Na froncie wschodnim
Kiedy nadeszła kolejna fala pandemii nie mógł wysiedzieć w kraju. Ciągnęło go na Ukrainę. Wiedział, że jest tam potrzebny. Najbliżsi odradzali mu ten wyjazd, głównie z powodu nie najlepszego zdrowia. Wyjechał jednak. Zachorował, leczony bez skutku, po wielu perturbacjach został przewieziony na kurację do Polski. Po kilkutygodniowej walce bp Jan Niemiec zmarł w Łańcucie 27 października 2020 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pochowany został 9 listopada w katedrze kamieniecko-podolskiej na Ukrainie. Zjawił się tutaj jako młody kapłan w pierwszym roku jej niepodległości. Ożywiony duchem misjonarskim, rezygnując z kościelnej kariery i wygody, postanowił służyć ludziom łaknącym Boga. Jak na ironią losu w 2006 r. został mianowany biskupem pomocniczym w Kamieńcu Podolskim. Kiedy zachorował i coraz trudniej było mu pełnić posługę biskupią, skupił się na ewangelizacji przez modlitwę i cierpienie wstawiennicze w intencji swojej diecezji.
Testament
W czasie ostatniej choroby napisał list do Grzegorza Górnego. Dziennikarz opublikował go wraz ze swoim komentarzem.
Reklama
„Biskup Jan Niemiec zatelefonował do mnie ciężko chory tuż przed zabraniem go do szpitala. Prosił, bym napisał i przekazał ludziom, że cierpienie ma wielki zbawczy sens. Dziś ludzie uciekają przed cierpieniem, tak jakby było to największe zło na świecie, a nie widzą w tym łaski danej przez Boga. Jaką mają pewność, że nie jest to krzyż, o którego niesieniu mówił Chrystus?
Archiwum Mariana Florka
Dziwił się, że są katolicy, którzy mogą popierać prawo dopuszczające aborcję na dzieciach niepełnosprawnych. Mówił, że w takim razie nie zrozumieli oni nic z Ewangelii, nie pojęli tajemnicy Krzyża, która stanowi centrum zbawienia. Kto twierdzi, że nie można ludzi narażać lub skazywać na cierpienia z powodu pojawienia się chorego dziecka, nie myśli jak prawdziwy chrześcijanin, ale prezentuje mentalność pogańską.
Pytał: jakie ktoś dał prawo człowiekowi, by zabierał bliźniemu możliwość otrzymania krzyża od Chrystusa? Jakie prawo ma katolik, by dopuszczać w ogóle samą możliwość odebrania komuś krzyża, który może stanowić dla tamtego jedyną drogę do zbawienia? Przecież kto nie bierze swego krzyża, nie jest godzien Chrystusa. A czy ktoś, kto nie dopuszcza, aby inny wziął swój krzyż, jest Go godzien?
Są tacy katolicy, którzy mówią, że takiego heroizmu można wymagać tylko od osób głęboko wierzących, ale nie od tych, którzy są daleko od Kościoła. Tacy ludzie mówią, że sami nigdy nie dokonaliby aborcji dziecka niepełnosprawnego, ale nie można zmuszać do tego matek, które znalazły się w takiej sytuacji.
Biskup zacytował mi jeszcze fragmenty z „Dzienniczka” św. Siostry Faustyny.
Reklama
Jedna jest cena, za którą się kupuje dusze – a tą jest cierpienie złączone z cierpieniem Moim na krzyżu. Miłość czysta rozumie te słowa, miłość cielesna nie pojmie ich nigdy. (Dz. 324)
Z „Dzienniczka” Siostry Faustyny wiemy, że przez przyjęcie krzyża, który dał jej Chrystus, uratowała ona od wiecznej męki w piekle wiele dusz.
Biskup Jan Niemiec wiedział, że takie argumenty nie trafią do ludzi niewierzących, ale kierował je do katolików. Według niego, stoimy teraz przed prawdziwym, a nie teoretycznym sprawdzianem, czy jesteśmy godni Chrystusa. Teraz nadszedł prawdziwy czas próby.Reklama
Po rozmowie przysłał mi jeszcze SMS: Wchodząc z dziękczynieniem świadomie i dobrowolnie w cierpienie z Miłości, wchodzimy w obecność Misterium Pana Boga i świętych. Dziękuję Wam, Drogie Dzieci Boże. Błogosławię i pamiętam w modlitwie. Niedługo potem odszedł z tego świata”...
A myśmy nie wiedzieli
Po śmierci biskupa ożywiły się wspomnienia o nim. Przywoływano jego świętość, dobroć i szczególny dar nawracania grzeszników. Wychowawca biskupa Jana w strzyżowskim LO tak go wspomina:
Reklama
- Jak spotykałem biskupa Jana witałem go profesorskim tonem: No Jasiu, przyszedł do ciebie największy grzesznik. A on odpowiadał: Niech profesor nie grzeszy, niech się nie boi. Jak ja pierwszy znajdę się w niebie, to zarezerwuję profesorowi miejsce w pierwszym rzędzie… Ale nie w tym rzędzie, gdzie będą siedzieli biskupi, tylko tam, gdzie będą siedzieli grzesznicy, co się nawrócili. Ale już mówiąc zupełnie poważnie, tak naprawdę to on przywrócił mnie Kościołowi. Gdy wracał z Ukrainy najpierw było serdeczne przywitanie, dużo ciepłych słów i opowieści o tym co się w międzyczasie wydarzyło. A potem mówił: A teraz Tadeusz, przejdźmy do ewangelizacji. Płynęły słowa, a ja słuchałem. No widzisz – żartował - jak to się role potrafią odwrócić? Przedtem ty byłeś nauczycielem, a teraz ja nim jestem. Nie chciałbym jednak sprawdzać tego co zapamiętałeś. Ale, widząc jak reagujesz, myślę, że dotarło do ciebie to wszystko, co mówiłem. Spotykaliśmy się wiele razy. W jego mieszkaniu w Strzyżowie, w szpitalu, w sanatoriach, w różnych miejscach – wszędzie i zawsze była ewangelizacja. Wyjaśniam, że mnie nie trzeba było w dosłownym tego słowa znaczeniu nawracać. Ja byłem kiedyś ministrantem, jestem ochrzczony… ja po prostu zobaczyłem w nim prawdziwego księdza, tego, który chce rozmawiać z człowiekiem. I to nie w trybie ex cathedra. On pozwalał mieć wątpliwości. Ale kiedy to było było ważne, starał się te wątpliwości w jakiś sposób usuwać. Byłbym mało uczciwy, gdybym zaprzeczył, że czasami te wątpliwości pozostawały. Przede wszystkim przekonał mnie on sam. On, mój uczeń- Ksiądz.
Niezasłużony przywilej
Siedziałem koło Jasia w szkolnej ławie. Grałem z nim w piłkę nożną
i cymbergaja. Pamiętam, że w tamtych czasach interesował się kulturą prekolumbijską. Dużo o niej wiedział. Widywaliśmy się sporadycznie, przeważnie w rocznicę egzaminu maturalnego. Klasowe spotkania odbywały się z księżowskim a potem biskupim błogosławieństwem. Nasze indywidualne losy jakoś zaczęły się ogniskować wokół biskupa Jana, a on od pewnego momentu zaczął się zmieniać. Choroba, która go dopadła, sprawiała, że stawał się coraz niższy fizycznie ale większy duchowo. Ostatnie spotkanie w rodzinnej wsi biskupa Jana odbyło się już tylko w jego duchowej obecności. Rozmawialiśmy o naszym zmarłym koledze, o naszym życiu, naszych osobistych krzyżach.
Teraz powoli dojrzewamy do tego przeświadczenia, że był z nami święty. To rzadki przywilej klasowy. A myśmy ten przywilej otrzymaliśmy.
Bp Jan Niemiec urodził się 14 marca 1958 r. w Rzeszowie; pochodził z Kozłówka k. Strzyżowa. Studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie. W 1980 r. współtworzył na uczelni Niezależne Zrzeszenie Studentów. W czasie studiów uczestniczył w spotkaniach Duszpasterstwa Akademickiego „Wieczernik”. Po studiach wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu. 24 czerwca 1987 r. w Przemyślu przyjął święcenia kapłańskie. Jako wikariusz pracował w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli, gdzie wspierał strajkujących o przywrócenie działalności NSZZ „Solidarność” pracowników Huty Stalowa Wola. W tym okresie był inwigilowany i represjonowany. W 1989 r. rozpoczął studia doktoranckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (doktorat obronił w 1998 r. w Instytucie Historii PAN). W 1992 r. wyjechał na Ukrainę, gdzie został wykładowcą w Seminarium Duchownym w Gródku Podolskim, a w 2001 r. – rektorem tej placówki. 21 października 2006 r. został mianowany biskupem pomocniczym diecezji kamieniecko-podolskiej – 8 grudnia r. 2006 r. w Kamieńcu Podolskim przyjął święcenia biskupie. W 2011 r. przekazał rodzinny dom w Kozłówku Fundacji na Rzecz Wszechstronnego Rozwoju Dzieci i Młodzieży „Troska”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski; w 2015 r. – nagrodą „Świadek Historii”; w 2018 r. – Krzyżem Wolności i Solidarności; w 2019 r. – medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości. Przez kilkanaście lat chorował na polineuropatię, która spowodowała postępujący zanik mięśni i tkanki kostnej, a także ostrą osteoporozę. Z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19 trafił do szpitala w Łańcucie, gdzie zmarł 27 października 2020 r. 4 listopada 2020 r. została odprawiona Msza św. pogrzebowa w Dobrzechowie, a 9 listopada bp Niemiec został pochowany w katedrze w Kamieńcu Podolskim. Prezydent Andrzej Duda przyznał pośmiertnie bp. Janowi Niemcowi Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Życiorys za: diecezja.rzeszow.pl