Reklama

Ludzie mogą otwarcie i swobodnie rozmawiać o jezusie

Niedziela bielsko-żywiecka 38/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. PIOTR BĄCZEK: - W tym roku Wydział ds. Ewangelizacji przygotował kolejną już, 11. edycję Tygodnia z Ewangelią. Jakie były tego początki? Jak powstał jedyny kurialny wydział, w którym funkcję dyrektora pełni świecka osoba?

ELŻBIETA KRÓL-CEBULSKA: - Wydział ds. Ewangelizacji był owocem wielu wcześniejszych działań. Początkowo ruchy i wspólnoty ewangelizacyjne funkcjonowały niezależnie od siebie. Potem powstała Diecezjalna Rada Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich. Ks. dr Franciszek Płonka zaprosił kilka osób, by jakoś temat stowarzyszeń poruszyć. Powstał pomysł rozesłania do parafii ankiet, które pozwoliłyby zorientować się w strukturze ruchów działających na terenie naszej diecezji. Okazało się, że mamy ich ok. 40. Następnym krokiem było zebranie liderów tych ruchów i organizacja pierwszego kongresu. Powstał także pierwszy diecezjalny informator „Ruchy, Wspólnoty i Stowarzyszenia Katolickie w Diecezji Bielsko-Żywieckiej”. To był 1998 r. Potem przyszły kolejne kongresy. Na trzecim z kolei zaczęliśmy myśleć o zorganizowaniu ewangelizacji miasta Bielska-Białej. Nie planowaliśmy cyklicznego przedsięwzięcia, lecz jedną akcję. Pomysł został zaakceptowany przez biskupa ordynariusza i tak powstał Tydzień z Ewangelią.
Na początku wszystko było trochę zachowawcze. Planowaliśmy 7 projekcji filmu „Jezus” i kilka spotkań ewangelizacyjnych. Ponieważ obawialiśmy się małego zainteresowania, dlatego postanowiliśmy jakoś zachęcić ludzi i zorganizowaliśmy szeroko zakrojoną akcję reklamową (plakaty, billboardy, cityboardy, massmedia). Potem zorganizowaliśmy dodatkowe projekcje na wypadek, gdyby po takim nagłośnieniu ludzie przyszli. Zainteresowanie filmem przerosło nasze oczekiwania; w sumie obraz był wyświetlany 36 razy. Do tego doszły spotkania ewangelizacyjne, koncerty, spotkania z ludźmi kultury i nauki, happeningi w mieście. Kiedy wszystko podsumowaliśmy, okazało się, że odbyło się 75 różnych wydarzeń ewangelizacyjnych. Uczestniczyło w nich 20 tysięcy ludzi, czyli 10% mieszkańców miasta.

- Można zatem mówić o sukcesie. Ale to, co rozpoczęliście organizując Tydzień z Ewangelią zmieniło także „krajobraz” ruchów kościelnych w naszej diecezji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Rzeczywiście pierwsza ewangelizacja Bielska-Białej zachęciła nas, by organizować kolejne. Brakowało jednak formalnej struktury, która mogłaby unieść organizację takiego przedsięwzięcia, brakowało instytucji posiadającej osobowość prawną ułatwiającą zdobywanie funduszy, współpracę z instytucjami miasta i tym podobne rzeczy. To skłoniło nas do myślenia o stworzeniu Wydziału ds. Ewangelizacji. Biskup ordynariusz wyszedł nam naprzeciw i powołał do istnienia taki wydział działający w ramach Kurii diecezjalnej. Gdyby on nie powstał, z pewnością nie byłoby kolejnych Tygodni z Ewangelią. Ponieważ zajmowałam się tym od samego początku, więc w naturalny sposób biskup powierzył mi prowadzenie tego wydziału (to wracając do odpowiedzi na pierwsze pytanie). Owocem było także to, że różnym ruchom katolickim łatwiej było dołączyć się do ogólnej struktury nie narzucającej jakiegoś konkretnego charyzmatu. U początków, kiedy ruchy powstawały, był taki okres, że żyły niejako niezależnie od siebie i całkiem osobno. Jedni podejmowali taki sposób modlitwy, inni odmienny, jedna wspólnota działała tak, inna tak… I to był czas potrzebny do zbudowania tożsamości poszczególnych ruchów. Wtedy także pojawiała się pokusa, by myśleć o swojej wspólnocie, że oto my jesteśmy najlepsi, że najlepiej realizujemy ideał chrześcijański. Później zaczęło się powolne otwieranie na inne wspólnoty i dostrzeżenie bogactwa różnorodności. Myślę, że już wszyscy nauczyli się, że w Kościele współistnieje wiele ruchów i wcale jedne nie są gorsze lub lepsze od drugich.

- Gdzie należy szukać w Pani życiorysie tego początku, który sprawił, że w ogóle zaczęło się myślenie o ewangelizacji, o wyjściu z orędziem Ewangelii do drugiego człowieka?

- Ja od początku wychowywana byłam w wierze katolickiej, tak jak chyba większość Polaków. Ale był taki przełomowy moment na rekolekcjach oazowych prowadzonych jeszcze przez ks. Blachnickiego w Krościenku. Zgodnie z programem tych rekolekcji w czwartym dniu uczyniłam akt oddania swojego życia Jezusowi. Nie było takiej sytuacji, że oto coś przyszło na mnie jak przysłowiowy „grom z jasnego nieba”, ale jak patrzę wstecz, to właśnie od tamtego czasu Pan Bóg prowadził mnie przez życie w jakiś szczególny sposób właśnie w stronę ewangelizowania. Później byłam w grupie Odnowy w Duchu Świętym, jednocześnie pełniąc funkcję oazowej animatorki. Na studiach szukałam podobnego środowiska i trafiłam do duszpasterstwa akademickiego prowadzonego przez dominikanów. Mimo tych wszystkich ruchów i wspólnot miałam wrażenie, że to jeszcze nie jest „to”, że jeszcze coś w życiu jest przede mną. Potem w Bielsku-Białej współtworzyliśmy Wspólnotę Przymierza Miasto na Górze, w której razem z mężem jesteśmy do dzisiaj. To było to czego szukałam i na co czekałam.

Reklama

- Ale obok potrzeby bycia we wspólnocie musiała pojawić się myśl: muszę z orędziem ewangelicznym wyjść do ludzi. Kiedy to się stało?

- Ta myśl towarzyszyła mi właśnie od wspomnianych rekolekcji. Od tamtego czasu bardzo często rozmawiałam z ludźmi o wierze, początkowo nawet niezależnie czy oni tego chcieli, czy nie. Np. kiedy na studia jeździłam autobusem zawsze musiałam osobie, która siedziała obok mnie, powiedzieć na czym polegają cztery prawa duchowego życia (śmiech). Z czasem to pragnienie mówienia o Jezusie dojrzewało, zmieniały się formy i metody ewangelizacji, ale istota pozostała ta sama.

- Jak w ogóle ocenia Pani zaangażowanie ludzi świeckich w Kościół w Polsce?

- W naszej ojczyźnie mamy wielu księży. Dlatego też wszystko ceduje się na nich. Funkcjonuje dość powszechnie następujący schemat: księża mają ewangelizować, oni są od tego, a świeccy mają tylko w niedzielę przyjść do Kościoła. Świeccy nie są od tego, by brać odpowiedzialność za Kościół. Jeśli coś się w tej materii zmienia, to moim zdaniem dzieje się to właśnie przez ruchy i stowarzyszenia katolickie. W nich ludzie chcą już podejmować tę odpowiedzialność za Kościół, mają większą świadomość, że wymóg głoszenia Chrystusa nie dotyczy tylko księży, ale wszystkich chrześcijan. O tym mówił arcybiskup Rino Fisichella, Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji, na I Kongresie Nowej Ewangelizacji w Kostrzynie, że odpowiedzialność za ewangelizację spoczywa na każdym człowieku ochrzczonym i nie może on przerzucić jej na kogoś innego. Dlatego też, jeśli my robimy wideo-komentarze do Ewangelii, to wypowiadają się tam głównie świeccy, by ludziom pokazać, że Jezusem trzeba żyć cały czas, w każdym stanie, wszędzie, nie tylko podczas niedzielnej Mszy św., ale każdego dnia. Chodzi o to, by ludzie zrozumieli, że też mogą otwarcie i swobodnie o Panu Jezusie przy stole rozmawiać…

- Przypomnijmy, że postulat nowej ewangelizacji nie oznacza, że istniała jakaś stara, która okazała się nieskuteczna…

- Terminu „nowa ewangelizacja” pierwszy raz użył papież Jan Paweł II w Mogile podczas pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r. Nie głosimy jakiejś nowej Ewangelii. Ale pojawiają się nowe formy, nowe podmioty i nowa gorliwość. Ewangelia i misja jej głoszenia się nie zmienia, zmienia się ludzka mentalność. Np. coraz bardziej funkcjonujemy, szczególnie ludzie młodzi, w kulturze obrazkowej. Młodzież coraz mniej czyta, a jeśli tak, to bardzo krótkie teksty, np. SMS-y. I chodzi o to, żeby do dzisiejszego człowieka dotrzeć nowymi środkami, metodami. Kiedyś usłyszałam od pewnego biskupa, że ewangelizacja nie jest najważniejszą misją Kościoła. To jest jedyna misja Kościoła. Wszystko powinno być ewangelizacją i zwracać człowieka ku Chrystusowi. Jeśli po grzechu, tym pierworodnym i tym, który popełniamy w życiu oddalamy się od Boga to ewangelizacja jest po to, byśmy wszyscy do niego wracali wciąż od nowa. Tymczasem nie wszyscy są przekonani do ewangelizacji. Ludziom, szczególnie w Polsce wydaje się, że skoro chodzą do kościoła to wszytko jest OK. Kogo więc ewangelizować, skoro wszyscy są wierzący? Po co prowadzić ewangelizację? Ale okazuje się, że kiedy dzieci tych ludzi wyjeżdżają na zachód, gdzie nie ma już tak mocnej tradycji chrześcijańskiej, to nie mając rozwiniętej osobistej relacji z Jezusem, porzucają swoją wiarę…

- No właśnie. Czy zatem ruchy mające na celu ewangelizację istnieją po to, by z orędziem Ewangelii trafiać bardziej do przekonanych czy nieprzekonanych, oddalonych od Kościoła?

- Do jednych i do drugich. Do wszystkich. To nie jest przecież tak, że jeśli ktoś jest w Kościele to nie potrzebuje nawrócenia. Zacząć trzeba od tego, że sami wciąż musimy się nawracać, to przecież jest ciągły proces, dokonujący się każdego dnia. Trafiamy do tych, do których się da. Nie mamy określonej „grupy docelowej”.

- Nieco przewrotne pytanie: czy rodzina, w której rodzice pracują od 8.00 do 17.00, a dzieci chodzą do szkoły, modlą się każdego dnia rano i wieczorem, jest niedzielna Msza św., spowiedź w 1. piątek, ale nie ma jakiegoś szczególnego nastawienia, by innym o Panu Bogu mówić - czy taka rodzina prezentuje gorsze chrześcijaństwo niż członkowie ruchów charyzmatycznych?

- Tak nie można dzielić ludzi. Sytuacja o której Ksiądz wspomina jest niejako modelowym przykładem chrześcijańskiej rodziny. Gdyby wszyscy tak właśnie żyli, byłoby bardzo dobrze. Tymczasem tak właśnie nie jest. Wiara często nie jest przekazywana w rodzinach. Chrzci się dzieci, ale potem nie przekazuje się im żywej wiary zbudowanej na autentycznym świadectwie życia rodziców. Właśnie z tego braku rodzi się potrzeba ewangelizacji, która musi - jeśli można użyć takiego stwierdzenia, zaradzić tym brakom, przy pomocy nowych form, nowych metod.

- Bielski Wydział ds. Ewangelizacji był pierwszym tego typu w Polsce?

- Tak, kiedy zaczęliśmy działać w 2003 r. nie było jeszcze Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji (powołano ją do życia w październiku 2010 r.), polski Zespół ds. Nowej Ewangelizacji przy Episkopacie powstał rok później (w 2011 r.). Nasz wydział działający w ramach Kurii diecezjalnej rzeczywiście był pionierskim przedsięwzięciem, bo w innych diecezjach takowych jeszcze nie było. Nadal ich nie ma, ale są ruchy w całej Polsce i to wszytko zaczyna się organizować. 19 kwietnia br. wystąpiłam w siedzibie Episkopatu z wykładem „Wydział ds. Ewangelizacji w Kurii diecezjalnej”, w którym podzieliłam się naszymi dotychczasowymi doświadczeniami. Było duże zainteresowanie tym tematem, sporo pytań. Dziś wiem, że w niektórych diecezjach zaczynają już powstawać podobne struktury. Pamiętam, że w przeddzień tego wstąpienia w Warszawie, w kościele Opatrzności Bożej spotkałam bp Grzegorza Rysia, który z kolei w tym samym czasie, w ramach Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich miał przedstawić wykład skierowany do świeckich członków ruchów i stowarzyszeń katolickich. Zażartowałam więc, że może się zamienimy, że ja pójdę do świeckich, a on do duchownych. Odpowiedział, że tak jak jest, jest właściwie, bo wtedy te dwa światy się będą uzupełniać.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: zaproszenie na uroczystość Królowej Polski

2024-04-29 12:48

[ TEMATY ]

Jasna Góra

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich/Niedziela

Na Maryję jako tę, która jest doskonale wolną, bo doskonale kochającą, wolną od grzechu wskazuje o. Samuel Pacholski. Przeor Jasnej Góry zaprasza na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski 3 maja. Podkreśla, że Jasna Góra jest miejscem, które rodzi nas do wiary, daje nadzieję, uczy miłości, a o tym świadczą ścieżki wydeptane przez miliony pielgrzymów. Zachęca, by pozwolić się wprowadzać Maryi w przestrzeń, w której uczymy się ufać Bogu i „wierzymy, że w oparciu o tę ufność nie ma dla nas śmiertelnych zagrożeń, śmiertelnych zagrożeń dla naszej wolności”.

- Żyjemy w czasach, kiedy nasza wspólnota narodowa jest bardzo podzielona. Myślę, że główny kryzys to kryzys wiary, który dotyka tych, którzy nominalnie są chrześcijanami, są katolikami. To ten kryzys generuje wszystkie inne wątpliwości. Trudno, by ci, którzy nie przeżywają wiary Kościoła, nie widząc naszego świadectwa, byli przekonani do naszych, modne słowo, „projektów”. To jest ciągle wołanie o rozwój wiary, o odrodzenie moralne osobiste i społeczne, bo bez tego nie będziemy wiarygodni i przekonujący - zauważa przeor. Jak wyjaśnia, jedną z głównych intencji zanoszonych do Maryi Królowej Polski będzie modlitwa o pokój, o dobre decyzje dla światowych przywódców i „byśmy zawsze potrafili budować relacje, w których jesteśmy gotowi na dialog, także z tymi, których nie rozumiemy”.

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję