Temperatura powietrza będzie spadać, natomiast temperatura dyskusji politycznych - rosnąć, czekają nas bowiem 12 listopada wybory samorządowe. Premier Jarosław Kaczyński, ogłaszając termin wyborów, w orędziu do narodu powiedział, że wierzy, iż kampania wyborcza będzie uczciwa, spokojna i merytoryczna.
Czy na pewno? Za bardzo bym w to nie wierzył, widząc, jak rośnie agresja w wypowiedziach polityków, atakujących każde poczynania rządu. Dzieje się tak, mimo że poprawia się sytuacja gospodarcza Polski, spada bezrobocie, a Polacy są dziś bezpieczniejsi. Przypomnę, że Ministerstwo Finansów przewiduje na koniec roku wzrost PKB (produkt krajowy brutto) do 5,5 proc. (w minionym roku było niecałe 3 proc.). Jest to efekt głównie wzrostu inwestycji współfinansowanych przez Unię Europejską (wzrost o 14,4 proc., największy od 8 lat). Firmy, które już zaczęły inwestować, szybko nie zmienią swojej strategii, co nie oznacza oczywiście, że wszystkim automatycznie będzie lepiej. Pokazuje to przykład Irlandii, gdzie ponad 9-proc. wzrost gospodarczy „rok w rok” dopiero po dziesięciu latach przyniósł korzyści.
Wniosek: Polska potrzebuje stałego wysokiego wzrostu gospodarczego co najmniej przez 5 lat, aby np. zdecydowanie spadło bezrobocie. Niestety, wciąż dotyka ono 2,4 mln osób, a w co czwartym województwie zachowuje rozmiar społecznej plagi, przekraczając 20 proc.: w warmińsko-mazurskim - 24,5 proc., zachodniopomorskim - 21,9 proc., lubuskim - 20,8 proc., zaś kujawsko-pomorskim - 20 proc. (dane GUS z lipca). Jeśli jednak porównać dane z kolejnych lat - bezrobocie w porównaniu z lipcem 2005 r. zmniejszyło się o 366 tys.
Pisząc o temperaturze kampanii wyborczej, wspomnieć trzeba, że na jej wzrost wpłyną bieżące wydarzenia z parlamentu, w tym rozpoczęcie prac sejmowej komisji śledczej ds. banków i nadzoru bankowego. Przypomnę, że komisja ma zbadać prywatyzację banków i działalność nadzoru bankowego od 1989 r. do 2006 r. Wśród „obszarów badawczych” komisji znalazły się m.in.: „tajemnicze” połączenie Banku Inicjatyw Gospodarczych i Banku Gdańskiego, prywatyzacja BGŻ, sprzedaż Banku Staropolskiego, prywatyzacja Banku Handlowego, prywatyzacja Pekao SA i sprzedaż Polskiego Banku Inwestycyjnego Kredyt Bankowi. Zapytam: czy nie należałoby również zbadać prywatyzacji Banku Śląskiego w latach 1994-1995? Wówczas w ciągu jednej nocy na akcjach tego banku uzyskano 13-krotne przebicie. Była tam słynna specjalna lista osobistości ze świata polityki i mediów, które otrzymały akcje z rezerwy. Ministrem finansów odpowiedzialnym za tę prywatyzację był Marek Borowski - obecnie kandydat lewicy na prezydenta Warszawy.
Pisząc o temperaturze kampanii wyborczej, wspomnę, że bankowa komisja śledcza chciała rozpocząć przesłuchania świadków, od prezesa Narodowego Banku Polskiego Balcerowicza począwszy. W odpowiedzi szef banku centralnego wydał agresywne, atakujące sejmową komisję oświadczenie, twierdząc, że wezwanie go podważa porządek konstytucyjny naszego państwa, ponieważ bank centralny jest instytucją niezależną, a on, jako jej prezes, strzeże pieniędzy wszystkich obywateli. W sukurs przyszli Balcerowiczowi ekonomiści z Europy i USA, pisząc we wspólnym liście, że „atak polskiego rządu i większości parlamentarnej na niezależność NBP jest głęboko niepokojący. Niezależność banku centralnego w ramach właściwego konstytucyjnego porządku to podstawa polityki monetarnej w Europie”.
Balcerowicza bronią jak jakiejś świętości również politycy PO i SLD, a przecież chodzi jedynie o odpowiedź na kilka pytań o prywatyzację i sprzedaż polskich banków, a mówiąc konkretniej - o odsłonięcie kolejnego „układu trzymającego banki”. Faktem jest, że w ostatnich 15 latach zawiązał się układ trzymający prywatyzację rynku finansowego, który doprowadził do tego, że mamy kompromitujący bilans zysków z tego sektora - sprzedaliśmy banki za 25 mld zł, czyli za ok. 7 mld USD, a sam zysk netto banków komercyjnych w latach 2004-2006 wyniósł również 25 mld zł! Świadczy to o tym, że przy wycenie banków popełniono karygodny błąd, licząc jego zysk za ostatni rok, nie biorąc pod uwagę tego, jakie są aktywa banku. To tak jakby sprzedać kopalnię złota za worek złota (np. Pekao SA i BPH zostały sprywatyzowane łącznie za 8-9 mld zł, a aktywa tych banków są dziś warte 115 mld zł). Jednym słowem - z prywatyzacji banków stworzono eldorado dla ich właścicieli, nie zachowując możliwości oddziaływania na ten sektor przez państwo.
Obecnie ok. 80 proc. sektora bankowego jest w rękach kapitału zagranicznego. To jest wielkość praktycznie niespotykana w rozwiniętych krajach UE (w większości krajów UE udział kapitału obcego waha się od kilku do maksymalnie 20-30 proc.). Dlaczego tak się stało? O to m.in. chciałaby zapytać Balcerowicza komisja śledcza.
I wracając do temperatury wyborów: kraj zaleją billboardy i reklamy, będziemy się dosłownie pławić w obietnicach i pięknosłowiu wyborczym. Wielu kandydatów będzie chwalić się tym, że są ludźmi sumienia, będą powoływać się na Jana Pawła II, ale dopiero po wyborach przekonamy się, ile w tym było prawdy. Dlatego już teraz należy pamiętać, że żaden z kandydatów nie pojawia się znikąd, że już teraz można ocenić owoce jego pracy, przekonać się, czy w swojej działalności nie godził w tradycyjne wartości chrześcijańskie, czy można mu zaufać. Jednym słowem - najważniejsi są ludzie: mądrzy, uczciwi, odpowiedzialni, zapewniający także odpowiednie przedstawicielstwo społeczności lokalnej. Obowiązująca w Polsce ordynacja jest z całą pewnością ordynacją o tzw. otwartych listach wyborczych. My naprawdę wybieramy konkretnych ludzi. Problem tylko w tym, aby ich znaleźć i wybrać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu