Zima, śnieżyca, gołoledź i skrzyżowanie. Na środku stoi kobieta przy zepsutym samochodzie. Bezradna. Zdenerwowana. Trochę jej głupio, bo wiadomo - auto plus kobieta równa się nieporozumienie. Tak czasem mówią. Kobieta usiłuje więc zatrzymać jakiś pojazd. Składa w nabożnym geście dłonie. Jest coraz bardziej zdesperowana. W odpowiedzi kierowcy samochodów trąbią poirytowani, szczególnie ten stojący najbliżej. Już wściekły, już na granicy wybuchu. Rankiem ludzie się spieszą, tracą panowanie nad sobą i dobre maniery. Słowo „szarmancki” kojarzy im się ze sławnym niegdyś piłkarzem Szarmachem - rzadko z czymś więcej. Dlatego nikt się nie zatrzyma, co najwyżej z piskiem opon i tym świdrującym dźwiękiem klaksonu ominie zawalidrogę. Zapewne dlatego też mężczyzna czyniący najwięcej hałasu nawet nie odwróci głowy, gdy kobieta błagalnie zapuka w szybę, prosząc, by młodzieniec pomógł jej to nieszczęsne auto zepchnąć na pobocze. Góra dwa metry w bok.
- Bardzo pana proszę.
Zero reakcji.
Miłosierni okażą się dopiero uczniowie pobliskiej szkoły. Trochę śmiechu, wrzawy, przepychanek i samochód wędruje na pobocze. Ale, jak pech to pech, nie w ten kawałek pobocza, co należy. Co natychmiast zresztą dojrzał przejeżdżający obok radiowóz. I funkcjonariusze z bloczkiem mandatów w rękach błyskawicznie gotowi są czynić swą służbową powinność. W żadnym bowiem razie pojazd mechaniczny nie może „blokować przejścia dla pieszych”. I żeby uprzedzić ewentualną prośbę: do obowiązków funkcjonariuszy nie należy dokonywanie czynów rycerskich wobec dam. Mandat wypisać, owszem, mogą, przepchnąć pojazd metr dalej - już nie. Grożą więc karą, co czyni z całego zdarzenia sytuację coraz bardziej groteskową. Dwóch rosłych mężczyzn i niewielka kobieta w futerku i na obcasie. Z opresji ratuje ją dopiero pojawienie się fachowców z pomocy drogowej.
Coraz mniej między nami urody. Urody ładnych gestów, wykonywanych bezinteresownie, z wdziękiem. Ot, tak sobie, odruchowo. Coraz mniej przywiązujemy wagi do kultury zachowań. Tęsknimy za nią, wymawiamy sobie niedociągnięcia i na tym koniec. A wiadomo, że nim osiągnie się ową biegłość, lekkość i wdzięk, trzeba lat ćwiczeń konwenansu, nieustannego ćwiczenia się w tzw. dobrych manierach, by - pozostańmy już na tym skrzyżowaniu - nie zastanawiać się, nie kombinować, ale natychmiast przyjść z pomocą kobiecie w opresji. Bo to honor, a nie frajerstwo, panowie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu