Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Antyrodzinna ofensywa”

Tak zatytułowano w Naszym Dzienniku fakt zaakceptowania przez Radę Ministrów 25 sierpnia licznych godzących w rodzinę pomysłów Krajowego Programu Działań na rzecz Kobiet. Autorka tekstu publikowanego w Naszym Dzienniku 26 sierpnia - Anna Zalech pisze m.in.: „Zwiększenie asortymentu środków antykoncepcyjnych i poronnych refundowanych z budżetu państwa, demoralizacja młodzieży poprzez zachęcanie do pozamałżeńskiego współżycia seksualnego czy też ukazywanie wzorców antyrodzinnych - to tylko niektóre pomysły Krajowego Programu Działań na rzecz Kobiet. W opinii przedstawicieli środowisk lekarskich i organizacji prorodzinnych, rząd powinien zająć się autentyczną pomocą dla kobiet, jaką jest np. przeciwdziałanie alkoholizmowi, przemocy w mediach czy też dofinansowanie drogich preparatów witaminowych dla kobiet oczekujących narodzin dziecka”. Rzeczpospolita z 25 sierpnia w tekście Elizy Olczyk pt. Kobiety pod specjalną opieką przytoczyła krytyczną opinię o decyzjach rządu, wyrażoną przez posła Tadeusza Cymańskiego z PiS, członka Sejmowej Komisji Spraw Społecznych i Rodziny. Poseł Cymański uznał zobowiązania rządu zawarte w programie na rzecz kobiet jako „zwycięstwo najbardziej radykalnej grupy feministycznej wśród żeńskiej części SLD”. Według Cymańskiego: „Program rządu to realizacja wizji kobiety według definicji pani minister Jarugi-Nowackiej - kobiety wyzwolonej, absolutnie niepoświęcającej się rodzinie. Problem najważniejszy, czyli wychowania dzieci w rodzinie, jest pomijany i przemilczany. Pomysł na walkę z przemocą w rodzinie zapisany w tym programie odbieram jako przejaw obłudy. Te same środowiska, które to proponują, słowem nie wypowiedziały się w kampanii przeciwko przemocy w mediach, która często inspiruje zarówno dorosłych, jak i dzieci do skrajnych zachowań. Ten program to porażka Millera, uległ on radykalnym środowiskom feministycznym, otwierając kolejny front walki, kiedy tyle o wiele ważniejszych spraw dla Polaków jest nierozwiązanych”.

Reklama

Szokujące dane

Jedną z charakterystycznych cech obecnej sytuacji Polski jest ogromna rozpiętość dochodów między niewielką grupą żyjących w ogromnym dobrobycie a wegetacją bardzo dużej części narodu (wg statystyk GUS-u, aż 58 proc. Polaków żyje w niedostatku, a aż 11 proc. w skrajnej biedzie, poniżej minimum socjalnego). Tę rozpiętość dochodów dobrze ilustrują najnowsze dane na temat dochodów członków zarządów i rad nadzorczych, przytoczone w artykule zamieszczonym w dodatku gospodarczym Gazety Wyborczej z 26 sierpnia pt. Zarobki w ekstraklasie. Autor tekstu - Andrzej Stec pisał m.in.: „W 2002 r. pomimo pogarszających się wyników finansowych członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek giełdowych zarobili nieco więcej niż rok wcześniej. Średnia pensja w najlepiej wynagradzanym zarządzie, nie licząc otrzymanych akcji i dochodów osiąganych w spółkach zależnych, wyniosła 280 tys. zł” (miesięcznie - J. R. N.). Stec pisze dalej m.in.: „Najbardziej cenionymi finansowo specjalistami po raz kolejny okazali się zarządzający Bankiem Millennium (dawniej BIG BG) - łącznie otrzymali do podziału blisko 27 mln zł. Na koniec ubiegłego roku w skład zarządu banku wchodziło osiem osób, więc na każdą przypadło średnio 280 tys. zł miesięcznie. Należy jednak zaznaczyć, że znaczną część tej kwoty stanowiła nagroda wypłacona zarządowi «za sukces w 2001 r.» (największą jej część otrzymał prezes) (...). Wysoką pozycję w rankingu płacowym zajmują dwie firmy, które jeszcze do niedawna borykały się ze sporymi kłopotami finansowymi - Elektrim i Netia. Ich ubiegłoroczne straty netto idące w setki milionów złotych nie przeszkodziły osobom zarządzającym pobrać łącznie odpowiednio 5 mln zł i 12,8 mln zł wynagrodzeń (...). Miesięczne pensje oraz nagrody nie są jednak jedynymi źródłami dochodu osób zasiadających w zarządach spółek publicznych. Sprawozdania skonsolidowane firm giełdowych pokazują, że zarządzający często dorabiają, zasiadając w radach nadzorczych powiązanych kapitałowo spółek”. Czy dziwimy się przy tak wysokich kominach płac nawet w firmach nękanych przez ciężkie straty, że Polska coraz wyraźniej dryfuje na drodze do sytuacji Argentyny?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Chińczycy potrafią

W Polsce afera goni aferę, a ciągle nie słychać, by najbardziej nawet obciążani zarzutami członkowie najwyższych elit władz ponieśli odpowiednie kary za swe przekręty. Jakże inaczej wygląda pod tym względem sytuacja w innych krajach Europy. Dość przytoczyć choćby fakty z Włoch (wiele lat temu wsadzono do więzień dwóch premierów, a trzeci - Craxi tylko ucieczką do Algierii uratował się przed długoterminowym więzieniem), z Francji (premier Beregov popełnił samobójstwo po oskarżeniu o korupcję), z Hiszpanii (minister spraw wewnętrznych został skazany na 14 lat więzienia za korupcję). Okazuje się, że nawet komunistyczne Chiny (gdzie tak długo władze nomenklaturowe były nietykalne) zabrały się w ostatnich latach do karania swoich skorumpowanych prominentów. Maciej Basiewicz pisze w tekście Antykorupcyjna żelazna pięść (Przegląd z 31 sierpnia), że w Pekinie w 2000 r. „ogłoszono trwającą do dzisiaj antykorupcyjną kampanię «Żelazna pięść». W jej ramach skazano za korupcję już kilkadziesiąt, jeśli nie setki tysięcy ludzi. Wśród skazanych za korupcję znaleźli się także prominenci najwyższych władz, np. burmistrz Pekinu Chen Xitong oraz wiceprzewodniczący chińskiego parlamentu Cheng Xejle. (...) Bieda w wielu prowincjach tworzy mieszankę wybuchową. Ludzie stają się odważniejsi, np. w czerwcu i lipcu tysiące Chińczyków demonstrowało przed siedzibą władz miejskich w Pekinie, domagając się kary dla wiceburmistrza Suna Anmina, biorącego udział w tzw. aferze cmentarnej, czyli zadziwiającym zniknięciu milionów juanów zainwestowanych przez mieszkańców miasta w nigdy nierozpoczętą budowę mauzoleum w prowincji Hubei”. Pytanie, kiedy my wreszcie w Polsce doczekamy się naszego rodzimego programu „Żelaznej pięści”, bezwzględnego ukarania wszystkich skorumpowanych prominentów i odzyskania chociaż części kradzionego przez lata majątku narodowego.

Reklama

Izraelski artysta ostrzega

Trwa beznadziejna, coraz bardziej katastrofalna dla sytuacji na Bliskim Wschodzie wymiana ciosów między Żydami a Palestyńczykami. „Jastrzębi” terror Ariela Szarona nie przyniósł żadnych efektów poza rosnącą eskalacją konfliktu. Planowana budowa wielkiego muru na granicy z ziemiami palestyńskimi (zresztą kosztem zagarniania kolejnych ziem palestyńskich) może tylko stworzyć dodatkową mieszankę wybuchową. Tym godniejsze uwagi są więc ostrzeżenia, które wyraża pod adresem władz swego kraju słynny izraelski dyrygent i pianista Daniel Barenboim. W wywiadzie dla tygodnika niemieckiego Der Spiegel, przedrukowanym w Forum z 25 sierpnia w tekście pt. Potrzeba nam mostów, Barenboim powiedział m.in.: „Obecnie wielu sprawom przyglądam się z bólem serca. Społeczeństwo zatrzymało się w miejscu, syjonizm przestał się rozwijać. Nie można mówić wyłącznie o prawie Żydów do życia na tej ziemi, trzeba zadać pytanie, jak wysoka jest cena tego prawa i co ma się stać z innymi ludźmi, którzy tutaj żyją. Nie jestem politykiem. Jednak wiem, że nie mamy prawa, że żaden naród nie ma prawa być okupantem (...). Powinniśmy zakończyć okupację, osiedla na Zachodnim Brzegu muszą zniknąć (...) Ariel Szaron gra tylko na czas. Rząd i, niestety, także część społęczeństwa w ogóle nie mają poczucia, że nasza strona kiedykolwiek zrobiła coś niewłaściwego. Od 1967 r. brak po prostu poczucia odpowiedzialności za to, co dzieje się z tą drugą grupą narodowościową (...). Jeśli żydowskie państwo Izrael miałoby kiedyś przestać istnieć, gdyby okazało się tylko krótkim epizodem w długiej historii ludu izraelskiego, to tylko my będziemy za to odpowiedzialni (...). Mur jest błędem. Powinniśmy budować mosty, nie mury”.

Iracka pułapka

Mnożą się fakty dowodzące, że Stany Zjednoczone nie mają dobrej recepty na polityczne rozwiązanie wybuchowej sytuacji w Iraku. Pokój okazuje się coraz bardziej kosztowny i dużo trudniejszy do wygrania od działań militarnych, gdzie wystarczyła ogromna przewaga nowoczesnej broni. Nader znamienne pod tym względem są ostrzeżenia znanego zachodniego dziennikarza Petera Bergena, autora licznych książek o arabskim terroryzmie. W wywiadzie udzielonym Bartoszowi Węglarczykowi z Gazety Wyborczej pt. Odbudowaliśmy al Kaidę (nr z 25 sierpnia) Bergen przestrzega, że prezydent Bush i jego ludzie wciąż mylnie „postrzegają politykę zagraniczną w sferze dogmatów i ideologii”, zajmując nazbyt sztywne, niezmienialne stanowisko. Zamiast koncentrować się na potępianiu Saddama za krwawy i nieobliczalny terror, Irakowi przypisywano wspieranie al Kaidy i oskarżano o posiadanie broni masowego rażenia, „której nie możemy znaleźć”. Efektem takiej polityki - według Bergena - było to, że „wchodząc do Iraku, właśnie zbudowaliśmy własnymi rękami strukturę al Kaidy w tym kraju”. Bergen zwraca przy tym uwagę na ciągły żenujący brak w USA faktycznego poczucia realiów Iraku. Mówi m. in.: „Jednym z poważnych błędów było zaufanie Ahmedowi Chalabiemu, liderowi irackiej opozycji. Chalabi obiecał armię imigrantów. Tymczasem okazało się, że to smutny żart - zbieranina podstarzałych sprzedawców samochodów”.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?

2024-05-02 07:20

[ TEMATY ]

wstrzemięźliwość

Adobe Stock

W związku z przypadającą w piątek, 3 maja, w Kościele katolickim uroczystością Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, głównej patronki kraju, katolików nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Mimo uroczystości wierni nie są zobowiązani do udziału we Mszy świętej.

Zgodnie z obowiązującymi w Kościele katolickim przepisami wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów należy zachowywać we wszystkie piątki całego roku, chyba że w danym dniu przypada uroczystość. Post ścisły obowiązuje w Środę Popielcową i w Wielki Piątek.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

W Rokitnie uczczono NMP Królową Polski

2024-05-03 23:30

[ TEMATY ]

3 Maja

Zielona Góra

Rokitno

bp Bronakowski

Angelika Zamrzycka

Rokitno

Rokitno

W Uroczystość NMP Królowej Polski w Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie bp Tadeusz Bronakowski przewodniczył Mszy św. i modlitwie w intencji Ojczyzny oraz o trzeźwość rodzin.

Tego dnia odbyło się zakończenie pielgrzymki o trzeźwość w rodzinach, która zmierzała w ostatnich dniach ze Szczecina do Rokitna. Eucharystii, która odbyła się w bazylice rokitniańskiej, przewodniczył bp Tadeusz Bronakowski, biskup pomocniczy diecezji łomżyńskiej, który jest przewodniczącym Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych. W koncelebrze był też biskup pomocniczy naszej diecezji – bp Adrian Put. Tradycyjnie na zakończenie uroczystości na wzgórzu rokitniańskim wystrzelono salwy armatnie ku czci Matki Bożej Królowej Polski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję