Reklama

Polityka

Niepewne groby smoleńskie

Na grobach ofiar katastrofy smoleńskiej pojawiło się mnóstwo kwiatów i zniczy. Jest podobnie jak w czasie uroczystości Wszystkich Świętych w ostatnich latach, jednak trochę inaczej

Niedziela Ogólnopolska 45/2012, str. 30-31

[ TEMATY ]

katastrofa

Smoleńsk

BOŻENA SZTAJNER/NIEDZIELA

Epitafium Smoleńskie na Jasnej Górze

Epitafium Smoleńskie na Jasnej Górze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeszcze rok temu wydawało się, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, udając się 1 listopada na groby swoich bliskich, mogą mieć pewność, iż spoczywają w nich ich bliscy. Teraz ta pewność jest zachwiana. Więcej - wobec ostatnich wydarzeń nie mają tej pewności. I choć opinia Ewy Kochanowskiej, wdowy po Januszu Kochanowskim - rzeczniku praw obywatelskich, że rodziny tylko pięciu ofiar katastrofy smoleńskiej mogą mieć pewność, iż ich bliscy spoczywają we właściwych grobach (tylko te, których bliskich poddano ekshumacjom), wydaje się przesadą, wątpliwości jest coraz więcej.

Niepokój Ewy Kochanowskiej wzbudziła dokumentacja medyczna przesłana przez Rosjan. Powód? Jest niepełna. - Nie wiem, kogo ona dotyczy, bo jest bardzo pobieżna. Może dotyczyć mojego męża, może go nie dotyczyć - twierdzi Ewa Kochanowska, dodając, że nie wolno jej mówić na ten temat. - Dokumentacja zdjęciowa dotyczy mojego męża, natomiast opisowa nie zawiera pewnych elementów, które powinna zawierać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wyglądała tak, jakby spała

To odczucia wielu, pewnie ogromnej większości, rodzin smoleńskich. Wielu miało wrażenie, że pośpiech towarzyszący niekompetencji był po to, żeby pogrzeby odbyły się jak najszybciej. Żeby tę sprawę zamknąć, żeby tłumy z Krakowskiego Przedmieścia wreszcie sobie poszły. Pewność wydawały się mieć osoby, które były osobiście w Moskwie na identyfikacji swoich bliskich. Była tam m.in. Małgorzata Wypych, wdowa po Pawle Wypychu - ministrze w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - I na szczęście udało mi się to. Identyfikacja nastąpiła bardzo szybko, trumna z ciałem męża znalazła się wśród tych, które przyleciały do Polski pierwsze - twierdzi pani Małgorzata. - W moim przypadku była możliwość identyfikacji osobistej. Dzięki temu jestem pewna, że w trumnie jest mój mąż.

Jednak później doszło do ekshumacji ciała Anny Walentynowicz i stwierdzenia, że nie spoczywa w swoim grobie w Gdańsku, lecz w grobie w Warszawie. A przecież jej syn - Janusz Walentynowicz był w Moskwie i rozpoznał matkę. - Wyglądała tak, jakby spała. Nie miała na ciele żadnych zadrapań, siniaków, ran czy uszkodzeń, żadnych otwartych złamań czy innych odkształceń ciała, które mogłyby utrudniać identyfikację - podkreśla Janusz Walentynowicz. Potem jednak zamieniono groby. Przeżycia były traumatyczne nie tylko dla dwóch najbardziej zainteresowanych rodzin. Także dla innych rodzin smoleńskich.

Reklama

A potem były jeszcze relacje Joanny Racewicz, żony poległego funkcjonariusza BOR, i lekarza, który opowiadał, jaki był bałagan zaraz po katastrofie. Joanna Racewicz była w Moskwie do momentu, gdy wieko trumny zostało przylutowane. Teraz ma jednak wątpliwości. Bo jeśli ktoś coś pomylił? Potem była lektura rosyjskich dokumentów, w których nic się nie zgadzało, nawet grupa krwi. Był zdrowym, bardzo wysportowanym mężczyzną, a w dokumentach rosyjskich opisano go jako schorowanego, po otwartych złamaniach, z rozedmą płuc, z chorymi nerkami i wątrobą.

Janusz Walentynowicz podkreśla, że wobec wszystkich wątpliwości, jakie powstały, z rodzinnego - jak zaznacza - punktu widzenia, choć zrozumiałego chyba dla wszystkich, którzy przeżyli doświadczenie utraty najbliższych, wniosek o ekshumację był niezbędny. Dzięki niej można było jednoznacznie stwierdzić, że w ich rodzinnym grobie na gdańskim cmentarzu Srebrzysko do połowy września obok ojca nie leżała jego matka.

Pamięci 96 ofiar

Dwa i pół roku po katastrofie wiele rodzin smoleńskich odczuwa podobny dramatyczny niepokój. Nie będzie to jednak wpływać na uroczystości Wszystkich Świętych. Rodzinom bardzo brakuje bliskich zmarłych w katastrofie smoleńskiej, a odwiedzenie grobu, nie tylko 1 listopada, daje namiastkę bliskości.

Bardzo brakuje śp. Krzysztofa Putry, wicemarszałka Sejmu, jego ośmiorgu dzieciom, które osierocił. Szczególnie tym młodszym, którym kontaktu z ojcem nic nie jest w stanie zastąpić. - Pewni, czy w grobie na cmentarzu w Białymstoku znajduje się tata, nie będziemy - mówi Sebastian Putra, syn zmarłego marszałka - ale modlić się przy nim będziemy, bo to podstawa naszej wiary. Wierzymy w Boga i ufamy ludziom, którzy mieli za zadanie dopilnować, żeby ciało taty trafiło do właściwego grobu. Choć akurat zaufanie jest coraz mniejsze.

Reklama

Tak małe, że coraz więcej rodzin zastanawia się nad wnioskami o ekshumacje swoich bliskich. Także Joanna Racewicz, której zakłócanie pośmiertnego spokoju wydawać się mogło wcześniej barbarzyństwem. Ale z drugiej strony - ona też pewnie kiedyś będzie leżeć w tym samym grobie. - Chciałabym mieć pewność, że będę leżeć obok mojego męża, a nie jakiegoś innego człowieka - mówiła w wywiadzie. - Że nasz syn będzie zapalał lampki na grobie obojga rodziców. Między nami, dziewczynami, które przychodzą na Powązki, wytworzyły się więzi, które będą trwały do grobowej deski. Mówimy do siebie per sąsiadko, bo przecież kiedyś wszystkie będziemy leżeć koło siebie. Każda z nas chce też spocząć obok własnego męża.

Najwięcej rodzin smoleńskich pojawi się 1 listopada na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, u wylotu tzw. alei profesorskiej, gdzie w specjalnej kwaterze spoczęło najwięcej, bo prawie 30 ofiar katastrofy. Dowódcy Sił Zbrojnych, posłowie, ministrowie, działacze społeczni, funkcjonariusze BOR. Ich nagrobki są integralną częścią pomnika ofiar katastrofy. Atmosfera tego miejsca, napis: „Pamięci 96 ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010. Oddali życie w służbie ojczyzny w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej” oraz lista ofiar, powoduje, że niejednemu tam, nie tylko 1 listopada, łza się w oku zakręci.

Z trojgiem osieroconych dzieci wybiera się 1 listopada na warszawski cmentarz na Grabowie Magdalena Merta. - Będziemy tam oczywiście wszyscy, żeby zapalić znicz na grobie męża. Inna rzecz, że dopiero okaże się, czy to właśnie jego grób, bo złożyłam wniosek o ekshumację - mówi pani Magdalena. Chciałaby wierzyć, że dba o grób męża. - Ale gdyby miało się okazać, że nie leży tam Tomek, to jednak także jest to grób smoleński. - Często jestem na cmentarzu, prawie codziennie, bo jest 5 min od domu - mówi. - Grób jest dopilnowany, zadbany i taki… kochany.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tragiczny lot Boeinga 777

Od dwóch dni świat żyje smutną wiadomością zaginięcia Boeinga 777 lecącego z malezyjskiego Kuala Lumpur do Pekinu w Chinach.

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję