Reklama

I co dalej?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

I co dalej? - takie pytanie zadają sobie tegoroczni maturzyści i absolwenci szkół wyższych. W czasie, kiedy w naszym kraju stopa bezrobocia jest bardzo wysoka i ciągle jesteśmy straszeni światowym kryzysem, świadectwo maturalne czy dyplom ukończenia wyższej uczelni nie zapewnia stałej i dobrze płatnej pracy. Młodzi ludzie stają przed murem, który muszą ustawicznie forsować.
Młodzi ludzie wychowywani na naszym terenie, uczęszczający do naszych placówek edukacyjnych, szkoleni za pieniądze samorządów lokalnych, wyjeżdżają. Jak pokazują statystki, coraz więcej młodzieży po zakończeniu ścieżki edukacyjnej migruje za granicę lub do większych miast w poszukiwaniu chleba. Są tacy, którzy wracają. Co jest powodem powrotu, czy nasz teren daje szansę na rozwój, czy zapewnia pracę po skończonych studiach, jakie są plany na przyszłość i czy związane są z naszą diecezją?
Liliana i Julita są siostrami - zupełnie różnymi. Obie skończyły studia, ale wybrały inne drogi życiowe.

Julita - absolwentka filologii ukraińskiej

- W Warszawie mieszkam od lutego 2011 r. Dlaczego się przeprowadziłam? Od momentu rozpoczęcia studiów wiedziałam, że nie chcę mieszkać czy pracować w rodzinnej miejscowości ani w powiecie. Prosty powód - brak perspektyw, możliwości samorozwoju czy poszerzania horyzontów. To tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena. Studia we Wrocławiu były furtką. W tym czasie często odwiedzałam Kraków, Poznań, Trójmiasto. I już wiedziałam, że miasto to jest to. Warszawa zawsze jawiła mi się jako betonowy twór, zakorkowany i głośny. Krzywiłam się na samo wspomnienie o stolicy, bo uważałam, że nie ma tu nic ładnego, że to miejsce nie dla mnie. A jednak znalazłam tutaj coś dla siebie. To miasto każdego dnia tętni życiem, rozwija się i oferuje szereg ścieżek rozwoju swoim mieszkańcom - rdzennym i napływowym. Nie ma czasu na nudę, każdy znajdzie coś dla siebie, jeśli tylko wie i chce tego czegoś poszukać. Po trudnym początku, dwumiesięcznym poszukiwaniu pracy i walce z samą sobą, by nie wrócić do domu, udało mi się znaleźć w stolicy coś dla siebie. Kluby, kawiarnie, koncerty, teatry, prelekcje, debaty i dyskusje toczone w centrach kultury i sztuki… potocznie mówiąc, do wyboru do koloru. Człowiek nie żyje jednak samą rozrywką. Warszawa to też większa liczba miejsc pracy i większe zarobki. Łatwiej gdzieś „zahaczyć się” na chwilę i szukać lepszej alternatywy zarobku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Liliana - absolwentka pedagogiki

- W czerwcu ubiegłego roku szczęśliwie udało mi się obronić tytuł magistra i uzyskać dyplom ukończenia studiów wyższych. Czynności związane z zawodem podejmowałam na praktykach zawodowych, w czasie wolontariatu czy też hospitacji terenowych, które były w programie nauczania. W czasie trwania studiów podjęłam się pracy, ale nie była to praca związana z zawodem. Chciałam powrócić w rodzinne strony. Nie wyobrażałam sobie, że nie spróbuję swoich sił, chciałam pomagać ludziom z mojego regionu, na czym polega mój wyuczony zawód jako pracownik socjalny. Znalazłam pracę w zawodzie. Osób po pracy socjalnej lub po studiach związanych z zawodem pracownika służb społecznych jest mało w naszym regionie. Możliwe, że jest to związane z tym, iż studia o takich specjalnościach stały się modne i „zauważalne” od niedawna. Do pracy mam jednak 50 km, które pokonuję każdego dnia.

Lena - studentka

- Wyjechałam na wymarzone studia do Wrocławia. Dziś kończę na Politechnice Wrocławskiej architekturę. Po skończeniu studiów nie wiążę swojej przyszłości z okolicami, z których pochodzę, choć są bliskie memu sercu. W małych miejscowościach nie znajdę pracy w swoim zawodzie. Jest to niezwykle przykre, że miejsce, w którym żyłam i wychowywałam się, skąd pochodzą moi dziadkowie i rodzice, nie zapewni mi dobrego startu w dorosłe życie. Marzę o wybudowaniu domu w biskiej okolicy domu rodziców i dojazdach do Wrocławia, ale to będzie uciążliwe. Na razie chcę pozostać w mieście. Od pół roku pracuję w biurze projektowym. Początki nie były łatwe, ponieważ nie zajmowałam się sprawami technicznymi, a archiwizowałam dokumenty. Dziś dostaję większe zlecenia i pracuję w zawodzie. Udało mi się, ale to była ciężka praca i z dala od miejsc, które kocham.

Reklama

Marek - student

- Gdy nadchodzi czas końca pewnego etapu w życiu, człowiek musi odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie - co dalej? W moim przypadku był to koniec roku szkolnego i zbliżające się matury, a odpowiedź na to pytanie wcale nie była taka prosta. Większość znajomych postanowiła według prostego „schematu” iść na studia do Wrocławia i tam zaznać studenckiego życia. Z racji, że finansowa sytuacja moich rodziców nie była najlepsza, a wizja próby „przeżycia” kolejnego tygodnia w wielkim mieście nie dawała mi spać po nocach, doszedłem do wniosku, że rozsądnym rozwiązaniem będzie zarobkowy wyjazd za granicę. Nie zwlekając, już po maturze z polskiego, odbyłem pierwszą i jak się potem okazało ostatnią rozmowę kwalifikacyjną dotyczącą mojej pracy w Anglii. Nie ukrywam, że miałem dużo szczęścia, jedno wysłane CV, jedna rozmowa i to w dodatku z pozytywnym skutkiem. Nie minął miesiąc, jak znalazłem się w Londynie w mojej pierwszej w życiu pracy. Plan był prosty, przepracować rok, zarobić trochę kasy i wrócić, by rozpocząć studia we Wrocławiu. Jego prostota była jednak zgubna. Po kilku miesiącach samotnego życia w innym kraju podjąłem decyzję o powrocie do Polski. Brak znajomych, rodziny i moich górzystych krajobrazów był silniejszy. Kolejnym etapem w życiu okazał się Wrocław. To tutaj rozpocząłem poszukiwania swojej ścieżki życiowej. Poszedłem na studia zaoczne i pracuję, jednak to nie jest ta droga, którą chcę kroczyć. Całe życie mieszkałem w małym górskim miasteczku, gdzie można powiedzieć, że „każdego” się znało, a bliskość i piękno otaczającej przyrody odcisnęły swoje piętno i nie ukrywam, że dziś mi tego bardzo brak. Nie oznacza to jednak, że zamierzam już teraz powracać w rodzinne strony. Pomieszkam jeszcze trochę we Wrocławiu, skończę studia, odłożę trochę pieniędzy i zastanowię się, jak ułożyć sobie życie gdzieś na prowincji. Wiem, że to nie będzie łatwe i zdaję sobie sprawę, że nawet dyplom nie pomoże mi w znalezieniu dobrze płatnej pracy. Dlatego będę próbował otworzyć własny biznes, może np. jakiś dobry bar lub restaurację? Pomysłów mam wiele. Potrzebuję tylko jeszcze trochę czasu na zebranie środków do ich realizacji.

Reklama

Bartek - maturzysta

- Wczoraj zdałem ostatni egzamin maturalny. Skończyłem liceum ogólnokształcące i wybieram się na studia. Zdaję sobie sprawę, że dyplom uczelni wyższej nie zapewni mi za pięć lat pracy, ale chcę opóźnić mój start w dorosłość, spełnić marzenia rodziców i ukończyć uczelnię.

Paula - fryzjerka

- Skończyłam szkołę fryzjerską trzy lata temu. Pracowałam przez jakiś czas w moim rodzinnym mieście, ale przerażało mnie takie życie. Z pracodawcami nie podpisałam żadnej umowy, która zapewniłaby mi jakiekolwiek świadczenia. Dlatego też pół roku temu podjęłam decyzję i postanowiłam, że odłożę trochę pieniędzy i wyjadę do Anglii. Szukam teraz jakiś tanich biletów i lecę. Nie czeka tam na mnie praca, ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma.

Zbigniew - przedsiębiorca lokalny

- Prowadzę swoje przedsiębiorstwo. Zatrudniam ponad 20 osób. Rynek jest ciężki, pracy nie ma, ale jeśli mam wybierać pomiędzy osobą, która ukończyła studia, a kimś, kto jest po technikum lub w trakcie nauki na studiach, wolę wybrać tę osobę, która nie ma przed nazwiskiem „mgr”. Dlaczego? Takie osoby nie wybrzydzają, nie mają wygórowanych wymagań, nie stawiają warunków i są o wiele bardziej pracowite. Wiem, co mówię. Moje córki są po studiach. Wróciły do domu, bo nie mogły znaleźć pracy. Zatrudniłem je u siebie, jednak od pewnego czasu wolę je oddać na staż gdzieś do gminy czy innego urzędu, bo nie mają pojęcia, co to znaczy praca, nie potrafią się zorganizować samodzielnie. Pięć lat, które spędziły na studiach, były stratą i czasu i pieniędzy.

Reklama

Jadwiga - emerytka

- Jestem na emeryturze, swoje już odpracowałam, ale obserwuję rzeczywistość i widzę, jak nie szanuje się młodych ludzi, jak nie docenia się ich zaangażowania w pracę, jak się nimi poniewiera. Dawniej kończyliśmy szkołę średnią i mogliśmy przebierać w ofertach pracy. Oczywiste było, że po szkole zaraz pójdziemy do pracy, a dziś? Nie dość, że życie jest drogie, to jeszcze pracy nie ma i nie ma też żadnych perspektyw, zwłaszcza w małych miastach. Młodzi wyjeżdżają albo za granicę, albo zostają po studiach w dużych miastach. Na ulicy coraz rzadziej można zobaczyć młodych, uśmiechniętych ludzi podążających do pracy.

Ks. Jakub Górski - wikariusz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Żarowie i duszpasterz młodzieży dekanatu Żarów

- Rozwój młodego człowieka rozpoczyna się już w domu rodzinnym, tym bardziej w domu katolickim. Mimo szybko zmieniających się światowych trendów maturzyści nie mogą zapominać o rozwoju swojego ducha. Dlatego też diecezja świdnicka wyszła naprzeciw potrzebom młodzieży rozpoczynającej dorosłe życie. W każdym dekanacie działają duszpasterstwa młodzieży, które starają się sprostać wymaganiom współczesnego młodego człowieka. Możliwości rozwoju to także szeroka lista rekolekcji, spotkań młodzieży, np. w Wambierzycach czy kłodzka „Owczarnia” i dni skupienia u Sióstr Misjonarek Krwi Chrystusa w Wilkanowie czy Mniszek Klarysek od Wieczystej Adoracji w Kłodzku. W każdym spotkaniu uczestniczy kapłan, który służy pomocą, duchowym wsparciem, rozmową. Tylko dojrzały duch człowieka, ukierunkowany na Boga i drugiego człowieka, stanie się motorem napędowym do wybrania odpowiedniej drogi życiowej.

* * *

W podsumowaniu i ja zabiorę głos. Utożsamiam się z tymi, którzy musieli wyjechać za granicę lub do większych miast w poszukiwaniu pracy, ponieważ nasz region nie zapewnia młodym ludziom pracy. Rynek pracy jest niezwykle ubogi, co wpływa na bezrobocie (owszem statystyki wskazują, że udaje nam się zwalczyć bezrobocie, jednak migracja ludności ma wpływ na spadek stopy bezrobocia). Diecezja w związku z tym starzeje się. Nieliczni decydują się na powrót. Ja wróciłam i zdaje sobie sprawę, że Wrocław - miasto, w którym studiowałam - zapewniłby mi o wiele lepsze perspektywy, pole do działania, tam szybciej bym się rozwijała. Jestem jednak lokalną patriotką i wierzę w to, że ciężką pracą i zaangażowaniem w to, co robię, mogę osiągnąć wiele i miałam też to szczęście, że pracy w zawodzie nie szukałam zbyt długo.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Papież: nie dla wojny, tak dla dialogu

2024-05-05 13:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

VaticanNews

"Nie dla wojny, tak dla dialogu" - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z wiernymi w niedzielę na modlitwie Regina Coeli w Watykanie. Wezwał do modlitwy za Ukrainę, Izrael i Palestynę.

Zwracając się do tysięcy wiernych przybyłych na plac Świętego Piotra na południową modlitwę papież powiedział: "Proszę, módlmy się dalej za umęczoną Ukrainę; bardzo cierpi, a także za Palestynę i Izrael".

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję