Niemcy: Papież przyjął wcześniejszą rezygnację z urzędu abp Schicka – przyjaciela Polski i Polaków
Papież Franciszek przyjął wcześniejszą rezygnację abp. Ludwiga Schicka z funkcji arcybiskupa Bambergu. Powodem podanym we wtorek przez samego hierarchę była chęć pozostawienia ważnych decyzji młodszemu następcy. 73-letni arcybiskup od lat pełni funkcję przewodniczącego Kuratorium Fundacji Maksymiliana Kolbego, podtrzymującej pamięć o okropnościach niemieckiego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz i odpowiedzialności kolejnych pokoleń. Co roku brał udział w organizowanych przez Fundację Warsztatach Europejskich w Oświęcimiu „Oblicza Brutalnej Przeszłości Auschwitz”. Jest też współprzewodniczącym polsko-niemieckiej grupy kontaktowej, w ramach której od lat budował mosty porozumienia między Niemcami i Polakami.
W liście do wiernych archidiecezji Bamberg abp Schick odniósł się do zainicjowanych wcześniej decyzji personalnych w archidiecezji, a także do realizacji postanowień tzw. "Drogi Synodalnej" Kościoła katolickiego w Niemczech i ogólnoświatowego procesu synodalnego zainicjowanego przez papieża.
Zazwyczaj biskupi diecezjalni składają papieżowi swoją rezygnację z urzędu po ukończeniu 75. roku życia. Abp Schick wyjaśnił w swoim liście, że "rozsądek i odpowiedzialność" przekonały go już do zaoferowania rezygnacji w pierwszym kwartale 2022 roku. Papież Franciszek początkowo prosił go o pozostanie na stanowisku: "Po ponownym przedstawieniu moich powodów, następnie pod koniec września przychylił się do mojej prośby" – napisał hierarcha.
We wrześniu br. minęło 20 lat od inauguracji jego arcybiskupiej posługi w Bambergu. Przedtem, od 1995 roku był wikariuszem generalnym, a od 1998 roku biskupem pomocniczym w diecezji Fulda. Od 1981 r. wykładał prawo kanoniczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Fuldzie oraz w Katolickim Seminarium Duchownym w Marburgu. W Konferencji Episkopatu Niemiec od 2006 roku, przez 15 lat, pełnił ważny urząd przewodniczącego Komisji ds. Kościoła powszechnego.
Reklama
W pierwszej reakcji na rezygnację z urzędu przewodniczący Konferencji Episkopatu, biskup Georg Bätzing, wyraził uznanie dla zaangażowania abp Schicka w pełnienie tej funkcji. "Pojechałeś tam, gdzie nikt inny nie jeździ: do kryzysowych rejonów świata, do miejsc, gdzie nieszczęście jest na wyciągnięcie ręki. Byłeś u siebie w najbardziej odległych miejscach, gdzie prawie nikt nie przyjeżdża. Żadna droga nie była dla Ciebie zbyt daleka, żaden kraj zbyt niebezpieczny i żaden brak snu zbyt duży". Przekazywałeś zawsze wyrazy solidarności z Niemiec. Z otwartymi uszami słuchałeś o niedoli prześladowanych i pozbawionych praw i starałeś się na miarę swoich możliwości przyczynić się do pokoju" – napisał bp Bätzing.
W ramach Konferencji Episkopatu, ale także na arenie międzynarodowej, zrozumienie i pojednanie były przedmiotem troski abp Schicka. Bp Bätzing stwierdził, że "z wielkim zaangażowaniem wnosił on swój wkład, odgrywał znaczącą rolę w kształtowaniu debat i był autorytetem we wszystkich kwestiach prawa kościelnego". Pełniąc funkcję prezesa Fundacji Maksymiliana Kolbego, arcybiskup podtrzymywał pamięć o okropnościach niemieckiego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz i odpowiedzialności kolejnych pokoleń. Jako współprzewodniczący polsko-niemieckiej grupy kontaktowej abp Schick zdołał zbudować mosty porozumienia między Niemcami i Polakami w rozmowach, które często nie były łatwe.
W ciągu 20 lat urzędowania abp Schick zrestrukturyzował budżet diecezji w Bambergu, stosując czasami ostry kurs oszczędnościowy. Ponadto w ramach reform strukturalnych powstały nowe obszary duszpasterskie, zreorganizowano administrację i wprowadzono w życie decyzje tzw. Dyskusji Duszpasterskiej w Bambergu. Sam również odniósł się do renowacji wielu budynków, m.in. seminarium w Bambergu, ośrodka młodzieżowego Burg Feuerstein, Akademii Caritas-Pirckheimer-Haus w Norymberdze, a także domów wychowawczych Vierzehnheiligen i wszystkich szkół objętych patronatem katolickim.
Festyny oraz wydarzenia takie jak targi staroci czy ogniska wielkanocne są odwoływane w miejscowościach w całych Niemczech, ponieważ według organizatorów nie są wystarczająco zabezpieczane przed ewentualnymi atakami - pisze w czwartek portal dziennika "Bild".
"Codziennie napływają nowe hiobowe wieści z całej Republiki" - podkreśla portal, wyliczając odwołane wydarzenia.
„Hahaha, info o fałszowaniu wyborów oparli na analizie wykonanej po pijaku jakiegoś gościa z Wykopu oraz na analizie typa, który NIE jest pracownikiem uczelni” – napisała w mediach społecznościowych jedna z internautek (@szef_dywizji), odnosząc się do informacji portalu money.pl, który ujawnił, że dr Kontek, który „zbadał anomalie wyborcze” nie jest pracownikiem SGH, mimo iż „w doniesieniach mediów przedstawiany jest jako pracownik uczelni”. Czytając tę informację, jak i komentarz miałem poczucie, że wcale nie jest mi do śmiechu i w sumie nam wszystkim generalnie też nie powinno.
Pal sześć sam wątek uczelni, przerażające jest to, co przedstawił dr Kontek, a raczej skutki tej co najmniej „niedokładnej” pracy. Jego „analizy” stały się źródłem fali artykułów, materiałów prasowych, telewizyjnych i radiowych oraz komentarzy w mediach i socialmediach, które w oparciu o jego teorie podważały wybór ponad 10 mln polskich obywateli. Profesor Szkoły Głównej Handlowej Tomasz Berent już wypunktował wątpliwą analizę statystyczną dr. Kontka dotyczącą „anomalii wyborczych”. „Pomijając na chwilę kwestię Twojego sposobu identyfikacji komisji, w których mogło dojść do nadużyć i sposobu dokonywanych przez Ciebie korekt (obie niestety bardzo wątpliwej jakości), musiałeś przecież wiedzieć, że wyniki takiej jednostronnej analizy są po prostu bezwartościowe” - napisał w opublikowanym liście. „Zaszokowała mnie treść Twego wywodu. Skwantyfikowałeś bowiem jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę” – zauważył prof. Berent, docierając do sedna skandalu: „Problem w tym, że Twoje wyniki nie są też wiarygodne statystycznie. Nie mogą być zatem żadnym sygnałem, które wymaga bliższego zbadania”.
„Hahaha, info o fałszowaniu wyborów oparli na analizie wykonanej po pijaku jakiegoś gościa z Wykopu oraz na analizie typa, który NIE jest pracownikiem uczelni” – napisała w mediach społecznościowych jedna z internautek (@szef_dywizji), odnosząc się do informacji portalu money.pl, który ujawnił, że dr Kontek, który „zbadał anomalie wyborcze” nie jest pracownikiem SGH, mimo iż „w doniesieniach mediów przedstawiany jest jako pracownik uczelni”. Czytając tę informację, jak i komentarz miałem poczucie, że wcale nie jest mi do śmiechu i w sumie nam wszystkim generalnie też nie powinno.
Pal sześć sam wątek uczelni, przerażające jest to, co przedstawił dr Kontek, a raczej skutki tej co najmniej „niedokładnej” pracy. Jego „analizy” stały się źródłem fali artykułów, materiałów prasowych, telewizyjnych i radiowych oraz komentarzy w mediach i socialmediach, które w oparciu o jego teorie podważały wybór ponad 10 mln polskich obywateli. Profesor Szkoły Głównej Handlowej Tomasz Berent już wypunktował wątpliwą analizę statystyczną dr. Kontka dotyczącą „anomalii wyborczych”. „Pomijając na chwilę kwestię Twojego sposobu identyfikacji komisji, w których mogło dojść do nadużyć i sposobu dokonywanych przez Ciebie korekt (obie niestety bardzo wątpliwej jakości), musiałeś przecież wiedzieć, że wyniki takiej jednostronnej analizy są po prostu bezwartościowe” - napisał w opublikowanym liście. „Zaszokowała mnie treść Twego wywodu. Skwantyfikowałeś bowiem jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę” – zauważył prof. Berent, docierając do sedna skandalu: „Problem w tym, że Twoje wyniki nie są też wiarygodne statystycznie. Nie mogą być zatem żadnym sygnałem, które wymaga bliższego zbadania”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.