Powiatowe miasto. W uroczystość Bożego Ciała licznie przyjechali
parafianie z okolicznych wiosek. Gdy procesja do czterech ołtarzy
dobiega końca, część z nich udaje się do pobliskiego supersamu. Zupełnie
jak gdyby szli do piątego ołtarza. Właśnie w praktyczny sposób realizują "
ekonomiczne zasady" wykorzystania pobytu w mieście. Część z nich,
bez specjalnej nawet potrzeby, decyduje się na odwiedzenie sklepu.
W końcu dokonują jakichś zakupów. Nawet nie zauważają, jak przez
to zostało zagłuszone świąteczne natchnienie, jakie nieśli w sobie
jeszcze przed kwadransem, gdy w skupieniu i modlitwie oddawali cześć
Ciału i Krwi Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie potrafimy oddzielić
sacrum od profanum? Dlaczego zapominamy o istocie dnia świętego?
Dlaczego poddajemy się byle jakiej w treści i formie reklamie, przeładowanym
regałom, fałszywej promocji? Dlaczego wreszcie pokusa kupowania często
rzeczy przypadkowych i nawet zbędnych staje się silniejsza od poczucia
niedostatku?
Rozmawiam z panią Ireną, sprzedawczynią w tymże supersamie.
Jest wdową wychowującą samotnie dzieci. Musi zapewnić im utrzymanie.
Dlatego, chcąc nie chcąc, przyjęła postawione warunki. W tym pracę
trzyzmianową, także w soboty i niedziele. Potem okazało się, że dotyczy
to także świąt. Płakała, gdy szef wyznaczył ją do pracy w świąteczny
czwartek. Tak bardzo chciała być razem z dziećmi w ten jeden dzień
uroczystości Bożego Ciała. Szybko dodaje: "Szczęście, że szef nie
każe pracować w Nowy Rok, Boże Narodzenie i Niedzielę Wielkanocną". Natomiast właściciel sklepu ma dobry humor. On świętował. Było
wprawdzie "trochę przyciepło", ale szedł w procesji. Kłaniał się
znajomym klientom. Kiedy widzi w sklepie zasmucone twarze pracownic,
natychmiast żartuje: "dziewczyny, to wina naszych kochanych klientów.
Gdyby nie mieli potrzeby kupowania w Boży dzień, nie musiałybyście
przychodzić!".
W tym przypadku szef Ireny ma rację. To my, klienci,
najczęściej spokojnie myślący o sobie jako o dobrych chrześcijanach,
nie możemy zdobyć się na świadome pamiętanie, że zaniedbanie czynienia
dobra też jest grzechem. Co ma wspólnego jedno z drugim? - zapytamy.
Otóż ma. Robiąc zakupy dzień lub dwa wcześniej, sami pełniej przeżyjemy
atmosferę święta i niedzieli. Ale także, a może przede wszystkim,
nie obciążymy swojego sumienia faktem, że jesteśmy przyczyną sprawczą
grzechu personelu. Powiedziane jest przecież: W niedzielę i święta
nakazane uczestniczyć we Mszy św. i powstrzymać się od prac niekoniecznych.
Jest to pierwsze z przykazań kościelnych. Wprawdzie w nowej formie,
ale od wieków ma ten sam sens. Nie tylko ja mam powstrzymać się od
prac niekoniecznych (zakupy to taka właśnie praca), ale swoim postępowaniem
nie mogę zmuszać innych do niekoniecznej pracy w niedziele i święta
nakazane.
Szerzące się bezrobocie w kraju, szczególnie bolesne
w małych miastach rejonów rolniczych, staje się coraz częściej powodem
nadużywania władzy przez przełożonych, choćby w odniesieniu do czasu
pracy i zakresu obowiązków. Prowadzi to do bezpardonowego łamania
prawa, przy całkowitej obojętności organów nadzorujących. Powszechnie
znane są upokarzające warunki pracy w wielkich sieciach handlu spożywczego
- supermarketach. Zaraza niemal niewolniczej pracy rozszerza się
także na instytucje dalekie od zagranicznych gigantów. Zakorzenia
się w spółdzielniach, szczególnie w branży spożywczej, w których
np. chorować można jedynie w ramach urlopu wypoczynkowego. Pojawia
się nawet w instytucjach podległych samorządom. Szczególnie tych,
które z różnych powodów nie mogą być konkurencyjne na rynku towarów
lub usług. Atmosfera zagrożenia dalszej egzystencji powoduje ucieczkę
w często zbędne opracowania statystyczne, pseudoanalizy. Przygotowanie
tych "kół ratunkowych" wymaga czasu. Stwarza często konieczność pracy
do późnych godzin wieczornych, a nawet nocnych. Ten przymus wielogodzinnej
pracy (oczywiście bez dodatkowego wynagrodzenia) wiąże się z lekceważeniem
przez przełożonych podstawowych obowiązków rodzinnych i domowych,
jakie mają i chcą wypełniać podwładni - przecież osoby ludzkie.
Coś, co jest groźne, może stać się niebezpieczne. Pewność
siebie, płynąca z kontraktu menedżerskiego, prowadzi do zaślepienia
i ulegania podstawowym wpływom szatana. Bo jak inaczej można nazwać
i rozeznać zachowanie szefa, który na prośbę o umożliwienie uczestniczenia
w wieczornej Mszy św. bardzo zdenerwowany krzyczy przy świadkach: "
Albo będziesz pracował, albo idziesz do kościoła?! Wybieraj!". Podwładny
bez najmniejszego wahania wybrał kościół. A zwierzchnik nie był nawet
w stanie przyjąć do świadomości wcześniejszego zapewnienia swego
pracownika, że wymagana praca i tak zostanie wykonana na czas.
W codziennym zabieganiu nie zdajemy sobie sprawy, że
wśród nas żyją także cisi bohaterowie - świadkowie Chrystusa. Święci
naszych czasów. Człowiek, który zdecydował się powiedzieć swoje osobiste
non possumus!, ma na utrzymaniu nie tylko bezrobotną i chorą nieuleczalnie
żonę, ale także trójkę uczących się dzieci. To dzięki swojej głębokiej
wierze w Bożą Opatrzność nie zawahał się ani chwili, gdy dopełniał
się kielich jego cierpienia. Wybrał Chrystusa!
A szef?! Może zaczyna coś powoli rozumieć, bo "tym razem
mu przeszło".
Nam natomiast wypada głębiej zastanowić się, jaki ma
być nadchodzący, kolejny, nowy czas III Rzeczypospolitej? Czy będzie
to jeszcze czas Ojczyzny wolnej dla wyznawania wiary, w której praca
nie stanie się znów zniewoleniem, a prawo nie będzie notorycznie
łamane? Jaki będzie czas tej Rzeczypospolitej, o którą walczyliśmy?
Jaką treść powinno mieć nasze życie w wolnej i demokratycznej Ojczyźnie?
Jakim wartościom służyć?
To wszystko zależy od nas - od Ciebie, Czytelniku, i
ode mnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu