Reklama

Katastrofa śledcza?

Odsunięcie prokuratora nadzorującego smoleńskie śledztwo może okazać się kolejną katastrofą. Najgorsze jednak, że mogą być osoby, które tej katastrofy oczekują

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Cel wydaje się być jasno określony. Odsunąć od akt śledztwa niewygodne osoby oraz odciąć opinię publiczną od informacji, a cała sprawa sama ucichnie. Pierwszym sukcesem tej układanki jest przejęcie monopolu na badanie przyczyn katastrofy przez min. Jerzego Millera. Od czasu publikacji raportu MAK komisja zupełnie nie komunikuje się z opinią publiczną. Minęły więc czasy, gdy wszystkie doniesienia można było skonfrontować z akredytowanym przy MAK płk. Edmundem Klichem. Choć jego postawa budzi kontrowersje, to jednak pokazał nam prawdziwy obraz polsko-rosyjskiej przyjaźni.
Teraz nawet doniesienie o tym, że podczas eksperymentu bliźniaczego tupolewa z bocznym nr. 102 udało się w autopilocie poderwać samolot na lotnisku bez systemu ILS, pozostało bez jakiegokolwiek komentarza. A przecież jeżeli ten fakt jest prawdziwy, to wszystkie kluczowe wnioski raportu MAK są śmiechu warte. Jedynym błędem polskich pilotów okazałby się fakt, że w ogóle wsiedli do tego samolotu. Jeżeli odejście w autopilocie jest możliwe, to pozostają nam tylko dwie możliwości: awaria samolotu albo... zamach.
Zagadek w tym śledztwie jest bardzo wiele. W pośredni sposób potwierdza to sama komisja Millera, która z miesiąca na miesiąc przesuwa termin publikacji swojego raportu. - Stanowisko sformułowane przez komisję techniczną kierowaną przez płk. Mirosława Grochowskiego jest niewygodne dla premiera Donalda Tuska i jego ludzi - uważa Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy. Dlatego rząd broni się, jak może, by publikacje odciągnąć w czasie. Ostatnio pojawiły się nawet doniesienia, że raport będzie gotowy po wyborach.

Prowokacja w prokuraturze?

Reklama

Kolejnym niepokojącym zjawiskiem jest zawieszenie prok. Marka Pasionka, jednego z dwóch nadzorujących śledztwo smoleńskie. Głównymi zarzutami pod jego adresem miały być rozmowy z Amerykanami, podczas których stara się on uzyskać dodatkowe dowody w sprawie katastrofy. Oprócz tego miał on kontaktować się z dziennikarzami. - To był człowiek, który rzeczywiście dążył do prawdy. Wszystko wskazuje na to, że nasi przyjaciele są w Moskwie, a nieprzyjaciele - w Waszyngtonie - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Pasionkowi odebrano akta i opieczętowano jego gabinet. Wszczęto też postępowanie dyscyplinarne, które może prowadzić do uchylenia immunitetu. Jednak kluczem do zrozumienia tego zamieszania może być postać naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego. Prezes PiS przypomniał, że jego brat, śp. Lech Kaczyński, blokował jego nominację na generała. Wskazuje też, że mundurowa kariera Parulskiego rozpoczęła się w ciemnych czasach stanu wojennego. - Wówczas jednoznacznie stanął przeciwko narodowi i popierał obcą władzę - tłumaczy Kaczyński.
Osoby, które z bliska przyglądają się pracy w prokuraturze wojskowej, nie mają wątpliwości, że Parulski od dawna zwalczał Pasionka, który był prokuratorem cywilnym nadzorującym smoleńskie śledztwo. Pojawiały się też spory o wizję prowadzonego śledztwa. - Bardzo wysoko cenię kwalifikacje prok. Pasionka oraz wyjątkowe zaangażowanie w śledztwo. W mojej ocenie wszelkie stawiane mu zarzuty są bezpodstawne. To prowokacja. Działał w ramach swoich uprawnień i obowiązków. To, co się stało, to wynik antagonizmu prokuratora Krzysztofa Parulskiego wobec niego - podkreśla mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy.
Przykładów wcześniejszej niechęci Parulskiego do Pasionka jest wiele. - Wystarczy przypomnieć sytuację, gdy w czerwcu 2010 r. pojechali do Moskwy. Nie dopełniono wówczas formalności z akredytacją prok. Pasionka. Nie miał więc dostępu do akt śledztwa - tłumaczy mec. Rogalski. - W mojej ocenie to zaniedbanie było intencjonalne, bo podobne sytuacje zdarzały się wielokrotnie. Pasionek mówił, że nie czuje się bezpiecznie w prokuraturze wojskowej. Dawał do zrozumienia, że możliwe są prowokacje, by go dyskredytować.
Pełnomocnik rodzin ofiar nie wyobraża sobie dalszego śledztwa bez przywrócenia prok. Pasionka. Z jednej strony jest on niezależnym i wybitnym prawnikiem, a z drugiej - byłoby to bardzo niebezpieczne dla dalszego przebiegu śledztwa. Poznanie samych akt sprawy przez nowego prokuratora to ok. 6 miesięcy pracy. A bez tej wiedzy trudno będzie mówić o jakimkolwiek nadzorowaniu. Pozostaje więc nadzieja, że prokurator generalny Andrzej Seremet przywróci do funkcji Marka Pasionka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niepokrzywdzone rodziny

Pierwszym niepokojącym sygnałem roszad w śledztwie było wyodrębnienie tzw. wątku organizacyjnego i przeniesienie go z prokuratury wojskowej do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Cywilni prawnicy dosyć szybko zdecydowali, że rodziny ofiar nie będą miały statusu pokrzywdzonych.
- Nieprawidłowości w sposobie, w jaki organizowano wizyty premiera oraz prezydenta, bezpośrednio nie godzą w dobro tych osób, ale w szeroko pojęty interes publiczny, tj. w bezpieczeństwo uczestników ruchu lotniczego - oświadczyła Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, gdzie toczy się organizacyjny wątek śledztwa. Kuriozalna prawnicza „logika” oznacza tyle, że ewentualne przyczynienie się do śmierci 96 pasażerów Tu-154M nie skrzywdziło ich rodzin, a jedynie „szeroko pojęty interes publiczny”. - Nie mam żadnych dowodów na to, by mówić, że prokuratorzy działali pod naciskiem politycznym. Jednak gdy rozmawiam o tej sprawie z innymi doświadczonymi prawnikami, to widzę na ich twarzach wiele mówiący uśmiech - podkreśla mec. Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna.
Może więc chodzić o zamiatanie wątku organizacyjnego pod dywan. Bez statusu pokrzywdzonych rodziny ofiar katastrofy i ich pełnomocnicy nie mogą składać wniosków dowodowych oraz nie mają dostępu do akt śledztwa. Jeśli zaś postępowanie zostanie umorzone, nie będą mogły tej decyzji zaskarżyć. Wyjaśnić to można tylko w jeden sposób: Ktoś boi się rodzin i ich prawników! - To jest działanie celowe. Coraz mniej wierzę w to, że uda nam się przełamać opór w dostępie i przejrzystości całego materiału dowodowego. Czekamy więc na interwencję prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta - mówi Małgorzata Wassermann. - Jako krakowski sędzia był człowiekiem bez skazy. W nim cała nadzieja.
Kontrowersyjna decyzja cywilnej prokuratury oraz odsunięcie od śledztwa prok. Pasionka układają się w spójną całość, że ktoś może panicznie bać się oskarżeń. Samolot był rządowy, a więc za bezpieczeństwo jego pasażerów oraz całą obsługę odpowiedzialne są głównie trzy ministerstwa oraz Kancelaria Premiera. Tu-154M i jego załoga podlegali Ministerstwu Obrony, Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiadało za obsługę dyplomatyczną wizyty oraz wszystkie ustalenia ze stroną rosyjską. Natomiast Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji odpowiadało za służby bezpieczeństwa - BOR i ABW. Koordynowaniem pracy tych resortów oraz bezpośrednim dysponentem samolotu był zaś szef Kancelarii Premiera.

Czekają na ekshumacje

Zaniedbań ze strony polskich urzędników było jednak więcej. - Jedną sprawą jest fatalne przygotowanie i zabezpieczenie prezydenckiej delegacji, a drugim poważnym niedopełnieniem obowiązków jest sposób, w jaki zabezpieczano kluczowe dla śledztwa dowody. Jestem pewna, że w przyszłości czeka nas również śledztwo w sprawie tego, jak było prowadzone to śledztwo. Błędów jest tak wiele, że starczy na kilka komisji śledczych - uważa mec. Małgorzata Wassermann.
Jednym z bardzo bolesnych zaniedbań jest sprawa sekcji zwłok. Dokumentacja przysłana przez Moskwę budzi bowiem wielkie oburzenie. Coraz głośniej i odważniej mówią rodziny ofiar, ujawniając, jak były manipulowane i wprowadzane w błąd przez ministrów polskiego rządu. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom, podczas sekcji zwłok ofiar nie był obecny żaden polski ekspert. Gdy ekipa min. Ewy Kopacz dotarła do Moskwy, było już po wszystkim. Nie dziwi więc zaniepokojenie rodzin oraz chęć składania wniosków o ekshumacje. - W przypadku Przemysława Gosiewskiego nie zgadza się jego wzrost ani stan zdrowia - tłumaczy mec. Rogalski. Jego zdaniem, w trumnach mogło dojść nawet do pomylenia ciał lub ich fragmentów.
Od kilkunastu dni agenci ABW ponownie zbierają od rodzin próbki zawierające kod genetyczny. - Chcę bardzo mocno podkreślić, że nie ma to żadnego związku z nieprawidłowościami w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy, a wynika jedynie z oczekiwań biegłych w kontekście opracowywanej opinii - uspokaja płk Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW. Jednak rodziny ofiar tracą już cierpliwość, zbyt długo bowiem są uspokajane.
Choć Małgorzata Wassermann była w Moskwie i nie ma wątpliwości, że w trumnie pochowane jest ciało jej ojca, to również domaga się ekshumacji. - Jestem w stu procentach pewna, że dokumentacja w sprawie mojego taty została sfałszowana - podkreśla. W aktach przysłanych z Rosji jest opis organów wewnętrznych, których nie miał Zbigniew Wassermann. Zostały one bowiem usunięte podczas ciężkiej operacji w 1989 r.
Podczas sekcji oraz z dokładnej dokumentacji można ustalić bardzo istotne okoliczności śmierci. Ciała ofiar są też jednym z nielicznych dowodów w sprawie katastrofy, które prawie od początku mamy w Polsce. Jednak urzędnicy z Kancelarii Premiera od początku przekonywali rodziny, że trumien otwierać nie można. - A przecież każde oddziaływanie czynników zewnętrznych, jak np. wysoka temperatura, pozostawia ślady, które biegły medyk sądowy może zinterpretować, wskazując na możliwe przyczyny zgonu, a pośrednio przebieg i przyczyny katastrofy - tłumaczy Małgorzata Wassermann. Jako prawnik stawia też jedno z wielu pytań: - Czy ofiara mogła żyć po zderzeniu samolotu z ziemią, a jeżeli tak, to dlaczego nie próbowano udzielić pomocy? Na to pytanie jednak nie odpowiemy, bo pewnie jest już za późno.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. prof. Józef Naumowicz: Boże Narodzenie i koniec świata, czyli jak Bóg przychodzi do nas

2025-12-24 23:00

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

ks. Józef Naumowicz

ks. prof. Józef Naumowicz

Adobe Stock

Czym była pełnia czasu, w której urodził się Jezus? Czy powtórne przyjście Chrystusa, czyli paruzja, również odbędzie się w jakiejś „pełni”? Ojcowie Kościoła mówili aż o czterech przyjściach Boga - mówi w rozmowie z KAI ks. prof. Józef Naumowicz, patrolog, autor znanych książek o Bożym Narodzeniu.

Czym są wspomniane cztery przyjścia Boga? Ks. prof. Naumowicz wyjaśnia: pierwsze to obecność Boga w świecie od momentu stworzenia. Drugie to wydarzenia w Betlejem, kiedy pojawił się On na świecie jako bezradne, bezbronne dziecko. Czwarte przyjście to paruzja, gdy Chrystus objawi się w pełni i chwale, gdy jasno zobaczymy, czym jest Boża obecność. Między drugim a czwartym przyjściem jest jednak „medius adventus”, czyli „przychodzenie środkowe”. Jezus przychodzi do nas teraz: w swoim słowie, w sakramentach, w miłości. Słowo „adwent” oznacza bowiem nie tyle oczekiwanie, ile właśnie przychodzenie.
CZYTAJ DALEJ

Ks. Wojciech Węgrzyniak: sprawa zaślubin biskupa z diecezją

2025-12-24 11:26

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

ks. Marek Weresa / @VaticanNewsPL

Bp Tadeusz Pieronek poproszony o komentarz po wyborze Przewodniczącego KEP-u lapidarnie rzucił: „Miało wzejść słońce, a wyszedł księżyc” - pisze ks. Wojciech Węgrzyniak na swoim blogu.

Bp Tadeusz Pieronek poproszony o komentarz po wyborze Przewodniczącego KEP-u lapidarnie rzucił: „Miało wzejść słońce, a wyszedł księżyc”. O tym samym pomyślałem po ogłoszeniu nominacji kard. Grzegorza Rysia na Metropolitę Krakowskiego. Tylko w odwrotnej kolejności: „Miał wzejść księżyc, a wzeszło słońce”. Nie wierzyliśmy do końca, że to możliwe. Wypowiedzi Kardynała nie sugerowały takiego obrotu sprawy. Bardzo rzadki to też przypadek, że kardynał zmienia diecezję. Stało się to jednak ku wielkiej radości i taki wybór wydaje się najlepszym z możliwych.
CZYTAJ DALEJ

Rozbłysła choinka

2025-12-24 21:43

Biuro Prasowe AK

- Tym, czego się nie da kupić jest miłość. Święta Bożego Narodzenia uczą nas miłości i uczą nas, że miłość się dostaje i daje. Jeśli to jest prawdziwa miłość, to się ją dostaje za darmo i daje za darmo. Życzę Wam wszystkim, jak tu jesteście – dzieciom i dorosłym - żebyście w ten czas świąteczny dostali i dali za darmo miłość – mówił kard. Grzegorz Ryś w czasie rozświetlenia 19. Choinki pod Oknem Papieskim.

19. Choinkę pod Oknem Papieskim rozpoczęło kolędowanie z Akademią Ciupaga z Łącka. Do Krakowa z Sądecczyzny przybyła grupa niemal 200 młodych muzyków oraz zespół na czele z jego liderem Piotrem Krzywdzińskim.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję