Reklama

Kościół

O. Majewski: Andrzej Koprowski to człowiek bliski Janowi Pawłowi II

- Każdy z etapów jego życia nadaje się na odrębny esej, a nawet książkę. Gdziekolwiek pracował, tam pozostawił wyraźny ślad. Uważał się za „jezuitę z przekonania”, w zakonie pełnił wiele funkcji, z których każda domagała się wielu wyrzeczeń i pokory - mówił w środę o. Andrzej Majewski SJ w homilii podczas Mszy św. pogrzebowej śp. o. Andrzeja Koprowskiego SJ, który zmarł 29 stycznia w 81 roku życia. Mszy św. przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.

[ TEMATY ]

pogrzeb

Archidiecezja Warszawska

o. Andrzej Koprowski SJ

o. Andrzej Koprowski SJ

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

A oto tekst homilii o. Andrzeja Majewskiego SJ:

Księże kardynale, droga rodzino ojca Andrzeja, drodzy współbracia, drodzy jego i nasi przyjaciele i znajomi… Ta Ewangelia opowiada o nas. O naszym przechodzeniu do domu Ojca… Andrzej – na polecenie Chrystusa, też wszedł już do łodzi, w której byli apostołowie… i przeprawił się z nimi na drugi brzeg… W tej przeprawie już nic złego nie mogło ich spotkać. Był z nimi Chrystus, któremu wszystko podlega…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W tych dniach wiele dobrych i ciepłych słów napisano o śp. o. Andrzeju Koprowskim. To nie dziwi, bo Andrzej to postać nieprzeciętna – to niemalże Instytucja sama w sobie. Niewielu za nim nadążało. W jakiś sposób wielu z nas wyprzedzał – swoją pracowitością, swoim zaangażowaniem, ilością książek, które przeczytał…a ostatnio też przetłumaczył. Nie szedł ale biegł przez życie niemal do samego końca.

Duszpasterz na KUL-u, potem rektor tutejszego kolegium, asystent generała naszego zakonu w Rzymie, potem twórca redakcji katolickich w Telewizji Polskiej i Polskim Radiu, założyciel OCIPE w Polsce (Katolickiego Biuro Informacji i Inicjatyw Europejskich). A potem prowincjał, dyrektor programowy Radia Watykańskiego i wreszcie – znów w Warszawie – już jako emeryt: pisarz, spowiednik… Lubił żartować i mówić o sobie: „jeszcze nie zardzewiałem”…

Ale Andrzej Koprowski to też człowiek bliski Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II-mu. O tej relacji też trzeba dziś wspomnieć, bo ona miała duży wpływ na jego życie. Przedwczoraj miałem okazje przeglądnąć obszerne archiwum jego kontaktów z Karolem Wojtyłą – najpierw arcybiskupem, potem kardynałem i wreszcie papieżem. Wiedziałem o licznych kontaktach Andrzeja z Janem Pawłem II – dziś już świętym. Znali się od wiosny 1957 roku. A jednak o intensywności tych kontaktów mogłem się przekonać dopiero teraz, przeglądając jego listy, kartki, relacje, czy zdjęcia z różnych spotkań… Można z nich dostrzec nić zaufania i sympatii, jaka ich połączyła. Jan Paweł II zwraca się do Andrzeja zdrobniale: „Koperku”, a podpisuje swe listy pseudonimem „wujek”, choć Andrzej – formalnie – nie należał do grupy przyjaciół przyszłego papieża z okresu krakowskiego.

Reklama

Z całą pewnością jest to bardzo materiał cenny, poniekąd unikatowy. Ufam, że – przynajmniej część z niego, będzie mogła zostać kiedyś udostępniona historykom, którzy wreszcie będą mogli oprzeć się nie tylko – jak dotychczas - na jednostronnych narracjach.

Każdy z etapów życia Andrzeja Koprowskiego nadaje się na odrębny esej, a może nawet na książkę. Gdziekolwiek Andrzej pracował, tam pozostawił wyraźny ślad po sobie. W tych dniach otrzymałem z Rzymu dużo maili, sms-ów i innych wspomnień zamieszczanych na portalach społecznościowych. Choć minęło już ponad 5 lat od jego powrotu z Rzymu do Polski, bardzo dobrze go tam zapamiętano.

Przytoczę tylko 2 z nich. Patricia - Meksykanka zamieszkała w Rzymie napisała: „Dla mnie o.Koprowski był przewodnikiem duchowym i ważnym punktem odniesienia w moich życiowych wyborach”. I jeszcze kondolencje od Cristiny z Wenezueli (też mieszkającej w Rzymie): „To był dobry człowiek, wyrozumiały. Odegrał fundamentalna rolę w trudnym momencie mojego życia”. Oczywiście pisali też i dzwonili ludzie z Polski.

Ale dziś, w dniu pogrzebu Andrzeja, nie chciałbym budować mu pomnika. On sam też na pewno by tego nie chciał. W obliczu śmierci trzeba stawać z wielką pokorą. Przed obliczem Pana Boga tym bardziej… Tylko On wie, co kryje się w sercu człowieka. Każdy z nas nosi w sobie jakiś odrębny świat, do którego – poza Nim - nikt inny nie ma wglądu. Patrząc z tej perspektywy - kto wie... Może najważniejsze w życiu jest nie to, do czego przykładamy taką wagę, nasze wykształcenie, pozycja społeczna, funkcje, które pełnimy, nasze znajomości czy opinie o nas, nasze życiowe osiągnięcia…

Reklama

Może ważniejsza jest ta inna część naszego życia, do której tylko my – poza Panem Bogiem - sami mamy dostęp, a która nigdy do końca nie zostanie ujawniona… To historia duszy człowieka – tego, jak Chrystus stanął na naszej drodze, jak Go rozpoznajemy, jak Go doświadczaliśmy, jak objawiał nam, że jest Miłosierny, jak się z Nim zaprzyjaźniliśmy… jak Go odnajdywaliśmy w codzienności. To historia naszych odejść i powrotów, najgłębszych tęsknot, a może – jak powiedziałby papież Franciszek – naszych marzeń a nawet snów.

Andrzej nie lubił mówić o sobie. A jednak w jednym z wywiadów napomknął, że uważa się za „jezuitę z przekonania”. I tłumaczył, że „istnieje pewien proces dojrzewania więzi z Panem Bogiem”. Mówił też, jak ważne są dla niego „Ćwiczenia Duchowe” św. Ignacego. To właśnie w „Ćwiczeniach” Ignacy snuje m.in. wizję dwóch sztandarów. Ignacy był rycerzem, więc takie obrazy dwóch walczących obozów były mu drogie.

Jeden to obóz Chrystusa Pana, drugi – szatana. Tym, którzy zdecydują się zaciągnąć pod sztandar Chrystusa św. Ignacy nie proponuje łatwego życia. Ci, którzy na to się decydują mają się modlić najpierw, by pokochać ubóstwo duchowe, „a jeżeli Majestatowi Bożemu to by się podobało i do tego ich wybrał, także ubóstwo rzeczywiste; następnie mają być gotowi na przyjmowanie obelg i pogardy, ponieważ z tych dwóch wyłania się pokora”. Tak więc – czytamy w „Ćwiczeniach Duchowych” św. Ignacego: „są trzy stopnie: najpierw ubóstwo przeciw bogactwu, następnie obelgi i pogarda przeciw zaszczytom światowym, wreszcie pokora”.

Myślę, że Andrzej wziął na serio te słowa i znalazł się „pod sztandarem Chrystusa”. Zwierzył się kiedyś w jednym z wywiadów: „Muszę powiedzieć, że miałem szczęście w życiu, ponieważ kolejne odcinki w życiu były niezwykle ciekawe. Ale były trudne. Każdy był trudny”. No cóż: Urodził się w marcu 1940 roku. Należał do pokolenia wojennego. W drugiej połowie latach 50-tych studiował polonistykę. To właśnie wtedy – jako student – zetknął się po raz pierwszy z arcybiskupem Karolem Wojtyłą i „został zapamiętany”. Do Towarzystwa wstąpił w 1961 roku. Po święceniach trafił do duszpasterstwa akademickiego KUL. Jeszcze wczoraj, przez przypadek, podniosłem telefon. Dzwoniła jedna z jego wychowanek z tego okresu.

Reklama

W zakonie – jak wspomniałem - Andrzej pełnił wiele istotnych funkcji, z których każda domagała się wielu wyrzeczeń i pokory. Szczególnie trudne były pierwsze lata w Telewizji. Często o nich wspominał. Obecność księdza na korytarzach Woronicza powodowała z jednej strony uśmiechy a z drugiej panikę. Andrzej robił wszystko, by nie dać się ponieść emocjom i nie dać pretekstu do takiego myślenia, że teraz „on tu jest po to, by zademonstrować, kto teraz w Polsce ma władzę”… że po jednych przyszli drudzy… po złych dobrzy. Z drugiej strony bardzo mu zależało na tym, by nie dać się zamknąć w „katolickim getcie”. Domagał się obecności Kościoła w wielkich debatach ogólnospołecznych. To nie przysparzało mu popularności ani przyjaciół – również w kręgach Kościoła. Nie mogę się oprzeć, by nie zacytować kilku zdań, które zanotował, opisując tamten czas.

A zapisał sobie: „Byłem przekonany, że redakcja ma być redakcją Kościoła Powszechnego, który pełni swą misje ewangelizacyjna w Polsce, a nie „okienkiem partykularnym”. Zaczęły się donosy różnych osób…(…) Ilość protestów, w większości potem anonimów, pisanych do Księdza Prymasa, Sekretariatu Episkopatu, ale i masowo do Papieża była niewyobrażalna”. W innym miejscu zanotował: „Mówił mi ks. Prymas Józef Glemp: „Dostajemy mnóstwo listów z oskarżeniami, krytykami… Konferencja ma zaufanie do Ojca, ale trzeba, by raz, dwa razy na rok ojciec powiedział „co robicie w programach i dlaczego i czego nie robicie i dlaczego”, żeby księża biskupi byli spokojni… I tak – precyzuje on - trwało to przez 8 lat”.

Reklama

A potem przyszedł czas prowincjalstwa (niektórzy żartują, że jezuici są tak posłuszni jak franciszkanie ubodzy…), a po nim praca w Radiu Watykańskie i nowe trudne wyzwania… umieranie Jana Pawła II, rezygnacja papieża Benedykta. Wybór Franciszka… No i pojawiły się wreszcie kłopoty jego samego ze zdrowiem, jedna, druga, trzecia operacja… ostatnia zaledwie kilka miesięcy temu. Przyszła starość. Ktoś powiedział, że może po to Pan Bóg dał ją człowiekowi, by „aż tak bardzo nie było mu żal pozostawić to swoje ziemskie życie”.

Tu się zatrzymajmy z tą wielką nadzieją, że „Andrzej został ostatecznie przyjęty pod sztandar Chrystusa”.

Na zakończenie raz jeszcze powróćmy do Ewangelii…” Gdy zapadł wieczór owego dnia, (Jezus) rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak, że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza... „

2021-02-03 14:23

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: Msza pogrzebowa za Zbigniewa Wodeckiego

[ TEMATY ]

pogrzeb

W Bazylice Mariackiej w Krakowie odbyły się dziś uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Wodeckiego. W uroczystości, która miała charakter rodzinny, uczestniczyła najbliższa rodzina, przyjaciele, aktorzy, piosenkarze, przedstawiciele świata kultury i nauki, władz państwowych i samorządowych. Wybitnego muzyka żegnały tłumy mieszkańców Krakowa. Artysta został pochowany w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Rakowickim.

Przed południem z Wieży Mariackiej rozbrzmiały dźwięki utworu Louisa Armstronga „What a Wonderful World”. Wielbiciele twórczości Wodeckiego żegnali go na Rynku Głównym bijąc brawo.

CZYTAJ DALEJ

Edyta Stein doktorem Kościoła? Wniosek trafił do Papieża

2024-05-01 14:02

[ TEMATY ]

Edyta Stein

Towarzystwo im. Edyty Stein

Edyta Stein jako wykładowca, 1931 r.

Edyta Stein jako wykładowca, 1931 r.

Podjęto kolejne kroki w celu nadania św. Edycie Stein tytułu doktora Kościoła. Oficjalny wniosek w tej sprawie złożył Papieżowi generał karmelitów bosych o. Miguel Márquez Calle. Teraz Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych będzie mogła zainicjować oficjalną procedurę.

O możliwości nadania Edycie Stein tego tytułu mówi się od kilku lat. W 2022 r. z okazji obchodów 80-lecia jej męczeńskiej śmierci o. Roberto Maria Pirastu, definitor generalny zakonu karmelitów ogłosił, że została powołana komisja naukowa, która opracowuje oficjalny wniosek w tej sprawie. Sugerowano wówczas, że św. Teresa Benedykta od Krzyża, bo tak brzmi jej zakonne imię, mogłaby uzyskać tytuł Doctor Veritatis - Doktora Prawdy, ponieważ w centrum jej dociekań zawsze stała prawda, którą po nawróceniu odkryła w osobie Jezusa Chrystusa. Jak informują włoscy karmelici, oficjalny wniosek o zaliczenie Edyty Stein w poczet doktorów Kościoła został przekazany Papieżowi 18 kwietnia na audiencji dla karmelitanek bosych.

CZYTAJ DALEJ

W trosce o Ojczyznę - wdowy konsekrowane na Jasnej Górze

2024-05-02 10:49

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wdowy konsekrowane

BP Jasnej Góry

Choć mają rodziny i normalne życie to ich zadaniem jest dawać świadectwo życia oddanego Bogu. Na Jasnej Górze trwa trzydniowe spotkanie wdów konsekrowanych. Swoją służbę realizują przede wszystkim modląc się za Ojczyznę i to ją zawierzają Królowej Polski.

- Chcemy przede wszystkim modlić się za naszą Ojczyznę, która jest w trudnej sytuacji. Bardzo bolejemy nad tym, że jest tyle zła w Polsce, że ludzie odchodzą od wiary, rodziny się rozpadają i są podejmowane ustawy przeciwko życiu. Jest to dla nas bardzo bolesne i przyjechałyśmy, żeby to Matce Bożej powierzyć - powiedziała Elżbieta Płodzień z diec. rzeszowskiej, koordynatorka stanu wdów konsekrowanych w Polsce.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję