Reklama

Wiadomości

Wygrała życie dla córki

Agata Mróz-Olszewska, wybitna 26-letnia polska siatkarka, chora na białaczkę, przegrała ze straszną chorobą, ale wygrała życie dla swojej nowo narodzonej córki

Niedziela Ogólnopolska 25/2008, str. 22-23

[ TEMATY ]

życie

ludzie

DrabikPany / Foter.com / CC BY

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczęśliwa, odchodzę spełniona - to słowa Agaty Mróz-Olszewskiej, skierowane do męża na dwa dni przed śmiercią

Zakończył się najtrudniejszy mecz Agaty Mróz. Od dawna kolejność była ustalona. Najpierw urodzi zdrową córkę, potem przejdzie operację przeszczepu szpiku kości i sama wróci do zdrowia. Zdrową córkę urodziła, zabieg przeszczepu przeszła, przyszedł czas na pokonanie choroby.
Jeszcze w połowie maja Agata Mróz czuła się dobrze, przygotowywała się do zabiegu i doszło do przeszczepu szpiku. Kilkanaście dni później przyszło załamanie: wdała się infekcja. Agata zmarła, pozostawiając dwumiesięczną Liliannę. Urodziła dziecko wbrew ostrzeżeniom niektórych lekarzy, że poród może być zbyt groźny dla jej zdrowia. Podejmując decyzję, była jednak świadoma, co może ją czekać. Dla swojej córki zaakceptowała ryzyko.
- Do końca powtarzała, że jeśli miałaby jeszcze raz wybierać dziecko czy własne zdrowie, nigdy nie zmieniłaby decyzji. Córeczka była czymś najwspanialszym, co ją w życiu spotkało - mówi łamiącym się głosem Jacek Olszewski, mąż Agaty.
Andrzej Niemczyk, wieloletni trener Agaty, przyjaciel rodziny Mrozów, jest zdruzgotany. - Rok temu byłem na jej ślubie i weselu. To była taka radosna, naprawdę wspaniała dziewczyna - mówi. - Jej córeczka zawsze będzie mi przypominać mamę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Powrót do gry

Reklama

Po raz pierwszy o swojej chorobie dowiedziała się przed prawie 10 laty. Była już wtedy świetnie zapowiadającą się siatkarką, mistrzynią Europy w grupie kadetek. W piłkę grała od dziecka. Uwielbiała sport, treningi i rywalizację. Najpierw trenowała koszykówkę - tak jak kiedyś jej ojciec. Potem, od trzynastego roku - siatkówkę - tak jak mama. Drogą rodziców poszło też rodzeństwo Agaty: brat Paweł gra wyczynowo w koszykówkę, siostra Katarzyna - w siatkówkę.
Wszyscy w rodzinie są słusznego wzrostu: ojciec i siostra liczą po prawie 2 m, brat jest jednym z najwyższych polskich zawodników, mierzy 213 cm. Właśnie z powodu wysokiego wzrostu - nieco ponad 190 cm - Agata Mróz ustawiana była na środku bloku. - Kiedyś wzrost stanowił problem. Byłam młodsza i myślałam inaczej. Teraz obracam się w kręgu wysokich osób, więc nie zwracam na to uwagi - mówiła przed kilkoma laty.
Na poważnie zaczęła uprawiać sport jako piętnastolatka - trafiła z rodzinnego Tarnowa do Sosnowca, gdzie uczyła się w Szkole Mistrzostwa Sportowego. - Wiązało się to z wielkim wyrzeczeniem i poświęceniem - wyjazd od rodziców w młodym wieku, codzienne kilkugodzinne treningi, do tego normalne szkolne zajęcia - mówiła po latach. Ciężka praca przyniosła rezultaty.
Gdy dowiedziała się, że jest chora na białaczkę, musiała nagle przerwać treningi, zmienić szkołę i zająć się zdrowiem. Przerwa trwała trzy lata. Do sportu mogła wrócić, gdy wyniki badań poprawiły się. Wydawało się, że przypadłość nie jest tak groźna i może wrócić do siatkówki.
- Nie była to taka typowa białaczka, jak przeważnie wszyscy piszą. Mam chory szpik kostny - mówiła. Myślała początkowo, że to już minęło. Przecież czuła się dobrze i grała. Wkrótce, choć występowała w drugo-ligowej drużynie WSBiP Ostrowiec Świętokrzyski, powołano ją do kadry seniorek.
Powołał ją Andrzej Krzyżanowski, pamiętający Agatę jeszcze z sosnowieckiej SMS, ale odkrył i pozwolił rozkwitnąć jej talentowi twórca drużyny „Złotek” Andrzej Niemczyk - trener, który nagle przejął reprezentację. U Niemczyka Agata Mróz trafiła prosto do pierwszej reprezentacyjnej szóstki.

Na szczytach

Reklama

Jest wiosna 2003 r., telefonuje Andrzej Niemczyk: - Przyjedź, nie znamy cię w ogóle, ale przyjedź na zgrupowanie - zapraszał sucho. To był przełom w jej karierze. - Pojechałam, dostałam się do drużyny i od razu wywalczyłyśmy mistrzostwo Europy. To był naprawdę fajny sukces po takich przejściach - opowiadała potem. Stała się jedną ze „złotek”. Według Andrzeja Niemczyka, była jedną z najlepszych siatkarek na świecie, szczególnie na swojej pozycji, tzw. środkowej. - Podczas treningów musiałem pilnować, żeby nie przeciążyć jej organizmu. Dlatego często miała indywidualne zajęcia - twierdzi. - Gdyby nie choroba, mogłaby osiągnąć prawdziwe szczyty sportu.
Tym bardziej że wkrótce były kolejne sukcesy. Drugie mistrzostwo Europy, dwukrotnie mistrzostwo kraju i Puchar Polski z BKS Bielsko. Nie zapominała jednak o Tarnowie i Tarnovii - pierwszym swoim klubie. Nie robiła z siebie gwiazdy, bo nie musiała: rzeczywiście nią była.
- Przyjeżdżając do Tarnowa, prawie zawsze wpadała do nas porozmawiać - wyznaje Małgorzata Podstawska, która niegdyś trenowała Agatę Mróz w Tarnovii. - Czasem pograła z dziewczynami, potrenowała je, było to dla nich spore przeżycie. Obiecywała też, że kiedyś wróci do Tarnowa i zajmie się naszą drużyną.
Pojechała też grać do Hiszpanii: o grze za granicą zawsze marzyła. Z drużyną Gruppo 2002 Murcia zdobyła mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Top Teams. Szefowie hiszpańskiej drużyny wiedzieli o słabych wynikach badań jej krwi, ale mimo to chcieli ją mieć u siebie, często na treningach traktując ulgowo.
- Lekarze mówili, że sport nie jest dla niej najlepszym zajęciem. Każdy wysiłek, męcząca podróż samolotem, zmiana klimatu, wszystko, co związane jest z zawodową siatkówką, było dla Agaty niebezpieczne - mówił później jej mąż Jacek Olszewski. - Ale ona tak bardzo chciała znów walczyć pod siatką.

Zaakceptowała ryzyko

Gdy w ubiegłym roku stan zdrowia Agaty Mróz dramatycznie się pogorszył, musiała podjąć decyzję: przerywa karierę sportową. - Byłam tam pod opieką hematologa, trenowałam znacznie mniej niż reszta dziewczyn, ale czułam się coraz gorzej. Jakoś jednak dociągnęłam do końca sezonu - opowiadała w wywiadzie o grze w Hiszpanii.
Kilka lat wcześniej tym bardziej cieszyła się z sukcesów, że pojawiły się po przejściach. Teraz przejścia wróciły. - Choroba, z początku uśpiona, zaatakowała organizm - opowiadała kilka miesięcy temu. Wyniki badań były już tak złe, że trzeba było myśleć o przeszczepie szpiku. Operację lekarze przewidzieli na wiosnę tego roku i rozpoczęli poszukiwania dawcy szpiku.
Dokładnie przed rokiem Agata Mróz wzięła ślub z Jackiem Olszewskim. Choć choroba postępowała, bardzo chciała mieć dziecko. Jeszcze jesienią ubiegłego roku opowiadała, że walczy dla rodziców, męża, rodzeństwa i tych wszystkich, którzy jej pomagali. Kiedy jednak zrobiła badanie USG i okazało się, że jest w ciąży, pojawił się jeszcze ktoś, dla kogo i o kogo chciała walczyć.
- Gdy dowiedziałam, się, że jestem w ciąży, poczułam niesamowitą radość - powtarzała. Mimo że niektórzy lekarze odradzali poród jako zbyt groźny dla jej życia, zaakceptowała ryzyko. Przez wiele tygodni właściwie nie opuszczała szpitala: musiała się przygotować i do porodu, i do przeszczepu. Musiała mieć wciąż przetaczaną krew.
Historia Agaty Mróz poruszyła nie tylko kibiców. Krew dla niej oddawali studenci z Warszawy, żołnierze i marynarze oraz rybacy z Ustki. Przy okazji niejako, razem z mężem, zaangażowała się w akcje propagujące honorowe krwiodawstwo i poszukiwanie dawców szpiku. Powstał Siatkarski Fanklub Honorowych Dawców Krwi „Dla Agaty”.
Przez liczne akcje zbiórek krwi, które odbywały się w całej Polsce, uratowała z pewnością niejedno życie. Centra krwiodawstwa zyskały nowych dawców. Agata Mróz aktywnie uczestniczyła w akcji „Łańcuch Krewniaków”, promującej krwiodawstwo i transplantacje. - Chciałabym, żeby nie skończyło się na jednym razie, żeby powstała z tego regularna akcja, przynajmniej dwa razy do roku - mówiła.

Lilianna

Kiedy na początku kwietnia na świat przyszła Lilianna, wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. Tym bardziej, że znaleziono też dawcę szpiku. Poród przebiegł bez większych komplikacji, a młoda matka żartowała, że cały naród pomógł jej donosić tę ciążę. Agata Mróz była po urodzeniu córeczki początkowo tak wyczerpana, że nie miała siły, żeby się nią cieszyć.
Rodzinne zdjęcia z tego czasu pokazują, jak była słaba i obolała. Ale i szczęśliwa. - Jestem przerażona, ale się nie załamuję - mówiła dziennikarzom przed zabiegiem.
22 maja przeszła przeszczep szpiku kości we wrocławskiej Klinice Transplantologii. W jej kuracji najważniejszy był, jak tłumaczyli lekarze, pierwszy miesiąc. Miał pokazać, czy przeszczep się przyjął. - Lekarze zrobili, co w ich mocy. Teraz wszystko w rękach Boga. Moja żona dostała szansę na normalne życie i na pewno ją wykorzysta - mówił Jacek Olszewski.
Sam zabieg, któremu została poddana Agata, nie był skomplikowany. Trudności pojawiają się jednak zaraz po przeszczepie. Aż u trzech czwartych pacjentów zabieg ten kończy się sukcesem. Przeszczep był dla Agaty jedyną szansą na wyleczenie, ale był też bardzo ryzykowny. Lekarze działali więc pod presją czasu. Po ciąży choroby układu krwiotwórczego postępują znacznie gwałtowniej, a reakcje organizmu są nieprzewidywalne.
Tak też się stało. Agata Mróz-Olszewska zmarła dwa tygodnie po zabiegu, dwa miesiące po urodzeniu córki. Powód: infekcja. Według prof. Krzysztofa Kałwaka z wrocławskiej Kliniki Hematologii, nie można mówić o tym, że szpik się nie przyjął, bo na to było za wcześnie. To, co się stało, to dramatycznie przebiegająca infekcja.
Ostatnie dwie doby Agata Mróz spędziła w klinice intensywnej terapii. Rolą lekarzy było utrzymanie jej przy życiu, dopóki szpik nie podejmie normalnych funkcji. Nie udało się, zabrakło kilku dni.
Do samego końca był z Agatą Mróz jej mąż. - Dziękuję dzisiaj Bogu za to, że postawił Agatę na mojej drodze, że mogłem z nią być, dzielić z nią najwspanialsze chwile mojego życia, że obdarzył nas córką - powiedział w czasie pogrzebu. Uroczystość odbyła się w kościele Księży Filipinów w Tarnowie; tym samym, w którym przed rokiem odbył się ślub Agaty i Jacka. Na pogrzebie była w wózeczku córeczka Lilianna.

2008-12-31 00:00

Oceń: +3 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ewa i Lech Kowalewscy – obrońcy życia z Gdańska odznaczeni przez Papieża Franciszka

Ponad 30 lat temu utworzyli w Polsce i do dziś prowadzą organizację Human Life International, nieprzerwanie zaangażowani w działalność w Zarządzie Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, a ostatnio także w Pomorskiej Inicjatywie Pro Life – Ewa i Lech Kowalewscy odebrali z rąk metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Wojdy krzyże „Pro Ecclesia et Pontifice”.

„Nikt nie jest w stanie zmieniać świata sam. My jako małżeństwo pokazujemy, jak bardzo zwiększa się skuteczność, gdy się wspieramy. Jednak nie osiągnęlibyśmy niczego, gdyby dookoła nas nie było wielu ludzi, którzy nam pomagają, współpracują we wspólnej sprawie. Ta nagroda jest wyrazem uznania dla nas wszystkich! Tylko działając razem możemy wygrać to zmaganie” – mówią Ewa i Lech Kowalewscy, dziękując duszpasterzom, asystentom kościelnym, oraz przyjaciołom z Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. „Ta nagroda wzmacnia nasze ruchy, więc dotyczy nas wszystkich” – podkreślają.
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Mjanma: biskup zaniepokojony nasilającą się przemocą wobec ludności cywilnej

2025-09-23 16:53

[ TEMATY ]

biskup

przemoc

Mjanma

ludność cywilna

Adobe Stock

Wojsko

Wojsko

Biskup diecezji Pyay w stanie Rakhine w zachodniej części Mjanmy, Peter Tin Wai, wyraził głębokie zaniepokojenie liczbą ofiar konfliktu między Armią Arakan (AA) a juntą wojskową. „Niewinni cywile są uwięzieni między dwiema walczącymi armiami” - poinformowała watykańska agencja misyjna Fides, powołując się na bp Wai.

Mjanma poważnie cierpi z powodu trwających konfliktów między różnymi grupami - głównie lokalnymi milicjami, które powstały w celu obrony społeczności wiejskich lub dzielnic miejskich przed przemocą wojskową w następstwie zamachu stanu z 1 lutego 2021 r. Ostatnio junta wojskowa zintensyfikowała ataki na Armię Etniczną Arakan, która kontroluje większość stanu Rakhine na zachodzie kraju - w tym 14 z 17 gmin.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję