Chrześcijaństwa nie można sprowadzać do poziomu teorii na temat początku i końca świata. Przedmiotem naszej wiary jest przecież Bóg, który nie jest abstrakcyjną ideą, ale Kimś bardzo realnym, kto wszedł w ludzką historię. Miał ludzką twarz, posługiwał się ludzkim językiem, poznał głód i pragnienie, doświadczył obnażenia. Był więźniem, do którego nie przyznali się uczniowie i przybyszem, którego w jakimś miasteczku samarytańskim nie chciano przyjąć pod dach. Nie znajdujemy podstaw, by sądzić, że nigdy nie cierpiał z powodu żadnej choroby, skoro dosięgła Go również śmierć. Wierzmy w Boga, Który jest blisko i zawsze dotrzymuje obietnic, co potwierdził gdy Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami. Dlatego chrześcijaństwo jest religią faktu a nie mitu. To zaś pociąga za sobą konkretne zobowiązania moralne.
Na Sądzie Ostatecznym Chrystus powie: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Takie są konsekwencje tajemnicy wcielenia Syna Bożego, że nawet po wniebowstąpieniu Chrystus nie przestaje się identyfikować z konkretnym człowiekiem. Przeciwnie, stosunek do potrzebujących uczynił miarą autentyczności naszej postawy religijnej. Dzięki temu nie musimy zazdrościć Marcie, która miała to szczęście, że mogła karmić Jezusa ciastem własnego wypieku, Piotrowi, który przewoził Go swoją łodzią, ani Weronice, która zatrzymała na swej chuście Jego odbicie. Każdego dnia mamy bowiem wiele okazji, by ofiarować strawę czy przyodziewek Jezusowi żyjącemu w drugim człowieku.
Wykaz zasług i win przywoływanych w ewangelicznym opisie Sądu Ostatecznego pozornie zdaje się niekompletny. Brakuje w nim choćby rozliczenia człowieka z modlitwy, z udziału we Mszach św., z postów i wielu innych pobożnych praktyk. Pewnie i o to będziemy pytani na Sądzie Ostatecznym. Ale Chrystus podkreśla, że pierwszym i najważniejszym prawem Nowego Przymierza jest przykazanie miłości. W nim zawierają się wszystkie inne. Miłość natomiast - posłużmy się tezą o. Jacka Woronieckiego - może istnieć w formie potencjalnej jako modlitwa lub w formie aktualnej jako uczynki miłości. Te ostatnie mają wyjątkowe znaczenie. O ile bowiem modlitwę lub post można zastąpić dobrymi uczynkami, o tyle głodnego ani nagiego nie usatysfakcjonuje sama tylko obietnica modlitwy w jego intencji. Pewnie zamiast modlitwy wolałby ciepłe buty na zimę lub miskę zupy. Chyba że nasza wiara spowoduje cud!
Wiara, modlitwa i inne akty pobożne weryfikują się przez ich owocowanie miłością. Dlatego wystarczy, że Bóg nas osądzi z miłości. A przez to osądzi nas ze wszystkiego innego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu