Profesor Övgün Ahmet Ercan, jeden z najbardziej znanych geofizyków w Turcji, wskazał, że liczba ofiar trzęsienia ziemi, do którego doszło w Turcji i Syrii 6 lutego, może przekroczyć 100 tys. Określił je jako największą katastrofę ostatnich 500 lat. Obszar dotknięty klęską obejmuje dziesięć prowincji, które zamieszkuje 13 mln ludzi. Profesor Ercan poinformował, że według jego obliczeń, zasypanych zostało ok. 200 tys. osób. 13 lutego w godzinach dopołudniowych liczba ofiar wynosiła blisko 35 tys. Setki tysięcy ludzi w Turcji i Syrii zostało bez dachu nad głową w środku zimy. Wielu koczuje w meczetach, w prowizorycznych schronieniach na parkingach supermarketów, poboczach dróg lub wśród ruin domów. W wielu miejscach, zwłaszcza w niemal pozbawionej międzynarodowej pomocy Syrii, brakuje jedzenia, wody i ciepła. Jakby było mało jednego kataklizmu, zaledwie kilka dni po trzęsieniu ziemi w południowej Turcji odnotowano powodzie spowodowane podnoszeniem się poziomu morza.
Radość i rozpacz
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Cudem można nazwać fakt, że tydzień od trzęsienia ziemi i w tak trudnych warunkach atmosferycznych ekipy ratownicze ciągle odnajdują w gruzach domów żywe osoby. Niestety, radości z cudownego ocalenia życia jest znacznie mniej niż płaczu i krzyków rozpaczy; przysłania ją cień masowych pogrzebów ofiar. W miastach dotkniętych kataklizmem brakuje miejsc na cmentarzach. Na ulicach miasta Nurdagi, w tureckiej prowincji Gaziantep, leżą jedno na drugim dziesiątki ciał, które czekają na pochówek.
Nadzieja umiera ostatnia
Ciężka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza HUSAR Poland – siedemdziesięciu sześciu strażaków i osiem wyszkolonych psów – wyleciała do Turcji 6 lutego wieczorem, kilkanaście godzin po trzęsieniu ziemi, i podjęła prace poszukiwawcze w Besni. Do chwili, gdy oddawaliśmy numer do druku, ratownikom z Polski udało się wydobyć spod gruzów dwanaście osób. Zniszczenia budynków są tak duże, że niemożliwe jest użycie ciężkiego sprzętu – groziłoby to przesunięciem płyt, z których są zbudowane, i zmiażdżeniem osób, które się w nich znajdują. Działania polskiej grupy ratowniczej miały być prowadzone do 13 lutego. Komendant główny PSP gen. bryg. Andrzej Bartkowiak poinformował jednak, że strażacy zostaną w Turcji do środy 15 lutego. Oznacza to, że ciągle są szanse na odnalezienie żywych osób uwięzionych w gruzach domów. – W trakcie poszukiwań najistotniejszy jest czas do końca 3. doby, później szanse na odnalezienie żywych osób maleją – wyjaśnia w rozmowie z Niedzielą st. bryg. Andrzej Sztarbała, były dowódca grupy polskich ratowników w Iranie. – Nie znaczy to jednak, że później, po upływie 3. doby, szanse te maleją do zera, co potwierdza działalność naszej ekipy – wyjaśnia decyzję o pozostaniu grupy HUSAR w Turcji na kolejne dni. – Zdarzało się, że odnajdywano żywą osobę po upływie 30 dni od trzęsienia ziemi, najważniejsze, by miała ona dostęp do wody. Oczywiście, istotne są w tym przypadku sprzyjające warunki atmosferyczne, których w Turcji, niestety, nie ma, w nocy temperatura powietrza spada bowiem poniżej zera. Nie można jednak tracić nadziei, a zadaniem ratowników jest odnalezienie żywych osób.