Reklama

Na polską Saharę - zachęca Robert Tekieli

Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak wygląda pustynia, musi przyjechać do Słowińskiego Parku Narodowego. Jednak kilkaset hektarów ruchomych wydm, wzgórz, gór i dolin, pełnych piachu, to nie jedyna i chyba nie najważniejsza atrakcja tej okolicy.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zresztą do wody z tej Sahary nie jest daleko. Z jednej strony faluje najczęściej niespokojny Bałtyk, z drugiej przysypia wielkie, płytkie, przybrzeżne Łebsko. Powstanie przed wiekami mierzei jeziora Łebsko i sąsiedniego Gardna doprowadziło tu do powstania akwenów, będących dziś unikatowym rajem dla ptaków oraz ornitologów: zawodowców i amatorów.
Okolica obfituje w ciekawostki i botaniczne (można tu spotkać owadożerną rosiczkę), i cywilizacyjne (Szlak Zwiniętych Torów), i kulturowe (np. ślady po Słowińcach). Atrakcji dopełniają sosnowe bory z unikatową fauną i florą, a także urokliwe wioski, ukryte przed oczami przeciętnego turysty.
Warto wspiąć się na Wydmę Łącką i Czołpińską, zdobyć wzgórze Rowokół, podziwiać zachód słońca z latarni morskiej w Czołpinie, pójść do zabytkowego kościoła w Smołdzinie, zwiedzić tamtejsze muzeum, zajrzeć do skansenu w Klukach i zagłębić się w tutejsze lasy.
Dla przyjezdnych okolica jest atrakcyjna przez cały rok. Tłumów należy spodziewać się tylko w największych miejscowościach i to od czerwca do września. W małych wioskach wciąż można znaleźć spokój, nawet w środku sezonu.

Dzikość przyrody

W jednej z tutejszych wsi co roku spędza wakacje z rodziną Robert Tekieli - znany publicysta i wydawca katolicki. Rejon Słowińskiego Parku i jego otuliny to miejsce niezwykłe dla rodziny Tekielich.
- Jest fascynujące, na wpół dzikie. Jeszcze nie zachodzone przez turystów i przez to piękne i pociągające - zachwyca się Robert Tekieli. - Wszędzie są dziewicze lasy, chaszcze i wydmy. Dzika przyroda, łatwo można się tu zgubić.
Zdarzyło się to także jego rodzinie, gdy kiedyś wyprawili się ze swojej wioski nad morze nieznanymi sobie wcześniej leśnymi ścieżkami. Musiały powstać nie tak dawno, bo nie było ich na mapach, które kolekcjonuje Robert, z wykształcenia geograf.
- Wyglądało to groźnie, bo zapadał wieczór i zanosiło się, że będziemy musieli całą rodziną nocować w lesie - opowiada Robert. - Wesoło nie było, bo dwoje dzieci, jeszcze wtedy małych, nieśliśmy z Olgą na rękach. Ale jakoś udało nam się wyjść z opresji.
Na wyobraźnię działają dzieje okolicy, np. to, że w średniowieczu osiedlali się tu żeglarze i rolnicy z różnych stron Europy, oprócz Kaszubów, także m.in. Skandynawowie i Holendrzy, tworząc bogatą mozaikę kulturową. Przyciągała ich żyzna, torfowa ziemia, gwarantująca wysokie plony. Odpychała konieczność rywalizacji z naturalnymi żywiołami: wodą, wiatrem i piaskiem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wydmy idą

Turystów najbardziej przyciągają ruchome wydmy. Piaszczyste wzgórza zajmują większą część wybrzeża w granicach parku narodowego. Pustynny charakter okolicy wykorzystał niemiecki generał Rommel do ćwiczeń wojsk Wehrmachtu przed kampanią w Afryce Północnej.
To największy obszar wędrującego piasku w Europie Środkowej i jeden z największych na kontynencie. Wyrzucany przez morze piasek jest osuszany przez słońce, a także przez wiatr, który potem wywiewa go w głąb lądu.
Położenie, wielkość i kształt wydm ciągle się zmieniają, w zależności od siły wiatru i ilości piasku wyrzucanego przez morze. Najbardziej aktywne wydmy przesuwają się na południowy wschód od 3 do 10 metrów rocznie. To z pozoru niegroźne zjawisko doprowadziło do zagłady Starej Łeby. Wioska, niszczona podczas sztormów w II połowie XVI wieku, uległa ostatecznie ruchomym piaskom. W XVIII wieku piaski pochłonęły wieś Łączka, po której jedyną dziś pamiątką jest nazwa: Wydma Łącka.
Dziś żywioł zagarnia rosnące u podnóża wydm lasy sosnowe. Nic nie jest w stanie zatrzymać piasku: zasypane lasy umierają, a gdy wydma przeniesie się dalej, spod piasku wyłaniają się kikuty drzew. Do przebudzenia żywiołu przyczynili się ludzie przez nadmierne karczowanie i wypalanie lasów powstrzymujących wydmy.
Do skraju wydm w drodze na Łącką Górę można dostać się z Łeby pieszo albo - wygodnie meleksami lub bryczkami. Potem jest już demokratycznie. Wejście na najwyższe partie wydm to mozolne wspinanie się - najlepiej bose - w osypującym się piasku.

Reklama

Wyobraźnia działa

Na szczycie wysokiej wydmy w Czołpinie mieści się platforma widokowa. Roztacza się z niej jeden z najpiękniejszych widoków nad Bałtykiem. Panorama obejmuje jeziora Łebsko, Gardno i znacznie mniejsze od nich Dołgie, a także odległy Rowokół i morskie wybrzeże. Na wysokości Czołpina, za pasem lasu i wydmami rozciąga się piękna, piaszczysta plaża. Jest mało zatłoczona, świetnie nadaje się na kąpiel, spacer i spokojne wylegiwanie się w słońcu.
Nie mniej ciekawa jest panorama ze wzgórza Rowokół (115 m n.p.m.). Powinni tam wejść nawet umiarkowani miłośnicy spacerów. Oprócz widoku, na wyobraźnię działa również to, że wzgórze było kiedyś miejscem kultu - najpierw pogańskiego. - Słowianie lata temu odprawiali tu swoje pogańskie, przedchrześcijańskie fiku-miku - tłumaczy Robert Tekieli.
Potem wzgórze stało się miejscem kultu chrześcijańskiego. Do znajdującego się tu sanktuarium Najświętszej Marii Panny ciągnęli przez kilka wieków pielgrzymi. W XVI wieku protestanci zburzyli tutejszą kaplicę i pielgrzymki ustały.
U stóp Rowokoła leży Smołdzino - rozległa, zaciszna wioska, z bogatą historią. Na pagórku, przy wjeździe do centrum, stoi kościół Świętej Trójcy, ufundowany w połowie XVII wieku przez Annę de Croy, księżnę z rodu Gryfitów, siostrę Bogusława XIV, ostatniego z książąt zachodniopomorskich. Najcenniejsze fragmenty wyposażenia to ołtarz z portretami księżnej i jej syna, lichtarze z herbem Gryfitów i ambona utrzymana w stylu wschodnim.

Z dala od zgiełku

Po okolicy w ogóle najlepiej poruszać się pieszo albo na rowerach. Przez Wydmę Łącką i Czołpińską, a także plażą wiedzie pieszy szlak północny, łączący Ustkę z Rowami. Skrajem jeziora Łebsko, przez Smołdzino i Kluki, wiedzie natomiast szlak południowy, łączący Ustkę z Gardnem Wielkim nad jeziorem Gardno.
Rowerem warto przejechać słynny Szlak Zwiniętych Torów, biegnący starymi nasypami kolejowymi, którym da się przejechać z Rowów do Ustki. Rowów, Łeby i Ustki powinni unikać ci, którzy nie lubią tłoku. Latem jest tu zawsze.
Względny spokój można znaleźć np. w Klukach nad Jeziorem Łebsko. Przez wieki wieś izolowały od świata mokradła i torfowiska. Bita droga połączyła ją z cywilizacją dopiero w połowie XIX wieku. Dawni mieszkańcy tej okolicy, Słowińcy, autochtoni pochodzenia słowiańskiego, odłam ludności kaszubskiej, zajmowali się głównie rybołówstwem, a potem także rolnictwem. Jedynie właśnie tu, w Klukach, aż do początku XX wieku przetrwała gwara słowińska.
Dziś w Klukach można obejrzeć skansen prezentujący zabytki kultury Słowińców. Stoją tu ryglowe chałupy kryte strzechą i gontem, warsztat ciesielski i składzik rybacki. W chałupie można zobaczyć m.in. ciekawostkę: klumpy, drewniane buty dla koni, umożliwiające chodzenie po terenach podmokłych.
Latem odbywają się tu imprezy folklorystyczne. Warto zajrzeć do Kluków w czasie Dni Rzemiosł i Technik, na odbywające się tu pokazy. Panie robią, jak tu drzewiej bywało, masło w starych maselnicach, piorą przy użyciu starych machin, mężczyźni naprawiają sieci, kopią torf, robią klumpy. Można pomóc im i przekonać się, że nie było łatwo.

Reklama

Z borsukami na rybach

Jeziora Łebsko i sąsiednie Gardno to fragmenty odciętej przed wiekami mierzeją zatoki morskiej. Brzegi płytkich akwenów jezior porośnięte roślinnością szuwarową dają doskonałe schronienie szczególnie ptactwu wodno-błotnemu. Pojawia się tu trzy czwarte gatunków ptaków odwiedzających Polskę. Miejscami godnymi polecenia do obserwacji ornitologicznych są okolice Brankowa, Gać i Żarnowska (nad Łebskiem) oraz Gardny Wielkiej (nad Gardnem).
Specjalistom, prędzej czy później, uda się stwierdzić tu obecność oharów, cyranek, głowienek i podgorzałek, kormoranów i żurawi, jastrzębi i bielików, czajek i cyranek. Sporo tu także gadów (m.in. pożytecznych żmij) i ssaków: saren, dzików, lisów i jenotów. Zagęszczenie jeleni jest tu największe w Polsce. Przyciągają je rozległe okoliczne łąki. Tam właśnie najłatwiej je zobaczyć. Rzadziej da się zaobserwować wydrę i gronostaja. Rzadko można spotkać borsuka, ale można.
Spotkanie z borsukami przeżył Robert Tekieli. - Mieliśmy spotkanie z nimi kilkaset metrów od naszego domku, który budujemy od lat - opowiada Robert. A wszystko przez to, że to doskonałe tereny do łowienia ryb i amatorom żyłki i spławika trudno się temu oprzeć. Przy czym najbardziej pożądane przez wędkarzy są okonie i pstrągi. - W morzu, nawet 100 metrów od ujścia rzek jest słodka woda. Można łowić więc w morzu ryby słodkowodne.
- Którejś nocy - bo wtedy najlepiej biorą - poszliśmy z synami na ryby. Nagle widzę, jak zza drzew wyskakują synowie, a za nimi biegną dwa ogromne borsuki - opowiada Robert. Wyglądały jak bulteriery. Były pewnie mniejsze od psów, ale na pewno cięższe. - Stanąłem jak wryty, ale szybko zareagowałem. Ryknąłem tak, że synów wbiło w ziemię. Ale borsuki też wbiło i jak szybko się pojawiły, tak szybko gdzieś zniknęły.

NIEBO GWIAŹDZISTE

Z bliska i zupełnie bezpiecznie z unikatowym światem roślin i zwierząt, występujących w okolicy, można zapoznać się w muzeum SPN w Smołdzinie, gdzie dziś ma siedzibę dyrekcja Słowińskiego Parku Narodowego. Można tam dowiedzieć się, że połowę powierzchni tutejszego parku narodowego zajmują wody, przede wszystkim jeziora, a Łebsko, otoczone unikatowymi bagnami i torfowiskami, jest trzecim co do wielkości jeziorem w Polsce. Tekielich pociąga w tej okolicy także to, że przy odrobinie wyobraźni mogą poczuć się jak w górach. - Teren jest pofałdowany, a pagórki blisko morza to nieomal szczyty, sięgają 200 metrów - opowiada Robert. Poza tym można tu oddychać pełną piersią i poczuć się z dala od wszystkiego. Od pośpiechu, problemów i zgiełku świata. - Gdy o 22.30 w naszej wiosce wyłączają jedyną latarnię, można zobaczyć prawdziwe gwiaździste niebo. Nic patrzenia nie zakłóca - opowiada Robert. - Mało jest już w Polsce takich miejsc.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

37 lat temu w Lesie Kabackim rozbił się samolot Ił-62M „Tadeusz Kościuszko”

2024-05-09 07:29

[ TEMATY ]

lotnictwo

samolot

pl.wikipedia.org

Ił-62 w starych barwach PLL LOT (1978)

Ił-62 w starych barwach PLL LOT (1978)

37 lat temu, 9 maja 1987 r., w warszawskim Lesie Kabackim doszło do największej katastrofy w dziejach polskiego lotnictwa cywilnego. Zginęły 183 osoby - wszystkie, które znajdowały się na pokładzie. Katastrofa ponownie obnażyła dramatyczny stan bezpieczeństwa lotnictwa w krajach komunistycznych.

W drugiej połowie lat pięćdziesiątych po obu stronach żelaznej kurtyny trwały prace nad rozwojem samolotów odrzutowych dalekiego zasięgu. Jedną z pierwszych konstrukcji tego typu był sowiecki Iljuszyn Ił-62. Przeznaczony dla maksymalnie 195 pasażerów odrzutowiec został wprowadzony do służby w liniach Aerofłot w 1967 r. Wykorzystywano go do lotów transkontynentalnych oraz krajowych na najdalszych trasach, m.in. z Moskwy do Chabarowska i Władywostoku. W kolejnych latach wprowadzono zmodernizowaną wersję „M” z cichszymi silnikami. Iły i podobne do nich brytyjskie Vickersy VC10 (struktury były na tyle zbliżone, że podejrzewano Sowietów o kradzież technologii) charakteryzowały się wyjątkową konstrukcją. Obie maszyny posiadały aż cztery silniki na ogonie. W przypadku dużej awarii, np. pożaru jednego z silników, wszystkie pozostałe były narażone na szybkie zniszczenie.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 9.): Odnowa i od nowa

2024-05-08 21:09

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy Jezus gorszy się wypaleniem? Co zrobić z kryzysem powołania? Gdzie na nowo odnaleźć odwagę, radość i siłę do obowiązków? Zapraszamy na dziewiąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że przy Maryi da się zacząć od nowa.

CZYTAJ DALEJ

Europa ojczyzn, a nie Europa bez ojczyzn

2024-05-09 10:36

[ TEMATY ]

Europa

Jadwiga Wiśniewska

Magdalena Pijewska

Od 20 lat Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Z perspektywy tych dwóch dekad z całą odpowiedzialnością można postawić tezę, że dzisiejsza Wspólnota nie jest tą samą, do której wstępowaliśmy 1 maja 2004 r.

Coraz mniej przypomina Unię, o której marzyli jej Ojcowie Założyciele, tacy jak Robert Schumann, którego wspominamy w sposób szczególny co roku, 9 maja, w Dniu Europy. Święto to upamiętnia rocznicę wygłoszenia historycznej deklaracji Schumana, która stała się fundamentem dzisiejszej UE. Dla tego męża stanu, a dziś kandydata na ołtarze, oczywiste było, że „europejski duch oznacza bycie świadomym przynależności do kultury chrześcijańskiej rodziny i gotowym do służenia tej społeczności w duchu całkowitej wzajemności, bez żadnych ukrytych motywów hegemonii, bądź egoistycznego wykorzystywania innych”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję