Reklama

Wpatrzeni w Jezusa Eucharystycznego

Niedziela przemyska 24/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tegoroczna Uroczystość Bożego Ciała w Przemyślu zgromadziła wielką liczbę wiernych. Obok tej widocznej wielości modlących się, dało się zauważyć wielkie skupienie. Na trasie procesji nie było spacerowiczów. Byli ludzie, którzy opowiadali Jezusowi o zagrodach swoich serc, dzielili się radościami i niepokojami. Skupione twarze kazały domyślać się, że także reflektowali motyw, jak Chrystusowi wiedzie się w zagrodach naszych serc. Modlili się, by mocą Eucharystii mogli przygotować Mu godne mieszkanie. Gościem przemyskiego świętowania był arcybiskup Moskwy Tadeusz Kondrusiewicz. Na początku sprawowanej Eucharystii abp Józef Michalik witając Dostojnego Celebransa dziękował Bogu, że możemy kroczyć za Jezusem ze szczególnym świadkiem wiary. Wspomniał jak wielkie są potrzeby tego Kościoła i zaapelował, by kolektę Mszalną przeznaczyć na potrzeby Kościoła w Rosji. Przy drugiej stacji procesji przemówił abp Kondrusiewicz. I wtedy dał się słyszeć wszystkim głos świadka. Świadka trudnej drogi, świadka wielkiego pietyzmu dla spraw Bożych. Nie można było pozostać obojętnym nie tylko na wypowiadane prawdy, ale nie można było powstrzymać łez, kiedy łamał się wzruszeniem głos Mówcy. Panie do Kogo pójdziemy - to przesłanie tej szczególnej homilii - świadectwa. To ostrzeżenie dla nas, którzy czasem próbujemy jak ongiś Jezusowi słuchacze pójść własnymi drogami. Po tym kazaniu wielu z jego słuchaczy niewątpliwie zastanowi się dokąd i za kim idzie. Poniżej udostępniamy naszym Czytelnikom to wielkie wołanie świadka prawdy, że tylko Jezus, nawet w godzinach Golgoty, jedynie On ma słowa żywota wiecznego.

W gorący niedzielny dzień sierpnia roku 1968 na peron dworca jarosławskiego w Moskwie z pociągu, który przybył z dalekiego Irkucka wyszedł młody człowiek. W pobliskim kiosku kupił mapę Moskwy z nadzieją odnalezienia tam adresu kościoła. I o dziwo odnalazł. Trwożyło tylko to, że znajdował się ów kościół blisko Łubianki, między murami której uważnie na drzwi kościoła dzień i noc patrzyły kamery telewizyjne. Wszedł do jedynego czynnego w owe czasy w Moskwie kościoła św. Ludwika. Jednego z dwóch czynnych w całej Rosji za czasów sowieckich. Do rozpoczęcia Mszy było jeszcze trochę czasu. Zauważył ten młody człowiek, że coś jest nie tak. Przyszła godzina rozpoczęcia Eucharystii. Kapłan nie wyszedł. Spytał wówczas jedną ze starszych kobiet czy będzie Msza św. I usłyszał odpowiedź: "Niestety nie będzie, bo kapłan jest tylko jeden i ten ksiądz jest już długo chory". Zabolało serce tego młodego człowieka, bo po trzymiesięcznej praktyce na budowie elektrowni w Krasnojarsku nie mógł być u spowiedzi, nie mógł być na Mszy św., nie mógł przystąpić do Komunii św. Trzeba było jechać dalej na zachód. Tym człowiekiem, Drodzy Bracia i Siostry, byłem ja.

Tymi słowami 11 lat temu rozpocząłem kazanie na swoim ingresie jako arcybiskupa Moskwy. Msza była sprawowana już nie w kościele, a na jego schodach, przed tymi samymi budynkami KGB na Łubiance. Ale świat już się zmieniał, już było widać, że ten system dalej nie wytrzyma. Było to pierwsze może wyjście Chrystusa Eucharystycznego poza ściany tego kościoła za ostatnie trzy pokolenia. W ten sposób Chrystus niejako chciał być w tej rzeczywistości, którą przedstawiał ten kraj. Trzy pokolenia znoszące prześladowania za wiarę. Trzy pokolenia Golgoty, ale nowa przyszłość. Nowe czasy otwierały się wówczas przed krajem.

I podobnie jak czytamy w Ewangelii, kiedy Chrystus umierał na krzyżu rozerwała się zasłona świątyni jerozolimskiej. Bóg przez to samo niejako chciał wyjść do tego ludu, z tego świętego miejsca wyjść do ludu, który chwalił Boga, chwalił Chrystusa, ale w ten dzień wydał go na śmierć. Bóg chciał w ten sposób wyjść do tego przewrotnego świata. Tak samo 11 lat temu w Moskwie Chrystus zechciał wyjść poza ściany kościoła i iść do tego ludu, aby go uświęcać, błogosławić i karmić swoim Ciałem. Chlebem życia wiecznego.

Obchodzimy dzisiaj Uroczystość Bożego Ciała, która zazwyczaj kojarzy się nam z procesją. Procesja ma bardzo głęboki sens, bo przecież przypomina nam, że tutaj na ziemi nie mamy miejsca stałego zamieszkania. Z ręki Bożej wyszliśmy i do domu naszego Stwórcy zdążamy po tej ziemi. Wszyscy jesteśmy pielgrzymami i wiadomo - w pielgrzymce potrzebny jest chleb. Potrzebna jest siła.

Dzisiejsze pierwsze czytanie przypomina nam o wyjściu Narodu Wybranego z niewoli egipskiej, o tym przemarszu do Ziemi Obiecanej. Już odeszli dosyć daleko, już przeszli suchą nogą przez Morze Czerwone, którego wody pochłonęły wojska faraona, które ich ścigało. Przed nimi jest pustynia. Pustynia ze swoimi prawami. W oczy zaglądać zaczęło widmo śmierci głodowej. Wielkie niebezpieczeństwa: brak wody, brak chleba. Naród staje przed wielkim dylematem. Chcieli wyjść z niewoli i wyszli, ale jaka trudna jest ta droga. Rodzi się pokusa: a może trzeba wrócić. Tam w Egipcie były przecież garnki pełne mięsa, pod dostatkiem było owej przysłowiowej cebuli. I Bóg w tym momencie czyni rzeczy nadzwyczajne. Z twardej skały wytryska źródło wody żywej, wody tak potrzebnej na pustyni, z nieba spada manna. I jest mięso w postaci przepiórek. (...)

Ten cud na pustyni, to doświadczenie tego, że Bóg może wszystko, że Bóg może w każdej sytuacji czynić wielkie dzieła.

Przychodzę do was z Rosji i jestem świadkiem tych wielkich dzieł. Wy też tutaj na polskiej ziemi jesteście świadkami dzieł, które dzieją się w ostatnich dziesięcioleciach na naszych oczach. Wydawało się, że system stworzony tam na wschodzie, w Moskwie, nigdy się nie rozsypie. Będzie trwał do końca. A jednak rozwalił się. Upadł bez rozlewu krwi. Pozostał zniszczony zupełnie Kościół, setki tysięcy zamęczonych biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic. Pozostały tylko dwa katolickie kościoły. Około 50, a może nawet 70 milionów męczenników za wiarę. Rzeczywiście Golgota. Wydawało się, że już nigdy nie będzie na tej ziemi głoszona Ewangelia, że już nigdy nie usłyszymy pieśni religijnych i że ten Chrystus Eucharystyczny, który jest naszą nadzieją, chlebem na życie wieczne, nigdy nie przyjdzie do dusz ludzkich. Tak się wydawało. Chrystus kiedyś powiedział do Apostoła Piotra: "Ty jesteś Piotr opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą".

W tym samym fatalnym 1917 r., kiedy reżim komunistyczny przyszedł do Rosji, Matka Boża w dalekiej Fatimie zapowiadała historię świata i Rosji w XX w. Zapowiadała te wszystkie kataklizmy, prześladowanie Kościoła, prześladowanie Ojca Świętego. Jednocześnie dawała nadzieję: Moje Niepokalane Serce zwycięży. I my jesteśmy świadkami tego. Nie w jakiś inny dzień, ale tylko 8 grudnia 1991 r. był podpisany dokument o rozpadzie Związku Radzieckiego. A przecież to uroczystość Niepokalanego Poczęcia. Bracia i Siostry, czy nie powtórzyć za Maryją: Moje Niepokalane Serce zwycięży.

25 grudnia tego samego roku - Boże Narodzenie, godz 7.30 czasu moskiewskiego, ostatnie przemówienie pierwszego i ostatniego prezydenta byłego Związku Radzieckiego Michaiła Gorbaczowa i z Kremla powoli spada czerwona flaga, flaga, która wisiała tam w ciągu trzech pokoleń. Boże Narodzenie - nastanie nowej ery, ery odkupienia, ery łaski Bożej. Po trzech pokoleniach, niejako po trzech dniach, kiedy Chrystus zmartwychwstał zaczyna zmartwychwstawać ten kraj. To są cuda, które dzieją się na naszych oczach. Dzieje się tak samo, jak kiedyś, poprzez wyjście Narodu Wybranego z niewoli egipskiej do ziemi obiecanej. On jeszcze raz pokazuje, że On jest Alfa i Omega, że On jest Początek i Koniec. Czasy się zmieniają, a On trwa. A czas jest w Jego ręku.

Dzisiejsze drugie czytanie ustami świętego Apostoła Pawła nawołuje nas, by brać udział w Krwi Chrystusa i jego Ciele. Wszyscy jesteśmy członkami mistycznego Ciała Chrystusa, ale to nawoływanie Apostoła Narodów jest zachętą dla nas, by żyć Chrystusem codziennie i w naszych trudnościach i w chwilach, kiedy jest nam dobrze. Sławić Boga, być chrześcijaninem nie tylko w kościele, nie tylko raz w tygodniu, raz w roku, a może jedynie podczas Uroczystości Bożego Ciała czy Bożego Narodzenia lub Wielkanocy. Wielkość i prawdziwe świadectwo rozpoczyna się poza progiem kościoła.

Dwa lata temu zakończyliśmy obchody Roku Świętego. Celem pastoralnym tego Jubileuszu, jak to określił Ojciec Święty, było właśnie wzmocnienie naszej wiary i naszego chrześcijańskiego świadectwa. Świat dzisiejszy potrzebuje świadków Ewangelii. Już Paweł VI powiedział, że dzisiejszy świat nie wierzy nauczycielom, a jeśli wierzy to tylko wtedy, kiedy postępują tak, jak uczą. To jest ciągłe zadanie dla każdego z nas.

Jednym z ważnych wydarzeń, jakie będzie w tym roku przeżywał Kościół, to niewątpliwie Światowy Dzień Młodzieży w Toronto. Mottem tego Dnia są słowa zaczerpnięte z Ewangelii Chrystusowej: "Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłością świata".

Każdy z nas bardzo dobrze wie jakie znaczenie ma w życiu człowieka sól. Przyprawiamy nią nasze potrawy, żeby były smaczne. Podobnie trzeba przyprawić solą naszego chrześcijańskiego powołania codzienne życie. Tak wiele wyzwań niesie życie każdego z nas, tak wiele wyzwań niesie świat współczesny.

Cieszymy się z odzyskanej demokracji, z postępu nauki i techniki i kultury, cieszymy się z tego, że znikają w Europie granice. Jednocześnie to wszystko niesie nowe wyzwanie. Wraz z dobrem wdziera się i zło - liberalizm, konsumpcjonizm. Propaguje się wolny seks, zabija człowieka narodzonego, a nawet tego, który jest najbardziej bezbronny, bo nie narodzony. Człowiek chce klonować drugiego człowieka. To tylko niektóre z dylematów współczesności. Zgoda na te zachowania jest usankcjonowana decyzjami parlamentów. Elegancko, demokratycznie przez podniesienie ręki. My, którzy przeżyliśmy długie dziesięciolecia totalitaryzmu cenimy demokrację. Ale w sprawach moralnych, w sprawach dotyczących przykazań Bożych nie można głosować, nie można używać większości czy mniejszości parlamentarnej. Godząc się na taką demokrację trzeba by było powiedzieć, że największym demokratą był Piłat. On przecież wyznał publicznie, że nie znajduje żadnej winy w Chrystusie, a mimo to poddał Go pod osąd tłumu. (...) Przykazania, które daje dla nas Bóg: nie zabijaj, nie cudzołóż i inne nie mogą być zmienione żadnym parlamentem ludzkim.

W ubiegłym tygodniu gościł w Moskwie prezydent Stanów Zjednoczonych George Busch. Miał także spotkanie z przedstawicielami różnych religii. Nie będąc katolikiem kilka razy podkreślił ważność wolności sumienia, ważność równości praw człowieka, praw wszystkich obywateli niezależnie od ich przynależności religijnej czy narodowej. Stwierdził, że ta równość nie może być uzależniona od podpisanych paktów, dokumentów, ale dlatego, że wywodzi się ona od Stwórcy, który stworzył nas wszystkich równymi. On też dał nam swoje prawa, które winniśmy przestrzegać dla naszego zbawienia.

Wy jesteście światłością świata, woła Chrystus, a za nim powtarza te słowa Jan Paweł II. Światło daje poczucie bezpieczeństwa, oświetla drogę. Ale jest jeszcze światłość duchowa. Idąc za Jezusem Eucharystycznym musimy zastanowić się i nad tym, w jakim świetle żyjemy.

W Związku Radzieckim wydawało się, że rzeczywiście wszystko jest światłem, wszystko jest dobre - jedna z najsilniejszych armii, przodująca nauka, pierwszy kosmonauta wystrzelony w kosmos, wszystko było najlepsze, nawet drużyna hokejowa. Kiedy zajęła na olimpiadzie drugie miejsce, była to niemal narodowa tragedia. Wysoko nad Kremlem świeciły czerwone rubinowe gwiazdy. Raj. Światłość. Ale jak ciemno było w duszy człowieka. Podobnie jak u Magdaleny, która w pierwszy dzień tygodnia po śmierci Chrystusa szła do grobu Pana. Ewangelista Jan napisał, że było ciemno dokoła, niemniej ciemno było w jej duszy, bo ten, który nazywał się Zbawicielem świata, teraz zmarły został zamknięty w grobie.

Podobnie i w Związku Radzieckim. Żadna książka religijna w przeciągu trzech pokoleń nie ujrzała światła dziennego, nie można było kupić różańca, pójść na Mszę św. Nawet jeden kapłan nie był wyświęcony. Dopiero trzy lata temu wyświęciłem pierwszego kapłana po 81 latach. Taka była rzeczywistość. Tę rzeczywistość przeżywamy i dzisiaj w nieco może inny sposób. Wokoło tyle reklam, neonów, ale czy zawsze jest światło w naszej duszy. Czy mamy siłę przeciwstawić się temu złu, tym zakusom ciemnych sił, których jest tak wiele w naszym życiu. Kto nam dopomoże? Chrystus Pan zapowiadając ustanowienie Eucharystii uczynił cud rozmnożenia chleba. (...) Daj nam tego chleba, Panie prosili idący za Jezusem. Tym chlebem jest moje ciało - odrzekł Jezus. Ciało? Odwrócili się, odeszli. I wtedy Chrystus pyta Apostołów: Wy też chcecie odejść? Panie, do kogo pójdziemy. Ty jeden masz słowa żywota wiecznego. Te słowa Piotra powtórzyły miliony, miliony ludzi w Rosji w tym czasie, kiedy nie było kapłanów, kiedy nie było kościołów, kiedy nikt nie głosił Ewangelii.

Na modlitwie różańcowej, na litanii, na pacierzu codziennym, na uczeniu dzieci prostych prawd katechizmowych ludzie trwali przy Chrystusie.

Jest takie miasto na Uralu, które nazywa się Perm. Miejsce zesłań. Jedyny kościół był tam wybudowany jeszcze w XIX w. przez polskiego kapłana, który przyjechał tam aby służyć zesłańcom, aby nie umarli bez błogosławieństwa, kapłańskiej posługi. Ten kapłan zmarł bardzo dawno. Kościół zamknięto w 1936 r. Zwrócono go nam po 60 latach w 1996. Kiedy odprawiłem tam pierwszą Mszę św. ludzie podeszli do mnie i poprosili, bym poszedł razem z nimi na cmentarz. Przyprowadzono mnie na grób tego pierwszego kapłana. Pewna pani powiedziała: "Ekscelencjo. W ciągu sześćdziesięciu lat nie mieliśmy Kościoła, nie mieliśmy kapłana. Ale w ciągu tych sześćdziesięciu lat mieliśmy ten grób i tutaj przychodziliśmy w niedziele i święta, tutaj modliliśmy się, tutaj nawet wyznawaliśmy nasze grzechy. Tutaj duch tego kapłana był z nami i czuliśmy jak mówił: "Nie bójcie się nie odchodźcie. Do kogo pójdziecie? Tylko Chrystus ma słowa żywota wiecznego". Dzięki tej mogile wiara została zachowana i przekazana kolejnym pokoleniom. Tym ludziom potrzebny był chociażby grób, mogiła kapłana. Dzisiaj Kościół w Rosji potrzebuje też kapłanów. Jestem wdzięczny Kościołowi w Polsce, Kościołowi przemyskiemu za tę pomoc, ale potrzebujemy ich jeszcze więcej. Od tego będzie zależała przyszłość Kościoła w Rosji. Z tego miejsca podczas procesji eucharystycznej jeszcze raz zwracam się do kapłanów - pomóżcie, bo od was zależy przyszłość! Pomóżcie, bo od was zależy, czy ci ludzie będą solą ziemi. Pomóżcie, bo od was zależy czy będą światłością świata. Czy będą mogli codziennie żyć według Ewangelii i być jej świadkami niosąc światło innym.

Kiedy indziej po poświęceniu kaplicy w Niżnym Gorodzie, dawnym Gorki, poprosiła o głos przeszło dziewięćdziesięcioletnia staruszka. Pięknym polskim językiem powiedziała: "Urodziłam się w Polsce. Wywieziono nas za czasów stalinowskich do Kazachstanu. Potem los sprawił, że znalazłam się tu nad Wołgą. Długo w tym dwumilionowym mieście szukałam kościoła. Wreszcie znalazłam. Nie był to już kościół, ale różne instytucje. Dokąd pójdę, kto mi dopomoże, skąd zaczerpnę siły? I zobaczyłam obok drzewo. Pomyślałam sobie - jest to jedyny żywy świadek sprawowanej ongiś tu Eucharystii. Będę się tutaj, dotykając go, modliła i będzie mi lżej. Przychodziłam tu najpierw sama, potem z rodziną. Dzisiaj jestem szczęśliwa, że doczekałam dnia kiedy Chrystus przyszedł do nas".

Ci ludzie odpowiedzieli swoim życiem - Panie, do kogo pójdziemy. Ty masz słowa życia wiecznego. (...)

W Roku Jubileuszowym w Moskwie odbył się I Kongres Eucharystyczny, który zakończył się uroczystą procesją ulicami tego miasta. Katolicy modlili się razem z prawosławnymi, niektórzy patrzyli z zadziwieniem, milicja pilnowała dróg. A wierzący przybyli z różnych zakątków naszego ogromnego kraju mówili - zobaczcie, myśmy myśleli, że nas jest maleńka grupka, a teraz nas tak wielu. A Chrystus Eucharystyczny nas gromadzi. On rzeczywiście uczynił z nas Kościół. Eucharystia rzeczywiście buduje Kościół.

Kościele przemyski, dziękuję ci za to, że mogę dziś jako przedstawiciel Kościoła w Rosji i Moskwie, Kościoła w tym kraju, który przeżył Golgotę XX w. celebrować tę Eucharystię, uczestniczyć w tym nabożeństwie, w tej publicznej manifestacji naszej wiary. Celebrować Eucharystię i razem z wami budować Kościół.

Kościele przemyski, bądź zawsze wierny Bogu. Bądź zawsze semper fidelis. Umiej odpowiedzieć i miej na to siły czerpiąc je z Eucharystii, by zawsze mówić: Panie do kogo pójdziemy. Ty masz słowa życia wiecznego.

Bądź Kościele przemyski solą ziemi dla swego Kościoła, dla Kościoła w Polsce, dla Kościoła w Rosji, niosąc swoją pomoc.

Bądź tą solą ziemi, która przeciwstawi się zgubnym tendencjom naszego czasu.

Kościele przemyski! Bądź światłością świata. Tak jak nią jest wielki Syn narodu Polskiego Ojciec Święty Jan Paweł II, którego w ubiegłym tygodniu podczas wizyty w Azerbejdżanie telewizja rosyjska nazwała symbolem naszych czasów.

Bądź Kościele przemyski zawsze wierny swemu powołaniu chrześcijańskiemu ku chwale Boga w Trójcy jedynego i dla zbawienia ludzi. Amen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję