Latem tęsknie spoglądamy w niebo, na którym zachwyca nas niesamowity spokój i cisza. Ale w tych dniach nasz spokój może zakłócić „spadająca gwiazda”: jedna, druga, trzecia... dziesiąta. Całe widowisko odbywa się w zupełnej ciszy.
Któż z nas nie marzył na widok „spadającej gwiazdy”? Jednak to nie rzeczywiste gwiazdy spadają, lecz tzw. meteoroidy. Tych niewielkich kawałków skał lub ziaren pyłu zadziwiająco dużo krąży w przestrzeni pomiędzy planetami. Z olbrzymią prędkością wpadają czasem w ziemską atmosferę i rozgrzewają napotykane po drodze jej cząsteczki. Na niebie widzimy jedynie świecący ślad takiego obiektu i nazywamy go wówczas meteorem. Najczęściej te malutkie kawałki w wyniku tarcia spalają się, zanim spadną na Ziemię. Ale jeżeli niektórym uda się dotrzeć aż do jej powierzchni, nazywamy je wtedy meteorytami. Corocznie zbiera się kilkadziesiąt meteorytów, lecz nie zanotowano przypadku, żeby któryś wyrządził krzywdę człowiekowi. W 1992 r. meteoryt uszkodził tylko samochód koło Nowego Jorku, a parę lat temu przedziurawił również dach prywatnego domu. W historii Ziemi zdarzały się jednak wielkie meteoryty pozostawiające po sobie duże kratery. Do największych należy krater w Arizonie sprzed 50 tys. lat, a olbrzym z Quebecu w Kanadzie posiada 100 km średnicy i pochodzi sprzed 200 milionów lat!
Podczas całorocznej wędrówki Ziemi wokół Słońca docierają do niej tysiące ton skał i pyłu z kosmosu. Większość tej materii krąży całymi strugami po swoich orbitach. Kiedy Ziemia natrafi na jeden z takich strumieni, oglądamy wspaniałe widowisko nazywane deszczem meteorów. Obserwatorowi wydaje się, że meteory wybiegają z jednego punktu na niebie, nazywanego radiantem roju. Co roku nasza planeta natrafia na te same strumienie w tych samych dniach, a znając te daty, możemy wygodnie usadowić się na łące i liczyć „spadające gwiazdy”. Zawsze pomiędzy 10 a 14 sierpnia przypada szczyt najpiękniejszego roju meteorów, zwanego Perseidami. Nazwa wzięła się stąd, że wylatują one właśnie z gwiazdozbioru Perseusza. Ich obserwacje najlepiej prowadzić w bezksiężycowe noce po północy. Przy sprzyjających warunkach w ciągu jednej godziny naliczymy nawet 100 meteorów!
Gwiazdozbiór Perseusza odnajdziemy teraz na północno-wschodnim niebie obok konstelacji Woźnicy. W jego górnej części znajduje się radiant roju. Zajmijmy koniecznie jakieś ustronne i wygodne miejsce siedzące, oddalone od świateł. Przed obserwacjami nasze oczy powinny przywyknąć do ciemności, najlepiej przez kilkanaście minut. Tak przygotowani, doznamy cudownego olśnienia, bowiem meteory „wylatują” cichutko z tego jednego miejsca i błyskawicznie rozbiegają się we wszystkie strony nieboskłonu. Jakby rozkładały nad nami wielki parasol. Kto już widział prawdziwy deszcz meteorów, ten zawsze zarwie te sierpniowe noce na ich obserwacje. Kto tego „deszczu” jeszcze nie widział, niech żałuje.
Tymczasem na wieczornym niebie jasna planeta Jowisz widoczna jest już nisko nad zachodnim horyzontem. Długie miesiące obserwowaliśmy wspaniały Jowisz, który teraz w ciągu paru tygodni zniknie w blasku Słońca. Popatrzmy też na cudowną Drogę Mleczną, ciągnącą się wysoko od horyzontu do horyzontu. Okazją do jej podziwiania są najbliższe bezksiężycowe noce, jednak do obserwacji również wybierzmy miejsce z dala od jakichkolwiek świateł. W tych warunkach Droga Mleczna zachwyci każdego. Do zobaczenia „na mlecznej drodze pod spadającymi gwiazdami”!
Pomóż w rozwoju naszego portalu