Co jakiś czas słyszymy głosy mówiące o braku zrozumienia pojęć religijnych przez dzieci. Rodzice zwracają uwagę na trudności wymowy obcojęzycznie brzmiących wyrażeń typu tabernakulum, prezbiterium czy Eucharystia. Często sami mają kłopoty z ich interpretacją. Można się z tym zgodzić, ale nie do końca. Praktyka katechetyczna pokazuje bowiem jeszcze inny aspekt.
Podczas zajęć w grupie przedszkolnej dzieci oglądały pamiątkę z Łagiewnik. Prawie jednomyślnie krzyknęły, iż trzymany w ręku katechety przedmiot to breloczek z kluczykami do samochodu. Kłopot pojawił się przy wyjaśnianiu zdjęć na nim umieszczonych. Któreś nieśmiało odpowiedziało, że taki obraz (Jezusa Miłosiernego) już widziało w kościele. Wizerunku siostry Faustyny nie rozpoznały. O ile dzieciom z przedszkola można wybaczyć tę słabszą wiedzę religijną niż motoryzacyjną, o tyle trudno przejść obojętnie wobec wypowiedzi gimnazjalisty. Z rozbrajającą szczerością zapytał, czy papież jest Polakiem? Szybko odpowiedzieli mu rozbawieni koledzy. Nie zmienia to jednak stanowiska wielu obserwatorów życia religijnego. Ich zdaniem trudności ze znalezieniem się w życiu religijnym, liturgii, kulturze chrześcijańskiej wynikają z marginalnego traktowania wiary wśród celów wychowawczych, rozmów rodzinnych.
Wielu rodziców siada razem z dziećmi do odrabiania lekcji, sprawdza zeszyty, odpytuje z nowych treści. Ciekawe, ilu z nich, poza klasą komunijną, w tym zestawie domowej nauki obejmuje katechezę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu