
Nie zdziw się, Mieciu,
że piszę do Ciebie.
Przecież spotykamy się
na odpustach św. Anny
w Żdżarach, a czasem w Łodzi.
Wydaje mi się, że mnie śledzisz,
bo wszędzie spostrzegam Ciebie
zasłuchanego i zamodlonego.
Za to Cię cenię
i kocham.
Tak dziś o Tobie
mocno myślałem.
Lubię, jak przy spotkaniu
przypominasz mi:
- Józiu, ja mam twój zeszyt
od religii z piątej klasy.
Tam są stopnie, pieczątki
i podpisy księdza Szepety.
Mój Boże!
Zachowaj ten zeszyt,
bo Ty go uszanujesz,
a inni by wyrzucili.
Mietek, Ty to pięknie pisałeś,
pani Pietrzakowa zwracała
na to uwagę.
Ksiądz Szepeta bardzo Was lubił.
Myślę o Tobie,
o Twoim bracie Edku
i o najmłodszej siostrzyczce.
Ksiądz Szepeta wiedział,
że tak wcześnie zmarli
Wasi rodzice.
Rozmawiał z Edziem
i posłał go do Paulinów.
Tobie też coś proponował,
ale to było tajemnicą.
Jeszcze wspomnienie
o pani Pietrzakowej.
Trzymała na lewej ręce
tę najmłodszą, zdaje się,
że miała na imię Elżbieta.
Prawą ręką pisała na tablicy.
Jeszcze raz tłumaczyła,
kazała przepisać i nauczyć się.
Była nerwowa, ale dobra.
Baliśmy się jej, ale ją lubiliśmy.
Na jej lekcji nie wolno było
głośno oddychać.
W żdżarskiej szkole,
jak w każdej porządnej szkole,
dostawało się „łapy”.
Skazanych na „łapy”
stawiała pani pod ścianę
i wymierzała karę sprawiedliwie,
po trzy.
„Łapy” wymierzone linijką
od pani nie bolały,
ale jaki wstyd dostać „łapy”
od pani Pietrzakowej.
Gorzej było u innych nauczycieli.
Ich „łapy” to bolały,
bo odliczali je piórnikiem.
Mietku,
pamiętasz nasze powroty
ze szkoły aleją lipową
do Wału?
Chodziły z nami dziewczyny z Bielin: Marysia, Ala i Helenka,
a z chłopaków
- Józek, Heniek i Janek
z Domaniewic.
Ty, przechodząc przed krzyżem
koło Nieszporków,
żegnałeś się.
Czy Ci jeszcze to zostało?
Przeżyłeś pogrzeb żony,
jesteś już emerytem,
a nic się nie zmieniasz,
tylko teraz jesteś
mocniejszy w dobroci.
Ucałuj Córę z rodziną.
Spotkajmy się wreszcie
na dłużej.
Zostań z Bogiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu