Reklama

Niedziela Sosnowiecka

Te dzieła ratują życie

Wszystko zaczęło się od Spotkania Młodych w Krakowie, kiedy to Daniel Cieszyński usłyszał słowa papieża Franciszka – „wstańcie z kanapy”. Wstał, a droga powołania zaprowadziła go do… Czadu.

Niedziela sosnowiecka 17/2022, str. IV

[ TEMATY ]

wolontariat misyjny

Czad

Archiwum Daniela Cieszyńskiego

Niewidome dzieci

Niewidome dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Daniel Cieszyński jest mieszkańcem naszej diecezji, ma rodzinę, jest menadżerem w dużej firmie, a z powołania wolontariuszem Misji Zagranicznych Księży Sercanów. Mieszka w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Sosnowcu-Środuli.

Swoją przygodę z misjami, z udzielaniem pomocy humanitarnej ludności czarnej Afryki, zaczął od budowy studni. Studnia daje dostęp do czystej wody średnio trzystu osobom. Woda w Czadzie – jednym z najbiedniejszych krajów świata – jest po prostu na wagę złota. Tu każda kropla czystej wody ma swój cel i nie jest marnowana. Trzeba nadmienić, że przyczyną wysokiej śmiertelności, epidemii, głodu i biedy w Czadzie jest właśnie brak dostępu dowody pitnej. Budowa jednej studni głębinowej to koszt 2600 euro, czyli ok. 11.500 zł. Parafia ks. Mariana Wenty, z którym pan Daniel współpracuje, liczy 60 wiosek, a mieszkańcy czasem przemierzają wiele kilometrów, by przynieść do domu kilka wiader niezbędnej do życia wody. – Ludzie żyją tam jak za czasów Pana Jezusa. Nie znają takich rzeczy, jak łóżko, prąd czy woda w kranie. W całym Czadzie nie ma żadnej elektrowni, a poza stolicą Ndżamena, drogi są zupełnie nieprzejezdne. Z powodu braku czystej wody, brudnych rąk, małowartościowego jedzenia, dzieci mają zarobaczone i opuchnięte brzuszki. Jest ogromna umieralność wśród tutejszych dzieci. Rodziny, zwykle wielodzietne, po 10-12 osób, śpią na plecionkach liściowych i piją wodę spod ryżu lub w najlepszym przypadku wodę ze studni, która jest dla całej wioski. Tam, gdzie brakuje studni, funkcjonują dzikie studnie z gliny lub dołki pełne kurzu i... żab. Od końca czerwca do października wszyscy miejscowi mieszkańcy są całkowicie odcięci od świata, ze względu na ciągłe opady deszczu. Pojawia się mnóstwo komarów, które przenoszą malarię i wiele ludzi umiera na tę chorobę – opowiada o sytuacji w Czadzie Daniel Cieszyński.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Do tej pory udało mu się zebrać fundusze i wybudować pięć studni, z których może korzystać łącznie 1500 osób. Ale to nie wszystko. W zeszłym roku zakupił dwa aparaty USG i łózko porodowe wraz z osprzętem dla przychodni lokalnych w Baikoro i Colon, dzięki czemu znacznie zmniejszyła się umieralność malutkich dzieci i ich mam w tym regionie.

Reklama

Obecnie realizowane jest jeszcze ambitniejsze dzieło, a mianowicie budowa internatu i szkoły dla niewidomych dzieci w Czadzie. Nowa szkoła będzie jedyną katolicką szkołą dla niewidomych dzieci w Czadzie. – Z całego serca pragnę, aby nowy budynek katolickiej szkoły dla niewidomych dał szansę wielu dzieciom na edukację. Nowa szkoła to będzie prosty, ale murowany budynek, w którym znajdą się ławki szkolne, tablica i systematycznie pracujący nauczyciel – wyjawia wolontariusz misyjny. Dotychczasowa szkoła dla niewidomych mieści się w Moundou. Trudno to nazwać budynkiem. To zawalający się stary obiekt – magazyn, który dostał pod opiekę niewidomy dyrektor. Dyrektor szkoły obecnie prowadzi w tym pomieszczeniu szkołę i internat, w którym wychowuje 30 dzieci. – Niestety, dziecko niewidome jest według tamtejszych ludzi utrapieniem dla rodziny, to znaczy jest niepotrzebne, dlatego mieszka w bursie. Dzieci te są odizolowane od rodziców i często przez nich ignorowane – dopowiada pan Daniel. Wyjaśnijmy, miejscowość Moundou to teren w środku Afryki. Do tego okręgu przynależy kilka wiosek. Warunki życia są dość trudne: gorący klimat (45 stopni), drogi piaszczyste w porze suchej i dużo błota w porze deszczowej.

– Pragnę, aby nowy budynek katolickiej, prywatnej szkoły dał szansę wielu afrykańskim dzieciom na edukację. Nowa szkoła będzie przede wszystkim szkołą dla niewidomych, ale będą z niej mogły korzystać okoliczne dzieci pełnosprawne, które do tej pory uczą się w szałasach, gdzie panują bardzo wysokie temperatury i po prostu brak w nich warunków edukacyjnych. Najmłodsze pociechy siedzą na betonowych kłodach, trzymając na kolankach coś na kształt zeszytu, czyli kawałek blachy, na której piszą kredą, bo długopis w szałasie się nie sprawdzi. Niektóre dzieci przychodzą do szkoły niedożywione, pokonując nawet pięć kilometrów w skwarze słońca. Dlatego trzy razy w tygodniu dostają tu gorące posiłki – ryżowy grysik. Każde dziecko powinno się uczyć. Każde wsparcie finansowe przyczyni się godnego edukowania ubogich niewidomych dzieci w Czadzie – powiedział Daniel Cieszyński. Szacunkowa suma potrzebna na budowę szkoły w Czadzie wynosi ok. 40.900 euro, czyli 190.000 zł. To dużo i mało. Mało, gdy będziemy solidarni. W niedzielę, 3 kwietnia, Daniel Cieszyński kwestował w parafii św. Wojciecha i św. Katarzyny w Jaworznie. Zebrał 20.680 zł. Budowa szkoły jest coraz bliżej.

2022-04-19 09:31

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wybiera życie bez bieżącej wody, pralki, internetu, by być bliżej potrzebujących

[ TEMATY ]

misje

Domy Serca

wolontariat misyjny

Anna Olma (pierwsza z lewej) z młodymi wolontariuszami wyruszającymi w tym roku na misje.

Anna Olma z Bielska-Białej zdecydowała się pojechać na misje do Hondurasu. Ania zaczęła myśleć o wyjeździe parę lat temu. Aktywnie angażowała się w Duszpasterstwie Salwatoriańskim BAGNO, streetworkingu wśród bezdomnych w „Zupa w Kato i Bielsku”, wolontariacie w szpitalu jednoimiennym zakaźnym COVID w Wolicy k. Kalisza.

Na misje wyjeżdża w październiku w ramach katolickiego wolontariatu misyjnego „Domy Serca”. – Pragnę na ustach i w sercu zanieść nadzieję tym, którzy ją stracili, miłość tym, którzy jej nie doświadczyli, i wiarę tym, którzy nie poznali jeszcze Boga. Wyraziłam gotowość do zostawienia kawałka swojego świata, by w najbliższym czasie zamieszkać w ubogiej dzielnicy, wśród slumsów Tegucigalpy – stolicy Hondurasu. Decyduję się na życie bez bieżącej wody, bez pralki, bez stałego łącza internetowego, by być bliżej tych, którzy w tym czasie będą tego najbardziej potrzebować – opisuje Anna Olma na fanpage: „Wiarygodna misja”.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję