Kiedy pewnego razu zapytano Aleksandra Łukaszenkę o jego wiarę, odpowiedział: „Ja prawosławnyj ateist!”. Pomijając logiczną wartość takiego zestawienia, przyznać trzeba, że niekiedy niewiara staje się znaczącym impulsem do wiary. Skierowane do Tomasza Jezusowe wezwanie, by nie był niedowiarkiem, stanowi paradygmat wezwania skierowanego do wszystkich uczniów. Widziane w kontekście proklamacji błogosławieństwa o tych, którzy nie widzieli, a uwierzyli, wezwanie to podkreśla wartość świadectwa: to ono ma być wystarczającym motywem nakłaniającym do wiary w zmartwychwstanie. Przejście od stanu niewiary do wiary nie jest ukazane na zasadzie procesu, lecz - w tym wypadku - wydaje się jednorazowym aktem, wyrażonym poprzez wyznanie: „PAN MÓJ I BÓG MÓJ” (J 20, 28). Ewangelista zestawia wypowiedzi Tomasza na zasadzie kontrastu. Wcześniejsze „nie uwierzę” stwarza tło, na którym z niezwykłą mocą wybrzmiewa wyznanie wiary w bóstwo Jezusa. Badania lingwistyczne przeprowadzone przez biblistów wykazały, że wyznanie Tomasza: „Pan mój i Bóg mój” jest niemal identyczne ze starotestamentowym określeniem Boga: Jahwe Elohim. A skoro tak, to stanowi ono pośredni argument za bóstwem Zmartwychwstałego. W nawiązaniu do Tomaszowego wyznania św. Grzegorz Wielki pisał: „Najwyższa Dobroć w przedziwny sposób to sprawiła, że ów wątpiący uczeń przez dotknięcie ran swojego Mistrza uzdrowił w nas rany niewiary. Więcej bowiem niewiara Tomasza do wiary pomogła niż wiara innych uczniów. Gdy bowiem ten przez dotknięcie wiarę odzyskał, nasz duch, wyzbywszy się wszelkich wątpliwości, umocnił się w wierze”. Innymi słowy - błogosławiona niewiara…
Pomóż w rozwoju naszego portalu