada p. Edyta. I tak się stało. Dzieci dostały na pożegnanie skromne prezenty i lody, ale to nie zmieniło faktu, że wyjechały do domu dziecka, położonego kilkadziesiąt kilometrów od Kielc. Mijały miesiące, Aśka gdzieś tam żyła w nowym związku, ale dzwoniła od czasu do czasu, pytała: nie wiecie, jak tam chłopcy? A teraz w Wielkanoc zadzwoniła znowu i zapytała o telefon do nich… Co to zmieni i na ile na lepsze? Upłynęły już 4 lata. Ale jednak w niej coś kiełkuje, coś przetrwało…
Katarzyna jest z rodziny patologicznej, zero wsparcia od kogokolwiek, od zawsze. Przy pierwszej okazji, gdzieś tam „na truskawkach” - ciąża, córeczka, konkubinat z ojcem dziecka, przemoc. Ponad rok korzystała z terapii, jej partner również. Potem wynajęli mieszkanie i podjęli próbę stabilizacji związku. Po dwóch latach wzięli ślub kościelny, urodziło się drugie dziecko. Nie jest tam nadal sielankowo, ale on nie pije już 4 lata.
Pani Bronia przekroczyła dobrze pięćdziesiątkę, gdy trafiła do CIK. Była uzależniona od alkoholu, który zrujnował jej życie rodzinne i zdrowie. Przeszła skutecznie terapię, odbudowała rodzinne więzi, od lat nie pije i aktywnie działa w AA. Powtarza, że gdyby tutaj nie trafiła, pewnie byłoby już dawno po niej.
Takie miejsce jest potrzebne
Tak uważają prawie wszyscy, którzy trafili do CIK. Oferuje im się nie tylko przysłowiowe łóżko i zupę, ale pomoc i projekt odbudowy zdrowego życia. Początki były znacznie skromniejsze. Sięgają one 1999 r. i schroniska dla kobiet w Leszczynach. Po kilku miesiącach placówka przeniosła się do dawnej stołówki w parafii Niepokalanego Serca NMP, czyli w miejsce, które świetnie kojarzyła cała biedota z Kielc i okolic. Wkrótce funkcjonowało schronisko dla kobiet z dziećmi, ale potrzebujący pukali do drzwi o coraz późniejszych godzinach. Z tej przyczyny powstało Centrum Interwencji Kryzysowej urzędujące całodobowo i bezpłatnie, działa także telefon interwencyjny. - Nasze podopieczne cenią sobie bardzo posługę duszpasterską, którą spełniają ks. prał. Edward Skotnicki i ks. Dariusz Jarliński. Jest to m.in. rozmowa - porada duchowa, spowiedź, film ewangelizacyjny czy nawet podwiezienie do szpitala - wyjaśnia E. Domagała.
Całodobowa pomoc jest realizowana poprzez: poradnictwo psychologiczne, udział w grupach terapeutycznych (dla osób doznających przemocy i stosujących przemoc), pomoc dzieciom z trudnościami wynikającymi z sytuacji kryzysowej, całodobowy telefon interwencyjny, uczestnictwo w grupie AA „Lustro”, udzielenie schronienia oraz pomoc: medyczną, prawną, socjalną, a także terapię małżeńską, rodzinną, pomoc świadczoną osobom starszym i niepełnosprawnym.
Od 2009 r. kielecki CIK jako jeden z 16 ośrodków w kraju i jedyny w regionie został włączony w sieć specjalistycznych placówek pomocowych dla ofiar przemocy, spełniając zadania zlecone przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Wynika to z funkcjonowania przy CIK Ośrodka Pomocy dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem.
Centrum Interwencji Kryzysowej znajduje się w Kielcach przy ul. Urzędniczej 7b. Kontakt: