Nie minęło 20 lat, a już prawie zapomnieliśmy, czym była cenzura: prawem urzędnika administracji państwowej do wyznaczania zakresu wolności słowa. Znosząc cenzurę w 1989 r., wprowadziliśmy sądową kontrolę wolności słowa: czy ta wolność nie narusza cudzej wolności, i prawa. Ale oto za sprawą Platformy Obywatelskiej cenzura powraca, i nie ma się czemu dziwić: jeśli eurokonstytucja, to i polityczna poprawność, neomarksizm, więc i cenzura musi powrócić...
„Rzeczpospolita” informuje, że w przygotowywanej przez PO i posłankę Iwonę Śledzińską-Katarasińską nowej ustawie o KRRiT „szef KRRiT będzie musiał reagować na sygnały o podejrzeniu naruszenia prawa. Urzędnicy ocenią, czy nie doszło do dyskryminacji rasowej, narodowościowej lub ze względu na płeć albo do propagowania nielegalnych działań i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym oraz polską racją stanu. Jeśli KRRiT stwierdzi takie uchybienie, wezwie nadawcę, aby unikał takich działań. Gdy ten nie posłucha, może stracić koncesję. Jeśli w ciągu roku dwukrotnie pojawi się na antenie podżeganie do nienawiści, program zostanie też usunięty z kablówek”.
Zacznijmy od „sygnałów o podejrzeniu naruszenia prawa”. To po prostu - donosy. Szef KRRiT „będzie musiał na nie reagować”. Jak za Stalina: niechby tylko „szef” zlekceważył taki donos - zaraz sam stałby się podejrzany!
Szef KRRiT najpierw więc „wezwie nadawcę, by unikał takich działań”, a gdy ten „nie posłucha” - „może stracić koncesję”. Jasne: gdy już urzędnicy administracji państwowej będą orzekać, co wolno mówić, a czego nie, co jest przestępstwem, a co nie - na końcu musi pojawić się knebel, a gdy ofiara wypluje knebel - pojawi się i knut.
Wyobrażam sobie, że na antenie Radia Maryja red. Stanisław Michalkiewicz wygłasza komentarz, w którym mówi, że „w ramach wypowiedzianej nam przez industrię holocaustu wojny psychologicznej amerykańskie organizacje żydowskie wyłudzić chcą od Polaków olbrzymi majątek”.
Do tej pory było tak, że gdy Stowarzyszenie im. Jana Karskiego z Kielc uznało te słowa za przestępstwo, to złożyło doniesienie do prokuratury; prokuratura nie dopatrzyła się w tych słowach żadnych znamion przestępstwa, ale nawet gdyby się dopatrzyła - sprawa musiałaby trafić do sądu; dopiero niezawisły sąd, po rozprawie, orzekłby, czy miało miejsce jakiekolwiek przestępstwo, czy nie.
Jak będzie pod ustawą, którą forsuje Platforma Obywatelska i jej posłanka Śledzińska-Katarasińska? Będzie tak, że Stowarzyszenie im. Jana Karskiego albo ktoś inny złoży donos do szefa KRRiT, więc do urzędnika państwowego, powoływanego z klucza politycznego, czyli całkowicie uzależnionego od bieżącej polityki. Ten urzędnik, posłuszny politykom, którzy go powołali, „będzie musiał zareagować” i zareaguje tak, jak oczekiwać będą od niego jego polityczni dobroczyńcy. Nie niezawisły sąd, a ten urzędnik państwowy oceni, czy doszło do przestępstwa, czy nie!... Ba! Nie tylko urzędnik wyręczy sąd, ale nadawcy - bez procesu sądowego - może być odebrana na tej podstawie koncesja: tylko na podstawie donosu i serwilizmu urzędnika, służącego tej czy tamtej partii, która akurat jest przy władzy!
Już widzę, jak posypią się donosy i jak gorliwie będzie się uwijał polityczny urzędnik - szef KRRiT i „inni urzędnicy”- by spełnić oczekiwania swych partyjnych mocodawców...
To powrót cenzury: nie może być co do tego najmniejszych wątpliwości.
Dopowiedzmy i to: jest to projekt ustawy wymierzony głównie w Radio Maryja i w Telewizję Trwam, ustawy, która ma zakneblować ostatecznie Radio Maryja i Telewizję Trwam jako masowe, katolickie rozgłośnie. Gdy dotychczasowe sposoby zakneblowania tych nadawców spełzły na niczym - PO sięga aż po ustawę tylko w tym jednym celu: by „schować” w niej cenzurę tych dwóch mediów.
Bo przecież tylko w tym prawdziwie masowym Radiu i tylko w tej prawdziwie masowej Telewizji można jeszcze swobodnie poruszać takie tematy, jak np.: fatalny wpływ przyjęcia eurokonstytucji na suwerenność państwową, bezprawność majątkowych żądań amerykańskich organizacji żydowskich wobec Polski, bezprawność podobnych żądań Powiernictwa Pruskiego, groźne skutki precedensu Kosowa dla Polski, związki lewicy laickiej z komunistami i komunistyczną bezpieką, bzdurę tzw. Karty Praw Podstawowych - i wiele innych tematów, które w pozostałych masowych rozgłośniach radiowych i telewizyjnych już teraz - nawet bez nowej ustawy... - są nieobecne, są tematami „zakazanymi”, tematami tabu.
Cel tego projektu PO jest aż nadto jasny: te inne rozgłośnie radiowe i telewizyjne są już dostatecznie politycznie poprawne, dostatecznie ocenzurowane wewnętrznie. Były, są i takie pozostaną: konformistyczne, uległe, podporządkowane, posłuszne... Radio Maryja i Telewizja Trwam nie podporządkowały się politycznej poprawności (nowej wersji kulturowego marksizmu) - trzeba więc nałożyć im knebel i wyjąć knut. Platforma Obywatelska boi się właśnie masowości oddziaływania tych katolickich mediów, boi się prawdy, jaka płynie tamtędy do masowego odbiorcy.
Projekt ustawy PO o KRRiT jest de facto projektem zakneblowania tych dwóch tylko stacji - w pozorach „porządkowania rynku radiowo-telewizyjnego”! Platforma Obywatelska podejmuje ewidentną, choć starannie kamuflowaną, próbę ocenzurowania na stałe dwóch masowych nadawców katolickich. Z partyjnej „szuflady” - pełnej rzekomo cudownych projektów ustaw - PO wyciąga knebel i knut na wolną prasę. Na to zgody być nie może.
Pomóż w rozwoju naszego portalu