Reklama

Państwo chce coraz więcej

Państwo kosztuje nas bardzo dużo, a będzie kosztować jeszcze więcej. Podwyższenie już istniejących opłat i podatków oraz wprowadzenie nowych gwarantuje, że przeciętnemu Polakowi w portfelu zostanie znacznie mniej pieniędzy niż dotychczas

Niedziela Ogólnopolska 10/2012, str. 14-15

Marian Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na państwo płacimy ponad dwukrotnie więcej niż statystyczny obywatel USA. Ponad połowę - wobec niecałej jednej czwartej płaconej przez Amerykanina. Oznacza to, że jeśli w rodzinie pracują dwie osoby, państwo zabiera… jedną pensję.
- To pokazuje, że jest naprawdę źle. Wie o tym każdy obywatel, który widzi swoją pensję brutto, a potem to, ile zostaje mu na koniec miesiąca - mówi dr Tomasz Teluk, ekonomista, prezes Instytutu Globalizacji, popularyzującego gospodarkę wolnorynkową. Puste portfele niekoniecznie pokazują, że zarabiamy mało, lecz że dramatycznie dużo zabiera nam państwo. - Przeciętnej polskiej rodzinie zabiera więcej niż ta wydaje na jedzenie, zdrowie, edukację, ubranie. Gdyby nie było tak pazerne, kobieta, jeśli by tego chciała, pozostałaby w domu i wychowywała dzieci.
„Ogromnym problemem jest ciągły rozrost sfery publicznej, który powoduje wzrost biurokracji, utrudnienia w podejmowaniu decyzji przez prywatne podmioty, zwiększanie długu publicznego, nieprzychylny system podatkowy - stwierdza ubiegłoroczny raport Instytutu Globalizacji pt. «Cena państwa». - Polska ma najbardziej skomplikowany i utrudniający życie prywatnym przedsiębiorstwom w Unii Europejskiej system podatkowy”. Dodajmy, że nie tylko przedsiębiorcom.

Płaca - starzy i młodzi

Reklama

Polacy są obciążeni głównie dwiema formami opodatkowania: podatkiem ustanowionym na dochodzie i na konsumpcji. Ten pierwszy - to przede wszystkim podatek od dochodów osobistych (PIT) oraz składki na ubezpieczenia społeczne, zdrowotne, rentowe, emerytalne, chorobowe czy świadczenia pracownicze. Drugi - to podatek rodzaju przede wszystkim VAT, płacony w cenach kupowanych produktów i usług, a także akcyza.
Przyjmijmy, że przeciętny Jan Nowicki wypracował w 2011 r. wynagrodzenie brutto 3850 zł (suma bliska przeciętnej pensji w sferze przedsiębiorstw w ubiegłym roku). Jednak po odliczeniu podatków i opłat o charakterze podatków w rękach zostało mu… 1850 zł. Podatek dochodowy pochłonął niecałe 220 zł, ubezpieczenie rentowe, emerytalne, chorobowe i zdrowotne - kolejno od 50 do 250 zł. Składka na ZUS to sporo ponad 500 zł, Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych - ponad 80 zł, a jeszcze podatki pośrednie (akcyza plus VAT). Do tego musiał doliczyć jeszcze kilkadziesiąt złotych różnych innych podatków lub opłat.
W tym roku zostanie mu jeszcze mniej, a państwo już zadba o to, żeby pieniądze musiał liczyć jeszcze bardziej skrupulatnie. Wzrósł podatek VAT na produkty dla dzieci. Ubranka i buty dla dzieci kosztują teraz sporo więcej, bo VAT wzrósł niemal trzykrotnie - z 8 do 23 proc. Podrożały ubranka, pieluchy, gotowe dania dla niemowląt i mleko w proszku. Posiadanie dziecka staje się dla uboższej części Polaków coraz większym luksusem.
Rząd podniósł też akcyzę na wyroby tytoniowe, akcyzie podlega także wcześniej zwolniony z niej węgiel i koks. Co prawda obowiązuje system zwolnień z tej akcyzy, ale jest on skomplikowany i nakłada spore obciążenia na sprzedawców tych produktów. Kończą się też prace nad projektem ustawy o podatku od wydobycia niektórych kopalin, a chodzi głównie o miedź. Bezpośrednio nie uderzy to w konsumentów, np. przeciętnego Jana Zielińskiego, ale pośrednio na pewno. 23-procentowy VAT może wzrosnąć w ciągu kilkunastu miesięcy do maksymalnie dopuszczanego przez Unię Europejską poziomu 25 proc.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Miejsce dla swoich

Dlaczego państwo jest tak drapieżne? Z kilku powodów, a najważniejszym są jego rozbudowane funkcje, które wymagają finansowania. Jest ich tak dużo i są tak trudne do wypełnienia, że państwo funkcjonuje na kredyt. - System socjalny, który był możliwy do utrzymania jeszcze kilkadziesiąt lat temu, teraz, gdy rodzi się niewiele dzieci, jest fikcją. Na podtrzymywanie go zaciąga się kredyty w komercyjnych bankach, za które muszą płacić podatnicy - tłumaczy dr Teluk.
Rządzącym nie należy odbierać dobrych intencji, ale wiele pieniędzy jest marnotrawionych złym zarządzaniem. Sporo idzie na odsetki dla komercyjnych banków, którym zależy, żeby państwo było jak najbardziej zadłużone, bo na tym zarabiają. - Przy dobrym zarządzaniu i zachowaniu części usług, które nam dostarcza państwo, moglibyśmy płacić mniej podatków, a płacąc, wiedzielibyśmy, że nie są wyrzucane w błoto - podkreśla dr Tomasz Teluk. - Państwo zabiera nam połowę pieniędzy na usługi, których nie jest w stanie nam dostarczyć! Bierze na siebie odpowiedzialność za nasze zdrowie, stwarzając monopol i zmuszając nas do łożenia na nie. A potem nie możemy wyegzekwować tych usług, stajemy w kolejce np. do operacji, których nie doczekamy.
Najbardziej szokujące dane, wyłaniające się z raportu Instytutu Globalizacji, dotyczą marnotrawstwa funduszy socjalnych. Gdyby podatnik inwestował samodzielnie tyle, ile zabiera nam ZUS, w przeciętny prywatny fundusz inwestycyjny, przy założeniu średniej rocznej stopy zwrotu ok. 6,6 proc., przez 47 lat uzbierałby ponad 3 mln zł. Emerytów byłoby stać na dostatnią emeryturę.
Osobny problem to rozrost ponad miarę administracji, pochłaniającej coraz większe sumy. To polska specjalizacja za rządów Tuska, że armia urzędników zamiast maleć, racjonalizować zarządzanie - wciąż rośnie. Pieniądze przy tym giną. Już Ludwig von Mises dowodził, że inaczej zarządza się swoimi pieniędzmi, a inaczej cudzymi. Nieefektywność zarządzania jest wpisana w zarządzanie pieniędzmi publicznymi.
- Mamy największy przyrost urzędników w Europie. Bo to jest korzystne dla polityków, w ten sposób korumpuje się wyborców i zapewnia miejsca pracy dla swoich, z czego żyją całe rodziny - mówi dr Teluk. I często nie najgorzej zarabiają.
„Obok rozrostu biurokracji (w ostatnich 3 latach o ok. 12 proc.) rosną tendencje do zwiększania zarobków w sferze publicznej. Obecnie w administracji publicznej zarabia się o ok. 60 proc. więcej niż w sferze prywatnej - stwierdza ubiegłoroczny raport Instytutu Globalizacji. - Sfera prywatna utrzymuje rozdmuchaną publiczną, przez co zwiększane są obciążenia podatkowe, które powodują, że Polacy pracują najdłużej w Europie”. A mają z tego - dodajmy - na ogół niewiele.

Kraj wielkiej niesprawiedliwości

Ekonomista prof. Ryszard Bugaj zaznacza, że co prawda podatki w Polsce na tle państw starej UE nie są wysokie, ale ocena ta zmienia się, gdy odniesie się to do państw, które tak jak my do Unii wstąpiły niedawno. To, co zdaniem prof. Bugaja, jest najgorsze w naszym systemie podatkowym, to fakt, że mamy ogromną rozpiętość dochodów, które nie są korygowane przez podatki dochodowe.
- Liberalni ekonomiści uważają, że wzrost gospodarczy jest tym łatwiejszy, im podatki są niższe. Ja kwestionuję ten pogląd: podatki w dłuższym czasie powinny być optymalne - ani niskie, ani za wysokie. Polska nie ma podatków optymalnych - zaznacza prof. Ryszard Bugaj. - W Polsce podatki, szczególnie dochodowe, powiększają nierówności.
Mamy coś, czego - jak zaznacza Bugaj - nie ma nigdzie na świecie: podatek liniowy dla najbogatszych ludzi, dla samozatrudnionych menedżerów i ludzi, którzy mają dochody z kapitału. Dlaczego warszawski menedżer w wielkiej firmie ma płacić tyle samo, ile biedny samozatrudniony? Człowiek zarabiający grubo ponad 50 tys. zł miesięcznie tyle, ile biedny fryzjer na prowincji? Z tego punktu widzenia Polska jest krajem wielkiej niesprawiedliwości - konstatuje profesor.
Zgadza się z tym dr Teluk: osoby zamożne płacą u nas niskie podatki, czego nie da się wytłumaczyć tylko tym, że mają większą znajomość ekonomii, przepisów i możliwości ominięcia podatków, np. zamiast ustanawiać sobie wysokie wynagrodzenia, wypłacają sobie dywidendy od zysków w spółkach, które są niżej opodatkowane. Da się to wytłumaczyć świadomą polityką obecnie rządzących.
W Polsce ustalona jest niska, niemal symboliczna kwota wolna od podatku, którą się odejmuje od dochodu, zanim opodatkuje się pozostałą część dochodu - zwraca uwagę prof. Bugaj. We Francji np. ponad jedna trzecia obywateli - ci najmniej zasobni - nie płacą podatku dochodowego, bo nie osiągają limitu. W sumie wszystkich wydatków w Polsce wielką rolę odgrywają podatki pośrednie. Płaci się ich w proporcji do dochodów tym więcej, im ma się niższe dochody. Ci, którzy mało zarabiają, prawie wszystko wydają. A to jest dochód od transakcji. Natomiast ludzie, którzy mają wysokie dochody, bardzo dużą część dochodu oszczędzają. I od części oszczędzanej nie płacą podatku dochodowego. Z tego punktu widzenia mamy bardzo dziwne prawo.
- Idą ciężkie czasy - mówi prof. Bugaj. - Obserwując politykę rządów Donalda Tuska, nie należy się liczyć z podwyższeniem podatków dla tych najwięcej zarabiających, lecz raczej ze wzrostem obciążeń odczuwalnych głównie dla osób o niższych dochodach.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tymi słowami kard. Ratzinger żegnał się z Janem Pawłem II

2025-04-02 06:50

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Benedykt XVI

Adam Bujak

Pójdź za Mną – ten lapidarny zwrot Chrystusa można uznać za klucz do zrozumienia Jana Pawła II – mówił przed 20 laty na jego pogrzebie kard. Joseph Ratzinger. Jego homilia to nie tylko pożegnanie z polskim Papieżem, ale również podsumowanie całego jego życia, z pozycji wybitnego teologa i znawcy ludzkiej duszy, a zarazem bliskiego i wieloletniego współpracownika Jana Pawła II, naocznego świadka jego posługi. Przytaczamy integralne nagranie tej homilii z tłumaczeniem na język polski.

Kard. Ratzinger ukazał, jak na różnych etapach swego życia Karol Wojtyła wciąż na nowo odpowiadał na wezwanie Chrystusa „Pójdź za mną”. Zawsze wiązało się to z jakąś ofiarą, z koniecznością wyrzeczenia się samego siebie, własnych planów i aspiracji. „Nasz Papież, wiemy to wszyscy - mówił kard. Ratzinger - nigdy nie pragnął ocalić swego życia, zachować go dla siebie; chciał ofiarować samego siebie bez reszty, aż do ostatniej chwili, dla Chrystusa i także dla nas. Dzięki temu właśnie mógł doświadczyć, jak to wszystko, co złożył w ręce Pana, powróciło w nowy sposób: umiłowanie słowa, poezji, literatury stało się istotną częścią Jego pasterskiej misji i nadało Jego głoszeniu Ewangelii nową świeżość, aktualność i moc przyciągania — i to właśnie w czasach, gdy jest ona znakiem sprzeciwu”.
CZYTAJ DALEJ

Mocz w wodzie święconej: Ksiądz rozważa zamknięcie kościoła

2025-04-02 10:08

[ TEMATY ]

Niemcy

profanacja

edomor/fotolia.com

Nieznani ludzie oddają mocz za ołtarzem, załatwiają swoje „potrzeby” w kościele lub na jego terenie np. w chrzcielnicach. W Moguncji (Niemcy) wiele kościołów zmaga się z problemem wandalizmu.

Kapłan Thomas Winter, jest przerażony: „Naprawdę denerwuje mnie sposób, w jaki traktowane są kościoły w Moguncji!” 51-latek opiekuje się pięcioma parafiami w Moguncji: św. Ignacego, św. Piotra, św. Stefana, św. Kwintyna i parafią katedralną św. Marcina. Twierdzi, że wolałby całkowicie zamknąć kościoły na dwa tygodnie i otworzyć je wyłącznie na czas nabożeństw.
CZYTAJ DALEJ

Japonia: po 102 latach przestała się ukazywać jedyna gazeta katolicka w tym kraju

2025-04-02 14:25

[ TEMATY ]

Japonia

Adobe Stock

Malejąca liczba czytelników oraz rosnące koszty drukarskie i wydawnicze sprawiły, iż po 102 latach przestał wychodzić "Katorikku shimbun" - jedyne pismo katolickie w Japonii. Ostatni jego numer ukazał się z datą 30 marca. Redakcja gazety, żegnając się ze swymi dotychczasowymi odbiorcami, zapowiedziała, że ruszy strona internetowa, która będzie zamieszczać bieżące wiadomości z życia Kościoła w kraju i na świecie.

„Biorąc pod uwagę obecną sytuację biznesową gazety i rozprzestrzenianie się Internetu, od kilku lat rozważamy, w jaki sposób powinniśmy rozpowszechniać informacje o Kościele katolickim w Japonii” - oświadczył już w marcu ub.r. przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Japonii kard. Tarcisio Isao Kikuchi. Oznajmił wówczas, że episkopat postanowił „rozpocząć konkretne prace nad stworzeniem nowej formy informowania”. W ten sposób o północy 1 kwietnia zaczęła działać strona Catholic Japan News, która na razie będzie dostępna tylko w języku japońskim.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję