Pisząc ten tekst, nie znam, oczywiście, wyników wyborów parlamentarnych, 
dlatego oficjalne przedstawienie przez SLD składu rządu przed wyborami 
uważam za obrażające Polaków. Sondaże, owszem, wskazują na ich wygraną, 
ale z taką komunistyczną butą mieliśmy do czynienia w latach, kiedy 
panowała leninowska zasada: Nieważne, kto jak głosuje, ważne, kto 
liczy głosy. Podobnie też zachował się prezydent Kwaśniewski podczas 
ostatniego posiedzenia Sejmu, 18 września 2001 r., kiedy to po czteroletnich 
bojach udało nam się uchwalić ustawę o ograniczeniu handlu w niedzielę 
w supermarketach. Dosłownie kilka minut po przegłosowaniu tej ustawy 
Prezydent oświadczył, że jej nie podpisze. Od razu chciał uspokoić 
zachodnie koncerny nie płacące podatków, że mogą w Polsce dalej zbijać 
majątek i niewolniczo wyzyskiwać Polaków.
 Mandat obecnego Sejmu wygasa w przeddzień zwołania pierwszego 
posiedzenia nowo wybranego Sejmu, będzie więc jeszcze okazja do podsumowań, 
dlatego chciałbym w tym tekście nawiązać do ważnego znaku, jaki wiąże 
się z wydarzeniami w USA. Terrorystyczny atak i zburzenie dwóch wież 
World Trade Center w Nowym Jorku, atak na Pentagon w Waszyngtonie, 
planowane dalsze ataki, o czym pisze prasa, są jakimś znakiem, byśmy 
budując dzisiaj lepszy świat, nie pokładali nadziei tylko w pieniądzach, 
sławie, władzy wojskowej, jakiejś formacji politycznej, ale pokładali 
ufność w Bogu, w Jego miłosierdziu.
 Pan Bóg daje znaki w każdych czasach. Mogą nimi być różne 
tragiczne wydarzenia, ale także opatrznościowi ludzie. Myślę tu o 
Prymasie Tysiąclecia. Sejm, uchwalając na wniosek AWS-u Rok Kardynała 
Stefana Wyszyńskiego, pragnął wskazać, że w jego życiu i posłannictwie 
potwierdza się jakby oczywista prawda, że na trudne czasy Boża Opatrzność 
zsyła wielkich ludzi. Jest to jakiś przywilej tych wyjątkowych czasów, 
choć trzeba od razu dodać, że tacy ludzie nie rodzą się na kamieniu, 
ale są jakby wyproszeni u Boga, uosabiają bowiem najlepsze cechy 
naszych rodzin, rodzimej kultury i wiary. Kiedy więc ogarniamy wielkość 
Prymasa Tysiąclecia, a także kiedy próbujemy ogarniać historię Polaków 
w dwudziestym wieku, nie wyobrażamy sobie, aby jedno mogło istnieć 
bez drugiego. Tak, ten Prymas, jak również największy Polak wszechczasów 
- Jan Paweł II, są Bożą nagrodą za naszą wierność Bogu i Ojczyźnie.
 Mamy prawo tak sądzić, bo powiedziała o tym wielka polska 
święta, największa apostołka miłosierdzia Bożego w XX wieku - św. 
Faustyna Kowalska. Przypomnę jej tajemniczą rozmowę z Jezusem - o 
czym pisze ta święta zakonnica w Dzienniczku z 1937 r. Czytamy jej 
słowa: "Kiedy modliłam się za Polskę, ukazał mi się Pan Jezus i powiedział: 
Polskę szczególnie umiłowałem. Jeśli pozostanie mi wierna, wywyższę 
ją ponad inne narody. Wyjdzie z niej iskra, która przygotuje świat 
na moje ostateczne przyjście".
 Dwa lata później wybuchła II wojna światowa. Polacy oddali 
w niej ogromną daninę krwi. 1 września 1939 r. napaść niemiecka z 
zachodu, 17 września - napaść sowiecka ze wschodu! Mimo ogromnego 
niemieckiego terroru, u nas nie paktowano z Hitlerem, byliśmy jedynym 
podbitym krajem, w którym nie było kolaboracyjnego rządu. W czasie 
wojny Polacy dali świadectwo wierności Bogu i Ojczyźnie. Ginęli niewinni 
w Katyniu, przelewali krew na wszystkich frontach świata. Ratowali 
od zagłady Żydów, ryzykując śmiercią! Po wojnie zwycięzcy nas za 
to nie nagrodzili. Przeciwnie, sprzedano nas imperium zła, jak prezydent 
Reagan nazwał Związek Radziecki. Znowu w wyniku przemocy zginęły 
dziesiątki tysięcy Polaków, już nie w otwartym boju, ale cichaczem 
mordowanych przez swoich braci w więzieniach.
 Nagrodził nas jednak za to Bóg. Kiedy bowiem komuniści 
wypowiedzieli wojnę Kościołowi, zamykając w więzieniach biskupów 
i księży, przejmując majątki kościelne, likwidując stowarzyszenia 
i szkoły katolickie, krążyło butne powiedzenie Władysława Gomułki 
skierowane do prezesa PSL-u Stanisława Mikołajczyka: "Za 20 lat nie 
będzie w Polsce śladu po Kościele".
 Po 20 latach Kościół nie tylko istniał nadal, ale rozpoczęły 
się obchody tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce, przyszło zwycięstwo 
przez Maryję, choć okupione wielkim cierpieniem. Przypomnę, że komuniści, 
aresztując w 1953 r. Prymasa Wyszyńskiego, zamierzali całkowicie 
rozprawić się z Kościołem, tak jak to uczynili na Węgrzech, w Czechosłowacji 
czy w innych satelickich krajach Związku Radzieckiego. Nie przewidzieli 
jednego, że Kardynała Wyszyńskiego nie da się złamać więzieniem, 
że nie będzie można go niczym upokorzyć, przekupić, że jest on po 
prostu jakby najpiękniejszym kwiatem polskiej pobożności, polskiej 
wierności Bogu, że jest Prymasem opatrznościowym, danym na trudne 
czasy walki z Kościołem.
 "Jeśli Polska pozostanie wierna..." - wracam do tych 
słów św. siostry Faustyny. Wierność Prymasa Wyszyńskiego przejawiała 
się w miłości do narodu i rodziny. Tu przypomnę, że kiedy w 1956 
r. uchwalono ustawę o przerywaniu ciąży, Prymas znajdował się jeszcze 
w więzieniu. Boleśnie przeżył tę decyzję, zwłaszcza że w Sejmie została 
ona przyjęta z entuzjazmem, a dzień ten nazwano świętem kobiet, bo 
kobietom powierzono referowanie tej ustawy. Prymas upominał później 
jej twórców słowami: "Panowie, źle się bawicie". Odpowiedział mu 
ktoś: "My jesteśmy niewierzący!". Kardynał na to: "To nie jest problem 
wiary czy niewiary. Życie maleńkiego człowieka w łonie matki, życie 
dziecka nienarodzonego, którego paluszki kształtują się już w drugim 
tygodniu - to jest problem humanizmu". Po wyjściu z więzienia, przemawiając 
w 1957 r. do lekarzy, Prymas powiedział, że trawa porośnie bruki 
Stolicy, jeśli "ta zabawa" nie skończy się! Dzisiaj zbieramy owoce 
tej wieloletniej propagandy aborcji, bo także w naszym kraju więcej 
ludzi umiera niż się rodzi.
 Takie to były lata demoralizacji i pseudowolności, za 
którymi tęsknią dzisiaj niektórzy, ale też lata gorącej pobożności 
i wołania do Boga o odmianę człowieka; lata, w których świątynie 
były wypełnione po brzegi przez wiernych, kiedy na kazanie Prymasa 
w jakiejś parafii czy sanktuarium przychodziło całe miasto, cała 
diecezja. Jakąż siłę nadziei miał w tych latach Kardynał Wyszyński!
 "Jeśli Polska pozostanie wierna...". Mając takie dziedzictwo 
wierności, jakim było życie i nauczanie Kardynała Wyszyńskiego, jakim 
jest życie, nauczanie i cierpienie Jana Pawła II, powinniśmy mądrzej 
i po Bożemu poradzić sobie z nowymi zagrożeniami, jakie pojawiły 
się dzisiaj, z przemocą duchową, jaką niosą ze sobą środki przekazu, 
z walką przeciw rodzinie, z zapaścią demograficzną, a także z biedą 
i bezrobociem. Oprócz bowiem codziennego chleba, potrzeba nam wierności 
i solidarnej miłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu

 
              
              
              
                 
             
         
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
     
            
    