Od lat telewizja serwuje nam zazwyczaj we wrześniu specyficzny konkurs Miss Polonia (nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, na czym polega ten medialny show). Każdego roku kojarzy mi się on właściwie tylko z jednym porównaniem, które ująłem w tytule. Będąc celibatariuszem, nie jestem bynajmniej przeciwnikiem pokazywania pięknych kobiet na szklanym ekranie. Niemniej owo ewidentne piękno nie zamyka się tylko w fizycznych wymiarach poszczególnych kandydatek, co bardzo wyraźnie usiłują sugerować nie tylko prowadzący ów program. Żadna z pań w dodatku konkurujących do tytułu Miss Polonia nie musi wypowiedzieć nawet słowa, aby dostać się do finałowej dziesiątki. Wystarczy, że każda z nich dobrze wygląda, teatralnie się uśmiecha i ma odrobinę szczęścia. Wszystko inne nie ma znaczenia. To przykre, że istotę kobiecości próbuje się zamknąć wyłącznie w ramach fizycznych kształtów poszczególnych kandydatek.
Między poszczególnymi prezentacjami najważniejszą rzeczą jest… wymienienie sponsorów i zachęcanie telewizyjnej widowni do wysyłania wcale nietanich SMS-ów, które mają jakoby zadecydować o zwycięstwie wybranych przez nas kandydatek.
Jeśli chodzi o telewidzów, ktokolwiek wygra i tak… w gruncie rzeczy przegra (straci bowiem sporo kasy na inteligentnie formułowane SMS-y). W najlepszym wypadku ma znikomą szansę na wypicie kawy z laureatką kolejnej edycji konkursu (o ile w ogóle dojdzie do tego typu fizycznej konfrontacji). Być może warto w przyszłości zastanowić się nad dalszą formułą tego typu widowisk. Przecież najpiękniejsze Polki nie tylko swoją urodą reprezentują nas potem na zewnątrz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu