Jan Paweł II stał się największym autorytetem moralnym naszych
czasów, najbardziej czytelnym znakiem ludzkiej drogi do Boga. Kochają,
podziwiają i szanują go za to miliony ludzi. Nie piszę, że wszyscy
go kochają, bo nie byłaby to prawda. Są tacy, którym jego misja krzyżuje
plany i obnaża niecne zamiary. Ale i oni, uciekając się do krytyki
Papieża, a nawet przemocy wobec niego, dają pośrednio dowód jego
przewodnictwa siłom dobra na świecie. Można by zaryzykować twierdzenie,
że nie ma drugiej takiej religii, innego Kościoła chrześcijańskiego,
który miałby równego mu przywódcę. Nie ma także wśród świeckich takiego
męża stanu, który mógłby zostać wymieniony jako równy Janowi Pawłowi
II. Czy to sprawił kryzys autorytetów, czy też klęska laicyzmu -
faktem jest, że nawet ci, którzy kontestują wartości chrześcijaństwa,
relatywizują odwieczne zasady życia, liczą się ze zdaniem Papieża,
przyjmują z uwagą jego apele o poszanowanie praw człowieka, o zakończenie
wojny, o promowanie stylu życia według "więcej być", a
nie "więcej mieć".
Gdy w 1995 r. Jan Paweł II został ogłoszony człowiekiem
roku przez amerykański tygodnik Time, a także włoskie czasopisma
Liberal i Jezus, napisano w tych magazynach, że Papież "stara
się wytyczyć cel dla ludzkości trzeciego tysiąclecia". Podkreślono,
że Jan Paweł II nie widzi jedynie ciężaru przeszłości, z którego
należy się wyzwolić, lecz patrzy w przyszłość, którą należy zbudować.
Według Ojca Świętego, wolność i równość, sprawiedliwość i prawda
powinny znowu stać się wartościami dla ludzkich sumień, powinny stanowić
fundament nowej etyki odpowiedzialności. Tylko wówczas można myśleć
o odrodzeniu świata i Kościoła, jeśli świat przyjmie to wszystko,
w co wierzy. Wyraża to najdobitniej motto pontyfikatu Jana Pawła
II: Nie lękać się Chrystusa, nie lękać się otworzyć drzwi Chrystusowi.
Niektórzy z całą odpowiedzialnością stawiają pytanie, czy
to nie on, Jan Paweł II, miał za zadanie u progu trzeciego tysiąclecia
chrześcijaństwa ocalić człowieka i ludzkość całą przed samozagładą?
Opatrzność dała mu wystarczająco dużo czasu, a także sił, aby tę
misję mógł spełnić. Jesteśmy bowiem świadkami najdłuższego pontyfikatu
XX wieku, ocenianego już przez wielu jako największy. Kard. Paul
Poupard - przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury na zakończenie
obchodów XX-lecia pontyfikatu Jana Pawła II powiedział, że jest przekonany
i z całego serca przyznaje Ojcu Świętemu tytuł, który z pewnością
przyzna mu historia: Jan Paweł II Wielki.
Kiedy w redakcji Tygodnika Katolickiego Niedziela przygotowywano
numer jubileuszowy z okazji XX-lecia pontyfikatu, redaktorzy nie
mieli wątpliwości, aby tuż pod winietą napisać dużą czcionką tytuł:
JAN PAWEŁ II WIELKI. Był to wyraz pewności, że ten pontyfikat jest
największym darem Bożej Opatrzności dla Kościoła i świata w naszych
czasach. Także podczas papieskiej pielgrzymki do Ojczyzny w 1999
r. biskup łowicki Alojzy Orszulik oraz metropolita krakowski - kard.
Franciszek Macharski w przemówieniach powitalnych nazwali Jana Pawła
II Wielkim. Choć więc jego wielkość w pełni ocenią przyszłe pokolenia,
już teraz tak katolicy, jak i wyznawcy innych religii, wszyscy ludzie
dobrej woli, zatroskani o przetrwanie ludzkiego świata, dostrzegają
wielkość tego Papieża. Określa się wszak Jana Pawła II: Sumieniem
świata, Świadkiem naszych czasów, Darem Niebios, Papieżem praw człowieka,
Apostołem XX wieku, Obrońcą uciśnionych, Robotnikiem Bożym, Pielgrzymem
wolności... Trudno wyobrazić sobie naszą epokę bez Jana Pawła II,
nazywanego także Superstarem, Proboszczem świata, Białym Ojcem, Papieżem
Powszechnym, Papieżem Trzeciego Tysiąclecia...
Podobnie też nie sposób zliczyć wszystkich, którym w tych
latach Papież dopomógł, z którymi się modlił i którzy mogli zobaczyć
go z bliska. Ogłosił kilkanaście encyklik, w których uporządkował
naukę Kościoła, wydał Katechizm Kościoła Katolickiego, przyjął tysiące
osobistości, wygłosił tysiące przemówień. Przemierzył więcej kilometrów
niż wszyscy poprzedni papieże razem wzięci. Dlatego nikt nie powinien
mieć wątpliwości, że od 16 października 1978 r., gdy nad Kaplicą
Sykstyńską ukazał się biały dym obwieszczający wybór nowego papieża,
rozpoczęły się za przyczyną tego Papieża gwałtowne przemiany w świecie,
które doprowadziły do upadku imperium zła - jak prezydent USA Ronald
Reagan nazwał Związek Radziecki. Na zawsze nazwisko Jana Pawła II
związało się z powstaniem ruchu "Solidarność" w Polsce,
a w konsekwencji z upadkiem muru berlińskiego, z rozpadem żelaznej
kurtyny. Wielkość tego Papieża stała się darem dla świata. Któż zliczy
ślady jego apostolskiej obecności wśród największych i najmniejszych,
w pałacach i leprozoriach. Dla niego każdy człowiek stał się "
drogą Kościoła". W iluż milionach domów znalazła się pamiątkowa
fotografia z Ojcem Świętym, ileż radosnych łez wylano podczas spotkania
z nim! To jego nauczanie natchnęło odwagą wiary miliony ludzi na
wszystkich kontynentach. Owszem, byli i tacy, którzy wyliczali mu
koszty, ukrywali przed kamerami przybyłe na spotkanie z nim milionowe
rzesze, bo chociaż stał się gwiazdorem mediów, różni manipulatorzy
próbowali go zignorować, pomniejszyć jego apostolski trud. Mimo to
udało mu się opasać Paryż łańcuchem rąk oddanych na służbę wiosny
Kościoła. W Berlinie wskazał na miejsce Kościoła w nowoczesnym społeczeństwie
jednoczącej się Europy. W azjatyckiej Manili padł 5-milionowy rekord
udziału we wspólnocie eucharystycznej. Czyż więc ten Mojżesz Naszych
Czasów - jak watykańscy dziennikarze nazwali Jana Pawła II - nie
zasłużył sobie na tytuł Wielki?
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu