Koncert z jednej strony był dziękczynieniem za beatyfikację, a z drugiej uwielbieniem w okresie wielkanocnym. - Wybraliśmy pieśni uwielbiające Pana, przede wszystkim radosne, choć wśród nich pojawiają się też bardziej melancholijne. Chcemy przez nie wyrazić wielkość Boga - mówi Klaudia Burchart.
Tuż przed częścią wokalno-instrumentalną rozpoczęło się przedstawienie. Spod czarnych płacht nieśmiało wychylają, to znów chowają się dłonie w białych rękawiczkach. Na kolejne klaśnięcia dłonie wychodzą szybciej i odważniej, pojawiają się kolory, a wreszcie ludzie.
- Scenkę przygotowywaliśmy na warsztatach teatralnych diakonii ewangelizacji, razem z nami występują też dzisiaj osoby z Gubina - mówi Karolina Licznar. - Najogólniej mówiąc, przedstawiamy stworzenie świata. Adam i Ewa pojawiający się w kulminacyjnym punkcie, wychodzą zachwyceni światem, a pozostałe osoby - symbolizujące lud Boży - idą za nimi. Wychodzą na zewnątrz kościoła, a to pokazuje odwrócenie się od Boga, zerwanie więzi z Nim. Kontynuacją scenki jest już koncert, który udowadnia, że odejście nie było końcem, że z tej sytuacji jest wyjście.
Za muzyczną stronę przedsięwzięcia odpowiedzialna była Tymczasowa Formacja Prowizoryczna. Nie zespół, lecz projekt - jak sami podkreślają. - Trudno tu mówić o zespole, bo za każdym razem gramy w innym składzie - tłumaczą Hubert i Mateusz Irisikowie. - Założycielem TFP jest nasz tata, Krzysztof Irisik. Niegdyś graliśmy we Wspólnocie św. Tymoteusza, współpracowaliśmy z Przystankiem Jezus i wtedy zawiązała się pewna grupa ludzi, która stwierdziła, że chce grać razem również w innych miejscach, np. w czasie Diecezjalnych Dni Młodzieży albo na koncertach ewangelizacyjnych - mówi Hubert.
- Był czas, kiedy chcieliśmy utworzyć zespół, spotykać się w określonych terminach, wspólnie grać, wzrastać jako wspólnota. Niestety, nie udało się, bo ludzie mają swoje rodziny, pracę, zobowiązania, po prostu własne życie. W całości nie są w stanie zaangażować się w muzykę chrześcijańską. Dlatego musieliśmy zaproponować rozwiązanie, które sprawi, że będziemy mogli się spotykać w ramach możliwości każdego z nas. I tak powstała TFP - wyjaśnia Mateusz.
W skład Tymczasowej Formacji Prowizorycznej wchodzą ludzie z różnych miejsc Polski, dlatego też koncerty odbywają się w całym kraju. I choć czasami trzeba pokonać wiele kilometrów, TFP jeszcze nie zawiodła. - Trzeba zacząć od tego, że jesteśmy przyjaciółmi, nie łączą nas tylko koncerty. Pada hasło, że gdzieś trzeba zagrać i kto może, ten się zgłasza i przyjeżdża. Dlatego TFP gra w różnych składach, czasami jest pięć osób, a czasami - tak jak dzisiaj - skład jest bardzo rozbudowany: sekcja dęta, gitary, perkusja i wielki chór - mówi Hubert.
Pomóż w rozwoju naszego portalu