Reklama

Nie turyści, a pielgrzymi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Marta Bilonowicz-Hutna: - Jak duża grupa polskiej młodzieży wyjeżdża w tym roku na ŚDM?

Ks. Grzegorz Suchodolski: - Do Sydney wybiera się z Polski 2 tys. osób. Są to grupy w większości organizowane przez diecezje oraz ok. 700 osób w grupach organizowanych drogą neokatechumenalną. Łącznie mamy 2 tys. osób zgłoszonych pod patronatem KEP. Oprócz tego są kilkunastoosobowe grupy, organizowane przez różne zgromadzenia zakonne, np. grupa jezuicka, grupa Wspólnoty Emmanuel. Są to grupy liczone jako grupy międzynarodowe. W gronie wyjeżdżających jest pięciu biskupów, którzy zostali poproszeni przez stronę watykańską o przeprowadzenie katechez w języku polskim. Są to: bp Henryk Tomasik, bp Jan Tyrawa, bp Jerzy Mazur, bp Józef Guzdek i bp Ireneusz Pękalski. W gronie 2 tys. pielgrzymów z Polski jest 252 kapłanów, kilka sióstr zakonnych oraz kilkunastu seminarzystów-kleryków. Opieka duchowa będzie dość dobrze zapewniona.

- Jak wyglądały przygotowania do wyjazdu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Przygotowania trwały kilkanaście miesięcy. Za duchowe przygotowanie odpowiedzialni byli opiekunowie grup w poszczególnych diecezjach lub w powstających grupach. Wiele grup, np. z Warszawy, uczęszczało systematycznie co miesiąc na spotkania formacyjne. Są to bardzo zintegrowane wspólnoty. Dlatego w Sydney będą nie tylko turystami, ale ludźmi świadczącymi o swojej silnej więzi z Chrystusem.

- Jakie napotkał Ksiądz trudności w związku z organizacją pielgrzymki młodych do Sydney?

Reklama

- Na pewno największym problemem były tym razem koszty wyjazdu: ok.6-7 tys. zł trzeba było przeznaczyć na bilet lotniczy, ok. tysiąca zł - na pakiet pielgrzyma oraz 300 zł - na ubezpieczenie. Całościowy koszt, jaki trzeba było ponieść, aby wyjechać z którąś z grup, wynosi od 8 do 15 tys. zł. Dlatego w tym roku jedzie tylko 2, a nie 20 tys. młodzieży. Chętnych byłoby na pewno więcej, ale przeszkodą były, niestety, warunki finansowe. Jednak dla tych, którzy zostają w Polsce, organizowane są spotkania w duchowej łączności z ŚDM w Sydney, tzw. Sydney w Polsce - m.in. w Warszawie, w Płońsku, w diecezji lubelskiej, bydgoskiej, przemyskiej i na Lednicy.
Pewnym problemem formalnym była też konieczność uzyskania wiz dla wszystkich wyjeżdżających. Zajęło się tym, oczywiście, Biuro ŚDM. Muszę w tym miejscu podkreślić bardzo dobrą współpracę z Ambasadą Polski w Australii. Na tak wiele złożonych podań otrzymaliśmy tylko 5 odmów. To świadczy o życzliwym podejściu do wyjeżdżających.
Problemem dla opiekunów grup był system informatyczny, rejestracyjny, który do końca nie funkcjonował poprawnie. Wiele rzeczy trzeba było robić po kilka razy, bo np. okazywało się, że dane zostały usunięte z systemu. Opiekunowie trochę się natrudzili przy organizacji i rejestracji. Doszła też kwestia poszukiwania korzystnych połączeń lotniczych, w niskich cenach, i zsynchronizowanie podróży w czasie.

- Gdzie będą zakwaterowane polskie grupy?

- Jeśli chodzi o Sydney, to ponad 70% wszystkich pielgrzymów - w tym także Polacy - będzie zakwaterowanych w szkołach katolickich, a tylko kilkanaście procent znajdzie zakwaterowanie w rodzinach. Trzeba pamiętać, że katolicy w Sydney stanowią zaledwie 20% całej populacji, dlatego mimo że mieszka tam ok. 4 mln ludności, to katolików jest zdecydowanie mniej. W większości trzeba liczyć na szkoły. Grupy będą przebywać kilka dni w różnych diecezjach australijskich, np. grupy polskie jadące do Melbourne - czyli ponad 700 osób - znajdą zakwaterowanie w rodzinach polonijnych. Muszę dodać, że Polska Misja Katolicka w Australii pod kierownictwem ks. Wiesława Słowika, jezuity, spisała się w tej kwestii perfekcyjnie. Przygotowano rodziny przyjmujące po 2-3 osoby.

- Jak będzie przebiegała transmisja z ŚDM?

- Przesunięcie czasowe wynosi 8 godzin. Dlatego spotkania w Sydney są tak pomyślane, żeby w Polsce obejrzeć na telebimach ich pierwszą część, a później doczekać z koncertami do nocnej transmisji i na żywo oglądać Mszę św. z Sydney z Papieżem. Spotkania w Polsce są dla wielu jedyną formą obecności na ŚDM, zwłaszcza że nie będzie ich transmitowała nawet Telewizja Polska.

- Czego można życzyć Księdzu i grupom młodzieży uczestniczącym w tegorocznych spotkaniach?

- Żeby spełniło się posłanie, którego dokonał bp Henryk Tomasik na Jasnej Górze: aby młodzi stali się apostołami i pojechali tam nie jako turyści, ale jako pielgrzymi głoszący Chrystusa i świadczący o swojej głębokiej wierze, a przynajmniej o poszukiwaniach Boga Żywego.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Módlmy się o nawrócenie Gizeli Jagielskiej i innych aborcjonistów

2025-04-18 11:44

[ TEMATY ]

aborcja

Oleśnica

Adobe Stock

"W boga nie wierzę. Jestem Żydówką i do tego ateistką. A zawodowo lekarką - dlatego wykonuje i wykonywać będę aborcje, zgodnie ze wskazaniami i życzeniem kobiet" - napisała w mediach społecznościowych Gizela Jagielska, która zabiła Felka w 9-tym miesiącu ciąży zastrzykiem w serce. Fundacja Pro-Prawo do Życia apeluje o modlitwę za Jagielską oraz innych aborcjonistów, zwłaszcza dzisiaj, w Wielki Piątek, kiedy w Liturgii modlimy się m.in. za Żydów oraz za wszystkich, którzy nie uznają Boga, aby Pan zdjął zasłonę ciemności z ich serc.

Gizela Jagielska jasno definiuje swój światopogląd. Co więcej, otwarcie deklaruje, że będzie wykonywać aborcję na życzenie kobiet. To już się dzieje w Oleśnicy (największym ośrodku aborcyjnym w Polsce) oraz wielu innych szpitalach, gdyż pozwala na to "kompromis aborcyjny" skutkujący złym i wadliwym prawem, które umożliwia zabijanie dzieci na żądanie do końca ciąży.
CZYTAJ DALEJ

Wielkanoc to cząstka wieczności – mówił ks. Jan Twardowski

2025-04-19 13:07

[ TEMATY ]

Wielkanoc

Milena Kindziuk

Red

Nie umiem / być srebrnym aniołem / ni gorejącym krzakiem / tyle Zmartwychwstań już przeszło / a serce mam byle jakie. / Tyle procesji z dzwonami / tyle już alleluja / a moja świętość dziurawa / na ćwiartce włoska się buja – pisał ksiądz poeta Jan Twardowski w wierszu pt. „Wielkanocny pacierz”. Gdy zapytałam go kiedyś, na czym według niego polega zmartwychwstanie Chrystusa, odpowiedział: „na tym, że Chrystus, który umarł, żyje!”.

Była to dla niego „prawda porażająca”. Bo przecież Pan Jezus po zmartwychwstaniu był niby ten sam, ale już zupełnie inny. Nawet Apostołowie nie mogli Go poznać. Wskrzeszona dziewczynka czy Łazarz z Ewangelii pozostali tacy sami. Po wskrzeszeniu - wrócili do normalnego życia, kiedyś potem znów poumierali. Natomiast Pan Jezus po zmartwychwstaniu był zupełnie inny – tłumaczył ks. Twardowski, dodając że właśnie dlatego w Komunii świętej przyjmujemy Zmartwychwstałego Pana Jezusa, a więc przemienionego przez śmierć i zmartwychwstanie. Ktoś, kto przechodzi przez śmierć, już jest inny – to bardzo ważna prawda wiary”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję