"Jutro jest Dzień Matki. Nie pamiętam, czy w moim dzieciństwie
był taki oficjalny urzędowy dzień... W dzieciństwie każdy dzień był
dniem Matki. Każdy poranek był dniem Matki. I południe, i wieczór,
i noc" - napisał Tadeusz Różewicz w bardzo osobistej w swym
dorobku książce pt. Matka odchodzi, stanowiącej zapis śmierci jego
matki. Poeta asystował przy jej umieraniu, najpierw w szpitalu, później
w domu, w Gliwicach.
W tym żałobnym utworze zamieścił Różewicz, pisany w ostatnich
dniach życia i pierwszych po odejściu matki Dziennik gliwicki (23
V - 22 VII 1957 r.), przejmujący krótki esej Teraz, opowiadanie pt.
Grzech, wiersze poświęcone matce i kilka takich, w których mówi o
ojcu, o rodzicach. Ponadto są w tej książce dwa teksty S. Różewiczowej (jej wspomnienia z dzieciństwa przeżytego przed I wojną światową w
Szynkielowie, biednej wsi pod Wieluniem, oraz opowieść o narodzinach
syna Tadeusza, autora książki), wiersz starszego brata poety, Janusza,
zamordowanego przez gestapo, a także szkic wspomnieniowy młodszego
brata, Stanisława, reżysera filmowego.
Oprócz tekstów są w tej książce dawne fotografie rodzinne,
kartka z kalendarzyka z 1957 r. z zapisem o śmierci i pogrzebie Mamy
oraz fragmenty listu od Mamy, pisanego przed Bożym Narodzeniem 1943
r., gdy poeta był w "lesie": "Synu Kochany, tyle czasu
sobie na Ciebie nie patrzyłam, ale może dobry Bóg za to mi pozwoli
nacieszyć się z wami potem, ale to potem czy kiedy nastąpi... Minęły
dla mnie jasne i szczęśliwe dni, kiedy koło was i dla was pracowałam,
proszę gorąco Boga, abym całe życie swoje była wam potrzebna... jak
mi za wami tęskno, to idę na Jasną Górę [od jesieni 1942 r. Różewiczowie
mieszkali w Częstochowie, gdzie zajmowali "domek na przedmieściu.
W perspektywie szosy wieża klasztoru, w nocy na szczycie niebieskie
światełko"] i modlę się, jak mogę, aby was ta niebieska Matka
ustrzegła od zła, które szaleje".
Jest to książka o miłości - o miłości matki (12 VI 1957
r. - "pocałowała mnie w rękę i to było... dałbym krew, żeby
ją utrzymać przy życiu"; 22 VI - "Prosiła, żeby jutro chociaż
po południu wpaść na chwilę: <żeby mogła popatrzeć>. Gładziła
mnie po ręce - <Mój syn kochany>"; 5 VII - "po przyjęciu
ostatniego namaszczenia powiedziała: <Tak mi jest dobrze, Tadziu&
gt;") i o miłości do matki (19 VII - "Oddałem ziemi moje
kochanie..."; 20 VII - "Rozmawiam i zawsze będę rozmawiał
z Tobą, Mamo... Mamo, kochanie moje, jesteś przy mnie. Będę z Tobą
mówił, będę pracował, myśląc o Tobie. O Twoim nikłym dobrym uśmiechu
na żółtej, strasznie wychudzonej twarzy... Ale piszę te słowa jak
list do Ciebie. Byłaś moją trwogą, strachem, radością i oddechem.
Miła, całuję Twoje rączki wyschłe i opuchnięte nogi, Twoje oczy -
Twoje sine ręce, kiedy konałaś. Całuję Twoje zbolałe ciało, które
oddałem naszej matce wielkiej - ziemi"). I to ostatnie zdanie
- "To, co w naszym domu było najdroższe i najpiękniejsze, to
Mama" (podkreślenie moje - M. W.) - napisane przez S. Różewicza.
W książce tej dają się zauważyć dwa przeciwstawione sobie
światy: świat świętej prostoty Matki ("Mama wstaje pierwsza,
rozpala ogień pod blachą, robi śniadanie przed wyjściem ojca na pociąg...
mama jest stale zajęta. Gotuje, zmywa i sprząta, ceruje, kupuje buty,
odnosi je do podzelowania, pali w piecach, przynosi z targu zakupy...
Mama lubi szyć i haftować... Haftując, mama czasem nuci piosenkę
Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły... Kiedy mamę boli głowa, bierze
proszek <z kogutkiem>, robi na czoło okład z plasterków cytryny...
W pobliskim Osjakowie mama prowadzi nas do kościoła, w którym była
ochrzczona...").
Świat matki to także poczucie bezpieczeństwa: "Nawet
jeśli syn zamieniony został w maszynę do zabijania albo zwierzę mordercę,
oczy matki patrzą na niego z miłością... patrzą.
Kiedy matka odwróci oczy od swojego dziecka, dziecko zaczyna
błądzić i ginie w świecie pozbawionym miłości i ciepła".
Drugi świat - to "pokręcony" świat poety, wiele
pytań skazanych na brak odpowiedzi, etyczne wątpliwości ("Czy
poeta to człowiek, który pisze z suchymi oczami treny, bo musi dobrze
widzieć ich formę? Musi całe serce włożyć w to, aby forma była <
doskonała>...? Poeta, człowiek bez serca?"), zwątpienia w
sens egzystencjalny i element oszustwa, gdy obiecywał matce, że zaprosi
ją do Krakowa, że pokaże jej Zakopane i góry, że pojedzie z nią nad
morze. Tymczasem - "Mama nie zobaczyła nigdy w życiu Krakowa
ani gór... - ani morza. Nie dotrzymałem obietnic". Czy tylko
Różewicz nie dotrzymał obietnic? A my?
Gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę książkę i wczytanie
się w jej z pozoru zwyczajne, oczywiste zdania, zwłaszcza te o mamie
Różewiczów, według mnie - najpiękniejsze spośród ostatnio napisanych
o Matce.
T. Różewicz, "Matka odchodzi", Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999.
Pomóż w rozwoju naszego portalu