Reklama

Wiara

XXXIII Niedziela zwykła

Bogu milsze jest działanie niż nic nierobienie

Ewangelia (Mt 25,14-15.19-21)

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przypowieść o talentach
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:
«Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu Pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego Pana!”»

Drodzy!

1. Człowiek z przypowieści musiał być istotnie bardzo bogaty. Jeden talent równy był bowiem 30 kg złota, czyli 6000 denarów. Aby mieć świadomość wysokości tej sumy należy dodać, że 6000 denarów było wynagrodzeniem za 20 lat pracy. Ów człowiek był zatem bajecznie bogaty i – mówiąc po ludzku – równie mocno naiwny. Posiada bezgraniczne wręcz zaufanie do tych, którzy u niego pracują. Powierza im bajeczne sumy i wyjeżdża. Oddala się. Zostawia ich bez kontroli.

Czy byli gotowi na takie zaufanie? Czy my jesteśmy gotowi? Czy nas również stać, by obdarzyć kogoś drugiego takim zaufaniem? Nie mam na myśli kogoś, kogo się zna, kogo się kocha, kto jest naszym wypróbowanym przyjacielem? Takie osoby łatwiej przychodzi nam obdarzyć zaufaniem, ale kogoś, kogo zna się słabiej, kto jedynie pracuje u mnie, jest ode mnie zależny? Czy stać mnie, by mu zaufać?

Zaufanie jest trudne, ale jednocześnie nieodzowne. Nie da się żyć bez niego. Nie można też ciągle kontrolować innych, sprawdzać, czy mnie nie okłamują i nie oszukują, czy są wierni w przyjaźni i miłości. Nie wszystko/wszystkich i nie ciągle jesteśmy w stanie kontrolować. Zaufanie jest nieodzowne.

Reklama

Bóg ufa nam bezgranicznie. Do naszych biblijnych prarodziców powiedział: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). Powierzył im wszystko i kazał ze wszystkiego korzystać, miał bowiem do nich pełne, totalne zaufanie.

Wierzył w nich. Wierzył, że im się uda być płodnymi i nadal doskonalić ziemię, której początek doskonałości dał jej On sam.

Bóg przekazał w nasze ręce wielkie skarby i szczerze nam ufa, że będziemy je pomnażać. Takim wielkim, wręcz bezcennym skarbem jest chociażby miłość. Jest nim też pokój, zgoda między ludźmi, bo kiedy jej brak, przestają budować coś wspólnego, wspólną przyszłość i zaczynają niszczyć, rozwalać, uśmiercać. Wielkim skarbem jest też umiejętność przebaczania i jego przyjmowania. Skarbem jest także zdobywanie mądrości, bo tylko wówczas można unikać błędów lub naprawiać już popełnione.

2. W życiu nic nie jest dane raz na zawsze, oprócz samego życia. Wszystko, co otrzymujemy od życia, jest nam użyczane, dawane na próbę, powierzane. Zależy od nas, czy z tego skorzystamy, czy to rozwiniemy czy zakopiemy. Miłość, którą ktoś nas obdarza, nie jest naszą własnością i nie jest dawana na zawsze. Jest nam ofiarowana i od nas w dużym stopniu zależy, czy ją przyjmiemy i będziemy rozwijać. Tak samo jest z przyjaźnią czy życzliwością, jaką otaczają nas inni. Czy będą one wzrastać, pogłębiać, umacniać się zależy już wyłącznie od nas. Ktoś nam zaufał, kiedy obdarzył nas skarbem miłości, lecz w naszych rękach leży ów skarb i możemy go zmarnować.

Kiedy odpowiadam miłością na miłość, czynię dobro w pierwszym rzędzie sobie. Kiedy przyjmuję przyjaźń czynię dobrze przede wszystkim dla siebie, później dopiero dla tego, kto szuka przyjaźni ze mną. Tak samo jest, kiedy godzę się na przebaczenie, na warunki pokoju, kiedy wyciągam rękę do pojednania. Zawsze wtedy największym beneficjantem jestem ja. Pomnażam w ten sposób skarb, który jest mi ofiarowany. Ktoś bowiem zobaczył mnie godnym zaufania, oddał mi siebie w miłości lub przyjaźni, i teraz wszystko jest już wyłącznie w moich rękach: pomnożę jego (czy jej) miłość o swoją miłość, czy nie.

Reklama

Ale tak jest też w czynieniu dobra czy przepowiadaniu Ewangelii. Ktoś, nawet obcy, obdarza mnie swoim dobrem, które mogę wzmocnić swoim, czyli czyniąc dobro. Ale też kiedy głoszę Ewangelię, pomnażam wówczas – moim słowem – dobro, które czynił Jezus innym i które uczynił także mnie. Głoszę wielkość dobra i rozbudzam w słuchaczach siłę nadziei na dobro, które jest w świecie, zachęcając ich jednocześnie do jego pomnażania.

To wszystko, o czym mówię, to postawa pierwszego i drugiego sługi z dzisiejszej Ewangelii. Są to słudzy, którzy Pana nie zawiedli: On im zaufał, obdarzył ich wielkim bogactwem i oto przynoszą Mu zyski. Nie zawiódł się na ich inteligencji, pracowitości i lojalności. Oddali Mu wszystko, co zarobili.

3. Jest też trzeci sługa. To sługa, który jest pełen lęku, skąpy w swoim życiu. Cieszy się tym, co ma, bez chęci pomnażania. Wystarcza mu minimum, które chętnie zakopie. Jest stróżem małego skarbu, który już ma, nie zaś poszukiwaczem skarbu większego.

Jego największym dramatem jest to, że Pan mu zaufał, lecz on nie zaufał Panu. Jest podejrzliwy. Narzuca innym swój sposób myślenia, zrzuca na innych swoje lęki, obawy, nieszczerość. Nie jest w stanie wyjść poza to, co już wie. Mówi bowiem: „Wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał” (Mt 25,24).

Jego obraz Pana Boga jest tchnie śmiercią. Nie wierzy, że Bóg może być szczodry, pełen ufności w człowieka, miłujący go. Posiadany przez niego obraz Boga rozmija się z prawdą. Sądzi, że Bóg jest wszechmocny i niesprawiedliwy, twardy i nieprzyjaźnie ustosunkowany do człowieka.

Reklama

Cała przypowieść pokazuje tymczasem, że jest w zupełnym błędzie, że Bóg nie ma nic z tego, co myśli. Jest zupełnie inny. Jest wszechmocny w swojej miłości, czuły i pełen przyjaźni do człowieka.

Ów trzeci sługa usprawiedliwia swoje lenistwo fałszywym obrazem Boga. Swoją niechęć do wysiłku, do pracy, do przemiany, pomnażania darów natury usprawiedliwia wypaczonym obrazem Boga. Zrzucił na Boga winę za swoje lenistwo.

Bogu milsze jest działanie niż nic nierobienie, stanie w miejscu, bierność, zakotwiczenie się w tym, co już się wie i co już się posiada. Bo nawet jeśli działając, człowiek upadnie, zrani się czy zbłądzi, tak jest to milsze dla Boga niż stanie w miejscu i bierne przyglądanie się życiu, bycie kibicem nurtu życia.

Bóg oczekuję, że będę miał odwagę, by wejść w wartki nurt życia i starał się nadawać kierować jego wody do portu zbawienia.

Panie! Daj mi mądrość i siłę, potrzebne do kształtowania życia.

Więcej książek, artykułów, tekstów oraz nagrania audio homilii znajdziesz na stronie internetowej ojca prof. Zdzisława Kijasa: zkijas.com

Redakcja tekstu: dr Monika Gajdecka-Majka

2023-11-17 11:22

Ocena: +48 -5

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy często szukam Boga w lekturze Pisma Świętego?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Łk 24, 13-35.

Niedziela, 23 kwietnia 2023. III niedziela wielkanocna

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję