Przekleństwo łzom, które się próżno leją,
Gdy burza wre dokoła
I huczy grom,
Gdy trzeba trwać z odwagą i nadzieją
I nie uginać czoła -
Przekleństwo łzom!
(L. Rydel, Przekleństwo)
Ważne przypomnienie
Reklama
16 stycznia 2003 r. Kongregacja Nauki Wiary opublikowała dokument dotyczący udziału katolików w życiu politycznym, pt. Nowa doktryna dotycząca pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików
w życiu politycznym. Warto go przeczytać, bo może zainspirować nasze myślenie społeczne i pomóc w ukształtowaniu "sumienia politycznego", którym chrześcijanin powinien się kierować w swoich wyborach,
głosowaniach i w swojej wizji świata.
Na szczęście nie brak ludzi (dawniej i dziś), którzy przeszli tę drogę ofiarnie i godnie. Św. Tomasz Morus powtarzał zasadę, którą Kościół promuje i dzisiaj, że "nie wolno oddzielać człowieka od Boga
ani polityki od moralności". Watykański dokument przypomina, że jeśli Kościół i katolicy godzą się na pluralizm kulturowy i polityczny, to odrzucają pluralizm "pojmowany w sensie moralnego relatywizmu",
uważając, że "wielości partii nie wolno mylić z jakimś bezkrytycznym pluralizmem w wyborze moralnych zasad oraz istotnych wartości".
Mamy więc przypomnienie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, które może się przydać podczas przystępowania do urn wyborczych przed referendum unijnym.
Każde państwo, także najbardziej nowoczesne i bogate, powinno budować swe służebne wobec ludzi istnienie na mocnych fundamentach moralnych. Należy do nich szacunek dla prawa naturalnego, Bożego i
dla praw osoby ludzkiej (wolność polityczna, religijna, szacunek dla życia etc.). Jakże uniwersalnie brzmi zasada, że "demokratyczna struktura, na jakiej próbuje się opierać nowoczesne państwo, byłaby
krucha, gdyby jej podstawą i ośrodkiem nie była ludzka osoba" (tamże).
Wszyscy uczciwi ludzie mają więc "konkretną powinność przeciwstawienia się wszelkiemu prawu, które okazywałoby się zamachem na życie ludzkie, i żadnemu katolikowi nie wolno okazywać mu poparcia w
głosowaniu" (por. Jan Paweł II, Evangelium vitae, 73).
Kościół uznaje zasadę autonomii chrześcijanina w sferze kultury, polityki, życia społecznego, ale nie w stosunku do sfery moralnej, gdzie zaangażowanie katolików nie może dopuszczać żadnego kompromisu.
Kard. Ratzinger piętnuje jako niedopuszczalny fakt, że "doszło nawet do tego, że w łonie pewnych organizacji i stowarzyszeń z inspiracji katolickiej ujawniły się orientacje popierające takie siły
i ruchy polityczne, które w podstawowych kwestiach etycznych zajęły stanowisko sprzeczne z moralną i społeczną nauką Kościoła" (tamże 7).
Świeccy mają nie tylko prawo, ale i obowiązek niepokoić się i ujawniać swe niepokoje wobec ważnych wyborów. Wybór nowych struktur europejskich jawi się jako ważny wybór, co "uprzytamnia świeckim wiernym
moralny obowiązek spójności, jaki zapisuje się we wnętrzu ich sumienia, które jest jedno i jednolite. W ich życiu nie może być dwóch równoległych nurtów: z jednej strony tak zwanego życia duchowego z
jego własnymi wartościami i wymogami, z drugiej - tzw. życia świeckiego, obejmującego rodzinę, pracę, relacje społeczne, zaangażowanie polityczne i kulturalne" (tamże).
Potrzebne jest to przypomnienie zasad moralnych, na których budować powinniśmy naszą Europę. Na pierwszym miejscu prawo do dobrowolnej obecności Boga w życiu każdego obywatela Europy i świata. Dobrze,
że o tym mówi Stolica Apostolska i że głos ten podejmują Arcana, Powściągliwość i Praca, Nasz Dziennik, Niedziela, Radio Maryja. Zdają w ten sposób egzamin społecznej przydatności, są też świadectwem
pluralizmu myślenia Polaków. Nie trzeba ich się bać ani lekceważyć tych głosów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Uczciwość - najlepsza reklama
Reklama
Rachunki ekonomiczne wymagają także krytycznej kontroli i uczciwych a kompetentnych ekonomistów. Dziwi mnie i niepokoi, że w ostatnim czasie zalega głuche milczenie na temat pokomunistycznych zadłużeń
Polski. Co będzie (co jest?) z tymi długami? A tu czytam w Powściągliwości i Pracy, że "nasz roczny deficyt w handlu z Unią wynosi niezmiennie 6-8 miliardów dolarów, a to oznacza, że biedna Polska wpompowała
przez 10 lat w unijną gospodarkę 70 miliardów. Niech ekonomiści obliczą, ile za te pieniądze ubyło w kraju miejsc pracy, o ile zmniejszyła się nasza produkcja i skurczył obszar uprawianej ziemi".
Warto obserwować, czy w mediach, które są opłacane przez podatników, znajdzie się miejsce dla opinii krytycznych, dla pytań o pewne zasadnicze sprawy. Dziś nie da się nakazać ludziom głosować tak
czy inaczej. Sami musimy we własnym sumieniu rozważyć wszystkie za i przeciw. Błędem będzie nasza absencja, podobnie zresztą jak nieuczciwe będzie głosowanie na złość komuś. Mała Malta, gdzie trwa ostra
dyskusja na temat spraw pryncypialnych dla ludzi wierzących, może być dla nas przykładem do podobnie uczciwego stawiania pytania - o Boga, o podmiotowość i ochronę życia na każdym etapie jego trwania.
A przy okazji dziwnie podejrzane wydają się propozycje zmniejszenia progu 50 proc. głosujących, wymaganego do ważności referendum unijnego. Coś z tymi procentami jest niejasne. Czy nie lepiej pozyskiwać
zaufanie obywateli pokorą i prawdą na temat trudności i sukcesów czekających nas w Polsce z Unią i w Polsce bez Unii, ale ciągle w Europie i ciągle w świecie takim, jaki jest?
Ostatnie rewelacje Gazety Wyborczej na temat matactw wokół ustawy o mediach nie spowodowały paniki ani trzęsienia ziemi. Gdzie są wszyscy pozostali? Pan Premier ma możliwość kilka razy w tygodniu
wypowiadać się w mediach publicznych i ustosunkowywać do ujawnianych zarzutów, które rozpatruje komisja sejmowa czy sąd. Potem przyjdzie (albo i nie przyjdzie) czas na wyroki. Będziemy mieli kolejną okazję
urobić sobie zdania na temat praworządności w Polsce.
W świecie półprawd i manipulacji
W świecie wielkiej polityki ujawniają się kolejne akty terroru. W cieniu Iraku i konfliktu bliskowschodniego rozwija się niepokojąca eskalacja zbrojeniowa w Korei Północnej. Dziwne wydaje się milczenie
USA i jakby obojętność wobec tej nowej groźby zagrażającej pokojowi światowemu.
Prezydent naszego kraju wybrał się w kolejną podróż do USA. Dumne doniesienia, że dominantą będą rozmowy i konsultacje, których rzekomo potrzebuje prezydent USA w sprawie irackiej, przyćmiewa nieco
inna wiadomość. Prezydent ma pertraktować sprawę finansów i modernizacji przemysłu zbrojeniowego w związku z zakupem amerykańskich samolotów bojowych dla polskiej armii. Kiedy ogłoszono wyniki przetargu,
profit z owego zakupu miał polegać na przekazaniu przez rząd USA sumy równoważącej koszty zakupu samolotów na modernizację przemysłu wojskowego, dziś okazuje się, że nie takie to oczywiste i nie wiadomo,
ile ostatecznie dostaniemy na tę modernizację.
Trudno pominąć w naszych refleksjach kolejną akcję "Orkiestry Świątecznej". Nie bez znaczenia jest fakt, że ludzie ufni w czystość intencji tej akcji złożyli na ten cel przeszło 30 mln zł. Dzieci
- to temat zawsze poruszający serca i otwierający ludzką wspaniałomyślność. Nie można dyskutować o ludzkiej szczodrobliwości, ale też z bólem trzeba zauważyć, że już budzą się widma przeciwko życiu dzieci
poczętych. Złe wróżby niesie sytuacja, gdy polityka wkracza do moralności. Powinno być na odwrót: to moralność powinna porządkować politykę, powinna stać u podstaw polityki.
Tę refleksję, pełną niepokoju, nasuwa wypowiedź p. Dyducha. Wprawdzie zdementował ją zarówno prezydent, jak i premier, ale były to tylko głosy obliczone na doraźną korzyść. Unia Pracy i SLD przy okazji
10-lecia ustawy antyaborcyjnej nie kryją swoich intencji "przepisania" obowiązującego prawa na nowo. Przytoczmy wypowiedź p. Nowickiej: "Dziesięć lat temu w głowie się nam nie mieściło, że tak złe prawo
może obowiązywać aż dziesięć lat". A p. Balicki, lekarz, którego powołaniem jest bronić życia, wypowiada się w mediach, wbrew prawdzie, że tamta ustawa nie zmniejszyła zabiegów aborcyjnych, a jedynie
stała się okazją do kryminogennych zachowań.
Znam takie miejsca na drogach naszego kraju, gdzie obowiązują bardzo ostre ograniczenia szybkości jazdy. Często jednak kierowcy nie przestrzegają przepisów. Czy oznacza to, że ktoś postawił te znaki
dla kaprysu?
Przy okazji warto zwrócić uwagę na etykę kierowcy, zwłaszcza że narażanie życia jest także grzechem - życia własnego i innego człowieka, może niezbyt sprawnego w korzystaniu ze wspólnej drogi. Święcenie
pojazdów na św. Krzysztofa to nie tyle przywołanie jakiegoś "amuletu" zabezpieczającego nas od wypadku, ale budzenie sumienia i odpowiedzialności wiary za korzystanie z coraz nowocześniejszego sprzętu
i z dróg, które są coraz bardziej ciasne i mniej bezpieczne.
W niedzielę 12 stycznia blisko 80-letni człowiek wożony był karetką reanimacyjną od szpitala do szpitala w niemałej przecież Częstochowie. Niestety, żaden szpital go nie przyjął. Ekipa pogotowia zdecydowała
się zawieźć chorego do odległego o 70 km Sosnowca. Niestety, pacjent zmarł na zawał serca. Raz po raz jesteśmy świadkami desperackich protestów pracowników służby zdrowia, którym nie wypłaca się od miesięcy
poborów. Bieda. Tak tłumaczy niezmiennie minister zdrowia. Ale oto w prasie czytam notatkę: "Ministerstwo Zdrowia wprowadzi wkrótce cztery nowoczesne hormonalne środki antykoncepcyjne na listę leków refundowanych...".
A jednak są pieniądze dla antyżyciowego lobby.
Z dystansem do medialnych denuncjacji
Na koniec winien jestem Czytelnikom naszego Tygodnika krótkie wyjaśnienie, dotyczące długiego wywiadu udzielonego dla KAI, który "sprawna" Gazeta Wyborcza przytoczyła w wydaniu świątecznym 11-12 stycznia,
opatrując go kłamliwym komentarzem.
W rozmowie-wywiadzie poruszyliśmy z Dyrektorem KAI wiele tematów: obecność świeckich w świecie, linie duszpasterskie Kościoła w Polsce, Unia Europejska i odpowiedzialność biskupa wobec prawdziwych,
prawdopodobnych i rzekomych przestępstw księży. Wyraziłem tam przekonanie, któremu próbuję być wierny.
Żona księdza greckokatolickiego nie miała zaufania do katolickiego biskupa i stanowczo odmówiła ujawnienia nazwisk dzieci poszkodowanych lub rzekomo poszkodowanych oraz ich rodziców, aby "fakty" można
było sprawdzić, grożąc też oddaniem sprawy do prokuratora. Zachęciłem ją do tego. Prokurator po kilku miesiącach badań nie uznał zarzutów za uzasadnione i zamknął dochodzenie. Aktywność żony księdza greckokatolickiego
i jej przyjaciół zintensyfikowała się. Kolejny prokurator, po kolejnych kilku miesiącach badań, sprawę przekazał do sądu, który jeszcze nie postawił księdza w stan oskarżenia, ale rozpoczął rozpatrywanie
sprawy. Pozwólmy wypowiedzieć się sądowi, zaufajmy ludziom powołanym do tego.
Wielką przestrogą przed podejmowaniem decyzji wobec oskarżeń ferowanych przez media jest bolesny przykład zaszczutego przez media kard. Bernardina z Chicago, którego życie skróciły medialne nagonki,
spreparowane zarzuty. Dał temu wyraz jako umierający już człowiek w książce Dar pokoju. Media, które posłużyły się intrygą, nie przeprosiły nigdy hierarchy, gdy okazało się, że biedny, uzależniony od
narkotyków i umierający już wtedy na AIDS oskarżyciel przyznał wobec kardynała, że stał się narzędziem intrygi; nie miały odwagi oczyścić kardynała z niesprawiedliwych, raniących zarzutów.
Ani biskup, ani kapłan, ani nikt inny nie jest ponad prawem, ale też nie może być tak, że medialne denuncjacje zaczynają zajmować miejsce powołanych w demokratycznym państwie instytucji, których celem
jest strzeżenie prawa każdego obywatela.
W sprawie "tylawskiej" wiele widzę. Są niejasności, które wyjaśni sąd, ale są i kłamstwa. Upomni się o nie Pan Bóg w sobie wiadomy sposób.