U stóp zamku królewskiego w Lublinie stoi wielka figura lwa; w lewej łapie trzyma tarczę z herbem Lwowa. Cały pomnik jest niemal wierną kopią rzeźby sprzed Frontonu Chwały na Cmentarzu Łyczakowskim. Fundatorami są kresowiacy, głównie lwowiacy, licznie zamieszkujący Lubelszczyznę. Lwi symbol nabiera nowego znaczenia wobec coraz bardziej dramatycznej sytuacji u naszego wschodniego sąsiada.
Kresy w Lublinie
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Odkąd stolicą Polski została Warszawa, Lublin, Krasnystaw, Chełm i Zamość leżały na drodze z centrum Rzeczpospolitej ku jej Kresom, Wołyniowi i wschodniej Galicji aż po Pokucie. Do rozbiorów Lublin miał przewagę nad wszystkimi kresowymi miastami, łącznie ze Lwowem. Do grodu nad Bystrzycą przybywał cały Wschód, przede wszystkim przedoblicze sędziów Trybunału Koronnego, ale też i przed oblicze królów, których łatwiej można było tu spotkać, niźli na mało ucywilizowanych krańcach państwa.
Degradację znaczenia Lublina i całego regionu przyśpieszyły dwie światowe wojny. Paradoksalnie, po ostatniej to Lubelszczyzna zyskała miano nowych polskich Kresów, a Lwów stał się głównym ośrodkiem wykuwania narodowej tożsamości Ukrainy. Dawne i żywe więzi lubelsko-lwowskie zamroziła nowa granica, narzucona przez Stalina, Roosevelta i Churchilla.
Wschodnia fala nauki
Wraz z sowietyzacją zachodniej Ukrainy nastąpił exodus wartościowych kresowiaków, na czym zyskał nasz region, głównie uniwersytety. Wybitnym rektorem lubelskiego seminarium, urodzonym we Lwowie, był ks. Mieczysław Brzozowski. Jego rodzina przesiedlona została do Polski w 1946 r. Nie byłoby słynnej lubelskiej szkoły filozoficznej, z której dorobku korzystał choćby Karol Wojtyła, bez dominikanina o. Alberta Krąpca spod Tarnopola, cudem ocalonego w czasie rzezi urządzanych przez ukraińskich nacjonalistów w 1944 r. Studenci KUL i seminarzyści przez lata zawdzięczali solidną logikę prof. Stanisławowi Kiczukowi, pochodzącemu spod Lwowa. Stamtąd wywodził się również Tadeusz Kielanowski, rektor UMCS rywalizującego w humanistyce z KUL-em. W Stanisławowie przyszedł na świat inny rektor tejże uczelni, Grzegorz Seidler. Kresowych rektorów miały też pozostałe szkoły wyższe w Lublinie: Zdzisław Kleinrok (Tarnopol, Akademia Medyczna), Iwo Pollo (Stanisławów, Politechnika) i Bohdan Dobrzański (Odessa, Akademia Rolicza).
Reklama
Wyzwolone z sowieckiego jarzma Polska i zaraz po niej Ukraina zaczęły po 1989 r. nawiązywać coraz lepsze relacje, także w wymiarze kościelnym. Lubelscy księża pracują w kilku diecezjach w Ukrainie, nasze seminarium kończyli m.in. obecny metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki oraz biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej Jan Sobiło.
Pachnie wojną
Polsko-ukraińskie wspólne losy, zwłaszcza w naszym regionie i diecezji, to jednak przede wszystkim biografie już ponad stu tysięcy przybyszów zza wschodniej granicy. Przyjeżdżają, aby studiować i pracować; często podejmują zajęcia omijane przez Polaków. Zbiór owoców i warzyw na Powiślu jest nie do pomyślenia bez ukraińskich rąk, a o rozwoju budownictwa moglibyśmy zapomnieć, gdyby nie kielnie i młotki naszych braci zza Buga.
Na zdjęciu widnieje młoda ukraińska rodzina z Odessy. Rościsław pracuje w jednym z supermarketów, Irina jest mentorem międzykulturowym. Córeczka Vasilisa ma dopiero trzy miesiące, urodziła się już w Lublinie. Mąż ma polskie korzenie, dlatego będą starać się o nasze obywatelstwo. Takich rodzin coraz więcej puka do polskich granic, zwłaszcza po groźnych deklaracjach Putina z grudnia ubiegłego roku. Jeśli rosyjskie groźby spełnią się, będziemy mieli ich setki tysięcy.