Jednoznaczne potępienie i wezwanie do solidarności z cierpiącym
narodem - tak w skrócie można scharakteryzować reakcje na barbarzyństwo,
które dotknęło naród amerykański. Na wieść o tragedii w Nowym Jorku
i Waszygtonie katolicki świat klęknął do modlitwy. Otwarte dłużej
niż zwykle kościoły, okolicznościowe nabożeństwa, homilie, listy
pasterskie i kondolencyjne - to najczęstsze znaki solidarności z
krwawiącą Ameryką.
Tuż po zamachu, na gorąco, oświadczenie opublikowała
Konferencja Biskupów USA. Hierarchowie ze Stanów Zjednoczonych nazwali
11 września 2001 r. "dniem narodowej tragedii", zapewnili o modlitwie
za ofiary zamachów i ich rodziny oraz wyrazili pełne poparcie dla
działań prezydenta Busha. Biskupi modlili się także za terrorystów, "
których nienawiść stała się tak wielka, że byli w stanie dokonać
zbrodni przeciwko ludzkości". "Niech zrozumieją wreszcie - czytamy
w oświadczeniu - że taki gwałt nie jest dochodzeniem sprawiedliwości,
ale źródłem jeszcze większej niesprawiedliwości".
Zaszokowanie skalą barbarzyństwa przebijało także z reakcji
polskich biskupów. "Brak słów, aby wyrazić potępienie dla tego barbarzyństwa"
- mówił w czasie, gdy na ruinach World Trade Center trwała akcja
ratunkowa Prymas Polski - kard. Józef Glemp. "Człowiek czuje się
bezradny wobec zła, które nagle dało o sobie znać z taką siłą" -
stwierdził sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski - bp
Piotr Libera. Zaraz jednak dodał: "Nawet zło apokaliptyczne nie ma
ostatniego słowa w życiu chrześcijanina".
Reakcji biskupów towarzyszyła próba zrozumienia przyczyn
tej tragedii. Także w tej analizie byli zgodni: "11 września 2001
r. to tragiczne memento dla świata" - mówił kard. Glemp i dostrzegał
w tym walkę cywilizacji śmierci z cywilizacją życia, które przekonuje
ostatecznie, że trzeba wybrać życie. "Gdy dochodzi do takiego gwałtu,
jak w USA, jest to oburzające, a jednocześnie jest to dla nas wezwanie
do dostrzeżenia wartości życia. Abyśmy nie szermowali hasłami, które
zacierają różnice między dobrem a złem".
Kard. Franciszek Macharski przekonywał z kolei, że krwawe
wydarzenia z USA są wołaniem ludzkości o opamiętanie i powrót do
miłości.
Odpowiedzią wspólnoty wiernych na wydarzenia była spontaniczna
modlitwa - ta przed ambasadą USA w Warszawie i w tysiącach polskich
kościołów, w których wspominano krwawiący naród amerykański.
Podobne reakcje dochodziły ze wszystkich kontynentów
- z Ameryki Południowej, Europy i Bliskiego Wschodu.
Co dalej? Słowami bardzo często powtarzanymi przez polityków
i dużą część opinii publicznej są: odwet, zemsta, nienawiść. "Jeśli
nienawiść nas ściga, niech Bóg nas od niej ochroni" - pisał w kontekście
takich zapowiedzi arcybiskup Lyonu - kard. Louis-Marie Bille. "Uczucia
zemsty i odwetu nie są dobrym doradcą" - przekonywali we wspólnym
oświadczeniu chrześcijanie z Niemiec. Z sąsiedniej Szwajcarii napłynął
podobny głos: "W obliczu tych barbarzyńskich aktów zobowiązujemy
się do modlitwy o to, by nienawiść nie zapanowała nad światem. Niech
Bóg pokoju prowadzi nas na tej drodze".
Pomóż w rozwoju naszego portalu