Reklama

Piękno mieszka w sercu człowieka

Początek jego życia osnuty jest tajemnicą. Mimo wielu starań nie udało mu się ustalić prawdziwej daty urodzenia, a nawet miejsca, gdzie przyszedł na świat

Niedziela Ogólnopolska 2/2012, str. 36

Archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie wie, ile dokładnie ma lat i czy jego korzenie są polskie, czy też nie. Nie zna także swoich rodziców. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji było przyznanie mu z urzędu fikcyjnych danych. Zygmunt Romanowski, bo o nim mowa, wie jednak na pewno, że do życia powołał go Bóg, któremu jest wdzięczny za wszystkie dary i koleje życia.
Dziś w kościołach, domach dziecka, szpitalach, domach pomocy społecznej, więzieniach i innych placówkach całego kraju dzieli się świadectwem swojego niezwykłego życia. - Zostałem prawdopodobnie porzucony przez rodziców i to wówczas, kiedy najbardziej potrzebowałem ich miłości, wsparcia, opieki. We wczesnym dzieciństwie przebyłem nieuleczalną chorobę - wirusowe zapalenie rogów przednich rdzenia kręgowego (poliomyelitis anterior acuta). Doszło do paraliżu rąk i nóg na okres prawie trzech lat. Musiałem być wtedy podłączony do urządzeń podtrzymujących życie. Były to m.in. sztuczne płuca, które pomagały mi oddychać, aby nie doszło do samouduszenia, wprowadzono mi także rurki do żołądka, przez które podawano pokarm, gdyż nie potrafiłem samodzielnie połykać. Groziło mi także, że nigdy nie będę mówił, ponieważ odłączenie aparatury, abym mógł uczyć się mówić, zagrażało życiu - wyznaje Zygmunt Romanowski.

Stał się cud!

Reklama

Najistotniejsza była dla niego świadomość, że mimo iż rodzice go porzucili i nigdy nie powrócili, jednak Bóg go nie opuścił... W jego słabości mocą był i jest Bóg... I aby mocniej mu to uświadomić, cofnął nieuleczalny metodami ludzkimi paraliż, pozostawiając jedynie niedowład lewej nogi. To, że został uleczony w niewytłumaczalny sposób ze śmiertelnej choroby, musiało być ogromnym zaskoczeniem dla lekarzy. Stał się cud! - Po przebytej chorobie zostałem jednak niemową i wszystko wskazywało na to, że pozostanę nim do końca życia. Bóg jednak postanowił ofiarować mi dar mówienia. Stało się to w dość dziwnej sytuacji, w ochronce prowadzonej przez siostry zakonne, gdzie przebywałem kilka lat - wyjaśnia pan Romanowski. Dzieci w różny sposób dokuczały mu, wiedząc, że nie może się bronić ani skarżyć. - Któregoś dnia płacząc z powodu tak wielu smutków, krzyknąłem, co wprawiło siostrę w osłupienie. Natychmiast zostałem obdarowany za to olbrzymią ilością cukierków - wspomina. Naukę mówienia nie rozpoczął jednak, jak inne dzieci, od słów „mama”, „tata”, ale od słów modlitwy. Miał wówczas 7 lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niezwykły dowód

Patrząc na tego człowieka, aż trudno uwierzyć, że jego ciało kilka lat było sparaliżowane, gdyż pan Zygmunt naturalnie porusza rękami, chodzi, śpiewa w różnych językach, a nawet gra na gitarze. Bóg, przewidując niedowierzanie ludzi w jego uzdrowienie, pozostawił niezwykły dowód. Jest nim całkowity niedowład lewej nogi. - Dla tych, którzy chodzą, może nie jest niczym ciekawym to, że można chodzić, ale ci, którzy mają paraliż nóg, wiedzą, że nie można stanąć na niewładnej nodze - mówi Romanowski. Tymczasem pan Zygmunt może przejść przy pomocy kul ortopedycznych nawet 20 m, tak by nogi cały czas były ok. 10 cm od ziemi.

Ambasador Bożej miłości

Z wdzięczności Bogu za tę wielką, niezwykłą przemianę życia - z beznadziejnego stanu do wewnętrznej duchowej radości - postanowił wspierać dzieła w służbie ludziom cierpiącym i Kościołowi katolickiemu na świecie. Za jego przyczyną wspartych zostało ponad 20 inwestycji. Pan Zygmunt przyczynił się do budowy 5 kościołów, Hospicjum św. Brata Alberta w Dąbrowie Tarnowskiej, szkoły dla dzieci niepełnosprawnych w Wieliczce, Domu Samotnej Matki w Krakowie i wielu innych. Pewnie dlatego przylgnęło do niego określenie „ambasador Bożej miłości”. Napisał też książkę pt. „Ku Bogu i człowiekowi”, która jest, jak podkreśla, „wielkim dziękczynieniem Bogu za Jego nieustające Miłosierdzie, przemieniające moje trudne życie, oraz pomoc dla ludzi w potrzebie”. Dochody z publikacji przeznaczył także na cele charytatywne, podobnie jak dochody z autorskiej płyty z jego nagraniami. Jak sam mówi: „Nie trzeba być pięknym, doskonałym cieleśnie, aby można było pomóc innemu człowiekowi. Piękno mieszka w sercu człowieka”.

Żywy przykład dobroci Boga

Występ w Castel Gandolfo na zaproszenie Ojca Świętego Jana Pawła II otworzył mu drzwi do wielu krajów świata, po których podróżuje, przekazując ludziom świadectwo o swoim życiu. Pan Zygmunt często podkreśla: „Jestem żywym przykładem dobroci Boga. To dzięki Niemu mogę tak wiele. Bez głębokiej wiary trudno byłoby mi zrozumieć sens cierpienia”. Romanowski nie ukrywa, że mimo upływu lat ciągle pragnie odnaleźć swoich rodziców, aby poznać swoje korzenie, prawdziwe nazwisko i datę urodzenia i aby podziękować im za to, że zostawili go pod opieką lekarzy, a nie wyrzucili na śmietnik.
Zygmunt Romanowski zdał maturę w poznańskiej szkole dla niepełnosprawnych. Naukę kontynuował w Krakowie na Akademii Górniczo-Hutniczej i Akademii Ekonomicznej. Uzyskał absolutorium z cybernetyki, zaś jego pasją stało się śpiewanie. Jeszcze podczas studiów zaczął pisać teksty piosenek i komponować do nich melodie. Świetnie opanował grę na gitarze. Jest też doskonałym rysownikiem. Uczestnicy jego koncertów zawsze wpadają w zachwyt i zdumienie, bo są świadkami niezwykłego spotkania, a raczej zwykłego spotkania z niezwykłym człowiekiem.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Czy jesteśmy gotowi przyznać, że jesteśmy nieużyteczni?

2025-09-30 07:06

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Damian Burdzań

Druga kwestia poruszona przez Jezusa dotyczy służby. Każe nam mówić: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. Czy są to rzeczywiście nasze słowa? Czy jesteśmy gotowi przyznać, że jesteśmy nieużyteczni?

Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».
CZYTAJ DALEJ

Strefa Gazy/ Flotylla Sumud ogłosiła stan wyjątkowy z obawy przed interwencją Izraela

2025-10-01 20:36

[ TEMATY ]

strefa gazy

pixabay.com

Alarm

Alarm

Izraelska marynarka wojenna rozpocznie przechwytywanie łodzi z flotylli Global Sumud w ciągu godziny. Na pokładach jednostek ogłoszono stan wyjątkowy - poinformowali w środę organizatorzy akcji, cytowani przez agencję Reutera.

Flotylla poinformowała, że w jej okolicy dostrzeżono 20 izraelskich okrętów wojennych. Dodano, że okręty zbliżyły się na odległość ok. 3 mil morskich. Flotylla ogłosiła wcześniej, że znajduje się mniej niż 80 mil morskich (ok. 148 km) od blokowanej Strefy Gazy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję