Reklama

Twoje ręce, mamo...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ojcze! Ty ukształtowałeś matczyną dłoń... Jak cudowna to dłoń!... gotowa osłonić za każdą cenę. A tak czysta, że niczym nie zbrudzi, wszystko omyje.
(kard. Stefan Wyszyński)

Pamiętam Twoje ręce, Mamo, jak dobry film, jak zdarzenia serdeczne, jak drogi i ścieżki polne, którymi chodziło obok Ciebie dzieciństwo moje i w których upływała młodość moja. Pamiętam - były poorane życiem... Każda na nich bruzda, każde stwardnienie, każde pęknięcie stanowiły jakby osobny rozdział Twego życia. Myślałem nawet, że dobrze by było znaleźć jakiegoś „grafolobruzda”, który mógłby je odczytać i ująć w powieść z życia wziętą albo w baśń serdeczną, ukazującą nieznane dotąd tajemnice matczynego serca.
Nie raz i nie dwa porównywałem je ze swoimi... Moje ręce - białe, miękkie, nic niemówiące; Twoje - niczym gałązka ze starej jabłoni za domem: zniekształcone, chropowate, zniszczone... Ileż w nich było widać matczynej troski i ciepła, i czegoś, co je czyniło cudownymi paragrafami miłości, dającej wszystko, nie tylko ręce.
Uśmiechasz się. Chcesz pewnie powiedzieć to, co zawsze zwykłaś mówić w chwilach uroczystych i ważkich: „Nic to!...” - dwa słowa, takie same, jakimi ongiś Michał Wołodyjowski tłumaczył Basi, małżonce swojej, przysięgę wierności ojczyźnie, pieczętowaną życiem.
Dlaczego tak mało? Czyżbyś tymi małymi słówkami chciała uczynić lekkim wielki ciężar długu wdzięczności zaciągniętego u Ciebie? To wszystko - nic to?
Czar Twoich rąk nie zniknął nawet wtedy, kiedy pod wpływem czasu zaczęły słabnąć, sztywnieć i drżeć. Przeciwnie - wtedy w ich trzęsącym się bezwładzie jeszcze wyraziściej widziałem kochane gniazdo mego niemowlęctwa.
- Może to prawda - zdajesz się mówić - ale to było tak dawno...
- Ale dawno nie znaczy: nie było, Mamo.
Uśmiechasz się. Spoglądasz, jak wtedy pod krzakiem bzu, przy koniczynie brzęczącej pszczołami, gdy urwaną kwitnącą kiścią odpędzałaś muchy od ran mojej połamanej nogi, dławiąc się od łez:
- Życie bym dała, synu, żebyś mógł chodzić, pracować, zarabiać na chleb i nie musiał wyciągać pustych rąk do często pustych serc, żebrząc o wsparcie.
I szukając dla mnie czterolistnej koniczynki, zwiastunki szczęścia, mówiłaś o cudach przyrody:
- Ileż piękna na tej czarnej ziemi! Trawy, kwiaty, drzewa, kolory, zapachy, pieśni... Aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka tygodni temu zalegał ją śnieg i paraliżował mróz... Teraz, gdy wypełnił się czas zimy, kwitnie, i to tak strojnie, że nawet wielki Salomon nie był tak ubrany, jak jedna na niej lilia polna.
Podziwiałaś te cuda, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo są one małe w porównaniu z cudem Twego łona, które może poczynać materię i ducha, doczesność i wieczność, życie i jego świadomość. To przecież dzięki temu cudowi, Mamo, mogę dziś z Tobą rozmawiać. Dzięki niemu posiadam to, czego nie posiada ziemia utkana kwiatami ani niebo usiane gwiazdami: rozum, wolę, serce i duszę. Dzięki niemu stał się Twój ogród - ja i rodzeństwo moje, z jedynymi - jak wszystko, co jest stwarzane, a nie wytwarzane - zapachami, urodami i psychikami.
Poczęliśmy się, boś nas poczęła; urodziliśmy się, boś nas urodziła; wzrastaliśmy, boś nam jak słońce uśmiechem świeciła i jak deszcz majowy zraszała nas łzami, gdyśmy wchodzili w skwar młodości. Boś nami wstrząsała jak burza i jak grom, i... chłodziła ciepłem swego serca jak muskaniem zefiru, gdyś tylko spostrzegła, że nasze serca otwierają się na zło - w imię dorosłości.
Strzegłaś nas, aby nie dryfowały po mieliznach życia nasze uczucia, bo w pogoni za ułudą szczęścia tak łatwo zejść na bezdroża... A życie - mówiłaś - nie jest udzielną własnością jego nosiciela, lecz należy po trosze do matki, która je zrodziła, do społeczeństwa, z którym dzieli dobra, i do Stwórcy, od którego pochodzi.
Pamiętam te słowa. Szły one ze mną przez życie - szczere i dobre jak chleb wypiekany Twoimi rękami i jak miska zupy przez Ciebie ugotowanej, jak Twoje pożegnania: „Z Bogiem, mój synu!...”.
Dzisiaj, gdy mi tyle neonów tęczą kolorów przed oczami błyska, tyle reklam „prawdziwej prawdy” z dnia na dzień uwodzi i tyle „chrystusów” tworzonych na obraz i podobieństwo ich głosicieli kusi - na Ciebie spoglądam, Mamo, i jak lekarstwo zażywam spojrzenie Twoich oczu niekłamane, czytelność Twoich słów „prostych jak podanie ręki” i ciepło Twego serca, mającego „«tak» za tak, «nie» za nie - bez światłocienia”.
Chciałbym Ci dzisiaj - jak dawniej, w latach dziecięcych - przynieść naręcze kwiatów zerwanych na łące lub bukiet maków i chabrów z łanów polskich zbóż z najpiękniejszym słowem świata: „Mamo!”. Ale cóż - do Polski daleko, do nieba wysoko. Pozwól więc, że Ci tu, pod niebem gwiaździstego sztandaru, przed Twoim portretem, złożę we wspólnej wiązance fiołki z ogródka i modlitwę moją:
O Opatrzności Święta, któraś już tyle lat temu ujęła ze Źródła Życia okruch życia i napełniła nim stającą się komórkę mego ciała w łonie Matki mojej, i pomnażała ją aż do zachłyśnięcia się pierwszym haustem powietrza, któraś dotykała moich stóp jej palcami - weź, proszę, w swoje dłonie wszystkie jej uśmiechy, łzy, trudy i bóle, i zawody życiowe, unieś w niebiosa i złóż w sercu - przepraszam - w trzech sercach Jedynego Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego!...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prenumerata Tygodnika Katolickiego "Niedziela"

Karol Porwich/Niedziela

JAK ZAMÓWIĆ PRENUMERATĘ „NIEDZIELI”

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Beata Szydło: Unię Europejską trzeba zreformować, ale trzeba to zrobić zgodnie z traktatami

2024-04-30 07:16

[ TEMATY ]

Beata Szydło

Łukasz Brodzik

YouTube

Rozmowa z Beatą Szydło

Rozmowa z Beatą Szydło

Unię Europejską trzeba zreformować, ale trzeba to zrobić zgodnie z traktatami - twierdzi w rozmowie z portalem niedziela.pl była premier Beata Szydło.

Jak dodaje europoseł Prawa i Sprawiedliwości nasz kontynent staje się coraz mniej konkurencyjny pod względem gospodarczym, ale problemów jest więcej, chociażby z demografią.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję