Reklama

Powstanie Warszawskie

To działo się w Warszawie

Niedziela Ogólnopolska 32/2005

List Powstańca

List Powstańca

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do domowego archiwum jakimiś dziwnymi meandrami losu zawędrował list pisany przez mojego późniejszego męża Marka Wyleżyńskiego do jego matki Haliny podczas Powstania Warszawskiego 1944 r.
Marek miał wtedy 16 lat, jego charakter pisma był niewyrobiony, niemal dziecinny.

„Kochana Mamo! Jestem cały razem z bratem Hanki. Co u was słychać trzymaj się mamusiu, co u Pawła ja się trzymam dobrze. Całuję cie mocno. Odpisuj adres na odwrocie trzymaj się i nie martw się
Marek”
Na odwrocie listu:
Poczta AK na Barykadach
22.08.1944
m
Marek Rejon B 2

Wyjaśniam:
m - Mokotów
Rejon B 2 - Baszta Rejon 2
Marek - pseudonim
Dalej adres matki pisany jakimś obcym pismem. List ocenzurowany, stempel cenzury: SPRAWDZONO.

List przebył drogę z Mokotowa, gdzie walczył Marek, do Śródmieścia, gdzie mieszkała matka przy ul. Piusa IX 5 m 8. (Naprzeciwko była Prywatna Szkoła Powszechna im. Jadwigi Chrząszczewskiej, do której uczęszczałam).
Pocztę powstańczą roznosili często mali listonosze, najmłodsi żołnierze Powstania, harcerze i harcerki. Jakże wielu z nich ginęło. Ludzie pragnęli wiadomości o swoich bliskich, a ich brak był jednym z dotkliwych cierpień tamtych trudnych czasów.
Od momentu, gdy matka otrzymała ten list (w sierpniu 1944 r.), minęły bez mała cztery lata, kiedy zobaczyła swojego syna po jego szczęśliwym powrocie do Polski.
Marek przeżył Powstanie, obóz i służbę żołnierską w różnych armiach, np. w Dywizji Pancernej gen. Maczka, jak na młodego Polaka przystało. Wrócił do Polski m/s Batorym w 1948 r. Już w Gdyni zrozumiał kilka spraw, np. że wrócił zbyt późno. Po krótkim pobycie w Gdyni - we wrześniu 1948 r. przyjechał do Warszawy.
Właśnie wtedy spotkał mnie w Bibliotece Publicznej przy ul. Koszykowej. Przygotowywałam się do referatu o Wicie Stwoszu, jako uczennica Liceum Sztuk Plastycznych. Byłam pewna siebie, myślałam, że jestem bardzo mądra(?). Takie zarozumialstwo młodości. Ale zaprzyjaźniliśmy się ogromnie, natychmiast odnaleźliśmy wspólne upodobania literackie, muzyczne, wspólne poglądy (np. religijne), filmy, teatry, koncerty, środowisko.
Pewnie pasowałby do tamtych chwil fragment wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1921- 44), ulubionego poety naszego pokolenia:

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

Marek o Powstaniu, swoim wielkim, ważnym przeżyciu, które zapamiętał na zawsze, nie mówił prawie wcale.
Czasami wypowiadał się krótko, z przejęciem o jakichś fragmentach wydarzeń, które poruszyły go specjalnie. Np. pierwszy udział w ataku na koszary SS na Mokotowie. Tak bardzo się bał, ale szedł, bo tak trzeba. „Nie ma odwagi, jest przełamywanie strachu” - mówił. Musiał asystować i pomagać podczas operacji żołnierzy i kolegów - w piwnicy, przy lampie karbidowej, bez znieczulenia - na otwartym mózgu, podczas amputacji, np. nogi kolegi, którą „pochował”, wierząc, że ludzkie szczątki są święte i nie mogą się poniewierać. Opowiedział mi też jakieś wstrząsające, może dwa, obrazy z obozu.
Oto jeden z nich: Niemcy w pewnym oddaleniu od międzynarodowego obozu jeńców (Włosi, Francuzi, Polacy) otoczyli drutem kolczastym jeńców radzieckich, na tym przerażającym terenie nie było nic - ani wody, ani pożywienia, ani osłony od deszczu, ani słońca. Nic - żadnej ingerencji. Sceny, które tam się działy, zanim ludzie pomarli w mękach, nie dadzą się zapomnieć. „Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Inny obraz: Marka wyzwolili z obozu jeńców Amerykanie, tak więc z armią amerykańską oswobadzał pewien obóz koncentracyjny, widział tam biskupa, który umierając w skrajnym wyczerpaniu, błogosławił jeszcze dawnych współwięźniów i wszystkich wokół. Chociaż tam nie byłam, ale czuję to błogosławieństwo do dziś.
Jednak nie chciałabym opisywać obrazów i wspomnień, jakie nasunęły mi się pod wpływem listu młodziutkiego powstańca, tylko w tonacji dramatycznej i heroicznej.
Życie nasze zawsze ma jakiś blask, uśmiech; a przecież Marek urodził się w Warszawie i w niej spędził część dzieciństwa. W tej Warszawie przedwojennej i przedpowstaniowej istniały niezwykłe, przemiłe i niewzruszone punkty odniesienia, a niektóre przetrwały, wbrew wszystkiemu, do dziś.
Do nich zaliczę staroświecki „czekoladowy” sklep Wedla przy ul. Szpitalnej.
Trudno zrozumieć, jak dla wielu osób i pokoleń był on znakiem na sentymentalnej wyspie wspomnień szczęśliwych.
Pamiętam, tylko z dzieciństwa, na szczycie domu z „czekoladowym” sklepem migotliwy, radosny neon. Przedstawiał on chłopca siedzącego na zebrze w migoczące paski, zapalające się i gasnące, a chłopiec - podobny może do małego Marka..., nie wiem... - trzymał czekoladę z zebrą z napisem E. Wedel. Ten neon tak wyraźnie zapamiętałam.
W 1938 r., przed II wojną światową, powstała czarująca książka, o określonej bibliofilskiej liczbie egzemplarzy, zbiór opowiadań, ze znakomitymi ilustracjami drzeworytniczymi i wstępem Juliana Tuwima Staroświecki sklep, osnuta wokół tego „czekoladowego” sklepu przy ul. Szpitalnej. Mam tę książkę, ocalała i dostała się w moje ręce dziwnym zrządzeniem losu, tak jak list z poczty powstańczej, pisany przez Marka do matki. To na pewno nie to samo, ale to przecież działo się w tej samej Warszawie.
Wśród ilustracji w książce Staroświecki sklep szczególną moją uwagę budzi drzeworyt artysty grafika Tadeusza Cieślewskiego (syna), ur. w 1895 r. w Warszawie, do opowiadania Jadwigi Piaseckiej. Drzeworyt ten przedstawia różne zegary, którym mam ochotę nadać zagadkowe, tajemnicze nazwy, a w głębi fasadę „czekoladowego” sklepu. Tam dostrzegamy - na tle drzwi wejściowych - małą dziewczynkę (?), a na pierwszym planie zatopione w jednym z zegarów sylwetki chłopca i matki (?).
Może dziewczynka to ja, a chłopiec i kobieta to Marek z matką, którzy tu przyszli po czekoladki z mieszkania przy pobliskiej Brackiej?
Może to taki obraz z dzieciństwa, zatopiony w jednej scenie z udziałem osób, których losy później zostaną splecione.
Działo się to kiedyś w jednym mieście, w jednym ludzkim sercu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ogłoszono treść rogito, aktu wkładanego do trumny Franciszka

2025-04-25 21:22

[ TEMATY ]

śmierć Franciszka

Vatican News

O godzinie 20 rozpoczęła się ceremonia zamknięcia trumny Franciszka w Bazylice Watykańskiej. Do trumny został włożony m.in. dokument zwany rogito, czyli „Akt przejścia do Domu Ojca Jego Świątobliwości Franciszka”, który krótko przedstawia życiorys Papieża oraz jego dokonania w trakcie sprawowania posługi Piotrowej.

„Wędrując z nami jako pielgrzym nadziei, przewodnik i towarzysz drogi ku ostatecznemu celowi, do którego wszyscy jesteśmy powołani — Niebu, 21 kwietnia Roku Świętego 2025, o godzinie 7:35 rano, gdy światło Paschy oświetlało drugi dzień Oktawy, w Poniedziałek Wielkanocny, umiłowany Pasterz Kościoła Franciszek przeszedł z tego świata do Ojca. Cała wspólnota chrześcijańska, szczególnie ubodzy, oddawała chwałę Bogu za dar jego odważnej i wiernej służby Ewangelii i mistycznej Oblubienicy Chrystusa” – zaczyna się tekst dokumentu.
CZYTAJ DALEJ

Wybór papieża – czym jest „Pokój Łez”?

2025-04-25 20:44

[ TEMATY ]

konklawe

Agata Kowalska

„Pokój Łez” to zakrystia Kaplicy Sykstyńskiej. Tam właśnie udaje się nowo wybrany papież bezpośrednio po przyjęciu wyboru oraz wyborze imienia. Skąd nazwa? Prawdopodobnie wielu papieży w tej szczególnej chwili płakało ze wzruszenia.

W "Pokoju Łez" papież przebiera się w białą sutannę, która od tego momentu będzie już jego strojem do końca życia. Na nowego papieża czekają przygotowane trzy sutanny w różnych rozmiarach - jest mała, średnia i duża. Zestawy te przygotowuje jeszcze przed konklawe rodzinna pracownia krawiecka Gammarelli.
CZYTAJ DALEJ

Co najmniej 400 tys. ludzi pożegnało Ojca Świętego Franciszka

2025-04-26 15:34

[ TEMATY ]

Ojciec Święty

śmierć Franciszka

400 tys.

Vatican Media

Tłumy żegnały papieża Franciszka

Tłumy żegnały papieża Franciszka

Zakończyły się uroczystości pogrzebowe Ojca Świętego Franciszka. 250 tysięcy osób uczestniczyło we Mszy św. odprawianej na Placu Św. Piotra a co najmniej 150 tys. żegnało Papieża wzdłuż trasy przejazdu jego trumny z Watykanu do Bazyliki Matki Bożej Większej.

„Radość Ewangelii i miłosierdzie, to słowa klucze Franciszka” – mówił w kazaniu podczas Mszy św. kardynał Giovanni Battista Re, dziekan Kolegium Kardynalskiego. „Papież Franciszek zawsze stawiał w centrum Ewangelię miłosierdzia, wielokrotnie podkreślając, że Bóg nie męczy się przebaczaniem” – dodał kardynał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję