Reklama

Sylwetka

Idę przez życie z lękiem

Jak na co dzień żyje się z poetą? - Fantastycznie - uśmiecha się od ucha do ucha Małgorzata Goraj, żona Ernesta Brylla.
- Jest bezpośredni i otwarty na wszystkich - mówią przyjaciele. - Po prostu nienapuszony - określa go Ewa Błaszczyk.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bóg, stając się człowiekiem, jest dla nas zrozumiały
we wszystkich swoich ludzkich atrybutach,
po prostu staje się naszym bratem.

Dolny Mokotów

Zielona dzielnica Warszawy. Gdy wchodzi się do Bryllów, od razu rzuca się w oczy tabliczka z napisem: „Uwaga, dobry pies!”. Po Cyrusie, Szuwarze - teraz jest to Liffey, suczka nazwana tak od rzeki w Irlandii.
Gospodarze prowadzą mnie na górę. - Ta część domu należy do męża - mówi pani Małgorzata, drobna brunetka, w dżinsach i kraciastej koszuli. Podchodzimy do okna, w którym wiszą zielone zasłony. Obok porcelanowe ptaszki, koniki. - Kiedy Ernest zamyka drzwi swego pokoju, wiadomo, że „coś się dzieje”. Nie ucieka od nas, ale w głąb siebie. I wtedy najczęściej pisze wiersze. Na starej maszynie, która stoi na stylowym biurku, obok gdańskiej szafy z książkami. - Gdybym pisał na komputerze, miałbym złudne wrażenie, że coś udoskonaliłem. Tymczasem poezja jest szukaniem adekwatnego słowa na określenie pewnych rzeczy i stanów. Dlatego lubię też pisać ręcznie, chętnie używam ołówka, bo wtedy łatwiej jest kreślić - wyznaje Ernest Bryll. Za natchnienie służy mu stara grusza, która zagląda do okna. - Ale nie piszę pod natchnieniem - wyjaśnia.

O Bogu, który jest Bratem

Julian Przyboś powiedział mu kiedyś, że nigdy nie będzie poetą. - Było mi przykro - wspomina Bryll. Wszystko zaczęło się od tego, że redakcja Przeglądu Kulturalnego, wbrew Przybosiowi, opublikowała wiersze Brylla. A że Przyboś był z natury dosyć gwałtowny, dostał szału. Ale po dwóch latach przyjechał do mieszkania Brylla w Otwocku i przyznał, że się pomylił. - Zresztą w pierwszych moich wierszach było sporo grafomaństwa. Za dużo słów. I to widocznie Przybosia denerwowało - oznajmia Bryll.
Poezji nie traktuje jako zawodu, sposobu na życie. - Nie wolno żyć z pisania wierszy - mówi. Cieszy się jednak, że mimo iż pracował w różnych zawodach: w elektrowni portowej, nawet jako ambasador w Irlandii, ludzie kojarzą go właśnie jako poetę. I chętnie biorą udział w spotkaniach autorskich. Zadają pytania, a czasem się dziwią, skąd tak wiele w tych wierszach inspiracji chrześcijańskich. - Jeżeli jest się poetą osadzonym w polskości, w literaturze, języku, obyczaju, to nie można się nie odnosić do spraw religijnych - tłumaczy Bryll. Nie można nie dostrzegać miejsc „namodlonych historią”, jak choćby Jasna Góra. - Pięknie jest przebywać przed Cudownym Obrazem, bo tam otwiera się okno na wieczność - wyznaje.
W ostatnich tomikach usilnie zmaga się z polską tendencją „skumplowania się z Bogiem”. - Tak bardzo lubimy Dziecię w żłóbku, bo nie stajemy wtedy wobec kogoś, kto nam zadaje trudne pytania. A ja ostatnio zwracam uwagę raczej na braterstwo Chrystusa - twierdzi Poeta. Jak w jednym z ostatnich wierszy: Rozmowa o formie, gdzie pisze o Bogu, który chce być naszym bratem.
- Bóg, stając się człowiekiem, a więc ciałem, staje się naprawdę. On nie robi dla nas teatrzyku, przedstawiając się jako słaby, bezradny, lecz naprawdę taki jest. Dzięki narodzeniu czujemy braterstwo z Bogiem. Bóg, stając się człowiekiem, staje się dla nas zrozumiały we wszystkich swoich ludzkich atrybutach. Możemy być wobec Niego opiekuńczy, możemy Go objąć, przytulić, obronić. Dlatego właśnie najbardziej bliska jest mi religia chrześcijańska, gdyż jako jedyna mówi, że Bóg staje się właśnie naszym bratem. Bóg nie udawał człowieka, podobnie jak nie udawał dziecka, narodzenia, śmierci. On naprawdę jest człowiekiem, i co więcej, nie przestał nim być w momencie zmartwychwstania - tłumaczy Bryll. Ilekroć słyszy stwierdzenie: „Wszystko w rękach Boga”, irytuje się. Bo człowiek nie może być wolny tylko w przyjemnościach, ale też w tym, co sam ze swoim światem zrobił. I potem płacze: „Jak Bóg mógł na to pozwolić?”. Dlatego nie powinien żądać nagłych interwencji. - Także w przyszłym życiu spotkamy się z Bogiem jako wolni ludzie. Piekło jest dla mnie również kwestią wyboru, a nie skazania - podkreśla.
W poezji Ernesta Brylla często przewija się motyw krzyża. - Ale nie chciałbym, by rozumiano, że adoruję krzyż jako znak cierpienia. Trzeba rozróżnić w życiu kłopoty i momenty tragiczne. To bowiem, co mnie się może wydawać krzyżem, dla innych być może byłoby szczęśliwym życiem. Krzyż zaś pojmuję jako umiejętność pozytywnej walki. Bo życie jest walką, którą mamy wygrywać, a nie udawać się w kąt w poczuciu wspólnoty z Jezusem, który został, jak my, „niesłusznie skazany” - mówi Poeta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Ach, te polskie dzieje...”

Ernest Bryll to rocznik 1935. Urodził się w przedwojennej Warszawie, ale świadectwo urodzenia jest w Różanie nad Narwią, bo tam był chrzczony. Jego dzieciństwo przypadło na czas okupacji. Rodzice byli zapracowani, opiekowała się nim babka, która zresztą bardzo zaważyła na wychowaniu małego Ernesta i na jego poczuciu języka polskiego. - Mówiła gwarą Powiśla, zbliżoną do dialektu warmińskiego. Szkoły miała w języku niemieckim, jak wszyscy na Pomorzu pod zaborem pruskim - wspomina Poeta. Pamięta też, że babcia śpiewała Godzinki, a także Kiedy ranne wstają zorze, Wszystkie nasze dzienne sprawy oraz wiele pieśni i ballad. Dzięki temu Bryll zna dzisiaj te pieśni na pamięć.
Studiował polonistykę. - Wydawało mi się wtedy, że będę mógł się zajmować poezją i literaturą - opowiada. - Tymczasem zajmowałem się językiem i gramatyką. Był to zresztą chyba jeden z nielicznych wydziałów, na który mogłem się dostać ze względu na moją przeszłość - ojciec przed wojną był zawodowym wojskowym, a potem oficerem AK. Pielęgnował w domu tradycję historyczno-patriotyczną, czytał mnóstwo książek. Dzięki niemu znałem na pamięć pieśni powstania listopadowego, styczniowego, wiedziałem o powstaniu wielkopolskim, bo mój ojciec sam je w Inowrocławiu zaczynał.
Debiut poetycki Brylla przypadł na rok 1958, kiedy to ukazał się pierwszy tomik jego wierszy: Wigilie wariata. Potem kolejne: Mazowsze, Rok polski. Pisał dramaty, jak choćby słynny Wieczernik czy Rzecz listopadowa, w której stawiał diagnozę Polski: „Ach, te polskie dzieje, gdzie wszystko poskręcane w agonii. Gdzie zawsze obok najpodlejszego tętni najczyściejsze, obok najtchórzliwszego pulsuje najkrwawsze”. Był krytykiem filmowym, kierownikiem literackim Teatru Telewizji, autorem audycji radiowych. W latach 1991-95 był ambasadorem w Irlandii. - Możemy się dzisiaj uczyć od Irlandczyków otwarcia gospodarki i promocji swego kraju - mówi Bryll. Dziś jest konsultantem Telewizji Puls, prowadzi wykłady, bierze udział w audycjach, m.in. w katolickim Radiu Józef.

Wiem, że Pasterz mnie nigdy nie zdradzi

Dom, który sam zbudował przed dwudziestu laty i w którym mieszka teraz z żoną i dwiema córkami, Magdaleną i Martą, jest otwarty na ludzi: - Taki właśnie jest Ernest, bezpośredni, zwyczajny, nienapuszony - ocenia Ewa Błaszczyk. - W jego domu panuje zasada „gości nieprzewidywalnych” - mówi Marek Jaromski, zaprzyjaźniony z Poetą artysta i dziennikarz. - Jak z nikim innym - potrafię z nim rozmawiać o sprawach naprawdę ważnych.
Wciąż ktoś tutaj przychodzi: artyści, filmowcy, poeci i księża. Ale też ci, którzy potrzebują pomocy. Bo żona Brylla to „Madonna od popaprańców” - jak określa ją mąż. Łączy ich miłość i praca, razem tłumaczyli np. poezję irlandzką. W lipcu razem obchodzą imieniny. Wtedy w ich pięknym ogrodzie zbiera się cała „śmietanka” towarzyska. Jak mówi ks. Wojciech Drozdowicz, tworzy się prawdziwy „salon literacki”. - Ale złożony z popaprańców - dodaje Bryll.
O. Jacek Salij ocenił, że ostatnie tomiki wierszy Brylla: Nie proszę o wielkie znaki i Jezioro kałuża to prawdziwe wydarzenie religijne. - Poeta pokazuje nam wiele prawdy o świecie, który zgubił gdzieś po drodze Pana Boga.
Ta poezja wiele ma w sobie z modlitwy. Szczególnie wiersze, które odwołują się do Psalmów. - Jak Dawid, idę nieraz ciemną doliną, ale nie w przekonaniu, że Dobry Pasterz mnie ze wszystkiego wybawi, lecz w poczuciu, że Go wielokrotnie zdradziłem. Nie powtarzam więc radosnej pieśni człowieka, który idzie bez lęku. Ja idę z lękiem - mówi Bryll. - Mam jednak przekonanie, że ów Pasterz nigdy mnie nie zdradzi. I to jest moja nadzieja.

2004-12-31 00:00

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Ks. Ptasznik: nie patrzmy na Jana Pawła II sentymentalnie, wracajmy do jego nauczania

2024-04-25 12:59

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Krzysztof Tadej

Ks. prał. Paweł Ptasznik

Ks. prał. Paweł Ptasznik

„Powinniśmy starać się wracać przede wszystkim do nauczania Jana Pawła II, a odejść od jedynie sentymentalnego patrzenia na tamte lata" - podkreśla ks. prałat Paweł Ptasznik w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News przed 10. rocznicą kanonizacji Papieża Polaka. W sobotę, 27 kwietnia, w Bazylice św. Piotra w Watykanie z tej okazji będzie celebrowana uroczysta Msza Święta o godz. 17.00.

Organizatorem uroczystości jest Watykańska Fundacja Jana Pawła II, w której ksiądz Ptasznik pełni funkcję Przewodniczącego Rady Administracyjnej. Już w 2005 roku, podczas pogrzebu Papieża rozległy się okrzyki „santo subito". „Wszyscy mieliśmy to przekonanie o tym, że Jan Paweł II przez swoje życie, swoją działalność i nauczanie głosi Chrystusa, żyje Chrystusem i ta fama świętości pozostała po jego śmierci i została oficjalnie zatwierdzona przez akt kanonizacji" - podkreślił ksiądz Ptasznik. „Jako fundacja wystąpiliśmy z inicjatywą obchodów 10. rocznicy kanonizacji Jana Pawła II, wsparci autorytetem kardynała Stanisława Dziwisza i została ona bardzo dobrze przyjęta w środowiskach watykańskich, a błogosławieństwa dla inicjatywy udzielił Papież Franciszek" - dodał. Rozmówca Radia Watykańskiego - Vatican News zaznaczył, że fundacja zgodnie z wolą Jana Pawła II promuje kulturę chrześcijańską, wspiera studentów, a także decyzją jej władz dokumentuje pontyfikat i prowadzi studium nauczania Papieża Polaka. W Rzymie pod jej auspicjami działa też Dom Polski dla pielgrzymów.

CZYTAJ DALEJ

Warszawska Pielgrzymka Piesza Dziedzictwem Kulturowym

Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę trafiła na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Pielgrzymka warszawska nazywana także paulińską, początkami sięga XVIII w. Jej fenomen polega na ciągłości, wierni wypełniali śluby pielgrzymowania do Częstochowy nawet w czasie rozbiorów, wojen i komunizmu. Jest nazywana „matką” pielgrzymek w Polsce.

- Pielgrzymowanie wpisane jest w charyzmat Zakonu i w naszego maryjnego ducha, stąd wielka troska o to dziedzictwo, jakim jest Warszawska Pielgrzymka Piesza. Czujemy się spadkobiercami tego ogromnego duchowego skarbu i robimy wszystko, aby przekazać go nowemu pokoleniu paulinów. To doświadczenie pielgrzymowania zabieramy na inne kontynenty - powiedział o. Arnold Chrapkowski, przełożony generalny Zakonu Paulinów na zwieńczenie pielgrzymki w 2023r.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję