Reklama

Historia

Niezłomny strażnik narodowej pamięci

Niedziela Ogólnopolska 15/2013, str. 18-20

[ TEMATY ]

Katyń

ludzie

ARCHIWUM PRYWATNE KS. ZDZISŁAWA PESZKOWSKIEGO

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MAGDALENA KOWALEWSKA: - Z ks. Peszkowskim, byłym jeńcem Kozielska, kapelanem Rodzin Katyńskich, harcerzem, ułanem, rotmistrzem w armii gen. Andersa, wybitnym wychowawcą i nauczycielem, ale przede wszystkim obrońcą prawdy o Katyniu, łączyła Pana niezwykła, przyjacielska, wręcz braterska więź. W jaki sposób ten kapłan, który pochylał się i modlił nad dołami masowej śmierci, tłumaczył swoje ocalenie przed rozstrzelaniem przez NKWD?

DR HAB. GRZEGORZ ŁĘCICKI: - Ks. Peszkowski w 1943 r., podczas pobytu w Persji, odczytał opublikowaną listę katyńską, zawierającą nazwiska pomordowanych przez Sowietów polskich jeńców. Wśród nich… znalazło się i jego nazwisko. Zobaczył siebie na liście tych, którzy zostali rozstrzelani w Katyniu! Stało się tak dlatego, że jeden z kolegów z pryczy, gdy wiosną 1940 r. zabierano go do transportu, powiedział do podchorążego Peszkowskiego: „Zdziśku, jestem w letnim mundurze, tak mi zimno”. Wówczas Peszkowski podarował mu swój podpisany koc, który później znaleziono w Katyniu. Ksiądz Prałat podkreślał, że czuł się, jakby przeżył swoją własną śmierć. Jednak gorszym doświadczeniem była dla niego świadomość tego, że w Katyniu zginęli wszyscy jego koledzy z ośmiopiętrowej pryczy. Gdy wspominał to wydarzenie, wielokrotnie pytał siebie: „Dlaczego ocalałem?”. To pytanie towarzyszyło mu do momentu odkrycia w sobie powołania kapłańskiego w 1949 r.
Ks. Peszkowski miał świadomość tego, że dostał życie po raz drugi. Wielokrotnie podkreślał, że sensem jego istnienia oraz posługi kapłańskiej było świadczenie o prawdzie, o pomordowanych kolegach, o potwornej zbrodni sowieckiej. Odczytywał swoje kapłaństwo również w kontekście ewangelicznego ideału miłości i miłosierdzia; widział ogromną potrzebę troski zarówno o rodziny pomordowanych oficerów, jak i o Polaków pozostających na emigracji.
Był więc niezłomnym strażnikiem narodowej pamięci o Katyniu.

- Co było najbardziej tragicznym przeżyciem dla ks. Peszkowskiego podczas uwięzienia przez Sowietów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Opowiadał, że najczarniejszym dniem w niewoli była Wigilia 1939 r. Uwięzieni w obozie Polacy, zamknięci w monastyrze, będąc z dala od swoich rodzin i Ojczyzny, przygotowywali się do tego wyjątkowego wieczoru. Tymczasem Sowieci, chcąc jeszcze bardziej pognębić jeńców, w wigilijny wieczór wywieźli z Kozielska duchownych wszystkich wyznań. Było to najbardziej traumatyczne wydarzenie dla Księdza, które porównywał do dna piekła. Nie wiadomo, co stało się z wywiezionymi z obozu kapłanami. Ocalał tylko jeden... Jednak mimo wielu trudnych, dramatycznych doświadczeń ks. Peszkowski miał w sobie do końca życia niezwykłą młodzieńczą werwę i energię prawdziwego polskiego ułana, dzięki której nigdy się nie poddawał. Przedwojenne wychowanie, ideały harcerskie połączone z żarliwą wiarą pomagały mu w podtrzymywaniu na duchu kolegów przeżywających depresję, załamanie. Wyznawał zasadę, że w życiu należy mieć kontakt z mądrzejszymi od siebie i uczyć się od nich nowych rzeczy. W sowieckim obozie spotkał kwiat polskiej inteligencji. Jak wielokrotnie powtarzał, tam uczył się Polski. Był przecież młodym podchorążym po maturze, obficie czerpał więc z wiedzy uwięzionych osób różnych zawodów, m.in. z zapałem uczył się angielskiego.

- W dramatycznym „Apelu Jeńca z Kozielska” ks. Peszkowski wołał do świata o prawdę i sprawiedliwość, nie chcąc zemsty, ale przebaczenia. Te słowa to dowód jego wielkiego heroizmu.

- Księdzu Prałatowi bardzo zależało na tym, aby społeczeństwo dokładnie uświadomiło sobie, że Katyń to była zbrodnia państwowa, o której zadecydował podpis Stalina i jego najbliższych współpracowników na słynnym rozkazie podpisanym 5 marca 1940 r. Dlatego też tak bardzo zabiegał o to, aby 5 marca - data podpisania przez Stalina rozkazu rozstrzelania polskich oficerów - stał się Dniem Pamięci Ofiar Katynia i Golgoty Wschodu.
Kultywowanie pamięci o pomordowanych Polakach, propagowanie wiedzy na temat polskiej Golgoty Wschodu było dla ks. Peszkowskiego realizowaniem chrześcijańskiego oraz kapłańskiego powołania oraz działania w duchu miłości nieprzyjaciół i pojednania. Jego ideałem jako strażnika narodowej pamięci było propagowanie postawy pojednania i przebaczenia. Tę heroiczną postawę docenił Sejm RP, zgłaszając ks. Peszkowskiego do Pokojowej Nagrody Nobla. Był to jedyny taki przypadek w historii Polski. Wołanie ks. Peszkowskiego o pojednanie między Polską a Rosją jest prawdziwym i właściwym fundamentem, na którym powinno się budować wzajemne relacje. Bardzo żałuję, że Ksiądz nie został właściwie doceniony, gdyż nie został odznaczony Orderem Orła Białego, co jest po prostu skandaliczne.

Reklama

- Ks. Peszkowski mówił o sobie nie tylko jako o kapelanie Rodzin Katyńskich, ale i Pomordowanych na Wschodzie...

- Ten kapłan brał w swoje dłonie przestrzelone czaszki i pochylając się nad dołami masowej śmierci w Katyniu, modlił się nad nimi. Kiedyś powiedział mi: „Wiesz, chyba właśnie po to zostałem księdzem”. W miejscach kaźni Polaków w ZSRR odprawiał Eucharystię. Specjalnie poświęconym przez Ojca Świętego Jana Pawła II różańcem jakby namaszczał te czaszki, odprawiał chrześcijański pogrzeb, którego ofiary zbrodni katyńskiej przecież nie miały. Swoje kapłaństwo przeżywał w duchu prawdy o świętych obcowaniu. Przez pryzmat posługi tego wyjątkowego kapłana należy uczyć się patrzenia na chrześcijański, ewangeliczny sposób zmagania się ze złem. Ks. Peszkowski jest autorem niezliczonych publikacji o Katyniu, o gehennie Polaków w ZSRR, ale także rozważań Drogi Krzyżowej, gdyż Polską Golgotę Wschodu traktował jako przeżywanie cierpienia poprzez współuczestniczenie z cierpieniem Chrystusa. Ks. Peszkowski wielokrotnie powtarzał, że człowiek pozostawiony sam sobie - bez patrzenia na Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Jezusa - będzie się pogrążał w nienawiści i dążył do zemsty na krzywdzicielach. Podkreślał więc, że miłowanie swoich nieprzyjaciół jest nie tylko wzniosłym ideałem moralnym, ale przede wszystkim wielką łaską, którą daje Bóg; często powtarzał, że przebaczenie w żadnym razie nie oznacza zapomnienia!

- W niezwykłej biografii ks. Peszkowskiego pisze Pan, że ten niezłomny świadek i obrońca prawdy traktował Katyń jako sacrum. Które z postulatów tego kapłana zostały zrealizowane, a czego nie doczekał?

- Ks. Peszkowski, wsłuchując się w nauczanie Jana Pawła II oraz przyjaźniąc się z kard. Stefanem Wyszyńskim, miał świadomość tego, że Warszawa jest wyjątkowym miastem. Bardzo brał do swojego serca słowa Prymasa Tysiąclecia, który powiedział, że Warszawa to „męczeńskie sanktuarium narodu”. Mając tego świadomość, Ksiądz Prałat sprzeciwiał się np. budowie biurowca w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza na pl. Piłsudskiego. Proponował, żeby zamiast tej budowli powstało tam Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego. Niestety, ten pomysł nie został zrealizowany. Drugim ważnym postulatem ks. Peszkowskiego była budowa świątyni pojednania w Katyniu, która miałaby charakter ekumeniczny. Pomysł katyńskiego Sanktuarium Modlitwy również nie spotkał się z większym zainteresowaniem. Bardzo wiele inicjatyw ks. Peszkowskiego udało się jednak zrealizować; najważniejsze, że powstały Polskie Cmentarze Wojenne w Katyniu, Miednoje i Charkowie, a także rozmaite pomniki i memoracje katyńskie w wielu miastach Polski i w innych krajach. Innym wielkim dziełem tego Kapłana są książki i artykuły o Katyniu i Polskiej Golgocie Wschodu.

- Naznaczony cierpieniem, ale zarazem wielką harcerską i wojskową odwagą, ks. Peszkowski zawierzył swoje życie Maryi. Jaką rolę pełniła Ona w jego posłudze?

- W jednym z obozów pewien jeniec, zauważając, że podchorąży Peszkowski jest pobożnym człowiekiem, podszedł do niego i powiedział, że ma rysunek Matki Bożej. A należy przypomnieć, że Sowieci zwalczali każdy przejaw religijności więźniów. Współwięzień poinformował podchorążego Peszkowskiego o tym, że potajemnie odbywa się obozowa adoracja. Pod pryczą położono namalowany obraz Maryi. Jeńcy pojedynczo wczołgiwali się pod pryczę i przez kilkanaście minut mogli twarzą w twarz przebywać z wizerunkiem Maryi, który znany jest nam jako obraz Matki Bożej Kozielskiej, koronowany później przez Jana Pawła II. Ks. Peszkowski opowiadał, że więźniowie płakali na widok Maryi, której mogli powierzyć wszystkie swoje bóle. Wizerunek Matki Bożej ocalał, ponieważ ukryto go jako ściankę walizki. Należy pamiętać, że jako młody chłopak ks. Peszkowski nie tylko był ministrantem w Sanoku, ale należał także do Sodalicji Mariańskiej. Ideały łączące polskie tradycje związane z opieką Maryi były głęboko w nim zakorzenione od najmłodszych lat. Obecność Matki Bożej w życiu ks. Peszkowskiego była jednocześnie czymś naturalnym, a zarazem wyjątkowym. Łaska powołania kapłańskiego spłynęła na niego podczas pielgrzymki do Lourdes, a jego święcenia kapłańskie miały miejsce w Roku Maryjnym. Każde sanktuarium maryjne było dla ks. Peszkowskiego jakby drugim domem, w którym spotykał sie z ukochaną Matką. Znakiem jego wielkiej pobożności maryjnej było kilkanaście wizerunków Matki Bożej, które miał w swoim warszawskim mieszkaniu.

- Po prawie pół wieku, w 1990 r. Rosja przyznała, że to NKWD na rozkaz Stalina rozstrzelało polskich oficerów, jednak śledztwo w tej sprawie przez stronę rosyjską zostało umorzone. Rosja nie zakwalifikowała także tej zbrodni jako ludobójstwo. Tymczasem ciągle pojawiają się komunikaty, jak ten ostatnio w rosyjskim miesięczniku „Zagadki historii”, sugerujące odpowiedzialność Hitlera za wymordowanie blisko 22 tys. Polaków w Katyniu.

- Zbrodnia katyńska nadal jest przedmiotem wielkich manipulacji. Proszę pamiętać, że zbrodnia katyńska dokonana na 22 tys. polskich jeńców, elicie naszego narodu, jest zbrodnią ciągle nieosądzoną. Hitleryzm został osądzony w Norymberdze, a straszliwszy od niego system totalitarny - komunizm i jego potworne zbrodnie - nie. Podczas procesu norymberskiego Rosjanie próbowali obarczyć Niemców winą za zbrodnię katyńską, ale to się nie udało wobec przekonujących dowodów. Warto zauważyć, że podczas tego procesu nie powołano żadnych polskich świadków - chociażby właśnie ks. Peszkowskiego! Proces w Norymberdze z góry zakładał milczenie wszystkich powojennych potęg nad zbrodnią katyńską. Kto pamięta, że Katyń to największa zbrodnia popełniona na jeńcach wojennych podczas II wojny światowej? Takie przemilczenie to przecież klasyczna manipulacja.
Inne manipulacje związane ze zbrodnią katyńską to podkreślanie tego, że zbrodnia ta dzisiaj nie ma już żadnego znaczenia, co przecież nie jest prawdą. Między zbrodnią katyńską a tym, co działo się w Polsce po wojnie, istnieje bardzo duża zależność przyczynowo-skutkowa. To nie jest wydarzenie, które nie ma przełożenia na przyszłość. Zauważmy, jak bardzo ta zbrodnia wpływa na naszą teraźniejszość, głównie w kontekście katastrofy smoleńskiej! Przecież celem wszystkich, którzy 10 kwietnia 2010 r. zginęli pod Smoleńskiem, było oddanie hołdu Polakom pomordowanym przez NKWD!

- Nie sądzi Pan, że zbrodnia katyńska ciągle kładzie się cieniem na nasze relacje z Rosjanami?

- Oczywiście. Nie zbudujemy prawidłowych relacji polsko-rosyjskich na kłamstwie, zarówno ze strony Rosjan, jak i Polaków. Jeśli Borys Jelcyn na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie prosił o przebaczenie, a media tego nie nagłośniły, to pytam: komu zależało na tym, aby ukryć ten komunikat? Uleganie kłamstwu nie zbuduje prawdziwego pokoju i pojednania. Jeżeli zależy nam na prawdziwym pojednaniu i relacjach dobrosąsiedzkich, musimy opierać je na prawdzie! Często bolesnej, trudnej - ale prawdzie! Czy to przypadek, ignorancja czy propaganda, że niektórzy rosyjscy historycy zarzucają nam, iż w polskiej ziemi kryją się rosyjskie Katynie, a to przecież nie jest prawdą!
Ks. Peszkowski bardzo dbał o to, aby Polska miała dobre imię w opinii światowej. Ubolewał nad wszystkim manipulacyjnymi i propagandowymi przypadkami. Pod koniec życia z goryczą obserwował brak spójnej polityki historycznej kolejnych rządzących ekip. Nawiązywał często do słów Prymasa Wyszyńskiego, który podkreślał, że naród bez przeszłości nie ma też przyszłości. Historia bowiem - co nie wszyscy rozumieją - nie jest nauką o dawnych dziejach, ale o dniu dzisiejszym, o współczesności, którą się wyjaśnia i interpretuje na podstawie zdarzeń mających genezę w przeszłości.

2013-04-08 13:42

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezruch i substancja

Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć

Warszawska jesień. Późny świt. Weekendowa pustka. Pusty park, na ulicy ani żywego ducha. Pierwsze Msze św. w kościołach za pół godziny, ale niemal bez wiernych. Warszawiacy, którzy mają posady i intratne zlecenia, śpią, bo nie muszą się martwić. Tak im się wydaje… Warszawiacy, którym ktoś zaraz zakręci gaz, bo nie płacą, też śpią, bo nic na to nie poradzą. Ale jeszcze za mojego dzieciństwa w Warszawie i w malutkim miasteczku rodzinnym dzień zaczynał się znacznie wcześniej, a wolnych sobót nie było. W mieście robotnicy i inżynierowie ruszali do fabryk, bo Polska była wysoko uprzemysłowionym Zachodem Wschodu, a na wsi krowa ryczała, żeby ją wydoić… Dziś o 3 wstaje tylko ktoś, kto handluje warzywami albo dojeżdża do roboty 200 km. Na szczęście są jeszcze tacy.
Stacje benzynowe zawsze bywały puste. Ale 20 lat temu na odludziu firma Wiesiex jakoś tam handlowała ruskim paliwem lotniczym. Polonez je łykał i wzbijał się w niebo niczym myśliwiec albo - częściej - stukało mu w silniku. Polonez wiózł tkaniny przywiezione z Korei i Dubaju, bo trzeba było je sprzedać u kuzynów w powiatowym mieście. Prowincjonalni wydawcy, a było ich nieporównanie więcej niż dziś, wydawali wielkie nakłady książek, które dziś byłyby niemal zakazane albo ośmieszone. Wychodziły naprawdę niezależne gazety. Zdarzało się, że autorzy ginęli za swoją pisaninę, ale zdarzało się też, że ktoś zarobił krocie. Wtedy się jeszcze czytało książki. Dziś czytamy dezinformację preparowaną w Internecie przez zastępy słabo wynagradzanych trolli dowolnej barwy.
To był czas wolności. Czas wielkiego ruchu. Chwilowy Dziki Zachód. Produkt uboczny wielkiej politycznej i biznesowej zmiany. Jednocześnie jednak trwał demontaż polskiej gospodarki i gigantyczny transfer finansowych owoców polskiej pracy do „instytucji finansowych”. Bardzo szybko wolność została zduszona, a Polaków przekonano, że nie ma po co się szarpać w biznesie i polityce, bo i tak ktoś większy tym rządzi i na żadne ekscesy nie pozwoli. Stąd wynika choćby niski odsetek głosujących w wyborach. Warto pamiętać, że Amerykanie tak samo nie wierzą w religię demokracji i w wyborach do Kongresu frekwencja od 1970 r. nie przekroczyła 40 proc. Ludność Zachodu rozumie mechanizm władzy i ma w głębokim poważaniu opowieści o tym, jak to może sobie wybrać, kogo chce. Szary mieszkaniec Wschodu nigdy chyba nie liczył na to, że może mieć jakiś wpływ na władzę. Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć.
Wielkie historyczne zmiany systemowe mają pewną niedogodność dla spokojnych ludzi. Gdy wieje wiatr historii, przetrwanie wymaga nie tyle biernej akceptacji systemu, ile chytrej aktywności. Kiedy wicher się wzmaga, żadna norka nie jest bezpieczna. Patrzę na warszawskich znajomych i co widzę? Zaczyna się. Wypasiona pensja z premiami nie musi wpłynąć na konto. Samochody i mieszkanie zabierze bank. Dziecko pójdzie do publicznej szkoły. Jak to? Przecież ja mam kursy, certyfikaty i taaaakie CV! O naiwny. Ciesz się, że masz trochę oszczędności, ale lepiej je wyjmij z banku, zanim bank padnie albo komornik wejdzie ci na konto.
Polski rzeźnik, który od 3 nad ranem zasuwa po ubojniach, a od 7 z uśmiechem sprzedaje nam świeże mięso, nie chodzi na wybory, ale przetrwa kryzys systemu, bo jego życie zawsze było walką i ruchem. On nigdy nie miał prawa do odpoczynku. Jego żona - kiedy zamkną sklepik w lecie - nigdzie nie jedzie, tylko odgruzowuje gospodarstwo, bo na co dzień kręci się przy półtuszach. Zniszczono nam stocznie, ale mamy jeszcze chłopa, rzeźnika, producenta tapicerki, a nawet spawacza, który zjeździł świat za chlebem i założył drobny biznes. Pracują, walczą, kombinują, nieraz oszukują. Ale to oni są substancją narodu, który znowu może stanąć przed szansą odbudowy państwa.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do kapłanów: biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem

2024-03-28 13:23

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem. Jeśli ksiądz prowadzi podwójne życie, jakąkolwiek postać miałoby ono mieć, powinien to jak najszybciej przerwać - powiedział abp Adrian Galbas do kapłanów. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. Krzyżma w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Podczas liturgii błogosławił oleje chorych i katechumenów oraz poświęca krzyżmo.

W homilii metropolita katowicki zatrzymał się nad znaczeniem namaszczenia, szczególnie namaszczenia krzyżmem, „najszlachetniejszym ze wszystkich dziś poświęcanych olejów, mieszaniną oliwy z oliwek i wonnych balsamów.” Jak zauważył, olej od zawsze, aż do naszych czasów wykorzystywany jest jako produkt spożywczy, kosmetyczny i liturgiczny. W starożytności był także zabezpieczeniem walczących. Namaszczali się nim sportowcy, stający do zapaśniczej walki. Śliski olej wtarty w ciało stanowił ochronę przed uchwytem przeciwnika.

CZYTAJ DALEJ

Naśladowanie Jezusa

2024-03-28 21:33

[ TEMATY ]

Toruń

Renata Czerwińska

Biskup Wiesław Śmigiel przewodniczył Liturgii Wielkiego Czwartku w toruńskiej katedrze.


CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję