Co roku Duszpasterstwo Akademickie z Wrocławia organizuje pielgrzymki rowerowe zarówno po kraju, jak i za granicę. Najpierw były Bieszczady - grzbietami gór peleton pielgrzymów zdążał do Matki Bożej Częstochowskiej, potem wyprawa na Litwę. W tym roku pojechaliśmy z Lourdes, najstarszym szlakiem pielgrzymkowym przez Santiago de Compostela, do Fatimy. Pokonaliśmy 1500 km etapami o różnej długości, od 65 do 160 km dziennie. Przewodniczył nam kapucyn - o. Tomasz Durczyński, zapalony kolarz, a przede wszystkim zacny kapłan, który przez codzienne słowo Boże dodawał nam sił do pokonywania trudów na pielgrzymim szlaku.
W oczekiwaniu na cud - Lourdes
Reklama
Do Lourdes dotarliśmy autokarem. Pierwsze kroki kierujemy do Matki Bożej. Na terenie sanktuarium jest wielu pielgrzymów. Przytłacza nas ogrom ludzkiego kalectwa i cierpienia. Wszyscy z wiarą i nadzieją błagają Boga - za pośrednictwem Matki - o cud uzdrowienia. My też składamy na ręce Maryi nasze problemy. Gdy klęczę tak przed figurą Matki z Lourdes, mówię, proszę..., ale zaraz przychodzi refleksja - nie..., nie proszę, lecz dziękuję..., dziękuję za życie, zdrowie, ręce, oczy, nogi. Cud już się stał, tylko nie umiemy go dostrzec. Mam najwspanialszych Rodziców, nie jestem głodna ani zziębnięta, otrzymałam dar życia, sprawne ręce i nogi, a wciąż mówię: mało, jeszcze tego i tamtego mi brakuje. Teraz przepraszam, że nie umiem dziękować. Dotknij, Panie, mych oczu, abym przejrzała i zobaczyła wszystkie cuda w moim życiu, które mi uczyniłeś.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Trudne pielgrzymowanie
Opuszczamy Lourdes, wsiadamy na rowery i ruszamy na najstarszy w Europie szlak pielgrzymkowy. Celem jest Santiago de Compostela. Podążał tędy św. Jakub, nawracając Hiszpanię. Na szlaku spotykamy wiele osób. Przeważnie są to piesi pielgrzymi, którzy z ciężkimi plecakami pokonują kamienistą drogę. Wyposażeni w górskie rowery członkowie naszej ekipy wybierają tę właśnie wyboistą drogę. Przypominają mi się słowa ks. Jana Twardowskiego: "zaufałem drodze wąskiej, z dziurami po kolana...". Pielgrzymującym szosą nie jest łatwiej - długie męczące podjazdy dają się wszystkim we znaki. Wreszcie docieramy do Santiago. Tu kończą się zmagania wielu pielgrzymów, ale nie nasze. Po dniu odpoczynku ruszamy dalej - do Matki Bożej Fatimskiej.
Z wiatrem do celu
Z Santiago odbijamy na południe i wybrzeżem Hiszpanii i Portugalii,
wzdłuż oceanu, jedziemy na spotkanie w Fatimie. Odmieniły się zupełnie
warunki na trasie, wieje silny północny wiatr, który jest naszym
sprzymierzeńcem. Pchani wiatrem, z łatwością pokonujemy odcinki 120
i 160 km dziennie. Aż wreszcie wyruszamy na ostatni, 97-kilometrowy
etap tej pielgrzymki. Ostatnie 30 km to ponownie góry, ale świadomość
bliskości celu dodaje nam sił. I wreszcie jest - jest sanktuarium.
Dotarliśmy 13 lipca - to wspaniale, bo będziemy mieli okazję uczestniczyć
w wieczornej procesji. W przeciwieństwie do Lourdes w sanktuarium
Matki Bożej Fatimskiej urzeka nas atmosfera spokoju i wyciszenia,
która sprzyja refleksji i kontemplacji. Wysiłek fizyczny został nagrodzony
wieloma wzruszeniami i przeżyciami duchowymi.
W powrotnej drodze, już autokarem, nawiedziliśmy sanktuarium
w La Salette. Położone wysoko w Alpach, odcięte od zgiełku współczesnego
świata, pozwala na wyciszenie i chwilę refleksji, dzięki czemu jeszcze
raz mogę przemyśleć minione wydarzenia. We wszystkich odwiedzonych
przez nas miejscach Maryja objawiła się dzieciom: w Lourdes - była
to Bernadetta Soubirous; w Fatimie Boże przesłanie usłyszało troje
pastuszków, a tu, w La Salette, Niebieską Panią zobaczyło dwoje dzieci.
Często zapominamy, że jeśli nie staniemy się jak dzieci,
nie wejdziemy do królestwa Bożego. Tę prawdę przesłaniają nam problemy
współczesnego świata: zło, zachłanność, nieustanna troska o jutro,
które nie wiemy, czy będzie nam dane.
Wracam do domu, gdzie z okna widzę wieżę jasnogórską.
Czy doceniam bliskości Matki Jasnogórskiej, której mogę powierzyć
swoje życie? Co zrobię ze słowem Bożym, z ziarnem zasianym na tym
pięknym etapie mojego pielgrzymowania do Boga...