Reklama

Wiara

Co wiemy o egzorcyzmach? Historie wielkich świętych

Pan Jezus wypędził z opętanych bardzo wiele złych duchów. Z Jego polecenia i mocą Jego imienia czynili to również jego apostołowie i uczniowie. Złe duchy wypędzali także liczni późniejsi święci, a dziś – często biorąc ich sobie za niebiańskich pomocników – czynią to setki egzorcystów na całym świecie. Bo zło nie śpi..., a „diabeł, jak lew ryczący, krąży, szukając, kogo pożreć”.

[ TEMATY ]

egzorcyzmy

pl.wikipedia.org

Spinello Aretino. Egzorcyzm św. Benedykta

Spinello Aretino. Egzorcyzm św. Benedykta

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wypędzając złego ducha, wszyscy egzorcyści czynią to oczywiście, odwołując się do Bożej mocy, do mocy imienia Jezus. Jako swoistych sojuszników w walce z szatanem przywołują jednak na pomoc także Tę, która stoi w epicentrum walki ze złem, Dziewicę, która miażdży głowę węża – nową Ewę, Matkę Bożą, Świętą Bożą Rodzicielkę, a także księcia wojska niebieskiego Świętego Michała Archanioła, archaniołów, swoich aniołów stróżów oraz mieszkańców nieba – Bożych świętych. Kontynuując misję uwalniania ludzkości spod władzy księcia ciemności, żyjący blisko Boga i bezskutecznie dręczeni przezeń święci byli bardzo skutecznymi pogromcami duchów nieczystych. Dawniej – w czasach, gdy chrześcijaństwo dopiero podbijało świat – wypędzanie demonów z ludzi i miejsc było dla nich niemal codzienną aktywnością. W opisach ich życia znaleźć można mnóstwo takich historii. Szatan najbardziej bał się zazwyczaj tych najpokorniejszych, najbardziej rozmodlonych i najbardziej umartwionych. W tym gronie znajdował się Święty Antoni Opat.

Ze złymi duchami niezwykle skutecznie potykali się także Święty Mikołaj, Święty Patryk, Święty Marcin i cała plejada innych świętych starożytnego i nowożytnego świata.

Podziel się cytatem

Reklama

WYPĘDZANIE PRZEZ... POLICZKOWANIE

Patronem egzorcystów jest żyjący na przełomie V i VI w. Święty Benedykt z Nursji. Skutecznie walczył z diabłem, chociaż nie był egzorcystą i prawdopodobnie nie był nawet kapłanem. Opisy dwóch takich przypadków znaleźć możemy w żywocie Świętego Benedykta zawartym w drugiej księdze „Dialogów” Świętego Grzegorza Wielkiego. Czytamy tam o pewnym niemającym święceń duchownym z kościoła w Akwinum, którego „jego biskup, czcigodny mąż Konstancjusz wyprawił (...) w pielgrzymkę do wielu grobów męczenników w nadziei, że odzyska dzięki nim zdrowie. Święci męczennicy nie wysłuchali jednak jego modlitwy, aby tym bardziej stało się jasne, jak wielką łaską obdarzony jest Benedykt. Wreszcie zaprowadzono go do sługi wszechmogącego Boga, Benedykta, który pomodlił się z głębi serca do Pana Jezusa Chrystusa i natychmiast wypędził odwiecznego wroga z opętanego. Uzdrowionemu zaś dał takie polecenie: »Idź i odtąd nie jedz więcej mięsa. Nigdy także nie waż się przyjąć święceń kapłańskich. W dniu zaś, w którym byś się ośmielił przyjąć święcenia, zaraz wpadniesz z powrotem pod władzę szatana«”. Niestety wkrótce stało się tak, jak Benedykt zapowiadał: „Odszedł zatem ów duchowny uzdrowiony, a ponieważ niedawne cierpienie pozostawia zazwyczaj lęk w duszy, przestrzegał przez czas jakiś poleceń męża Bożego. Kiedy jednak po długich latach widział, jak wielu starszych od niego odchodzi już z tego świata, a wyprzedzają go młodsi, którzy otrzymali święcenia, zlekceważył sobie słowa męża Bożego, tak jakby już zdążył zapomnieć, i sam przyjął święcenia kapłańskie. A diabeł, który go ongiś opuścił, wkrótce znowu opanował i tak długo dręczył, aż w końcu życia pozbawił”. Na szczęście druga historia, w której papież Grzegorz Wielki ukazał nam Benedykta wypędzającego Szatana zwykłym... wymierzeniem policzka, skończyła się znacznie lepiej: „Pewnego dnia, gdy Benedykt szedł do kaplicy Świętego Jana znajdującej się na samym szczycie góry, spotkał po drodze odwiecznego wroga, który – przybrawszy postać weterynarza – niósł róg i trójnóg. »Dokąd idziesz?« – zapytał go mąż Boży. »Idę do braci« – odpowiedział diabeł – »aby dać im lekarstwo«. Czcigodny ojciec udał się wtedy na modlitwę, a skończywszy ją, śpiesznie powrócił. Tymczasem zły duch natrafił na starszego mnicha, który czerpał właśnie wodę. Natychmiast go opętał, rzucił na ziemię i strasznie dręczył. Kiedy mąż Boży, wracając z modlitwy, zobaczył go tak srodze męczonego, wymierzył mu po prostu policzek. A policzek ten wypędził od razu złego ducha, który też już nigdy więcej nie ośmielił się napastować owego mnicha”.

Reklama

Do dziś wielu egzorcystów – podobnie jak czynił to najsłynniejszy egzorcysta świata, zmarły w 2016 roku ojciec Gabriele Amorth – podczas pełnienia posługi egzorcyzmowania posługuje się tzw. krzyżem Świętego Benedykta, czyli krucyfiksem z wpisanym weń medalem Świętego Benedykta uznawanym za niezwykle skuteczną broń w walce z szatanem.

Podziel się cytatem

Reklama

TO TYLKO FRAGMENT KSIĄŻKI "Cuda Wielkich Świętych". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

Reklama

UGODZONY STRZAŁĄ POKORY

Otrzymaną od Boga wielką mocą wypędzania złych duchów zasłynęła również kobieta - Święta Katarzyna z Sieny. „Kiedy egzorcyści nie mogli sobie poradzić z jakimś przypadkiem, odsyłali takiego delikwenta do Świętej Katarzyny, która nie była ani kapłanem, ani egzorcystą. Ona modliła się i swoją wiarą potrafiła uprosić nadzwyczajne uwolnienia” – opowiadał we „Wspomnieniach egzorcysty” ojciec Gabriele Amorth. Żyjąca w XIV wieku Włoszka, dominikańska tercjarka Katarzyna ze Sieny (Katarzyna Benincasa), była jedną z największych mistyczek Kościoła, a dziś jest doktorem Kościoła i patronką Europy. „Przebywała zawsze myślą w niebie”, a jej ulubionym zajęciem było rozprawianie z inteligentnymi ludźmi o Bogu. Poświęciła się modlitwie i czynieniu dzieł miłosierdzia. Często „rozmawiała wewnętrznie z Panem”, doznawała ekstaz, lewitacji, ukazywali jej się Jezus, Maryja i święci, doświadczyła duchowych zaślubin i „wymiany serc” z Jezusem, miała niewidzialne stygmaty, prorokowała, nawracała grzeszników, uzdrawiała chorych, dokonywała „materialnych” cudów i na rozkaz Chrystusa zaangażowała się także w reformowanie Kościoła. Oczywiście w jej przypadku nie obyło się bez dręczenia przez demony, co tylko – jako że zawsze wychodziła z tego obronną ręką – pomagało jej skutecznie się z nimi rozprawiać. „Moc Pana Jezusa, a raczej sam Pan Jezus ukrywający się w sercu Dziewicy” ujawniała się – jak pisał jej biograf bł. Rajmund z Kapui – „nakazując podziemnym duchom, by opuściły opętanych”, bowiem Katarzynie „podległe (...) były w imię Pana Jezusa siły niebieskie, ziemskie i podziemne”. Rajmund opisał dwa cudowne uwolnienia opętanych, jakie uczynił Bóg za przyczyną Świętej Katarzyny jeszcze za jej życia. Pierwszym było uwolnienie ośmioletniej Laurencji, dziecka z rodziny, która poświęciła się służbie Bożej. „Zły duch zaczął przez jej usta mówić po łacinie, a dziewczynka w ogóle łaciny nie znała. Odpowiadała mimo to w tym języku na głębokie i trudne kwestie, odsłaniała często czyjeś grzechy i tajemnice. Wszystko to świadczyło o tym, że przebywał w niej potępiony duch, który z dopuszczenia Bożego, z przyczyn ludziom nieznanych, męczył niewinną dziewczynkę”. Rodzice „przywodzili ją do relikwii różnych, by dzięki ich cnotom i zasługom zły duch ją opuścił”. Wszystko na nic. Poradzono im wtedy, aby udali się do Katarzyny. Ta nie była tym zachwycona. Mało powiedziane. „Cóż za pomysł? To ja codziennie zadręczana jestem przez złe duchy, więc jak sobie dam radę z duchami obcymi?” – odpowiedziała i... uciekła. podstępem wprowadził jednak dziewczynkę do jej celi i pod nakazem posłuszeństwa polecił Katarzynie, by pozwoliła jej „w swym mieszkaniu przenocować do rana”. Cóż miała robić biedna Katarzyna, kiedy nawet spowiednik nie chciał uchronić jej przed konfrontacją ze złym duchem. „Czując się jakby zewsząd osaczona, uciekła się do zwykłego sobie ratunku: do modlitwy. Kazała dziewczynce razem ze sobą na kolanach się modlić. I tak przepędziła na walce z szatanem całą noc. I cóż dalej? Zanim nadszedł dzień, demon, chociaż z oporem, ale ostatecznie ustąpił, pokonany, i dziewczynka wróciła do normalnego stanu”.

Reklama

Laurencja wróciła do domu, ale jakiś czas później Katarzyna poczuła, że demon ponowił atak. Czym prędzej udała się z towarzyszką do domu, gdzie przebywała ośmiolatka. „Kiedy dotarły do celu, zobaczyły Laurencję ogromnie na twarzy zmienioną, czerwoną i z wyrazem złości” – opisywał Rajmund z Kapui. „Wtedy Dziewica rzekła: »Ty piekielny smoku, dlaczego odważyłeś się po raz drugi napadać na tę niewinną gałązkę? Ufam Panu Jezusowi Chrystusowi, Zbawicielowi i Oblubieńcowi mojemu, że tym razem będziesz tak wypędzony, że więcej już nie wrócisz«. Powiedziawszy to, zabrała dziewczynkę do domowego ołtarzyka i po chwili wyprowadziła ją już całkiem uwolnioną od złych sił, polecając, by dano jej możliwość odpoczynku. Zaraz rano Katarzyna posłała po rodziców i kiedy przyszli, rzekła do nich: »Możecie już teraz zabrać waszą córkę do siebie, bo już nigdy coś podobnego jej nie spotka«. Rzeczywistość aż do dzisiejszego dnia to potwierdza. Wróciła bowiem do klasztoru i do teraz trwa bez zarzutu w służbie Bożej, a ma już ponad siedemnaście lat”. Katarzyna sama miała potem wyznać, że „ten niegodziwy duch był twardego karku, skoro mocowała się z nim aż do czwartej godziny nocą. W imię Zbawiciela nakazywała mu, by dziewczynkę opuścił, a on uparcie odmawiał. Po długiej walce, czując się zmuszonym do ustąpienia, rzekł: »Jeżeli z niej wyjdę, to wejdę w ciebie«. Dziewica mu na to odpowiedziała: »Jeżeli [Bóg] na to da wyraźną zgodę, a ja wiem, że bez Jego pozwolenia ty nic nie możesz zrobić, to nie będę się broniła«. Wtedy ów pyszny duch, ugodzony strzałą prawdziwej pokory, utracił prawie całkiem moc, jaką miał nad dziewczynką, powodował jednak, że mowa jej była bełkotliwa i miała gardło opuchnięte. Wtedy Katarzyna dotknęła ręką jej szyi, z głęboką wiarą uczyniła znak krzyża i przywróciła gardło do normalnego stanu”.

Reklama

Drugim przypadkiem opisanym przez Rajmunda z Kapui – „świadczącym dobitnie, że ta czcigodna Dziewica rzeczywiście otrzymała od Pana pełną moc wypędzania złych duchów” – było uzdrowienie pewnej opętanej kobiety z zamku Rocca, w którym Katarzyna przez pewien czas przebywała.

Podziel się cytatem

„PRZEZ SAMĄ SWOJĄ OBECNOŚĆ”

Niezwykle skutecznym egzorcystą był również, jeszcze bliższy nam w czasie, założyciel salezjanów Święty Jan Bosko (1815–1888). Ojciec Amorth w Egzorcystach i psychiatrach tak o nim pisał: „Jest to postać wyjątkowa, zarówno z powodu strasznych ataków Szatana, które musiał znosić, jak również dzięki niezwykłej skuteczności, jaką osiągał w uwalnianiu osób, także przez samą swoją obecność. Przypomnę wydarzenie, które miało miejsce 4 czerwca 1885 roku, pod koniec jego życia. Przełożony wspólnoty zakonnej w Caen wysłał do księdza Boski kobietę opętaną przez złego ducha. W tym czasie nie można było być pewnym, że ksiądz Bosko zejdzie na Mszę świętą ze względu na zły stan jego zdrowia. Tamtego ranka zszedł jednak. Już na samym początku Mszy świętej kobieta poczuła, że zły duch ją opuścił”.

2023-01-25 21:48

Ocena: +13 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Jamrozek: różaniec jest prywatnym egzorcyzmem

[ TEMATY ]

różaniec

egzorcyzmy

ko/fotolia.com

Dzisiaj mamy bardzo dużo zagrożeń ze strony świata, a modlitwa różańcowa staje się naszym prywatnym egzorcyzmem – powiedział bp Stanisław Jamrozek do uczestników Pielgrzymki Róż Żywego Różańca z archidiecezji przemyskiej. Kilka tysięcy osób świeckich i ponad 100 kapłanów zgromadziło się w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krośnie.

W homilii przemyski biskup pomocniczy zaznaczył, że różaniec to piękna modlitwa, bo jest „uwielbieniem Boga i wyrażeniem miłości do Matki Najświętszej i Boga”, ale służy także jako prywatny egzorcyzm.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

XV Jubileuszowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka rozstrzygnięty

2024-04-24 13:04

[ TEMATY ]

konkurs

konkurs plastyczny

konkurs literacki

konkurs fotograficzny

Szymon Ratajczyk/ mat. prasowy

XV Jubileuszowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka rozstrzygnięty. Laura Królak z I Liceum Ogólnokształcącego w Kaliszu z nagrodą Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzeja Dudy.

Do historii przeszedł już XV Jubileuszowy Międzynarodowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka pt. Całej ziemi jednym objąć nie można uściskiem. Liczba uczestników pokazuje, że konkurs wciąż się cieszy dużym zainteresowaniem. Przez XV lat w konkursie wzięło udział 15 tysięcy 739 uczestników z Polski, Australii, Austrii, Belgii, Białorusi, Chin, Czech, Hiszpanii, Holandii, Grecji, Kazachstanu, Libanu, Litwy, Mołdawii, Niemiec, Norwegii, RPA, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Włoch. Honorowy Patronat nad konkursem objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzej Duda. Organizowany przez Fundację Pro Arte Christiana konkurs skierowany jest do dzieci i młodzieży od 3 do 20 lat i podzielony na trzy edycje artystyczne: plastyka, fotografia i recytacja wierszy Włodzimierza Pietrzaka. Konkurs w tym roku zgromadził 673 uczestników z Polski, Belgii, Hiszpanii, Holandii, Litwy, Mołdawii, Ukrainy i Stanów Zjednoczonych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję